Królewna:)

Królewna:)

sobota, 24 grudnia 2011

The Power Of Love - Frankie Goes To Hollywood



Wpadło mi to w łapki i stwierdziłam, że muzyczka idealna na dzisiejszy dzień:):):):)
Kochani zdrówka.......zdrówka.......i jeszcze raz pieniędzy:):):):)
Tak na serio życzymy Wam..............niechaj święta upłyną w atmosferze zupełnej, bezgranicznej miłości....zrozumienia......troski....ciepła i zgody :):):)
Niechaj w sercu rośnie radość i spełnienie........dając zadowolenie :):):):)
Cudnych prezentów...........smaczności na stole..........spokoju i relaxu:):):):)

Życzę ja i moja dziatwa Julinka i Szymek:):):)

wtorek, 6 grudnia 2011

O tym czy istnieje........ czy nie:):):)

-Nie prawda!!!!!!!! Na Mikołajki rodzice kupują prezenty!!!!!!
-Jesteś tego pewna????? Ten kto przestaje wierzyć..........przestaje dostawać prezenty:):):):)
Ta dyskusja chyba trwałaby wiecznie, gdyby nie argument bycia pozbawionym podarku:):):)
Oczywiście odbywała się pomiędzy Julią i mną!!!!!

Wczoraj dziatwa stwierdziła, że idą wcześniej wstać bo.......................Mikołaj lubi jak dzieci wcześniej zasypiają..........tutaj chyba podziałał obejrzany ostatnio film "Artur ratuje gwiazdkę":):):):)
Więc i ja poszłam za ich przykładem i o godzinie 22 już lulaliśmy:):):)
Budzik nastawiony na 4 rano...............wychodzę.......brrrrrr jej jak jest zimno.............kozaki bez skarpetek to był zły pomysł!!!!!!!!!!!!!
Otwieram bagażnik autka........to tutaj skryłam prezenty przed wścibskimi oczami mych dzieci:):):)
Pakuję do toreb...........dorzucam słodycze i lecę z powrotem, bo mi myśli już chyba zamarzają:):):)
Buty muszę ściągnąć na korytarzu.................radary mają nastawione nawet jak śpią jak na coś czekają:):):):)
Oj!!!!!!!! Tylko, żeby pies nie szczekał:):):):)
Idę po ciemku..................pleace, żeby nie huknąć głową w ścianę:):):):)
Jezu bycie Mikołajem to piekielnie ciężka robota:):):):)

Prezenty dostarczone....................wskakuje pod kołderkę się ogrzać.................kurcze coś leży na moim łóżku...............niecierpliwie rozwijam zawiniątko.......................a tam..........................................................................ręcznie zrobiony rysunek mikołaja oraz zaczepki na klucze z Bindeez:):):):)

Dziękuję Mikołaju:):):):):)

P.S.: Istnieje........czy nie.................ta noc i poranek są magiczne:):):):)

piątek, 18 listopada 2011

O potrzebie posiadania "JEGO"!!!!

Zapytacie:
-Kto to jest "ON"???
Nie należy myśleć, że chodzi o mnie i moje potrzeby........ode mnie "KTOŚ" liczy się bardziej.
Tym "KTOSIEM" jest nikt inny jak mój synek Szymon.
Dziś ma prawie 7 lat.....ma mnie....ma "JĄ"-Julię-mega siostrę.....ma pieska....ma rybki..........a także chroniczny brak "JEGO"!!!!
"ON" kiedyś opętańczo zdecydowany na małe bobo............namawiał, prosił, że niby tak bardzo pragnie i kocha............cud, miód i orzeszki!!!!!!!!!
Nasz malinowy folklor roztrzaskał się z hukiem równie szybko jak się zaczął!!!!!!!!!!
Czy obwiniam "JEGO"????
Bardziej siebie, że zamiast korzystać ze zwojów w mózgu postanowiłam brnąć w ten ślepy zaułek............AND THE WINNER IS - BIELMO NA OCZACH!!!!!!!!
Zgadza się dałam d..........po całości!!!!!!!!!!!!!
Po jakimś czasie "JA" z Szymkiem poszłam w prawo, "ON" w lewo.
Jak podczas jakiejś wycieczki autokarowej panie na prawo, panowie na lewo!!!!!!!
Powrotu do autokaru wyżej wymienionych nie zanotowano!!!!!!!!
A teraz mój synek zadaje pytania:
-Mama kiedy będę mógł odwiedzić tatę????
-Nie wiem Szymonku tata ciężko pracuje!!!! (Łgam jak z nut)
-Stęskniłem się za nim!!!!
Boże co ja mam zrobić?????
Dzwonię........................pip!!!!pip!!!!! cisza!!!!!
Piszę..............odpowiedzi brak!!!!!!
A Szymek tuli się do mnie wieczorem i mówi:
-Mama czemu tata i babcia mnie już nie chcą????
(Ja p.......................!!!!!!!!!!!!!!!!)
Tłumaczę, że to nie jest tak, że bardzo go kochają i tęsknią.............tylko babcia przeziębiona a tata pracuje.................że na pewno już niedługo pojedzie...........na pewno!!!!!!!!!!!
DUPA!!!!!!!!!!!DUPA!!!!!!!!!!!!DUPA!!!!!!!!!!!!!!!!
Nic nie wiem na pewno i nic nie mogę obiecać!!!!!!!!!!!!!! Tak bardzo jest mi go żal!!!!!!!!!!!!!
Ja będąc dzieckiem wielokrotnie marzyłam, żeby mój ojciec zniknął...............wstyd i ból to było to co mi się z nim kojarzy po dziś dzień!!!!!!!!!!!!!!!
A mój synek marzy, żeby "ON" się pojawił!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak widać innym byłoby łatwiej i milej "BEZ" a innym "BEZ" jest bardzo ciężko!!!!!!!!!!!

Nasuwają się pytania:
-Czy można przekonać kogoś do kochania swojego dziecka???
-Czy można złapać kogoś w podbierak jak wigilijnego karpia i przytargać do domu????
-Czy można wystrugać tego "ONEGO" jak Dżepetto Pinokia?????

Otóż Pani Moniko na każde z tych pytań pada jedna jedyna odpowiedź: NIE!!!NIE!!!NIE!!!!

A mój szkrab czeka, tęskni i cierpi!!!!!!!

środa, 2 listopada 2011

O magicznych spotkaniach i słowach:):):)

Dzień 2 listopada 2011 roku na długo zapadnie mi w pamięć.............na całe szczęście tylko w pozytywnym sensie:):):)
Dzień niby jak co dzień...............zapakowane leki do torebki......skierowanie do szpitala na kontrolę.......maska na buzię zwinięta w tylnej kieszeni.................torba dla pieska spakowana...........brat gotowy...................ruszajmy więc...............aż się chce powiedzieć:
-Ahoj przygodo!!!!!!!!
Nie nie to tylko wypad w świat limfocytów:):):)
Szymek z psiakiem odtransportowani do Pani Hani (nasz anioł stróż)................a my z Julią wpadamy na genialny pomysł................jedźmy autobusem, są takie korki, że jazda autem wyniesie milion minut:):):)
Parkujemy pod kościołem i ciach babke w piach idziemy na Translud (ot taka tam firma przewozowa, autokary jak wycieczkowe.............kompletnie nie wiem dlaczego miejscowi nazywają je bydlakami!!!!)
Prawie natychmiast obydwie zasypiamy..................budzimy się w Wawie..............prostujemy kości i idziemy na tramwaj..............w sumie to tylko 3 przystanki ale to taka atrakcja naszej wycieczki:):):)
Julia sama stwierdza:
-Wiesz mamo, czuję sie jak na wycieczce:):):)
Jest moc atrakcji turystycznych................rozpracowywanie automatu na bilety...............oczywiście Miziołkowa chce obsługiwać go sama:):):)
Kasowanie biletów w tramwaju to już w ogóle jest szał:):):):)
Bedziecie się śmiać.................wielkie mi atrakcje kasowniki tramwajowe......................niby tak ale dla Julinki to było mega wydarzenie:):):):)
W szpitalu siostra Zuzia tradycyjnie jest zdziwiona, że jesteśmy................z braku miejsc upycha nas na izolatce z dwójką dzieci!!!!!!!!!! Ale mi izolatka:):):):)
Ale z racji naszych starań życia normalnie tragedii nie ma:):):):)
A na sali ku naszemu zaskoczeniu są dzieci, które ostatni raz widzieliśmy wychodząc z kliniki poznańskiej po przeszczepie..................my wyjeżdżaliśmy, oni przyjechali:):):)
Julia i Wiktor:):):)
No i jak to zwykle bywa w takich momentach pada mnóstwo pytań................kto???? ile????? dlaczego???? jak było?????? a my tak!!!! A Wy jak?????
Pamiętam nasze ostatnie rozmowy w Poznaniu.............był płacz......strach........słychać było trzask łamanych z trwogi serc!!!!!!!!!!!!!!
A teraz...................w oczach błysk............w sercach radość i nadzieja................co chwilę słychać śmiech.............jest jak na kolonii........ opowiadanie wrażeń po całym dniu:):):):):)
W tym spotkaniu jest jakaś magia............było z nimi tak bardzo źle............a teraz...............łza się kręci na wspomnienie:):):)

W końcu nadszedł czas pobrań krwi..................dawno nie widziana siostra Monika nie wcelowała..........zastąpiła ją siostra Ewa-specjalistka od igieł:):):) Ciach.......prach i leci krewka..........naszykowane 7 próbówek................teraz tylko czekać...............czas umilamy sobie rozmowami i krzyżówkami................troszke książki i snu, mojego, bo Julia ma moc energii jakby chciała nadrobić stracony czas:):):):)
Przychodzi Pani doktor ze studentkami i opowiada o Julii ..................... że białaczka........leczenie.......że nawrót wczesny...........że konieczny przeszczep...........że 3 cewniki...........że blizny.................że odma opłucna................że dawca był...........że potem szukanie na nowo.................że cytomegalia...................że GVHD................że teraz jest super...............że Julia to taki książkowy model............jak powinno się wszystko dobrze kończyć:):):):)
Docieraja wyniki i Pani doktor zerkając na nie mówi:
-No i co Julia....................w końcu jesteś ZDROWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Leukocytów - 4,5...........Granulocytów - 2,2.............Hemoglobina - 11,5...............Płytki - 171 tys.!!!
Zapytacie i jak??????
No a jak ma być jak sie takie coś słyszy?????? W mojej głowie eksplodowała bomba szczęścia..............to było mega wspaniałe.................chciałam wyściskać wszystkich dookoła..............zamiast tego tylko spojrzałam na MIziołka i powiedziałam:
-I co niedowiarku..................A NIE MÓWIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niniejszym oznajmiam, że jestesmy szczęśliwe:):):):)

piątek, 28 października 2011

No i koniec:):):)

Zaczęło się 12 maja a dziś skończyło!!!!!!!!!!!! Branie leku imunosupresyjnego:):):):)
Ten co to blokuje limfocyty typu T................żeby nie zwalczały obcych komórek w organizmie:):):)
Matko jedyna jaki ten nasz organizm skomplikowany...................taki rozbudowany komputer:):):)
Julcia łykała lek i się krzywiła................powodował wymioty, biegunkę.......włosy rosły praktycznie wszędzie!!!!!!!!!!!!!
Ale już jest koniec!!!!!! Koniec!!!!!! Finito!!!!!!! Szlus!!!!!!!! Jak to szybko zleciało!!!!!! 168 dzień właśnie mija:):):):):)
Więc Panowie i Panie...........drodzy przyjaciele...............macie poważne zadanie do wykonania..........ściskacie kciuki i trzymacie przez następne 168 dni:):):):)
Super wymyśliłam prawda???????

wtorek, 25 października 2011

O tym, że warto........i Janie Miodku:)


Wokół nas mglisto.......chmurno i ponurno:)::):)
Choć czasami wyjdzie słonko i połechta miło po poliku.............to i tak czuć już nadciągającą Białą Damę.............oj Pani Zimo nie tak prędko!!!!!!!!!! Ja chcę na Maderę:):):):)
Samochodzik zaopatrzony w akumulator i zimowe podeszwy..................dziatwa zakupiła kurtałki, rękawice i czapki:):):) Nas raczej zimowe uroki nie zaskoczą:):):)
Natomiast co sie tyczy mojej Miziołkowej i jej przeziębienia.............odpuszcza...............na całe szczęście.................okazało się, że zatoki się przytkały i organizm musiał się oczyszczać przez gardło...........męczyło.......męczyło.....nic nie pomagało........aż zaaplikowano kropelki Sinupret:):):)
I nastało cudowne polepszenie......jakby kto tamę uniósł:):):):):)
A już zaczynałam się poddawać...............niekiedy tak jest, że próbujesz tak-siak i nic................myślisz, że może jeszcze tędy-owędy a tu nadal klops................więc siadasz i buczysz tak jak ja ostatnio...............aż nadchodzi Waligóra i znowu można iść dalej:):):)

Wiem, że w tym wszystkim i tak mamy fart.................nie wszystkim się udaje przejśc przez ten cały szajs tak gładko (choć to chyba nieodpowiednie słowo)................w tym tygodniu troszkę złych informacji sie posypało..................malutki Wiktor...........miał przeszczep parę dni przed Julią...........jest z powrotem na Onkologii..............organizm odrzucił nowy szpik.....choroba wróciła!!!!!
Mateusz z naszego szpitala..............któremu mały Maciek zawsze podbierał chrupki................odszedł nie dał już rady!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przyznam się, że podłamało mnie to......................nie rozumiem.................i nie chcę zrozumieć!!!!!!!
Nawet nie będę się starała!!!!!!!

