Królewna:)

Królewna:)

czwartek, 30 grudnia 2010

Było karpiowo....bigosowo....bosko.....:)

Kochani informuję wszem i wobec, że życzenia się spełniają............
Moja królewna dostała wypis na święta..........pani doktor miała duszę na ramieniu. Ze słowami:
-Nie jestem pewna czy wypuszczam zdrowe dziecko???
wręczyła wypis i recepty:) Nie wiem dlaczego ale widziałam focha na twarzy!!!!
Julii w sekundę polepszył się humorek.............dosłownie dopadł ją jak spadająca gwiazdka:)
Myślałam, że ze szczęścia eksploduję...............uwierzcie............jak dziecko choruje, to przewartościowuje się świat:):):) Dziecko w domku...............hip hip hura............nie ma lepszego prezentu:):):)
Pomimo ciężkiej choroby, byłyśmy tak bardzo szczęśliwe:):):)
Spakowane czekałyśmy aż spłynie do żyłki ostatnia kroplówka i w drogę:)
Jeszcze sklepik, zakup marchewki i prędko gotować rybkę po grecku:)
Julcia z Szymkiem ubierali choinkę a ja siedziałam jak ten rusek..............podziwiałam i cieszyłam się jakbym dostała pod choinkę milion kopiejek:):):)
Jeszcze pokroiłyśmy śledzika i odpoczynek przed jutrzejszym dniem:)
Brzuszek jeszcze parę razy się odezwał ale obyło się bez medykamentów.........pobyt w domku to było nasze główne lekarstwo:)
Dzieci tradycyjnie nie mogły się doczekać prezentów....
Zasiadamy do stołu......podaje barszczyk z uszkami...............a tu niespodzianka............USZKA Z MIĘSEM:):):)
I daj tu człowieku zadanie facetowi:):):) Otóż moje kochanie stwierdziło, że uszka..........to uszka:):):)
I zakupił zamiast wigilijnych z mięskiem..............ciociu spokojnie...........na pewno to było postne mięsko.............ze świnki wegetarianki:):):)
Julcia zajadała pierożki, karpika, łososia i po mince było widać, że jest szczęśliwa:)
Czas rozdawania prezentów tez był  słodki..........każdy z zapałem rozrywał papier.......wydobywał swoje cuda:):)
Było najjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj::):)
To był najmilszy dzień od wielu, wielu dni:):):)
Dziękuje wszystkim, którzy pomogli nam aby te święta się odbyły...............Wy wiecie, że jesteście wielcy:):):)
Julia święta spędziła pysznie......bawiąc się z królikiem.........grając w Monopoly.............i jak to ona teraz mówi...........ZACIESZAJĄC:):):)
Sielanki nie było końca:)
We wtorek niestety odbył się planowy wyjazd do szpitala................kontrolna morfologia przed kolejnym blokiem chemioterapii:(
Tłoki w szpitalu jak przystało na okres poświąteczny..........jak na marszałkowskiej!!!!
Ludzie siedzieli jak na lotniskach zablokowanych śnieżycami..................kołchoz to mało powiedziane!!!!
6 godzin tam spędziłyśmy!!!!!!!! Pojechałyśmy tylko na kontrolną morfologię!!!!!
A ordynator, który uchodzi za osobę o super kompetencjach i zorganiozowaniu...............biegał tylko i krzyczał na ludzi...............dla niego priorytetem było aby.................. dwoje rodziców nie było przy dziecku
i żeby kurtki zostawiać w szatni!!!!!!!!!
Człowiek o poważnie chyba zaawansowanej paranoji maniakalno-depresyjnej!!!!
Natarł na mnie jak taran, jak zobaczył Julii kurtkę..............myślałam, że mnie z piątego piętra zrzuci!!!!!
Wiwat ludzie, którzy myślą że jak posiadają przed nazwiskiem dr.........to mogą całą resztę mieć za nic nie wartą hołotę!!!!!!!!!!!
Dla mnie bezapelacyjnie jego chierarchia wartości i priorytety są warte tyle co psia kupa:):):)!!!!!
Panie doktorze......docencie......profesorze habilitowany..............współczuję rozprostowania zwoji mózgowych:)!!!!!
No nareszcie to z siebie wyrzuciłam:) Uffffff!!!!! Ulżyło!!!!
Wracając do spraw głównej bohaterki.............jak to pani doktor ujęła:
-Dieta świąteczna proszę Pani, dziecku nie posłużyła!!!! Wyniki wątrobowe są mocno podwyższone!!!!!
Miałam wrażenie, że jest na mnie obrażona!!!!!!!!!!!!!
Czy oni wszyscy są z księżyca.................ja rozumiem, że pacjentów dużo i w ogóle ale żeby notorycznie strzelać focha?????
Oj tam nie siejmy generalnie fermentu i zamentu....................wątroba prędzej czy później wróci do normy!!!
Nie ma tego złego...............przynajmniej Julinek dłużej poodpoczywa w domku:):):)
Zawsze się znajdzie pozytywna strona jak się chce:):):)
No cóż było karpiowo....bigosowo.....a teraz jest......hepatilowo.....i essetnialowo:):):):):)
No stres.......don't worry......be happy:):):)

