Królewna:)

Królewna:)

piątek, 28 stycznia 2011

Marzeń czar:)

Ktoś kiedyś zapytał:
-Monia, masz jakieś marzenie???
-Kurde, jasne jedno podstawowe....spotkać królewicza z bajki:)
No i patrz...... prawie się spełniło....królewicz jest.....z tą tylko maleńką różnicą.........że mieszka sobie daleko ode mnie ........otoczony zbrojonym murem i fosą z krokodylami:):):)
Zna ktoś patent jak przebić się przez te barykady:):):)???
Czekam na propozycje do walentynek...........później robię długi rozpęd i skaczę.....a nóż widelec przeskoczę i zabłysnę w oczach księcia:):):)
Wyobrażacie sobie coś takiego, że mając chore dziecko......potrzebuję cholernie bliskości tego kogoś....tak ważnego.................od tak po prostu żeby nie zwariować.
Zostałam przez to okrzyknięta przez babcię Julii i jej tatę.......jednogłośnie wyrodną matką.........że niby nie powinnam chcieć, żeby mnie ktoś kochał.......................jasne może w ogóle powinnam uwiesić sobie kulę u nogi.............założyć worek pokutny..........i pójść na kolanach na Kalkutę:):):)?????
Świat oszalał..................wszyscy są Ci dobrzy.....tylko ja jedna ta zła:):):)
Dobrze, ze płakam z tego powodu tylko jak nadchodzą te nasze................... kobiece dni:):):)

P.S.: Dziewczynki Wy wiecie o czym ja mówię.....prawda????

Powiem Wam tyle................jak człowieka dotyka coś co podcina skrzydła.........co sprawia, że świat tonie w szarości......................to niezbędne jest posiadanie swego azylu...................tego co pozwoli odpłynąć, zresetować się...................zawsze trzeba móc gdzieś naładować akumulatory:):):):)
W moim przypadku choroba Julii postawiła mój świat na głowie....................mam wrażenie, że tkwię w czyśćcu......takim Zanikhu...................czekam na werdykt, który nie nadchodzi.......................i właśnie tym moim azylem jest ten mój Duży Książę.......................Arturek oficjalnie dziękuję za okazywaną mi cierpliwość.......tylko pleace zburz ten swój mur.....bo tak troszkę ciężkawo rozbierać go cegła po cegle:):):):):):)

Gdyby teraz ktoś zadał mi pytanie:
-Monia masz jakieś marzenie???
-Jasne, żeby Julcia wyzdrowiała.........żeby wyzdrowiała!!!!!!
-A zapomniałabym..........mam jeszcze jedno......cholernie ważne.......drogi losie stałbyś się może w końcu bardziej przychylny?????!!!!!!!!!!!!!

środa, 26 stycznia 2011

Totalny wkurw i nerwica komórek!!!!

Kochani przepraszam za ten niefantastyczny nagłówek, ale przed sekundą dostałam drażniącą informację od babci mego Miziołka!!!!!!!!!!!
Przysięgam niektórzy ludzie są ulepieni z ciastoliny a zamiast mózgów mają motek wełny!!!!!!!!!!!!
Mam dość!!!!! Dobrze, że chociaż Wy jesteście normalni:)
Przejdę może do meritum, bo z tego wszystkiego to pisze od d..... strony:)
Otrzymaliśmy info z kliniki poznańskiej, że nasi dawcy są w trakcie ostatnich badań genetycznych i wszystko się troszkę przedłuży........proponują podanie jeszcze jednego bloku chemii.....jest to konieczne aby uniknąć ponownego powrotu BIAŁEJ!!!!!!
Przyjęłyśmy to ze stoickim spokojem..............trzeba to trzeba.............na pewne rzeczy nic się nie poradzi!!!!
Wczoraj zadzwoniłam do babci, żeby przekazać jej jak się sprawy mają................babcia posłuchała, powiedziała ok i już!!!!!
.............zazwyczaj wyglądało to tak.................babcia na czas pobytu w szpitalu Julii była obok niej .............tata jest za granicą..................ja muszę jakoś ciułać grosz do grosza, żeby egzystować .............dziecko samo nie może być w szpitalu................ babcia zrezygnowała z pracy, żeby nam pomóc
.............ale nie ma tak, że będzie tak różowo................babciunia jest osobistością, która częstawo wali zwyczajnego focha.....................i tak tez zrobiła tym razem..................od tak najpierw proponuje się pomoc a potem pisze się sms treści:
-Niestety nie przyjadę do Julii mam nadzieję, że zorganizujesz kogoś do opieki!!!!!!
Nie no jasne!!!! Oczywiście!!!!!    Tylko kogo???? Papieża.....prezydenta....bo rodziny to ja tutaj nie posiadam!!!!!
Ale no problem..........dam radę......bo kto da rade jak nie taki zaporożec jak ja!!!!
Znowu będę musiała zwolnić się z pracy........zawieźć Szymka do babci i spać w szpitalu!!!!!!
Więc wszystkich znających numery na najbliższą kumulację w totka proszę o kontakt:):):):)
Kuźwa............why ale why ciągle wieje wiatr w oczy??????????????
A Miziołek wczoraj zakończył dzień sentencją:
-Mamuś ja to wolę mieć taką długą płytkę u paznokci, niż krótką jak u trola!!!!!! Nie chcę byc trolem:):):)
Skąd pomysł, że trole maja krótką płytkę????? Nie mam zielonego pojęcia:):):)
Kurde tak serio, to mam pytanko.......nie znacie rozwiązania na tę patową sytuację???? Jak pogodzić pracę i zarabianie kasy...........z opieka nad dzieckiem w szpitalu 24 h??????? Bo ja i don't kurde nie wiem!!!!!