Ale tfu.....tfu.......odcinam wszystko grubą krechą!!!!!!!!!!!!!
Niech Julia za tych, którym sie nie udało pokaże Białej gdzie raki zimują!!!!!!!!!!!!!!!!!

Fotki są na dowód, że Miziołkowa pięknieje i czuje się superowo:):):)



Szymek raczej pójdzie w ślady Jana Miodka..............nazewnictwo, którym operuje jest zadziwiające:):):)
Ostatnio jedziemy autkiem.............obok nas staje żuk..........Szymek zerka na niego, mruży oczy i mówi:
-Mamo ten samochód jest STAROCZESNY!!!!!!!!!!
Hahahahahahaha!!!!!!!! Śmiechu nie ma końca...............no tak Panie Miodek:):):):):)

sobota, 15 października 2011

O powiedzonkach i............ obawie!!!!

Matko kochana!!!!!!!!! Oszaleję kiedyś............styki mi się w końcu przepalą............mózg się zagotuje i zamieni w majonez!!!!!!!!!!!!!
W środę Julinkę dopada złe samopoczucie...............biegunka..........wymioty..............nie jest wesoło........w moje oczy zagląda strach........mam wrażenie, że śmieje się ze mnie............ma dziką satysfakcję i pluje mi w twarz!!!!!!!!!!!!!!
Wieczorem sytuacja się pogarsza......................siedzę na brzegu łóżka................podaję miskę, papier a w myślach po raz kolejny rozmawiam z Julii szpikiem:
-Błagam walcz z tym co ją atakuje!!!!!!!!! Jesteś jej potrzebny!!!!!!!!
Idę do kuchni..............tam jest mój mały ołtarzyk..................na parapecie ukochane zdjęcie mojej mamy:
-Krysia proszę Cię!!!!!! Błagam na wszystko!!!!!!!!!!!! Mogę ja chorować ale jej nie pozwól!!!!! Starczy!!!!!!!
Chyba popadam w paranoję................strach wygrywa w nocy kiedy choćby maleńki szmer budzi mnie ze snu................śpię jak królik pod miedzą..............na tzw. "czuja"!!!!!!!!
Noc jednak była bardzo spokojna nic się nie działo................rano o dziwo okazuje się, że moje prośby zostały wysłuchane................Miziołkowej nic nie jest!!!!!!! Tak jakby wczorajszy dzień w ogóle nie istniał!!!!!!!!!!!!!
Nic z tego nie rozumiem...............na wszelki wypadek jedziemy po jagody i robimy delikatny rosołek:):):):)
Piątek rano ruszamy do szpitala na kontrolę................no i strach znowu łapie mnie pod rękę...........Julii znowu niedobrze!!!!!!!!!!!!!!! Cholera jasna!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wchodzimy na izbę...................stajemy pod drzwiamy...............mamy takie szczęście w nieszczęściu, że kolejka nas nie dotyczy.................generalnie rodzice z kolejki tego nie rozumieją ale z drugiej strony czy ja będąc na ich miejscu to bym akceptowała?????? Pewnie nie!!!!! Liczyłoby się wtedy moje dziecko i jego krzywda!!!!!!!!!!!!!
Pobrania krwi...................Julia oczywiście błaga i prosi, żeby było szybko:
-Siostro może nie z tej żyły..............może za chwilkę..............o Jezu!!!!!! O matko!!!!! Ja tego nie przeżyję!!!!!!!!
Mówię, żeby się uspokoiła.............że to tylko igła.................że chwilka.
-Taka jesteś mądra????????? To sama tu siadaj!!!!!!!!!!!!! Drze się do mnie moja królowa:):):):)
Haaaaaaaaaaa!!!!! I ma rację!!!!!!!!!!!! Bo gadać i doradzać zawsze jest najlepiej!!!!!!!
Udało się!!!!!!!!!!!! Teraz akcja oczekiwanie na Panią doktor.
Po godzinie pojawia się starzystka...................ogląda Julię z każdej strony..............z przodu z tyłu......z boku.......z dołu.....z góry..................waży.......mierzy...............obsłuchuje.......ufffff koniec!!!!
Poszła a Julia rzuca swoim kolejnym powiedzonkiem:
-Przyszła i zrobiła mi obdupację i obcipację:):):):):):)!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zaśmiewamy się w głos.................ona jest niemożliwa:):):)
Po 5 godzinach oczekiwania na naszą Panią doktor Julinka pyta się przechodzącego doktora:
-Panie doktorze wszystkich widzę a mojej Pani doktor nie!!!!!!!!!!!!! Czy ona rozpłynęła się w powietrzu???????
Doktor parska śmiechem:):):):)
Przychodzi w końcu nasza wyczekiwana, rozpuszczona Pani doktor i mówi:
-Wyniki super.............leukocyty 4,2................hemoglobina 11,2.............płytki 150 tys.:):):):)!!!!!

No i co strachu???????????? Wygraliśmy!!!!!!!!!!
Mamo Krysiu..............Panie sziku.................dziękuję:):):):):):):)
Naczinajem weekend.....................miłego obijactwa:):):):)

środa, 12 października 2011

O kichaniu....prychaniu i diecie:)

Czy ktoś mi odpowie na pytanie:
-Kiedy nastaną czasy pozbawione sezonu grypowego???????
W koło wszyscy cherlają, plują kaszlą w dłonie.......potem w te oplute paluchy biorą kaskę i płacą w sklepie............potem przychodzę tam ja i dostaję w raz z towarem bonus.............cherlanie i prychanie!!!!!!!!!!!!! Super extra!!!!!!!!!!! Chcesz czy nie............choruj!!!!!!!
Najpierw ja.......potem moje potomki...............wcale ale to wcale mi się to nie podoba................żadne dziecko nie powinno chorować a już Julia w szczególności!!!!!!!!!!!!
Na całe szczęście nie ma jakiś większych dramatów ale do piątkowej wizyty w szpitalu będę się stresować!!!!!!!!!!!!!
Jakoś mi się generalnie to nie podoba!!!!!!!!!!!!!!!
W ruch poszły już czapki.....szaliki.........cieplejsze butki........a w chatce odpalono grzejniki:):):):)
To dopiero początek pięknej polskiej jesieni a ja już mam dość!!!!!!!!

A w ramach nadchodzącej zimy............przeszłam na dietę, żeby do tego co już jest nie doszło kolejne 10 kg:):):)
Mam mocne postanowienie poprawy.............trochę mi się udaje.........a trochę nie:):):)
I tak na przykład w pozbywaniu się zbędnych kilogramów o godzinie 22 pomógł mi słoik dżemu.............na całe szczęście nie cały:):):):)
Tak ogólnie się pilnuję.......tylko niekiedy zwycięża moja ciemna strona mocy:):):)
Staram się i staram tylko niekiedy jest to niwelowane przez Miziołka:
-Mama choć zrobimy krewetki w sosie słodko-kwaśnym:):):)
No i jakie ja mam wyjście przecież dziecko prosi:):):)
Dobrze, że dzieciom się nie odmawia:):):):)
Niniejszym życzę sobie i wszystkim prychająco - kichającym pozbycia się choróbska................zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia:):):):)

poniedziałek, 3 października 2011

O nadziei i płatkach róż:):):)

Bój o nauczanie indywidualne dla Julinki nadal trwa............ja nie wiem dlaczego to jest takie skomplikowane ..............to już miesiąc!!!!!!!!! Orzeczenie jest..............nauczyciele czekają w pogotowiu ale jeszcze urząd gminy ma stwierdzić na ile godzin nauczyciele przyjdą tygodniowo!!!!
Co za paranoja z bez sensem...............żeby totalnie obcy ludzie, nieznający dziecka decydowali o tak poważnej sprawie!!!!!!!!! No ale cóż to oni muszą zdecydować ile mają na to kaski!!!!!!!!!!!
Jest patent.................zapłać Monia ze swej kieszeni:):):) A jak nie masz, to bądź na łasce lub niełasce urzędasów:):):):)

No ale nie popadajmy w stan chimeryczno-fochowy:):):).............są też baaaaaaaaaardzo pozytywne wieści baaaaaaaaaaardzo różnej treści:):):):)
Do szpitala na kontrolę jeździmy co dwa tygodnie...............właściwie wjeżdżamy...............pobrania krwi...............no tutaj może troszkę się schodzi, bo dziecię ma notoryczny brak żyłek:(:(:(...............potem oczekiwanie na wyniki i Pania doktor...................a wyniki są marzenie.........:
-leukocyty 4 tys......to te odpowiedzialne za odporność,
-hemoglobina 12 ...........to te co roznoszą tlen po organiźmie,
-płytki 170 tys...............to te co zasklepiają rany, bez nich wylewy, siniaki i notoryczny brak sił.
Julia werwy ma sporo...............jeździ na rowerze.............biega z pieskiem..................kłóci się za dwóch.............apetyt na różne dziwne dziwności dopisuje.............aczkolwiek wage zbiła z 44 do 33:):):)...........z czego jest niesamowicie dumna................włoski odrastają, coraz częściej widuję ją bez chustki:):):):)..............opory jeszcze są ale znikną:):):):)

Dziś mamiszonka obchodziła swoje 34 urodzinki...............więc dzieci wpadły na genialny pomysł urządzenia niespodzianki.................jestem kobieta z krwi i kości więc niespodzianki ubóstwiam:):):) Czekałam z niecierpliwością na wieczór.............
Wracam do domku..............dzieci idą pierwsze...............nie pozwalają jeszcze wejść....mam czekać pod drzwiami...................słyszę wołanie:
-Mama wejdź ale nie do kuchni..............idź do pokoju!!!!
Wchodzę a tam............................do pokoju prowadzi droga usiana płatkami róż...........jak w bajce:):):)
W pokoju stoją kwiaty.................talerz z krakersami i chipsami i czekoladą:):):)................a oni w kuchni...............nagle słyszę śpiewy...................jeszcze ich nie widać ale już słychać STO LAT:):):)
Idą......śpiewają..........i niosą coś w co są wetknięte płonące świeczki:):):):)
Gemba cieszy mi się od ucha do ucha......................gdyby nie uszy byłoby rondo:):):)
Tym czymś okazuje się jabłecznik, który wczoraj upitrasiliśmy.................a właściwie kawałek jabłecznika, z którego zostało wycięte serce:):):):)
Zamykam oczy..................śpiewy w tle a ja wypowiadam życzenie:
-Żeby tak ślicznie było już zawsze:):):):)

I jednym chórem:
Łubu dubu....łubu dubu.....niech żyje nam prezes naszego klubu..............niech żyje nam:):):):):):):)

A tak na marginesie to tylko wspomnę, że troszkę już o nas zapomniano.................nie wiem czy to dobrze czy źle................może jest to taki wyznacznik nadchodzącej normalności....................jeśli tak to cóż niechaj wszyscy zapomną:(.....................a z drugiej strony odczuwam jakiś brak zainteresowania, zaangażowania, nie płynie już z nikąd energia....................muszę ją teraz czerpać z innych źródeł.................szkoda.................aczkolwiek wiem, że każdy wrócił do swych spraw i obowiązków:)

Wiem tylko, że dziękować jest Wam za co, dziękuję za bycie moimi filarami i akumulatorami..................może jak będzie Dzień Dawcy Szpiku będziemy mogły jakoś odwdzięczyć się światu:):):):):)

środa, 21 września 2011

O szkole i zdziwieniu!!!!