środa, 22 grudnia 2010

Gdyby życzenia się spełniały.....

Gdyby tylko życzenia się spełniały........ to ja mam jedno, maleńkie Dear Diedia Maroz...............chcę moją Królewnę na Święta w domku mieć.............czy naprawdę proszę o tak wiele????
Wstawiłam choinkę z balkonu do domu z nadzieją................ że Julcia wróci jutro do domku i razem ją ubierzemy.
Karp pokrojony w dzwonka czeka tylko na smażenie.....
Łosoś i śledziki chłodzą się w lodówce.........
Wszystko jest i czeka na najważniejsze...............na POWRÓT Julii z tego cholernego szpitala!!!!
Dziś mija 11 doba jak ona tam tkwi...............boli ją każdego dnia brzuszek..............i nikt nie wie dlaczego????
Chodzą, robią badania...........morfologia super.........transaminazy wątrobowe super........trzustka też...........USG niczego nie wykazuje.......................więc ja się pytam o co kaman??????????
Nie ukrywam, że przydałby się jakiś znachor....................szaman.................znawca nieznanego................cyganka, która odczynia uroki...........ktokolwiek kto pomógłby rozwikłać tę zagadkę!!!!
Miziołek już jest tak przestraszony, że wymyśla sobie choroby jak hipochondryk...................od paru dni twierdzi:
- Mamuś.....ja na pewno mam wyrostek i będą mnie kroić i będę miała kolejna bliznę!!!!!
Choć lekarze nie stwierdzili takich rzeczy moja kochana już to wie na pewno!!!!
O losie jak mam jej pomóc..............ona jest taka smutna............tak bardzo chce do domku a jej nie mogę nic zrobić!!!!!
Gdzie jest ten Bóg, który to niebawem obchodzi swoje narodziny??????????? Ja się pytam gdzie??????????
Wołam do Was kosmiczne moce.............pozwólcie jej wyjść ze szpitala, poczuć się lepiej...............odpocząć w domowych pieleszach!!!!!!!!
Gdyby tylko życzenia się spełniały.............

czwartek, 16 grudnia 2010

the vision - judgement dub.............piękna:)

the vision - illusion.........powrót do przeszłości:)

....

To cudo..............to same mega, pozytywne wspomnienia:):):)
Dzięki tym klimatom znalazłam kilkanaście lat temu pozytywne strony miasta Łodzi:):):)
Dziewczynki z Wymiarek, Iłowy..........i chłopcy z Ozorkowa:):):)
Jednak studenckie życie było naj................
Kochany Dziadku Mrozie bardzo gorąco proszę o wehikuł czasu:):):)
Czyż po posłuchaniu tego nie stwierdzacie, że muzyka łagodzi obyczaje.....????