wtorek, 18 stycznia 2011

Spokój...sielanka....i relax:)

Julcia jest sobie w domku.....czas upływa na obijactwie i podjadaniu:)
Psychicznie rewelacja....nie ma dnia, żeby sobie nie żartowała........jak tylko wracam do domku....przytula się ze słowami:
- O mamo!!! Chodź przytul starego bobasa:):):)
Tyle w niej teraz krąży pozytywnej energii:):):)
Byłyśmy dziś na kontrolnych pobraniach..............zwinnie nam to dzis poszło, bo po dwóch godzinach mogłyśmy się ewakuować do domku:)
Okazało się, że krew Julii nie poddaje się chemikaliom krążącym w organizmie .......wszystko osiąga należyty poziom.....Leukocyty 3 tys., hemoglobinka 10, płytki 200 tys. ...............ulalalalalala:):):)
Miodzio.....nawet wątroba jest w normie...............w końcu nie ma to jak dieta coca-colowo.....chipsowa..........oczywiście bez przesady ale nie żałuje sobie mój Miziołek niczego.
Doszło do tego, że już sama ma frajdę z gotowania.................upitrasiła sobie ostatnio makaron i sosik, ze słowami:
-Oj mamo!!! Widzisz jaką masz mądrą córkę:):):)?
Oczywiście, że widzę i doskonalę zdaję sobie z tego sprawę:):):)
Na razie w domku mamy siedzieć i czekać na dalsze wytyczne z kliniki w Poznaniu.......może już na dniach coś się wyklaruje.....a tym czasem jest......spokój.....sielanka.....i relax:):):)

czwartek, 13 stycznia 2011

Godzina "0" nadchodzi.....

No i widzicie jak ślicznie się postaraliście......kciuki zaciskane do krwi pomogły.....moja królowa już sobie słodko śpi w swym łóżeczku:)
Ten blog chemii był ostatnim:):):):)!!!!!!
Dziś padło to sakramentalne.................jest dawca a właściwie dwóch:)
Wiemy tyle, że jeden jest Włochem a drugi Niemcem:):):)
Matko kochana jakie to jest niesamowite, że gdzieś tam w świecie żyje sobie bliźniak genetyczny mojej królewny:):):)
Jest tylko obawa, bo nieraz się słyszało, że dawca potrafi w ostatniej chwili się wycofać.......ooooooo nie doczekanie.........wyrwałabym go nawet spod ziemi..................to musi dojść do skutku i basta:):):)!!!!
Julcia za to jest niekoniecznie zadowolona, mówi:
-Ja nie chcę po przeszczepie mówić po włosku albo po niemiecku:):):)
Dobra jest!!!!
Ale się uśmiałyśmy z tych jej pomysłów:):):)
Twierdzi, że ona tam wcale nie musi jechać, że tam nie będzie siedziała.......co ona tam będzie tyle czasu robiła i w ogóle generalnie jest na nie!!!!!!
Ale bardziej z przekorności i ze strachu...............
Ja niby bardzo się cieszę a z drugiej strony wiem, że choroby po przeszczepowe mogą zabić, więc umieram ze strachu!!!!!
Co robić.....co robić??? Staram się nie myśleć negatywnie ale te myśli krążą jak natrętne muchy koło głowy!!!
W razie gdyby jednak się okazało, że ktoś jednak czyta te moje wynurzenia...........to robimy zrzutę na sprzęt treningowy dla Miziołka.............będzie tam zw zamknięciu co najmniej 2 m-ce............przydałby się jakiś steper albo rowerek stacjonarny................niestety nie na wszystko mnie stać!!!!
Tak wiem Andrzeju, że dzięki Tobie już mogłyśmy wiele........:) I za to wielkie dzięki:)
I Wy wszyscy posiadacze wielkich serc, którzy pomogliście nam dojść do tego momentu...............
Dziś zastanawiam się co zrobić????
Jak dać radę????
To musi się udać za wszelką cenę.......ale cholera przeraża mnie okrutnie.................o Jezu może pójdę spać i przyśnią mi się numery w totka.....................jutro puszczę i nasze problemy znikną:):):)
Nie wiem jak ale radę trzeba dać...............bo godzina "0" nadchodzi!!!!!