Jak Wam pewnie wiadomo moja Julinka nie może jeszcze przez rok chodzić do szkoły, więc usilnie od paru tygodni próbujemy załatwić nauczanie indywidualne:(
Pomyślałby ktoś................przecież tam nie ma co załatwiać się nalezy i już!!!!!!!
Ha nic bardziej mylnego................Polska jest dziwnym krajem!!!!!!!!!
Idę ze skierowaniem do szkoły...............szkoła odsyła do poradni psychologiczno-pedagogicznej..............wyznaczają termin na badanie psychologiczne.................termin na badanie pedagogiczne.................termin komisji orzekającej.............WYDANIE ORZECZENIA:)
Na badanie psychologiczne stawiamy się we wtorek punktualnie o 13.
O 13:30 łaskawie ktoś się pojawia po wcześniejszym zwróceniu uwagi, że jak ktoś nie przyjdzie, to my idziemy!!!!
Ok siadamy w gabinecie...........Pani zadaje mnóstwo pytań typu:
-Jak to sie zaczęło????
-Czy Julia miała depresję???
-Jak radziła sobie z chorobą????
-Czy rodzina pełna czy nie pełna????? (tutaj dla przekory stwierdziłam, że pełna: jest mama....jest syn....jest córka....jest pies...więc jak najbardziej pełna:):):):))
Generalnie miałyśmy wrażenie, że pytaniom nie było końca!!!!
Potem kazano mi opuścić gabinet a Julia miała zostać rozwiązywać testy!!!!!!!!!!!
Po 2 godzinach wróciłam i co słyszę??????
Pani psycholog stwierdza u Julii dysleksję!!!!!!!!!!!!!!!!
No krew mi się zagotowała.................Julia, która uwielbia rysować (robi to cudnie)............która uwielbia pisać opowiadania.............która uwielbia czytać jest wedle Pani psycholog dyslektykiem!!!!!!
Pytam się:
-Na jakiej podstawie Pani to stwierdza?????
Pani ładuje:
-Bo Julia robi błędy ortograficzne!!!!
OOOOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!!!!! Cudnie to znaczy, że ja też jestem dyslektykiem:):):):)
I pewnie 3/4 społeczeństwa:):):)
Więc jej się pytam czy wiem ile razy byli u Julii nauczyciele z nauczania indywidualnego 2 lata w tył..................Pani robi mordkę jak słyszy, że niewiele.................potem jej sie pytam czy wie jakie mega silne leczenie Julia przeszła????????? Że jeszcze jej siła koncentracji nie jest 100%............że trzeba czasu, żeby było super................że nie po to tu przyszłysmy, żeby dziecko dołować................że o dysleksji nie ma mowy...............Pani po moim wywodzie przyznaje mi rację:):):)
No proszę ja Was................tytułów 100 tysięcy ale najprościej jest stwierdzić, że wina dziecka i jakiś schorzeń niż braku zaangażowania nauczycieli:):):):)
Wyszłyśmy po 3 godzinach..............Miziołek umęczony okrutnie...................w związku z powyższym na badanie pedagogiczne już nie pojechałyśmy....................pojawiłam się tam i poprosiłam Panią Dyrektor poradni o ominięcie tego cyrku.................że Julia ma dochodzic do zdrowia bez zbytniego stresu i nie chcę, żeby następna Pani jej wymyślała cuda wianki:):):)
Zgoda nastapiła w sekundę:):):)
Niby w piątek już ma być orzeczenie..........więc od poniedziałku przyjdą nauczyciele:):):):)
W końcu:):):):)

Jutro tylko mamiszonka musi podejść do Pani dyrektor w szkole................doczytałam, że w klasach IV-VI powinno byc od 8-10 godzin tygodniowo..................Julia ma przyznane 6.........więc muszę jeszcze poważnie dopytać o co tutaj chodzi??????????????
No są jakieś na to przepisy................więc dlaczego ich sie nie przestrzega?????..................taka już jestem, że jak chodzi o mą dziatwę to zachowuję się jak wiking:):):):):)

A swoją drogą marzy mi się Norwegia...................życie w spokoju ducha................z pięknymi fiordami i smacznymi rybami w tle:):):):)

P.S.: Gosiu wytrwałości...............troszkę uśmieszku i pozytywnego myślenia życzę................myślami i serduchem jesteśmy z Wami.

sobota, 17 września 2011

O pocieszaniu...................i kombiarce:)


Kiedy jest Ci smutno............
Kiedy jest Ci źle...................
Kup Luckiego.................uśmiechnij się:):):)

Gosiaczku niech ta śliczna mordka rozchmurzy Twoją buzię................to jest nasz nowy nabytek, który jes z nami od dwóch tygodni................te cudo powoduje, że Julcia uśmiecha się coraz częściej:):):):)
Przyjechała z wczasów od babci moja kobieta, stanęła w progu, zrobiła minkę w podkowę............do oczu napłynęły łezki i mówi.......
-Tak bardzo tęsknię za Czarlim!!!!!!!!!!!!!
(Czarli to piesek, który jest u babci)
Żal mi sie jej bardzo zrobiło....................pół dnia myślałam aż wymyśliłam........................w piątek wieczorem dopadłyśmy z Julinką laptopa...................net..................ogłoszenia o sprzedaży piesków...............i naszym oczom ukazała się przepiękna kuleczka...........SHIH TZU:):):):)
Zadzwoniłam.................pogadałam............umówiliśmy się następnego dnia na Alejach Krakowskich na oglądanie i zakup:):):):)
Julinka cała podeksytowana.............spać w nocy nie mogła...................ale i tak nie dowierzała, że będzie ten wymarzony:):):):)
Na drugi dzień ciach babke w piach....................samochodzik i lecimy................chociaz słowo lecimy nie jest przesadne..................korek na Alejach Krakowskich spowolnił nas znacznie.................na co Julinka reagowała ogrooooooooooomnym zniecierpliwieniem:):):)
Jak to ona stwierdziła:
-Mamo jedźmy szybciej, bo mam motyle w brzuchu.......nie mogę się doczekać:):):)
W końcu jesteśmy po godzinie jazdy.................podchodzimy do samochodu................otwierają się drzwi..............a stamtąd łypią na nas dwie pary ślicznych oczków:):):)
W moment nastąpiło zakochanie.................i jedna z tych pięknot pojechała z anmi do domku:):):)
Biega teraz po domku.......kradnie Julince kapcie, spodnie, komórkę:):):)
Nauczył sie podszczekiwać..................dzięki niemu do Julci na dworzu podbiegają dziewczynki...........chcą się poznawać...................przychodzą się bawić:):):)
Julinka jest szczęśliwa:):):):)
Ponoć istnieje dogoterapia....................więc niechaj się stanie............niech nasz mały Luckuś będzie Julinki terapeutą:):):):)

A tak z drugiej mańki.............jedziemy autkiem i zadajemy sobie zagadki typu CO TO JEST??????
Wymyślam pierwsza:
-Co to jest............jest duże..........jeździ po polu.....kosi zboże...........robi snopki?????
Myślą i myślą................i moje sześcioletnie rezolutne swierdza:
-Ja wiem....ja wiem.....to jest.........KOMBIARKA:):):):):)

No i mamy nowy sprzęt połączenie kombajnu z kosiarką:):):):)

Gosiaczku to było tak na rozchmurzenie................marna to pociecha ale przynajmniej próbowałam:):):):)

Pamiętaj po każdej burzy wychodzi słoneczko.............będzie tęcza.............potrzeba tylko czasu......czasu.....czasu........
A on tam z góry patrzy na Was.................i się uśmiecha........więc choć raz dziennie.............spójrz do góry i się uśmiechnij.................postaw jego zdjęcie w najpiękniejszej ramce...............i raz dziennie się uśmiechnij..................tak robiłam jak odeszła moja mama...............było ciężko i to bardzo................ale czas uspokoił wszystko................wytrwałości życzę...................kochani przykro mi.

piątek, 16 września 2011

Żal................

W sercu mam gorycz...............zalewa mnie od stóp do głów.................jest mi źle............przykro..............smutno....................biała wygrała z Matim!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przysięgam kiedyś jak ja spotkam w zaświatach to urwę łeb za te wszystkie ofiary....................Panie Boże pozwól ludziom już tak nie cierpieć..........................................
Chciałbym napisac coś sensownego ale nie umiem..........nie potrafię..............pieprzona bezradność!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam ogromną ochotę iść do kościoła ja muszę pogadać z najwyższym...................muszę....................Panie Boże zawsze wydawało mi się, że walka musi być fair, że obowiązują wszędzie jakieś zasady.....reguły.....................ale białej to chyba nie tyczy!!!!!!!!!!!!
Gosia............................bądźcie silni................brak mi słów...............przepraszam, za ludzkość która staje wobec białej często na przegranej pozycji.......................Boże jak mi źle!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Nie znałam Matiego a czuję się jakby odszedł ktoś bardzo mi bliski................................

czwartek, 15 września 2011

Musicie pomóc!!!!!!!!!!!!!!!

Kochani witajcie po długim czasie braku odzewu...............wybaczcie mnóstwo obowiązków, głowa zapaćkana................a i czasami brak pozytywnego myslenia...............chandra powakacyjna!!!!
Zastanawiacie sie czego będzie dotyczył ten post....................tego, że w ciężkich chwilach to Wy mnie podtrzymywaliście na duchu...............sklejaliście moją rozwalającą się wiarę........................podnosiliście kiedy upadałam...................staliście za mną jak mur!!!!!!!!!
Więc teraz kochani Waszej szczególnej troski i Waszej mocy potrzebuje Mati................pisałam już o nim wcześniej.....................chłopiec jest w klinice we Wrocławiu..............jest już po przeszczepie..................ale do jasnej cholery nie jest dobrze...............cytuję jego ciocię i jej e-mail do mnie:

"Moniko Mateuszek walczy o zycie na OIOM z sepsa, zapaleniem pluc .Wczoraj mial zapasc,ciesnienie zeszlo do 40/20.Prosimy o modlitwe, slowa otuchy.Czy wszytstkie powiklania musialy spasc na niego? Pytalam ,Boze gdzie jestes? Nie mam sily..."

Piszę to i płaczę............chcę kląć.....chcę wyc do księżyca..............chcę żeby ten cały syf już się skończył................kochani ta wojna jest taka nierówna.................błagam pomóżcie im!!!!!!!!!!!!!!

Nie wiem czy dobrze robię ale podaje e-mail do cioci Matiego: malgoska182@gazeta.pl

Każde wsparcie jest na wagę złota!!!!!!!!!!!!

Ode mnie:
Gosiu wiem, że to tylko czcze gadanie ale ja wiem, ze z OIOM-u sie wychodzi.........znam osobiście takie przypadki..........widziałam chłopca, którego tam wieźli...........było ciężko bez szans..............płakał prawie cały oddział onkologii.................a mały to przetrwał i ma się świetnie:)
Gosiu Bóg istnieje..................cholera trzeba w to wierzyć................po prostu musisz...................błagam nie poddawaj się..................zobaczycie będzie dobrze..................przecież ja muszę się wprosic na 18-stkę:):):)

Mati nie daj się!!!!!!!!!! Walcz!!!!!!!!!!!!! Co by się nie działo Walcz!!!!!!!!!!!!!! Przekazuję Ci tyle mojej mocy ile jestem w stanie wygenerować!!!!!!!!!!!
Jesteś twardym zawodnikiem...................nie dałeś się białej juz tyle razy...........więc wyciągnęła przeciwko Tobie mocniejsze działa....................ale pamiętaj nawet po najgorszej bitwie huk ustaje...............załóż pancerz mocy i walcz z wrogiem!!!!!!!!!!!!!!!!! Błagam nie daj się jej................nie daj jej tej satysfakcji!!!!!!!!!!!!!!!
Ja po prostu nie pozwalam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

czwartek, 18 sierpnia 2011

O pozytywnym mysleniu Julci i psiej pogodzie:)

Jeeeeeeeeeeeeej!!!!!!!!!!!!!
Udało mi się w końcu dostać do mego bloga...............oszaleć można.................wchodzę, chcę nakreślić parę zdań a tu................strona ładuje się w nieskończoność.....................dzięki Ci Panie Boże za fora internetowe i inteligentnych fanatyków..................:):):):)
Mój mały Miziołek wojuje na wytęsknionych, wymarzonych, wyczekanych wakacjach ze swoim psim synkiem Czarlinkiem a ja wojuję z zakupem oprzyrządowania dla mej dziatwy do szkoły.................Chryste na niebie ile to kasy trzeba....................tu moja petycja do rządu..............no heloł zróbcie coś z tym, żeby wyprawka dziecka do szkoły nie kosztowała tyle co zawieszenie do mercedesa klasy S!!!!!!!!!!!!:):):):)
A ja te zawieszenia muszę pomnożyć razy 2!!!!!!!!!!!!!
No ale dobra............niech Wam będzie przez m-c nie będę jeść, pić, generalnie będę sobie uprawiała ascezę a wyprawki będą:):):):)

Mój syn i tak stwierdził, że po co on ma iść do szkoły jak tam jest bez sensu?????
Jak mu mówię, że trzeba..................że wszystkie dzieci idą do zerówki..............że będzie fajnie...............to on na to:
-Ja i tak nie pójdę, chcę się uczyć w domu jak Julia:):):):)
Tak jakoś niekiedy brakuje mi argumentów:):):)
Przekonać mi się go udało tylko i wyłącznie plecakiem z piratami....................ach jak to dobrze, że mężczyźni to gadżeciarze:):):):)

Miziołkowa miała ostatnio przygodę ze słynną, prześladującą nas niczym szpieg z krainy deszczowców CYTOMEGALIĄ...................
Jestem w pracy, telefon:
-Dzień Dobry, dzwonię z kliniki w Poznaniu............u Julii w krwi stwierdzono obecność wirusa cytomegalii..................za 3 dni będzie dokładny wynik...................jeśli będzie wysoki trzeba będzie zostać 2 tygodnie w szpitalu!!!!!!!!!!!!!!
Krew mi się zmroziła.................wiem czym grozi cytomegalia w Julii przypadku................ale nawet tego nie wypowiem................!!!!!
Następny dzień............sobota..............telefon:
-Kłania się klinika w Poznaniu..............prosimy przyjechać w poniedziałek na kolejne badanie krwi w celu weryfikacji cytomegalii!!!!!!!!!!!!
Serce staje mi dęba jak słyszę o tym wirusie.....................nie ma przyjaciól, że do Julinki musi przyłazić????????? Na cholerę.............mało przeszła?????????
Dzwonię..............bo przecież Julia jest z ojcem...............że mają jechać...........że trzeba sprawdzić.............i czekam jak głupia na poniedziałek jak na kata i gilotynę!!!!!!!!!!!!
Poniedziałek nadszedł...............krew pobrana ale wynik za tydzień!!!!!!!!!!!!!!!!!
No jasna anielka..................dlaczego w dobie takich technologii medycyna jeszcze w powijakach??????????
Tydzień minął...................dzwonię wczoraj, pytam jak tam wyniki.....jak ten piekielny wirus???
A Julinka na to:
-Mamo ja wiedziałam, że nic nie mam..............ja nie jestem zdolna, żeby mieć cytomegalię:):):):)!!!!!!!!!!!!! Przecież ja muszę jeszcze być z Czarlinkiem:):):):) Ja już nie zamierzam dłużej chorować:):):):):)
Hahahahahahahaha:):):):) Uwielbiam moją dzielną dziewczynkę i jej pozytywne nastawienie do świata:)
A co się tyczy wyników..............doktor stwierdził, że są piękne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Hiphiphip.....................hurrrrrrrrrrrraaaaaaa!!!!!!!!!!!!!