Bigos czeka:)

Tak oto moi drodzy mój kwiatuszek od soboty...........już 6 dzień tkwi na Onkologii na Litewskiej................od tego co było jest duuuuuuuuuuuuuuuużo lepiej:):):) Ale o tym ciiiiiiiiiiiiiiiiiiii..............nie chcę zapeszać:):):)
Siedzi biedaczka w szpitalu.................i myśli co by tu na wigilijnej kolacji zjeść:)
W planach jest już łosoś, pierożki, uszka,  barszczyk, karpik i oczywiście...............ŚLEDZIE:):):)
Ot taka nasza prywatna wersja diety lekkostrawnej:)
Dziś Julcia zrobiła smutną minkę...............taką na mopsa..............i zapytała:
-Mamuś a co będzie, jak mnie nie wypuszczą na święta????
Mamiszon na to:
- Po prostu Ciebie stąd porwę:)
Tak szczerze powiedziawszy............nie wyobrażam sobie świąt bez Julcii.................ona musi być razem z nami.....................ubierać choinkę...............kroić, mieszać, doprawiać...................innej wersji nie ma..............nie istnieje:)
Wczoraj mało brakowało a popełniłabym mord na pielęgniarce......................proszę nie bądźcie zdziwieni!!!!
Moją królewnę pobolewał brzuszek po ostatnich rewolucjach jelitowych....................dostałam info od lekarza:
-W razie potrzeby pielęgniarki mają podać nospę oraz tramal.
Pech chciał, że po 10 minutach Julię zaczyna okrutnie boleć.............ruszam po pigułę...................a ona rozparta w fotelu jak basza turecki.................wykrzywia usta i rzecze:
- Nie mam w karcie zleceń!!!! Jak będę miała to dam!!!!
No krew się we mnie zagotowała.....................jak można być takim nieczułym gnomem!!!!!?????
Po zrobieniu przeze mnie burdy................. wykrzyczeniu prosto w twarz:
-Podam Julii sama lek, który mam z domu!!!!
......................łaskawie ruszyła zadek i zadzwoniła po lekarkę...........................no przysięgam
.............. cierpliwość opiekunów jest poddawana dość często ciężkim próbom!!!!!!!!!!!!!
Dziecko cierpi a ona wali focha!!!!!!!!!!!!!!!Żenada!!!!!!!
Niektóre pielęgniarki zwyczajowo są tam chyba za karę!!!!!
Nie ma to jak siostra Benia........................człowiek działający jak plaster na ranę...............miód na serce.....................tak ciepła, tak wspaniała.......................niniejszym występuję tutaj do władz lokalnych o wydanie siostrze Beni orderu za bycie wielkim człowiekiem:):):):)
A teraz tradycyjna prośba do wszystkich będących z nami.....................skupcie swoje myśli i wysyłajcie pozytywne fluidy...................pomoc potrzebna od zaraz!!!!!
Julci leukocyty postanowiły w sobotę zdezerterować i jeszcze nie powróciły!!!!
A bigos w domku czeka:)

niedziela, 12 grudnia 2010

Siódmego dnia Mamiszon chorował....!!!!!

Obudziłam się z kilogramem żyletek w przełyku.................może tylko mi się śni..............NIESTETY   NIE!!!!
Dopadła mnie jakaś zaraza!!!!
Do Julci dziś przyjechała babcia.................więc ja postanawiam dziś leżeć............... pić medykamenty ..........
patrzeć w sufit.............i dogorywać!!!!!
Leże............leże...............i stwierdzam, że chyba niekoniecznie był to dobry pomysł!!!!
Więc postanawiam uporządkować legowisko moich rekinków :)
Pranie........sprzątanie..............gotowanie krupniku dla Julci!!!!
Miało być lenistwo a ja latałam jak poparzona..............!!!!
Wczoraj miałyśmy z Julią spędzić wieczorek na tworzeniu pierniczków wigilijnych......................
Więc dzis z Szymkiem postanowiliśmy wykorzystać nasz bezczynny dzień na zrobienie troszkę pyszności:)
This is meine arcydzieło:) Prawda, że biutiful:)
A jakie będzie smaczne po wigilijnej kolacyji:)
Buziole dla wszystkich fanów gwiazdki...............prośba w związku z przed świątecznym szałem...........nie zapominajcie tutaj zaglądać................jesteście naszymi dobrymi duszkami.............trzymacie kciukole za to aby mój Miziołek na święta był w domku w pełni sił:) O to Was z całego serca proszę.............jestem skłonna za mentalna pomoc podzielić się piernikami:)