wtorek, 11 stycznia 2011

Nowy rok....nowe nadzieje:):):)


 Witam po dłuższej przerwie ale miałam chwilowy zanik szarych komórek:):):)
Niekiedy tak jakoś wychodzi, że zwyczajowo nie wiem w co ręce włożyć............
Święta.....święta i po świętach.....choinkę zaciągnęłam na śmietnik i dołożyłam do sterty już tam mieszkających drzewek...........o gwiazdce przypomina już tylko prezent dyndający na mej ręce...........KOCHANY dziękuję:):):)
Był i Sylwester, który spędziliśmy w bardzo zacnych humorach.......w TV podśpiewywała IRA.....och Panie Gadowski:):):)...................................sączyło się martini z colą.....podgryzało ostre skrzydełka.......
i tańcowało.........wkroczyliśmy w Nowy Rok z pozytywem w głowach:):):)
Pierwszy dzień nowego nie był fajny.....oj nie!!!!!!!!!!!
Ale to już za nami i o tym szaaaaaaaaaaaaaa:)
Moja kochana przez ten cały czas łykała skrupulatnie na przemian hepatil i essentiale.................w końcu na kolejnych wynikach Pani doktor zabłysnęła, że wyniki wątrobowe podwyższał biseptol......ot taki sobie lek, który to ma pomagać:):):)
Och jak to miło, że to nie tylko ja się mylę......człowiek bez studiów i magistratów:):):)
W końcu w czwartek po nowym roku kazano nam przyjechać na kolejne wyniki.............no dobrze wątroba lekko naprawiona...............więc czas na kolejne chemsko...........no cóż nie pozostaje nam nic innego jak się na to zgodzić:):):)
Tradycyjnie jutro na czczo i kłucie w talerze biodrowe i rdzeń:(:(:(
Masakra jak mi szkoda tego mojego małego bąka:(:(:(
Czy Tobie wszech mogący u góry też jest jej żal?????
O dziwo mój mały  Miziołek przechodzi ten etap bardzo dzielnie...........został jej jeszcze tylko jeden dzień podawania tego syfu...........jak dobrze pójdzie to w czwartek będzie w domku:):):)
Chyba już n ie muszę pisać, że macie trzymać kciuki i wysyłać pozytywne fluidy??:):)
Najgorszym problemem dla Julci jest jej sąsiadka......dziewczynka w bardzo podobnym wieku...............wiadomo szkoda dziecka, którego biała tez nie oszczędziła......ale czy na serio musi tak mlaskać????.............no ludzie jak je to widać co mieli w buzi.................bleeeeeeeeee.......mój Miziołek na to fest uczulony:):):)

Dziś na oddział wjechały pompy ufundowane przez Owsiaka.................bardzo pozytywnie zakręcony człowiek:):):)
A my nadal nie wiemy co z naszym wyczekiwanym przeszczepem......zmieniło sie tylko tyle, że Julcia już o wszystkim wie.....troszkę się buntowała jak to ona.......ale teraz na spokojnie można przy niej rozmawiać o przeszczepie.......wie że jest konieczny, że bez tego nie wyzdrowieje..............:):):)
Damy radę................bo w życiu twardym trzeba być nie mientkim:):):)