A panienka pogoda stara sie mnie od 2 tygodni namiętnie wyprowadzić z równowagi.................budzę się świeci słoneczko..................nastawienie optymistyczne hura w końcu popływamy w jeziorku....................nic bardziej mylnego słoneczko zachodzi a temperaturka w dół......................weekend chciałoby sie swe wielorybie ciało wytaszczyć na plażę ale kumulusy ustępuja dopiero o 17.....................w tygodniu smali tak, że pot po d........leci a w weekend znowu bedzie popelina..................no ja się pytam why?????????????


Nie mogę nic napisać!!!!!!!! Coś mi się tutaj buntuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Hilffffeeee!!!!

sobota, 30 lipca 2011

O naszej piekielnej mocy!!!!!!!!!!!!!!!!

Kochani apeluje do Was do Waszych mega serduch...............do Waszych umysłów....................tak jak dzielnie wspieraliście Julinkę i mnie w najtrudniejszych chwilach..................teraz Waszego wsparcia potrzebuje Mati.................17-letni chłopak z okolic Białegostoku.................to do niego teraz zbliża się weilkimi krokami przeszczep.....................to w nim i jego najbliższych obecnie króluje strach, przerażenie i obawa..................jeśli trzeba to błagam Was o wysyłanie pozytywnych fluidów w stronę Matiego.....................niech sobie nie mysli, że jest sam......................niech sobie nie mysli, że my tak łatwo odpuszczamy....................zaciskajmy kciuki do oporu...........................gdziekolwiek będziemy, cokolwiek będziemy robić...............przynajmniej raz dziennie przymknijmy oczy i wystukajmy w naszej podświadomości e-mail do Matiego z nakazem bycia twardym i nieugiętym!!!!!!!!

Nie no jasne tak jakoś jak zwykle napisałam od d.......strony:):):):)
Matiego znam (no dobra totalnie wirtulanie ale znam) przez jego ciocię Gosię.................zaglądnęła tutaj kiedyś i stwierdziła, że między Julcią a Matim i ich losem nie ma żadnej różnicy.............no ok może tylko wiek i płeć...............ale generalnie tak samo dla nich los jest kapryśny.................no ale heloł!!!!!!!!!! od czego mają nas...............w nas cała nadzieja i moc...................jak jej nie mają, to trzeba nią ich poczęstować:):):)
Jak to mówią spargnionych napoić, umęczonych utulić:):):):)

Mati leczy się obecnie w Białymstoku..............może dlatego jest mi szczególnie bliski????? Stamtąd pochodzi moja niestety fruwająca już w niebieskich odmętach babcia..................to stamtąd też wywodzą się mega pyszne baby ziemniaczane, kiszki..............pamiętam jak dziś jak dziadek robił całe blachy a my się wykłucaliśmy kto zje rogi od baby (jak to brzmi hahahahaha....rogi od baby:):):):)

Niech i tak bedzie niechaj Mati kojarzy nam się jak najbardziej pozytywnie...................wtedy dostanie od nas nie 10 kg pozytywu ale całego tira:):):)
Jak trzeba bedzie to pojadę pod klinikę wrocławską..........tam będzie przeszczep.................i zrobię pikietę............mobilizującą każdą komórkę jego ciała do walki......................a jak już wyjdzie na prostą to będzie jak śpiewał Laskowik.................STARYCH    NIMA    CHATA    WOLNA   OJ   BEDZIE BAL!!!!!!!!!!!!!!

Mati ja oczywiście z tego tutaj oto fotela czuję sie zaproszona na 18-nastkę:):):):) Także nie ma to tamto.............kuruj się....................wyleż............zrelaksuj........bo przed Tobą tylko super, extra, pięknę chwile:):):):):)

A tak na marginesie to widział ktoś słońce???????????????? No normalnie spierdzieliło i tyle je widzieli!!!!!!!!!!! A ja tu usycham z tęsknoty................prosze błagam wróć, bo mi się opalenizna zamieni w biel i okulary przeciwsłoneczne zakurzą:):):):):)
Mam niedobory Ciebie!!!!!!!!!!

czwartek, 28 lipca 2011

O roku chyba 1988:):):)

Tak wiem pomyślicie..........CO  ONA  Z  NOWU  WYMYŚLIŁA????
Otóż w sumie to nie ja.........bardziej moja kuzynka..............dzwonimy do siebie niekiedy.............a wtedy wspominkom i kłapaniu ozorem o wielu dziwnych rzeczach nie ma końca................nie zawsze tak było ale jest i baaaaaaaaaaardzo to lubię:):):)
Dziś właśnie otrzymałam taki telefon.........
-Cześć właśnie jedziemy do Solk:):):)
No normalnie jak to?????? Aż we mnie zawrzało...............był rok chyba 88 jak ostatnio tam byliśmy......ha wesele Joli i brak prądu:):):):) Masakra jak ja wiele rzeczy stamtąd pamiętam:):):)
-Wsiadaj w autko i przyjeżdżaj.........będzie zlot rodzinny........:):):)
Nie no pleace dlaczego teraz...........tydzień bez pracy...........wizja następnego również bez............dudków niewiele...............a tu takie propozycje:(:(:(
Przymykam oczy i pamiętam jak dziś...............
Wujenka i wujek............ich śliczny domek.............wokół zielono, wielka papierówka...............zagroda ze zwierzakami................piec do wypieku chleba...............ot taka prawdziwa wieś z tradycjami:):):)
To tutaj kiedyś wpadłam na pastucha...........i miałam spotkania na szczycie z panem prądem:):):)
To tutaj przytulały mnie do siebie tony pokrzyw i jeżyn:):):):)
To tutaj pierwszy raz się zakochałam...............a właśnie nie prawda nie był to chłopak...............ale mały cielaczek...........karmiłam go.......opiekowałam się nim.............był śliczny, bezbronny i słodki............a potem go sprzedali i walnęłam focha................pierwszy raz zraniono mi serce:):):):):)
To tutaj skacząc na stogu siana zgubiłam góralskiego klapka..............a wujek ze śmiertelnie poważną miną mnie pocieszał:
-Nie martw sieę Monisia za rok jak przyjedziesz, to krowa będzie w nim chodziła:):):):)
Hahahahaha.............bardzo śmieszne..............buczałam cały dzień:):):):)
To tutaj któregosś ranka jak udawałam, że piekę chleb napadły mnie gęsi i skubały mnie gdzie tylko mogły...................pobiłam wtedy rekord w sprincie na 100 m:):):):)
To tutaj pierwszy raz z Gosią jeździłam syrenką..............traktorem...........ach mega cywilizacjo:):):)
To tutaj pierogi miały wielkość ręki.................na samo wspomnienie ślinka napływa do ust:):):):)
To tutaj pierwszy raz widziałam elektryczne dojarki do mleka..................osobiście zawoziliśmy mleko w kankach taczką do mleczarni:):):)

Jej jest tyle wspaniałych wspomnień................tyle radości................tyle uśmiechu.....................tyle pozytywu......................mam chyba niepowtarzalną okazję na podróż w przeszłość................zabrać Szymka do czasów mojego dzieciństwa......................może to być lek na moje całe zło ostatnich czasów.......................
Pytanie jest jedno.............CZY  MI  SIĘ  TO  UDA??????????????

Musiałam się z Wami tym podzielić..............choć wiem, że blog służył początkowo osobie Julci................to teraz często będzie wiele prywaty.........wybaczcie ale traktuję to miejsce niekiedy jak spowiednik............. czy macie mi to za złe????????
Dziękuję za zrozumienie i za chęć wkroczenia do mojego świata:):):)

Do napisania..........MARZYCIELKA:):):):)

wtorek, 26 lipca 2011

O przymusowym urlopie i byciu stęsknioną......................

Tam gdzieś daleko.........za górą.......za rzeką...............olalalala to nie tak!!!!!!!!!!!!!
Tam gdzie nie ma mnie jest moje dziewczę.........moja Julinka...........czy tęsknię??????
Pytanie...............ja usycham z tęsknoty!!!!!!!!!!
Nie cierpię się z nią rozstawać................nie mam z kim polemizować.........słuchać kłótni rodzeństwa............buuuuuuuuuuuuu zachowuję się jak dziecko, któremu zabrano wszystkie zabawki!!!!!!!!!
Jest mi źle Lulu wróć!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak przyznaję się bez bicia odbija mi palma!!!!!!!!!!!!!!!!!
Od poniedziałku jestem na przymusowym urlopie...............i mam ciut za dużo czasu na myślenie negatywne:):):)
Ależ ja wiem, że nie powinnam............że dziecko jest z babcią, pieskiem...........że ma się całkiem dobrze...........ja to wszystko wiem.............ale tęskniam okrutnie!!!!!!!!!!!!!!!!

No dobrze z drugiej beczki............coś pewnie niektórych z Was ciekawi jak Julinki samopoczucie 2,5 m-ca po przeszczepie!!!!!!!!!!!!!
Otóż uprzejmie donoszę, iż (tfu, tfu przez lewe ramię) jest dobrze..........wyniki utrzymują sie na należytym poziomie........leukocyty 3 tys.............hemoglobina 12............płytki 100 tys. (raz spadają, raz rosną)..........wątroba będąca na diecie krewetkowo.....kotletowej...........trzyma się na wspaniałym niziutkim poziomie transaminazowym (wytyczne są w granicy 20 i tak też jest).................ale kochani nie spoczywajmy na laurach kciukole nadal ściskajmy co czwartek za Julinkę i jej badania kontrolne:):):):):)

Julcia generalnie teraz odpoczywa...........opiekuje się swoim pieskiem Czarlinkiem (synusiem właściwie):):):)
Nabiera mocy na wrzesień................co prawda nie będzie biegała do szkoły............to szkoła będzie biegała do niej.............ale jest to zawsze krok do przodu w dochodzeniu do normy:):):):)
Ałłłła!!!!!!!!!!!!! Znowu muszę ostro zacisnąć pasa.................książki..........gadżety...........całe osprzętowanie Julinki i Pana Szymona, który we wrześniu zaczyna swoja przygodę ze szkołą!!!!!!!!!!!!! Pomaleńku trzeba już wszystko zacząć magazynować, żeby nie dostać szoku portfelowego:):):):):):)

Dlatego też stwierdzam niniejszym, że urlop, którym jestem zmuszona się teraz "cieszyć" jest jakby średnio wskazany:(:(:(:(
Powiecie.....NO  TAK  MONIA,   TRZEBA   BYŁO  PO  PROSTU  PRACOWAĆ................tak jasne Monia chciała...............ale babcia musiała na tydzień zawiesić opiekę nad wnukiem (czytaj Szymkiem)............i tak oto paniusia (czytaj Monia) zmuszona została do odpoczynku:(:(:(:(

Coś maruda mi się włączyła..................ach tak jakoś mam niekiedy...............a niektórzy wiedzą dokładnie dlaczego...................ale twardym trzeba być nie mientkim:):):):):):):):)
Generalnie nie jest najgorzej ale marzy mi się, żeby było po prostu super extra fenomenalnie:):):):)
Znowu bujam w obłokach...........

Do napisania.....JA:):):):)

sobota, 2 lipca 2011

Sylwia Grzeszczak - Male Rzeczy



A może akurat ja niebawem poznam swój wzór na szczęście...............:)
Piosenka cudna wspaniale mi się kojarzy:)
Wysyłam do wszystkich, którzy tego potrzebują pozytywne wibro:):):):):):):):):):):):):)

Julinka już w drodze do Zielonej Góry do babci...............a my z Szymkiem w drodze do MC'Donalda:):):)
Do napisania...................

środa, 29 czerwca 2011

O spokoju ducha i wakacjach:)

Tak wiem..............opuściłam się w pisaniu:)
Tak to jest w nasze życie w końcu pomaleńku...........bocznymi korytarzami wkrada się stagnacja:)
Rano śniadanko......tabletki........gotowanie papu dla dziatwy:).........praca.........powrót do domku........tabletki.......kąpanko i spanko:):):):):)
Ktoś pomyśli.........."wielkie mi co........nuda"..............taaaaaaaaaak zgadza się ale to jest nasza wymarzona, wytęskniona nuda:):):):)
Nasze życie teraz jest jakby wolne od wszystkiego co złe.................ale zza rogu łypie na nas (no może bardziej na mnie) strach...................ale o tym ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii..................głośno nie będę mówić, bo jeszcze usłyszy i przylezie:):):):)
Strasznie na to czekałam..............na te nasze zadomowienie...............w końcu czuję, że los sie odmienia................tak jakby ten co postanowił nas sprawdzić odpuszczał.....................wiem, że musiałam z całych swoich sił stawiać mu czoła...................dostawałam w twarz.............padałam...............skakał po mnie...............a ja znowu wstawałam.................i tak w kółko..............przez wiele lat.....................może mu się to po prostu znudziło......................może okazałam się twardszym wojownikiem niż przypuszczał:):):):):)

A teraz nadszedł czas na spokój.......ciszę........relaks..............wszystko toczy się wedle planu.............nic się nie wydarza.................jedyne co nas spotyka to spełanianie małych marzeń....................oczywiście gdyby nie nasze kochane aniołki guzik by był ze wszystkiego.......................Andrzejku dzięki Tobie UWAGA!!!!! UWAGA!!!!! ACHTUNG!!!!! ACHTUNG!!!!!!!!! mamy czym jeździć!!!!!!!!!!!!!!
Już od pewnego czasu przejeżdżała obok mnie śliczna, słodka "Madzia" w wolnym tłumaczeniu Mazda............po cichu szeptałam:
-Prosze Cie zamień się ze mną na samochody:):):):):) (w duchu marząc, żeby to się spełniło)
Powtarzałam to jak mantrę za każdym razem.......................było to moim małym marzeniem....................aż tu nagle widzę, że Magdalenka do sprzedaży.........................no to ciach babkę w piach.............telefon.............oglądanie..................zachwalanie................jazda próbna....................zupełne zakochanie.......................kupno:):):):):)
Moja Ci ona:):):):)
Andrzej czy Ty wiesz, że spełnienie marzenia jednego człowieka wraca ze zdwojoną siłą:):):):):)??????
Jesteś od soboty moim guru:):):):)
Także kochani może to przypadek.............może zrządzenie losu...............może.................a może jak się baaaaaaardzo o czymś mysli........marzy to w końcu staje sie to rzeczywiste:):):):):)
Ja wiem, że nie przestane marzyć.................nie poddam się w zabieganiu o bycie szczęsliwą:):):):)

Mój Julinek czuje się super!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wyniki rewelka................po odstawianiu sterydów białe zeszły do 9 tys................hemoglobina 13.............płytki 150 tys..........................wątroba w normie.............................cyklosporyna tylko się obniża ale tak bywa............................no normalnie nie ma się do czego przyczepić:):):):):)
Apetyt dopisuje.....................humorek też................teraz siedzimy w szpitalu na kontroli a Miziołek wymysla pierdoły:
-Mamo jak sie przeszczepia włosy, bo mi rosna wąsy, to bym sobie dała je na głowę:):):):):)
-Mama ale ja nie chcę mieć buszu wąsowatego:):):):)
-Będę miała brodę jak koza:):):):)
-A poza tym rosną mi cycki...............a może mi na cyckach włosy wyrosną:):):):)
Po prostu jakie ona ma pomysły................siedzę i parskam śmiechem:):):):)
Kurna jak dobrze, że jesteśmy na prostej.......................................:):):)

A w sobotę Miziołek ma pozwolenie na wyjazd do babciuni na wakacje.................jedzie sobie do swego pieska Czarlinka................juz mam się za portfel łapać bo zakupy w zoologicznym nas czekają..............dziecko musi do pieska z prezentami jechać:):):):)
Lista zakupów i rzeczy do zabrania zrobiona..................nic tylko pakować tyłek w auto i ruszać do Zielonej Góry :):):):):)

Kochani i loviju my Was.....................do napisania:):):):)
Dziękuje.............że jesteście.................. że pamiętacie...................że nie pozwalacie się smucić ...................dziękuję:):):):)
To pisałam ja .....Mamiszonka:):):):)

niedziela, 19 czerwca 2011

O powstawaniu normalności....:)

Co u nas????
Troszkę sporo smsków doszło w ten weekend..........że niby nic u nas nie słychać:)
Nic bardziej mylnego............co chwila wykupuję recepty..........Julcia łyka tabletki wedle zaleceń...........czyta książki.............oglądamy śmieszne filmiki..............Szymek ze śmiechu nie wyrabia zakrętów............ot taka zwykła, pospolita sielanka:):):):)
Spełniamy swoje zachcianki jedzeniowe.........oczywiście przestrzegając diety:):):)
Cieszymy się każdym dniem.................ale tak całkiem słodko nie jest............ale to już zasługa zaopatrzenia aptek!!!!!!!!!!!!
Próbuję od tygodnia zakupić strzykawki insulinówki..............niby w aptekach są ale tylko i wyłącznie 40 ml...........a my potrzebujemy 100 ml!!!!!!!!!!!!
Pani w aptece stwierdziła krzywiąc się pod nosem:
-Ale ma Pani wymagania!!!!!!!!!!
No żesz myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok..................potrzebuje to dla mojego dziecka do leku przeciwko odrzutowi przeszczepu................a ona wali focha!!!!!!!!!!!!!!
Wręcz ubóstwiam takie podejście....................w końcu się jej zapytałam:
-Przepraszam a gdyby to było coś droższego, też by Pani miała takie podejście????????????????
Udawała twardo, że nie wie o co mi chodzi!!!!!!!!!!!!!
Jak padło pytanie:
-Skoro nie ma w hurtowni, czy może to Pani zamówić od producenta???????????
Pani stwierdziła:
-Nie ma takiej potrzeby, zeby cokolwiek zamawiać od producenta!!!!!!!!!!
Ta odpowiedź całkiem wyprowadziła mnie z resztek równowagi!!!!!!!!!!!!!
Czyli to oznacza, ze jak coś konkretnego potrzebuję, to muszę jechać do Łomży osobiście???????????
Pewnie trzeba będzie tak zrobić, bo widzę że zrozumienie przez farmaceutów sytuacji raczej graniczy z cudem!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ale są też i dobre wieści................otrzymałam telefon ze szkoły Julii...............Pani wychowawczyni poinformowała mnie, że Julcia nie będzie miała nie zaliczonego roku...................w środę jestem zaproszona po odbiór Miziołkowego świadectwa...............przepustki do szóstej klasy:):):):)
Yupiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A Miziołek już się zamartwiał:):):)
No takie niespodzianki to my lubimy baaaaaaaaaaaaaardzo:):):):)

wtorek, 14 czerwca 2011

O nieposłusznej cyklosporynie....!!!

No i dlaczego poziom cyklosporyny jest bardzo niski???????????????? Zaledwie 47!!!!!! To bardzo nie ładnie z jej strony.....................ona nie może sie tak buntować, bo grozi to odrzutem!!!!!!!!!!!!!! Nie ładnie Pani cyklosporynko.................my takie potulne jak baranki a tu takie psikusy???? Czyżbyśmy musiały sie pogniewać??????? Prosze sie unormować i nie szaleć.....to zupełnie nie czas i miejsce:):):):)
Dziś miała miejsce pierwsza kontrola w warszawskiej klinice................wszyscy nas wyściskali................było jak w teleturnieju "100 pytań do...":):):):)
Julcia dostała od siostry oddziałowej prezencik....................dostałyśmy salę izolatkę.......................taki mini kurort:):):):):)
Jak przyszło do nakłucia to Miziołek był najdzielniejszy na całym świecie (tradycyjnie z resztą)............wyciągnęła rękę.......naprężyła.......................spojrzała na mnie i wydała komendę:
-Mama psikaj!!!!!!!!!!!!!
Mamiszon chlorek etylu w dłoń.........................skóra zmrożona i siostra ciach a Miziołek nawet nie pisnął:):):)
Poleciała czerwona ciecz i juz po robocie:):):):)
Po 5 godzinach gry i oglądaniu TV........................przyszła Pani doktor z kolejnymi receptami i wynikami................leukocyty poszły w góre za sprawą sterydów jak wściekłe 18 tys...................hemoglobina 13............płytki 133 tys.............................superancko:)::):)
Dawkę cyklosporyny zwiększamy i miejmy nadzieję, że będzie gicio..........................a teraz kochani kto potrafi to kciukole zaciskamy i tak zasypiamy:):):)
Do napisania JA:):):):)

sobota, 11 czerwca 2011

Lynyrd Skynrd - Sweet Home Alabama (From "Sweet Home Alabama" DVD)

Lynyrd Skynrd - Sweet Home Alabama (From "Sweet Home Alabama" DVD)

Czuję sie jak ten koleś i jego Allabama!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Spakowałyśmy wczoraj manele....................Julcia podarowała dr Gaborowi laurkę................z dedykacją "Dla najfajniejszego i najśmieszniejszego doktora na całym świecie":):):):)...............w środku z wierszem:
"...za każdy oddech....
...za serca bicie...
...za to że jestem i będę...
...za dziś i jutro...
...DZIĘKUJĘ ZA ŻYCIE!!!!"
Ot i lekarz miał łzy w oczach...............po całym oddziale biegał z kartką i cieszył się jak dziecko:):):):)
Siostrą Julcia wręczyła Ferreroroche ze słowami:
-Dziękuję za dobrą opiekę i miły pobyt:):):):):)
Wszyscy w śmiech i łzy w oczach..................kurna uwielbiam takie chwile..............masakra...........wyściskaliśmy się i było po prostu choleeeeeeeeeeeeeernie miło:):):)
Gula mnie ściskała w gardle co chwilę.......................doktorowi złożyłam wyrazy szczerego podziwu i szacunku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Panie doktorze.................DZIĘKUJEMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To dzięki Panu Julcia wychpodziła z każdej opresji obronną ręką:):):):)

Zapakowaliśmy 22 torby przyjechał po nas samochodzik.......................Kinia Daniel DZIĘKUJEMY:):):):):)
(Tradycyjnie zostawiłam w szafie jeszcze 3 torby ale głupi ma zawsze szczęście i koleżanki mąż jest z Wawy jutro nam to dowiezie:):):):)
Kocioł w głowie był kolosalny i się zapomniało:):):):)
Jeszcze tylko recepty...............skok do apteki...............ot tylko o 200 złotych jestem lżejsza!!!!!!!!!!!!
I Yety go home!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Padłyśmy około 24 a spał się malinowo niczym w Hiltonie:):):)::):)
Szczęście nie pojęte nas ogarnia.................................do napisania....................ale kciukole trzymamy nadal:):):):):)

czwartek, 9 czerwca 2011

O zakupowym szale i głupim jasiu:)

Przyleciał Mamiszon do szpitala z wywieszonym ozorem...............no bo dzis nakłucie i pobieranie szpiku!!!!!
Ale narazie nic nie wiadomo...............ide nałożyć dawkę cyklosporyny (lek przeciw odrzutowi)...............Julia cholernie sie denerwuje.................pielęgniarz wczoraj wieczorem nieopatrznie sprzedał jej wersję o zabiegu bez znieczulenia ogólnego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Julia delikatnie mówiąc jest rozstrzęsiona........................Pani doktor "Owieczka" tłumaczy, że bedzie tak jakby była w innym świecie...................że nie będzie bolało................że nie będzie nic pamiętała...................że naprawdę będzie super.......................ale z moim Miziołkiem sprawa nie jest taka prosta jak by się mogło wydawać:):):):):)
Wchodzi do naszej sali Pani Ordynator w otoczeniu wianuszka studentów...................prosi Julię o położenie się na brzuchu................podciąga bluzkę i zaczyna namierzać talerze biodrowe....................a mi oczy z orbit wychodzą...............okazuje się, że Mamiszon będzie po raz pierwszy świadkiem naocznym pobierania szpiku!!!
Kurna chata ciekawe kto bardziej się boi.............Julia czy ja????????????
Siostra podaje Julci dożylnie głupiego jaśka........................Miziołek powoli odpływa w stan odużenia a ja???????????? Mnie nikt nie naćpa?????????????? Ale why????????? Jest mi słabo na samą myśl o byciu świadkiem!!!!!!!!!!!!!!!
Szast prast................Julcia nasmarowana brązidłem odkażającym....................Pani doktor wyciąga cienką, długa na 10 centymetrów igłę i chlast z całą swoją mocą, precyzyjnie wkłuwa się po szpiczek!!!!!!!!!!!!!!
Mamiszon tym czasem zielenieje..................i ja mam być tutaj wsparciem?????? Zaraz będą musieli mnie reanimować..................jedna ze studentek już odpada...............słabnie i musi wyjść!!!!!
Jezu słysze jakieś kliknięcie.................jakby ktoś nastawiał sobie palce!!!!!!!!!!!!!!!! Muszę oprzeć głowę koło Julii, bo odlecę w niebyt!!!!!!!!!!!!!!!! To nie na moje skołatane nerwy.....................schylam się i prosze Boga o wsparcie................to nie na siły takich marnych puchów jak ja!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nakłucie zrobione......................szpiczek wpłynął do strzykawki...............zabulgotał i gotowy do badania:):):):)
Teraz czas na wyciąganie cewnika!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ciach pierwszy szew....................ciach drugi szew....................i rurka wyciągnięta!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dialog pomiędzy Panią doktor a oszołomiona Julinką:
-Jutro idziesz do domku!!!!
-Ale kiedy????
-Jutro!!!!
-Ale kiedy???
-Jutro Juciu......jutro!!!!!
-Ale kiedy?????
Pani doktor ogłosiła kapitulację:):):):)
Mamiszonek po południu ruszył na podbój "5-10-15"....................czas uzupełniac powoli Julinkowa garderobę..........................a dzięki "braciszkowi" jest za co:):):):) Andrzejek dziekuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bluzeczki zakupione....................błękitny kocyk też......................byle do jutra....................byle do jutra:):):)

Złapana zostałam na korytarzu przez Panią doktor.......................wieści są rewelacyjne..................w szpkiu totalna remisja..................komórek nowotworowych brak......................jest super:):):):) Oby tak dalej..................nadal trzymamy kciukole:):):):)

środa, 8 czerwca 2011

O byciu zaskoczoną...................:)

Dzień w sumie niby jak co dzień.................herbatka zrobiona.................rozpuszczanie medykamentów..............mycie................przebieranko i takie tam pitu.....pitu:):):):):)
Jestem w drodze do kuchni po kanapeczkę.................napotykam naszego doktora, usmiecha sie do mnie i pyta:
-Jak tam nasza królewna?????
-Super, właśnie będzie jadła tościka:):):)
-Bardzo się cieszę..........jutro pobieramy szpik, wyciągamy cewnik i ..............szykujcie się do domku!!!!!!
-Pomalutku sie szykujemy:)
-To szykujcie się szybciej.................w piątek wychodzicie!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Kiedy????????????????????
-W ten piątek:):):):):) (doktorkowi pojawiają się iskry w oczach)
Maaaaaaaaaaaaaaaasakra.....................jak ja uwielbiam być tak miło zaskakiwaną:):):):)
W końcu pozytywne wieści.......................istny szał!!!!!!!!!!!! Mam ochotę skakać pod sufit!!!!!!!!!!!
Jestem szczęśliwa...................nie to za mało powiedziane....................eksplodują mi komórki w organiźmie...............Boże nie mogę się już doczekać jak wejdziemy do domku i zamkniemy za sobą drzwi:):):):)
Czuję się jakbym wygrała w totka....................włąśnie a'propos...............musze dziś puścić totolotka:):):):)
Czy to właśnie mi trafi się te 7 mln?????????????????????
Do naiwnych świat należy:):):):):)
A jak wygram to się z Wami podzielę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

P.S.: Julinka o wyjściu narazie nic nie wie.............zamierzam jej to powiedzieć dopiero przed samym wyjściem................chcę uniknąć zbędnych podekscytowań................gorączek.................albo rozczarowań gdyby jednak coś poszło nie tak!!!!!!!!!!!!
Także ciiiiiiiiiiiiiiiii....................i oczywiście trzymamy kciuki:)::):):):)

wtorek, 7 czerwca 2011

Laska nebraska:):):)

Wjeżdżam do Poznania...............targam sie z torbami do szpitala...................pierwsze piętro......drugie.........wskakuje w hirurgiczne ciuszki.................śmigam do Julinki i co widzę...................................................na miejscu mego spuchniętego, obolałego Miziołka leży uśmiechnięta, szczuplutka laseczka:):):):):):):):):):):):):):):)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Myślałam, że eksploduję z radości.......................buzia Julci uśmiecha sie jeszcze bardziej na mój widok.......................a ja...............no cóż gdyby nie uszy to śmiałabym się jak na rondzie:):):):):):)
Jezu jakie to niesamowite szczęście widzieć ją znowu w dobrej formie:):):):):)
Wpadam do sali...............................najchętniej bym się na nią rzuciła.............................nie wiem co ściskać, nogi, ręce?????.......................ale tę odmienioną buźkę muszę podotykać:):):):)
Jaka ona ładna.........................normalnie będzie łamać kiedyś męskie serca:):):):):):):):)!!!!!!!!!!!!
Większość leków Miziołkowa bierze doustnie.......................nie ma już sterylizacji.....................dziś odstąpiono od bilansu....................wieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeelkimi krokami do wyjścia!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Już za chwilę za chwileczkę naszym oczom ukarze się piękny widok........................WYJŚCIE EWAKUACYJNE:):):):):):):):)

Teraz tylko trzeba w jakiś cudowny sposób wygrać w totolotka i .......................kupić autko....................nasze już odmówiło współpracy...........................odsłuzył swoje 15 lat................przeszedł na emeryturkę:(:(:(:(:(
Miziołkowa będzie musiała raz w tygodniu jeździć na kontrolę........................no bez autka będzie lipaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Więc muszę ........................muszę...........................muszę........................mieć jakiś pojazd....................Boże jaka szkoda, że u nas nie ma tekiego programu "Dom nie do poznania"
........................nowy domek......................samochód.....................nowe lepsze życiee...........................ale cóż może jakoś się uda uciułać grosik do grosika na kawałek pojaździka:):):):):):)
Albo przeczyta ten wpis Pan Gudzowaty lub inny majętny człowiek i postanowi pomóc takiej lasce jaką jest Miziołek i podaruje nam coś co pozwoli nam się przemieszczać z domku do szpitala:):):):)
Ach marzenia......................ale w horoskopie wyraźnie stało:
"Sięgaj marzeń.............nawet te najbardziej skryte teraz mogą się spełnić":):):):):)
Więc sięgam.....................i z całego serca wierzę, że i nas spotka baaaaaaaaaaaardzo wiele pozytywnych rzeczy:):):):)
Byle do wyjścia:):):):)

Z uściskami Mama walcząca:):):):)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Raj leukocytowy:):):):)

Soooooooooorki za milczenie ale moja rekonwalescencja poza Poznaniem polegała na kompletnym braku netu:)
Czy to było zamierzone???? Niestety troszkę tak:)
Po prostu taka czystka w głowie jest każdemu niekiedy potrzebna...................inaczej styki się przegrzewają:)

Wracając do meritum............Julinki leukocyty postanowiły pojeść chyba drożdży...................ich poziom jest mega:):):):)
Było 80..........potem 210..............430............730.............1880.........2800......4000.........aż do pułapu 12000!!!!!!!!!!!
Tak sobie klonowały się każdego jednego dnia:):):):) Troszkę też wzmocniły je sterydy...........musieli je na chwilkę włączyć ze względu na zadamawiające się GVHD (choroba przeszczep przeciw gospodarzowi)..............u Julii objawiało sie to swędzącymi plamkami na rączkach..................po ochronie sterydami zniknęło...................czy znowu się nie pojawi tego nie wie nikt!!!!!!!!!!!
Póki co płytki tez rosną wspaniale ich stan to już ponad 200 tysięcy........hemglobinka 13................więc jak to się mówi rewelacja:):):):):):):):)
Lekarze podejmują powoli co do Julii pewne plany...................w czwartek nakłucie szpiku i sprawdzanie chimeryzmu (ile u Julii jest jej szpiku a ile dawcy)..............więc teraz kciukole, żeby się okazało, że szpiku Julci nie ma a dawcy jest 100 %!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jeżeli tak by było i wyniki nadal były na tak pięknym poziomie, to wyjście ze szpitala jest tuż......tuż.......................może nawet za 2 tygodnie laska byłaby już w domku:):):):):)
Czeka na nią pokoik o nazwie "lawendowa kraina"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I tutaj należą się olbrzymie podziękowania Arturkowi za fachową pomoc w malowaniu:):):):):)
Dziękuję kochany:):):):):):)
A dziś jeszcze ostatnie szlify i Mamiszon odwozi Szymka do babci a sama w przewozy regionalne i heja nach Pyrolandia:):):):):)
O 19 będę u Julietty:):):):):)
Tak.....tak.....tak......nie omieszkam ją wyściskać od Was:):):):)

czwartek, 26 maja 2011

Stajemy do pionu:):):)

Ups!!!!!!!! Serduszka Wy moje kochane.................dostałam od paru czytelników:) reprymendę..............więc nadrabiam:):):)
Oczywiście przepraszam za przestoje w piśmiennictwie ale czasami jest dolina...............zmęczenie mózgu a co za tym idzie "ciemność...widzę ciemność":):):):)

No ale do rzeczy dziewczyno, bo ludzie czekają na relację..............
Otóż...........nie wiem kto z Was tak zaciskał kciuki, ze wycisnął z nich tyle nowej leukocytowej armii dla mego Miziołka...............................mamy ich..............UWAGA!!!!UWAGA!!!!! WNIMANIE!!!!! WNIMANIE!!!!! ......................210 SZTUK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zatem w górę sutki na te smutki:):):) Pojawiły się również pierwsze młode czerwone krwinki:):):)
Julcia po otrzymaniu tych informacji poczuła się znacznie lepiej:):):)
Teraz już na pewno wie, ze to co jej przetoczono równo 2 tygodnie wstecz.................rzeczywiście jest w organiźmie.................nie zniknęło....................tylko jej nowa fabryka rozpoczyna swoją produkcję:):):)

Teraz tylko kochani trzeba się modlić z całych swoich sił, żeby nowe leukocyty potraktowały baaaaaaaaaardzo przyjaźnie Julii organizm:):):):) Wiecie czego nie chcemy................a ja tego nawet nie wypowiem............nie napiszę:):):)
Dziś złapałam się na tym, że gadam z niewidzialnym......................Julia leży odwrócona do mnie tyłem...............wygina do mnie plecki................bolą..........kładę rękę na kręgosłupie i masuję..............zamykam oczy................przykładam dłoń i błagam:
-Proszę Was (mowa o leukocytach) Julcia to Wasz nowy domek.........potraktujcie ją przyjaźnie...........ona na to zasługuje:):):):)
Tak wiem schizy łapię................gadam z leukocytami:):):) No ale cóż..............jak to mówią......tonący brzytwy się chwyta:):):):)

A dziś do Miziołkowej przyjechał po nieobecności pół rocznej tatulinek, więc mamiszon jedzie z rańca na 5 dni do domku odwiedziź synka i pomalować pokoik:):):)
Co prawda nie mam zielonego pojęcia o malowaniu ale do odważnych świat należy:):):)
Zamówienie mam na odcienie fioletu:):):)
I do tego ma być nowe łoże.................i rolety fioletowe i zdjęcia psów.....kotków.....koników.....tygrysów i innej zwierzyny:):):):)
Ach no i do tego wszystkiego potrzebny jeszcze filantrop co by kasy na to wszystko starczyło:):)::)

Aaaaaaaaaaaaaaaaaa może tutaj pośród czytelników znajdzie się jakiś znawca-artysta malowania ściennego:):):):):)??????????????

Ciełuju wszystkich z całych naszych serduch:):):)
Umęczony ale szczęśliwy Mamiszon:):):):)

poniedziałek, 23 maja 2011

Mali ludzie:)

Tak sobie siedzimy cichuteńko..............podsypiamy.................pielęgnujemy buźkę................oglądamy caluteńki repertuar TV i czekamy:):):)
Dziś nasz Pan Doktorek stwierdził pojawienie się pierwszych leukocytów................z ilości 0 Julinka posiada ich całe 10:):):) A Pan Doktorek stwierdził optymistycznie, że może jutro będzie ich 30:):):)
Więc petycja o kciuki:):):)

A dla tych którzy lubią wesołe historyjki:
siedzi z nami pan psycholog.............uprawiamy gadulca na temat mody i tego, że Miziołek będzie musiała garderobę wymienić................Julinka stiwerdza, że na pewno nie, bo ona jest mała......................na co Pan psycholog mówi:
-Ja to Julia jestem dopiero rozmiar kieszonkowy:):):)
Olbrzymi dystans do siebie posiada (to fakt wzrostu 150 w podskoku)!!!!!
Na co baaaaaaaaardzo wysoka siostra mówi:
-Osły same porosły........a małych ludzi Pan Bóg stworzył:):):):)
Ot taka mała dygresja....................

Gdyby ktoś z tu czytających mia kiedyś problemy z buzią.............jakieś tam afty.....grzyby.....zapalenia..............to biegnijcie do apteki po lek Caphosol...................fenomenalny na polskim rynku.................ja pobiegłam i moja Julinka ma olbrzymią ulgę w walce z dziadostwem w buziaku:):):):)
Całuski:)

środa, 18 maja 2011

Nuuuuuuuuuuda....................!!!!!!!!!!!

Dziś właściwie nic się nie działo, więc nudziło sie nam przeokropnie!!!!!!!!!!!!!!
Julcia wyginała się na łóżeczku.............ja na krzesełku...................malować się nie chciało..............czytać też nie bardzo.................więc wertowałyśmy kanały TV:):):)
Detektywi..............W11...........Malanowski..................ot taki nasz mały luzik-guzik:):):)
Julinka stwierdziła:
-Mama, wiesz co w więzieniach mają lepiej niż ja...............przynajmniej na spacery wychodzą!!!!!!!!!!!
Nie da się ukryć.........................!!!!!!!!!!!!!!

Nasze leukocyty osiągnęły poziom 0000000000!!!!!!!!!!!!!!!!! Płyteczki 20 tys. więc zostały przetoczone:):):):)
Tak w ogóle to z wena u Monii ciut kruchawo..................zmęczenie daje się we znaki:(
Odpływam..................zatem do napisania:):):)

poniedziałek, 16 maja 2011

Świat modyfikowany morfiną!!!!!!!!!!!!

Niestety kochani na dobre wieści chyba będziecie zmuszeni troszkę poczekać!!!!!!!!!!!!!!!!
Mój Julinek dzis tak bardzo narzekała na przełyk, że zrezygnowano z tramalu na rzecz MORFINY!!!!!!!!
Zgodziła się na to z ulgą w oczach...................bo stwierdziła, że ból w dniu dzisiejszym a skali od 1-10 ............ ocenia na 8!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żal łapie za serce................znowu przytula mnie do siebie koleżanka bezradność!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dzień do 14 był mocno nieprzyjemny...................wymioty..........biegunka..............gorączka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale po modyfikacji morfinowej było już dużo lepiej!!!!!!!!!!!!!!!!!
Julinka nawet sięgnęła po krzyżówki:):):)
Biedaczka musi się tyle nacierpieć, że największy twardziel by tego nie wytrzymał!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pani ordynator dzis powiedziała:
-Julia jest najdzielniejszym.................najbardziej pozytywnie nastawionym dzieckiem na oddziale!!!!!!!!!!!!
To miłe ale wolałabym, zeby była naj...............dzieckiem w domku!!!!!!!!!!!!!!!!
Uwaga wypowiadam swoje marzenie............................pragne z całych swoich sił, żeby Julcia wyszła z tego obronna ręką.....................chcę ją już niedługo zabrać do domku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pleace................pleace................pleace...................no pleace!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

A tak troszkę z innej bajki.....................
w piątek zepsuła się wypażarka do naczyń, wypażarka do nocników oraz prysznic!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I nie o to chodzi, ze nikt się tym nie zainteresował.................o nie..................zainteresowali sie panowie z pionu technicznego szpitala...........................ale jak to oni powiedzieli:
-Nic nie dzieje się od razu!!!!!!!!!!!!!!!! Nie ma tak chop siup!!!!!!!!!!!!!
Pochodzili.............pooglądali.............ponarzekali.............pogwizdali........................i poszli!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bo to typy takich ludzi co to jeden ogląda.................drugi zamawia części..............trzeci robi sztuczny tłok...........a jeszcze inny może kiedyś to defakto naprawi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No masakra................więc wypażarki niet i wszystko ląduje od razu w sterylizatorze..................a nocniczki myja rodzice i spsikuja spirytusem:):):):)
Najbardziej szczęśliwe z tego powodu są salowe.......................mniej pracy..........więcej wolnego:):):)
Jak to ktos mówi...............ŻYCIE MONIA...............ŻYCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

niedziela, 15 maja 2011

Zmagań ciąg dalszy:):):)

Julineczka obecnie niestety boryka się z dolegliwościami bólowymi buźki i przełyku!!!!!!!!!!!!
Taka smutna kolej rzeczy................jej leukocyty zostały wysiekane do zera...............teraz atakuja jej biedny organizm jej osobiste bakterie!!!!!!!!!!!!!
Ale my się nie poddajemy................my z tego wyjdziemy...............bo my twarde laski jesteśmy:):):):)
Wy nam troszkę swoich pozytywnych fluidków podeślecie i będzie lżej!!!!!!!!!!!!!!!
A na bolączki Julnkowe leci wspomagacz co 4 godzinki..............tramal!!!!!!!!!!!!!!!
Dziś Julcia stwierdziła, że jakoś obraz jej sie rozmazuje i nie tak słyszy.........................cóż tramal daje radę!!!!!
Więc jej tłumaczę, że jak kiedyś będzie chciała wziąść narkotyki to tak właśnie będzie się czula!!!!!!!!!!!!!
A Julinek się dziwi:
-Mama skoro tak podle sie człowiek czuje....................to po co to bierze???????????
Mam nadzieję, że to ja ustrzeże przed starciem z ogłupiaczami!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A co się tyczy szpiku...................trzeba czekać.....................czekać.................czekać!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kciukole kochani........................kciukole!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

piątek, 13 maja 2011

Przeszczep za nami.................napięcie rośnie!!!!!

Kochani serdeczne i'm so sorry za opóźnienie ale za chiny ludowe nie mogłam, ani wczoraj wieczorkiem, ani dziś rano sie tuatj zalogować, żeby coś skrobnąć:(

Więc prędko donoszę..................
Nasza słynna godzinka "0" troszkę się czwartkowego dnia przedłużała.............miało być o 9...............potem o 10...............a w rezultacie podłączono 11:30!!!!!!!!!!!!!!
Wchodzi siostra do sali niesie woreczek ciemnego płynu i pyta Miziołka:
-To co Julia zaczynamy???????????
-Ja tam nie wiem idę spać:):):):) (odpowiedziała obojętnie Julcia)
A ja????????????? Mi mało czacha nie eksplodowała!!!!!!!!!!!!!!!! Czułam się jakby ktoś mnie dusił a ja próbuję udawać, że nic mi nie jest!!!!!!!!!!!!!!!!
Siostra zawiesiła..................podłączyła.....................i zaczęło się ..............kap....kap....kap....kap ............. płynie ten od którego tak wiele zależy.....................a ja łapię się na tym, że w myslach rozmawiam  z tymi spadającymi kropelkami.........................proszę je żeby potraktowały Julcię jak przyjaciela..............jak swój nowy dom!!!!!!!!!!!!!!!
Julcia pomimo postanowienia spania zerka na kroplówkę i się krzywi, więc pytam:
-Miziołku jaki to ma kolor?????
-Jakiś taki brudny:):):)
Łapie wężyk w którym płynie szpik i mówi:
-Jakieś syfy tam pływają:):):)
Nie no jasne grunt to szczerość!!!!!!!!!!!!!
W rzeczywistości kolor oscylował między burgundem a brązem..................a chyba najlepsze określenie jak później stwierdziłyśmy to kolor błotny:):):):)
Generalnie cała akcja przeszczep to nic więcej jak zwykła kroplówka.................jak przetaczanie krwi...................kapie sobie i nic kompletnie się nie dzieje...................pooglądałam tv...............Julcia pospała.....................zleciały dwa wory..................każdy po 260 ml..................i już po przeszczepie:):):)
Julcia się przebudziła...............przeciągnęła i stwierdziła, że apetyt na pomidorówkę..........................ale najlepsze było to, że wsad miał byc mixem ryżu i makaronu.....................hmmmmmmmmmm Pan karze sługa musi:):):)

Dzisiejszy dzień tak troszeczkę był płaczliwy i generalnie motywem przewodnim w myślach Miziołka było słowo NIE!!!!!!!!!!!!!!
Nie uda się!!!!!!!!! Nigdy nie wyjdę ze szpitala!!!!!!!!!!!!!! Nigdy nie będę szczęśliwa!!!!!!!!!!!!!!!itd.itp.
Ile ja się musiałam natłumaczyć...............naprosić................nawkurzać........................ale chyba sie udało małego buntownika troszkę przekonać do swoich racji.............że będzie dobrze.............że damy radę............że musimy nastawić sie tak super extra pozytywnie, żeby za m-c pojechac do domku!!!!!!!!!
Niestety Julci zaczynają pojawiać się pierwsze zmiany w buziaku..........................taka pieprzona kolej rzeczy.....................bakterie, które posiadamy w sobie w sytuacji totalnego braku odporności atakują organizm!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W związku z tym już podłączono Miziołkowej worek żywieniowy.........pieszczotliwie nazwany ŻYWCZYKIEM:):):):) Piekielnie się boję...................oddałabym wszystko, żeby tylko ująć jej tego cierpienia...............nerwów i stresów!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Napięcie rośnie......................kciukole potrzebne rajt nał!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

środa, 11 maja 2011

Mała zmiana planów!!!!!!!!!!!!!!

Taaaaaaaaaaaaaa myślałby kto, że to takie proste.................z nami jak to powiedziała Emilka nie ma tak łatwo:)
No cóż miało byc dzisiaj tak?????????
A nie jest....................ale nie smutac się proszę, bo będzie jutro rano około 9-10 Julcia rozpocznie swoje wejście w nowe lepsze życie:)
Opóźnienie spowodowane dobieraniem jeszcze materiału przeszczepowego................ciut za mało uzbierano 10 i dzis trzeba było jeszcze naszą biedną dawczynię pomęczyć:):):) Za te jej poświęcenie z całego serducha i każdej swojej komórki dziękuuuuuuuję:):):)
Do czegos Wam się cichaczem przyznam...........
Jak otrzymałam informację typu:
-Proszę Pani, nie udało się jeszcze zebrać wystarczająco komórek i musza jeszcze dobrać, kurier wyjedzie około 14, więc przeszczep będzie wieczorem!!!!
i drugą:
-Proszę Pani, szpik przyjedzie dość późno, więc przeszczep zrobimy jutro rano!!!!!!!!!!!!!!
to kochani zaczęłam wątpić czy do tego Julinkowego przeszczepu w ogóle dojdzie!!!!!!!!!!!!!!!!!
No bo kurna ciągle coś.....i coś....i coś!!!!!!!!!!!!!
Siedzimy, więc grzecznie w sali, Julinka twardo obwiązuje mi rękę kabelkami robiąc operację..............obkleja plastrami robiąc depilizację (jak to ona mówi)................czas mija na obijaniu się..........aż tu nagle koleżanka dobija się przez szybę............robi wielkie oczy................macha ręką żeby szybko wyjśc na korytarz!!!!!!!!!!!!!!!
Jezu nie wiedziałam kompletnie co sie dzieje.......................zrywamy więc z mojej ręki wszystkie wężyki...............zrzucam fartuchy, maski i czepki..................wypadam na korytarz................a ona woła idź do sióstr mają coś dla Ciebie!!!!!!!!!!!!!!!
Kurde o co kaman???????????
Lecę a siostra uśmiecha sie od ucha do ucha....................roztwiera lodówkę taka jak turystyczna i wyjmuje jakieś zawiniątko.....................a ja czereśniak dalej nic nie kumam.......................więc siostra wyciąga dwa wory z brunatną cieczą ................................JEST...................JEST.....................JEST.....................DOJECHAŁ...............
NASZ.....................WYCZEKIWANY.....................WYTĘSKNIONY..................KOCHANY..............
ZDROWY......................SZPIK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Znowu sie do czegoś przyznam.....................kamień spadł mi z serca......................teraz niech moja wiara zdziała cuda.....................niechaj jutro wszystko pójdzie gładko..................serduszka jutro od 9 rano zaciskacie łapki...................bądźcie z nami myslami:):):) I wysyłajcie tonę pozytywnych fluidów:):):)
Do napisania Mamiszonka Miziołka:)

wtorek, 10 maja 2011

Pożegnalna nocka z "0 "RH+!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Można byłoby rzec...........dzień jak codzień:):):)
Myju, ząbki, kisielek, filmiki, bajeczki i inne zabijacze nudy:):):)
Dziś był dzień pod wezwaniem..................pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko:):):)
Wyciągnęłyśmy książki z kolorowankami, kredki i malowałyśmy dla siebie obrazki kto bardziej kolorowo:):):)
W między czasie żurawia przez szybkę zapuszczała do nas skrzaciczka Emilka:):):)
Wychodzę na korytarz a ona pomimo, ze lata po korytarzu mówi:
-Zazdroszczę Wam, że tak sobie siedzicie i malujecie.........chyba Wam wesoło bo Julia sie cały czas uśmiecha!!!
No to czyli już nie muszę mówić, że Miziołek miał kolejny dzionek pozytywnego nastawienia........pomimo ilości leukocytów 10 sztuk:):):)

Julcia posiada krzesełko z wyciętą dziurką...................tam podstawia sie specjalne nocniczki i załatwia potrzeby:):):)
Generalnie jest to piekielnie wygodna sprawa juz mam zamówienie na zakup czegoś takiego do domku:):):)
Siada więc Miziołek dziś na tronie..............przed nią TV....................siedzi macha nogami i podśpiewuje:
-Ooooooooooooo INTERMARCHE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:):):)
Nic tylko ją nagrać i wrzucić do reklamy:):):)

Dziś wpadł do nas Pan doktor.....................człowiek meeeeeeeeeega pozytywny....................poprzybijał z Julcią żółwiki................pogadał.................pośmiał się......................kazał zrobić tej nocy generalne pożegnanie ze złymi komórkami.........................pożegnać się z grupą krwi "O" RH+................i nastawić się przyjaźnie na przyjęcie nowego.................zdrowego.................wspaniałego szpiku od naszej dawczyni i jej grupy krwi "B" RH+:):):):):)

Byle do jutra......................po południu nasza magiczna przesyłka do nas dotrze i będzie już tylko lepiej:):):)
Rano muszę startować do cukierni po torcik................kurde ludziska trzymajcie kciuki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nawet sobie nie wyobrażacie jak ja się cieszę ile mam pozytywncyh myśli...............nie wiem dlaczego się nie boję:):):)
Do napisania:):):)

poniedziałek, 9 maja 2011

Damy radę:)

No jeżeli to prawda, że jaki poniedziałek taki cały tydzień, to życzę sobie tego baaaaaaaaardzo:):):)
Julcia cały dzionek siedziała, malowała...............tymoglobulinki toczyły się swoim rytmem do żyłek niosąc spustoszenie...............a Julinek nic sobie z tego nie robiąc papusiała obiadek:):):)
Dziś była ostatnia dawka tego zajzajeru...................jutro płukanko i dzień "0" stanie przed nami otworem:):):)
Czy się boję??????????? Chyba troszkę mniej im bliżej tym jestem spokojniejsza:):):)
Wiem, że mój spokój ducha zawdzięczam w baaaaaaaaardzo dużym stopniu Wam kochani i przyrzekam, że nigdy Wam tego nie zapomnę ile dla nas zrobiliście::):):)

Właśnie w tym momencie skojarzyłam sobie, że moja Julcia ma na oddziale przyjaciółeczkę-pszczółeczkę:):):)
Jest to malutki, drobniutki skrzacik.................skrzacik ten jest już po auto-przeszczepie.................skrzacik zmaga się z cytomegalią ale pogodą ducha może obdzielić cały świat......................skrzacik dziś sprawił, że moja Julinka wstała z wyrka i był prowadzony zawzięty dialog przez szybę:):):)
Skrzacik mówi, że baaaaaaaaaardzo lubi Julcię, że to taka jej oddziałowa przyjaciółka....................a Julinka ubóstwia skrzacika i już są zamysły, żeby po wyjściu ze szpitala razem się styknąć:):):)
No a teraz zagadka...............niech no ktoś zgadnie jak skrzacik ma na imię????????????
No dobrze skoro nalegacie, to powiem.................EMILKA:):):)
Dobre!!!! 3 przewspaniałe osóbki otoczyły kręgiem miłości Miziołka:):):)
Jestem pewna, że to nie przypadek....................to jest tajemny krąg ochronny:):):)

Wracając do TYMO.....to tak się rozparwiły dziewczyny z leukocytami, że szok .................90 sztuk!!!!!!!
Hemoglobinka 8,3...............Płytki 120 tys.!!!!!!!!!!!
Zobaczymy jak będzie jutro...................narazie zwiększamy reżim ochronny na buźkę!!!!!!!!!!!!!!!

Ach no i co najlepsze bawiłam sie w przemytnika.............Julinka zapakowała parę rzeczy, które miałam za zadanie przemycić do hostelu, bo ona będzie robiła operacje Szymonowi jak będzie już w domku:):):)
I tym optymistycznym akcentem żegnamy się z Państwem życząc miłej nocki...............to pisałam ja Mamiszon:):):)

niedziela, 8 maja 2011

Leniwa niedziela:)

Tymoglobuliny nadal w natarciu ale nic sie złego nie dzieje................bynajmniej nie widocznego gołym okiem...............bo w środku pewnie rzeź niewiniątek!!!!!!!!!!!
Wczoraj popłyneły tylko dwie strzykawki.................dziś już sześć......................jutro ostatnia dawka osiem sztuk!!!!!!!!!!!!
Mam tylko cichutka nadzieję, że nie będzie dramatu.................może odtańczę jakiś szamański taniec!!!!!
Miziołek mój nastawienie miała całkiem całkiem...................nawet parę razy się do mnie uśmiechnęła:):):)
A to dla mnie najfajniejsza nagroda życia:):):)
W międzyczasie wykonałam telefonik do stęsknionego synusia....................o jej jak mi go brakuje:(:(:(
Ale chłopak jest pod fachową opieka babci, która ma w planach rozpieścić go na całego:):):)
No i super przynajmniej jakis pozytyw:):):)
Jeszcze tylko troszke i będzie dobrze:):):)
Ale teraz kochani spadam w objęcia Morfeusza, bo nosem prawie tre o klawiaturę:):):):)
Trzymajcie za królową jutro kciukole:):):)

Podziękowania dla Emilek:):):)

Jest tam w Bydgoszczy ktoś kto się o Julinkę troszczy:)
Na imię Emilia i pewnie słodka jest jak wanilia:)
Kochane nasze serduszko piszę do Ciebie w imieniu Julci, która z wypiekami na buziaczce otwierała kopertę od Ciebie................otwiera wielką a tam mniejsza zieloniutka w kolorze nadziei................cała zapakowana po brzegi listami.................i wszystkie do niej:)
Otwiera pierwszy a z niego wypada żółta uśmiechnięta buźka:):):) No i masz taki sam uśmieszek pojawia się na jej umęczonej buzi.........................i za to Ci wielki mały człowieczku baaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję z całego serca...................pomimo, ze sie oficjalnie nie znamy niniejszym dołączamy Cie do grona naszych bohaterskich aniołków.....................a wszystkich ze swojej klasy koniecznie od nas uściskaj i ucałuj:):):)

Kochani tak na prawdę okazuje się, że od dzieciaczków takich jak Emilka i jej przyjaciół z ławek szkolnych mozemy nauczyć się co robić gdy sie nie ma pojęcia co zrobić:):):):)
Brawo kochana..................brawo..........:):):)

Dla nie mających pojęcia o czym piszę dzisiejszej nocy:):):)
Emilia to córcia Moniki...............laski mieszkaja w Bydgoszczy............poczytały ten oto blog...............i stwierdziły, że jakoś nam ale przede wszystkim Julci pomogą...................Emi zatrudniła do tej pomocy swoje koleżanki i kolegów i każdy z nich napisał do Julci list..............jak sie nazywa, ile ma lat, co lubi i w każdym było tyle prawdy i szczerości, że kochani chylę głowę i posypuję popiołem:):):):)
Monia masz niewiarygodnie wspaniałą córcię.....................macie jak w banku, że kiedyś jak będziemy zdrowe i będziemy w drodze nad morze, to do Was zawitamy na kawę i ciacho:):):)

Ale to nie koniec super lasek o imieniu Emilia................jest jeszcze nasz super wspaniały człowieczek z ideą..............nasz kochany skrzat spod Poznania:):):)
Oczywiście dziewcze poznane dzięki blogowi:):):) Na święta to właśnie dzięki jej pomysłowi miałyśmy święconkę dostarczoną przez Emi....................a teraz wpadła na genialny pomysł akcji "kartka dla Julii":):):)
Ludzie piszą na kartkach pocztowych różnych, przeróżnych do Julii pare zdań..................ale jak ważnych.................obcy zupełnie obcy ludzie wykazują taki ogrom zainteresowania:):):)
Emilko kochana dziekuje za bycie tak pomysłowym wspaniały naszym aniołem:):):):)

sobota, 7 maja 2011

Mega chemia i tymoglobuliny!!!!!!!!!!!!

Dziś sobota..................niektórzy mówią imieniny kota.................a ja powiem podłota!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moja kochana dziś została z rana potraktowana chemią  w dawce jak dla stada słoni!!!!!!!!!!!!
Ledwo siostra podłączyła strzykawkę na pompie................Julia już dostała zadyszki................zaczął boleć ją brzuszek.................strach zaprosił do ciałka Julii jeszcze swoją siostrzyczkę panikę i kuzynkę histerię.............obie tak dawały czadu, że nie obyło się bez leku na wszystkie bolączki świata........hydroxyzyna:):):)
Leki uspakajające póki co muszą pomagać Julci w walce z rodzinka stracha!!!!!!!!!!!!!
Juleczka spała...................choć budziła się często a wtedy płakała.............prosiła............błagała o pomoc............a ja głupi mały człowiek kompletnie bezsilny rozpadałam się na atomy po raz tysięczny!!!!!!!!!!!!!
Mogłam tylko powtarzać w kółko jak zaklęcie:
-Juleczko będzie dobrze...................wszystko się ułoży........będzie dobrze!!!!!!!!!!!
A w zamian słyszałam:
-Nic nie będzie dobrze................nic nie rozumiesz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I znowu zasypiała..................budziła się z krzykiem:
-Ja nie chcę.............mamuś ja tak bardzo się boję!!!!!!!!!!!!!!!
No i znowu mantra:
-Juleczko będzie dobrze.........................................................
Idę do toalety...............klękam na posadzce i błagam o pomoc...................potrzebuję mocy najlepiej 400 ton!!!!!!!!!!!!!!!
Koniec chemii.......................teraz pora na tymoglobuliny..............mają za zadanie zwalczyć przeciwciała, które mogą atakować przeszczepiony szpik!!!!!!!!!!!!!!!
Teraz mogą się dziać różne dziwne rzeczy...........................ale mam taka maleńką nadzieję, że jakoś się uda to przejść.......................proszę trzymajcie za nią kciuki, bo to są tak wysokie schody, ze nawet Guliwerowi byłoby ciężko a chłopak rosły!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tymo................popłynęły...................gorączka lekko podeszła 37,6 ale poszły leki i było ok...............zaczerwieniła się skóra ale bez dramatu.........................troszkę dały znać jeszcze o sobie dziewczyny od stracha...................więc poszła druga partia hydro...................:):):)
Julia mówiła, że ma duszności, nie może oddychać i na zawsze jej tak zostanie.....................więc przy podania syropku hydro..................lekarz powiedział, że to na lepsze oddychanie.................no i masz przeszło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki:):):)
Obejrzałyśmy z Miziołkiem jak wygrywa nasz ukochany zespół ENEY w Must Be The Music...............pożegnałyśmy się maluszek poszedł lulać a Mamiszon do hostelu...................dorwałam lapka, nakreśliłam dla zainteresowanych co i jak.....................godzina 23 zamieniła się w 1, więc życzę kolorowych:):):)
Do napisania:) I pamiętajcie prosze o kciukach ...............a kto chodzi o modłach w świątyniach:):):)

Przeprowadzka!!!!!!! Sterylny świat!!!!!!!!!!!!!!!!

Po powrocie z ostatnich naświetlań..................przenosimy sie na super extra sterylna salę.................jest to konieczne, gdyż układ immunologiczny Julci jest wywalany właśnie w kosmos!!!!!!!!!!!!!!!
Julcia wchodzi do łazienki a ja w sterylny fartuch, maskę, czepek i idę ja umyć....................sterylna piżamka, sterylny ręcznik.............sterylna pościel.....................tylko nasz strach jest niesterylny..............także jak najszybciej musimy się go pozbyć, bo będzie nam tutaj kolidował!!!!!!!!!!!!!!!
Julia kładzie się na łóżko i zaczyna sie bal...........................jak to ona ma złą poduszeczkę..............jak jej źle...............jak jej nikt nie rozumie....................jak w ogóle generalnie wszystko jest złe!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie pomaga żadne tłumaczenie......................płacze.............walczy z poduszką wręcz...............krzyczy, że jestem przeciwko niej, że nikt jej nie chce pomóc!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prosze siostre o leki na uspokojenie..................Julcia niestety jest w takim amoku strach opanował ją i nie chce odejść....................dostaje relanium!!!!!!!!!!!!!
Pomaga................Miziołek sie uspokaja...................wycisza i po maleńku głodnieje.................przynoszę w sterylnym talerzu zawiniętą w sterylną folię zupkę pomidoróweczkę................i Miziołek wcina:):):):)
Boże jak miło patrzeć jak dziecko je.......................... cieszą takie pierdoły nawet nie wiecie jak baaaaardzo:):):)

Bunkier!!!!!!!!

Matko kochana ale się zapuściłam................ten post powinien być napisany w Moniki imieninki czyli 4 maja:)
Otóż tak w ramach mego prezentu rozpoczęłyśmy z Julinką jazdę na naświetlania...................!!!
Czy to miły prezent???????????????? No cóż można byłoby polemizować................aczkolwiek ja sie doszukuję pozytywów gdzie tylko mogę, więc stwierdzam, że uruchomienia machiny przeszczepowej w moje imieniny to doooooooobry znak..............!!!!!!!
Tak jasne......wiem, że część z Was pomyśli: Oj Monia odwala Ci!!!!!! Ale gdzieś do jasnej cholery pozytyw musi być.............nie ma bata!!!!!!
No ale do rzeczy może bym tak łaskawie przeszła.................
A mianowicie plany są takie wskakujemy w specjalnie na ten cel zakupione leginsy i bluzeczkę.........zakłada Miziołek maseczkę.........idziemy do szatni.......tam czeka już na nas Pani doktor i śmigamy do karetki...................w sumie to wyglądamy jakbyśmy jechały na wczasy.................targamy ze sobą wielką torbę pierwszej pomocy!!!!!!!!!!
Ruszamy a że kierowca sie gdzieś po odstawieniu nas bardzo śpieszy........JEDZIEMY NA SYGNALE!!!!!!!!
Po 15 minutach lądujemy na Garbarach...........Wojewódzkie Centrum Onkologii wita!!!!!!!!!
Korytarzy, korytarzyków............milion pięćset sto tysięcy albo więcej............trafiamy na Cillac II.........punkt radioterpaii.............za chwilkę Julcia będzie poddawana tutaj radioterapii..............napromieniowanie całego ciała (TBI)!!!!!!!!!
Siadam przed konsolą...............Julinka wchodzi z obsługującymi aparat do BUNKRA!!!!!!!!!!
Pomieszczenie tak nazwane ze względu na swoje specjalne ściany............mam wrażenie, że mosiężne drzwi................widzę ją na monitorach....................dziewczyny z obsługi obmierzają moją drobinkę...........obkładają jakimiś płytkami, workami, pleksami................Boże nie mogę na to patrzeć..............serce podchodzi mi do gardła..............!!!!!!!!!!!
Julcia obłożona kocami...................daje Pani płytkę z muzyką dla Miziołka i zaczynamy...................w tle rozpoczyna swoje spiewy Rihanna (ulubienica Julii)..............i rozpoczyna też śpiewy stwór rzucający promienie radioaktywne KURWA na moje dziecko.....................żegnajcie złe i dobre komórki!!!!!!!!!!!!
Boję się!!!!!!!!!!!! O fuck jak ja sie boję!!!!!!!!!! Rozpadam się na części pierwsze zaraz będą chyba musieli w stosunku do mnie urzyc tej torby pierwszej pomocy!!!!!!!!!!!!!!!
Naświetlanie trwa 15 minut................potem przekładanie i drugi bok i znowu pomiary i kolejne 15 minut ataku na białą!!!!!!!!!!!!
Pytam po co te wszystkie pleksy, płytki, worki, woreczki.....................a to po to, zeby z Julii zrobić sześcian, żeby żadna część ciała nie dostała, ani za mało, ani za dużo dawek promieniowania!!!!!!!!!
Nosz ja p........................ludzie unikali Czernobyla i Fukushimy a my tu przyszłysmy same z włąsnej woli!!!!!!
Cudnie...........normalnie cudnie!!!!!!!!!!!!!!
Takie bale odbywały sie dwa razy dzienni..............prze 3 dni..................czyi w sumie razem dostała 3 godziny promieniowania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Masakra....................Julia pada z nóg po lampach ma lęki...........mówi, że ma kłopoty z oddychaniem........bolą oczy............jest jej niedobrze..........troszke płacze........ale głównie śpi!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żal................żal.................żal......................olbrzymi smutek mnie ogarnia i żal...................chwilami brak mi słów i sił!!!!!!!!!!!!!!