P.S.: I tak oto zamiast chorować i być swoja prywatną, osobistą dr Quinn...........byłam Makłowiczem:)

Rewolucja....

Pobyt w domku jednak nie do końca Julcię cieszy..........jest tak umęczona..........kompletny brak zainteresowania czymkolwiek...........nic nie cieszy!!!!!!
Nawet prezent nie został tknięty!!!!
Tylko leży..........nawet głodu nie czuje...............jedyne czego tylko chce, to spokoju i snu!!!!
Cholera martwię się!!!!
Czwartkowy dzień upływa nie tylko na śnie ale niestety tez na biegunce!!!!
Osłabienie organizmu rośnie, kiedy w piątek się to nie poprawia!!!!
Telefon na oddział.............każą podawać Lakcidofil i dużo pić......gorączki brak, to może jakoś się uda!!!!
Nadchodzi sobota ranek...........jedziemy do szpitala...........pobranie krwi...........jest kłopot...........coś krewka z Julci broviac'a nie chce lecieć!!!!!
Po paru minutach gimnastyki udaje się!!!
Julcia znowu kładzie się spać.......generalnie to obojętne jest jej gdzie będzie...............byleby łóżko było!!!!!!!!!
Osłabienie jest tak silne!!!!!!
Jak się okazuje wyniki poleciały na łeb na szyję..............nie pomogły pozytywne myśli i nadzieja!!!!!!!
Karzą zostać w szpitalu!!!!!
Julia nie ma obiekcji............prawie biegnie na oddział, żeby tylko znowu położyć się na łóżko!!!!!
Co ja tutaj się dziwię, że ona taka osowiała..............LEUKCYTÓW 200 sztuk (4-12 tys to norma)!!!!!
PŁYTKI   KRWI   28 tys. (200-450 tys. to norma)!!!!
GRANULOCYTÓW   kompletny brak!!!!!
Muszę jechać z powrotem do domku.........spakować Julii wszystkie rzeczy...........za oknem zamieć.....świata nie widać tak śnieży!!!!
Julcia po podaniu wszelakich leków czuje się troszkę lepiej............rewolucja żołądkowo-jelitowa jeszcze się nie skończyła............ale jakby poprawa........................a może to wyobraźnia płata mi figla.....???

Prezent urodzinowy:)

8 grudnia 2010 moja kochana dziewczynka obchodzi swoje 11 urodzinki:)
Sto lat moja królewno:)
Upatrzony prezent w postaci szpitala dla Pet Schopów czeka w domku:)
Po dotarciu do szpitala okazuje się, że Julia niekoniecznie czuje się dobrze:(
Zaczyna po raz kolejny jakiś syf rozwijać się w buzi...........skutek uboczny chemioterapii........tworzą się nadżerki i mocne zapalenie jamy ustnej!!!
Jedyne na co Julcia ma dziś ochotę to jest płacz i zgrzytanie zębów!!!!!!
Wcale się jej nie dziwię........człowiekowi jak na języku utworzy się jeden pryszcz, to chce włosy z głowy rwać.............a tu cała buzia!!!!!!!!
Jedyne co mogę, to przekonywać ja, że będzie dobrze............sama mam taka nadzieję!!!!
Ale cuda się zdarzają......przychodzi lekarz z informacja wypisu do domku:):):)
Wyniki są w miarę dobre, więc przeszkód nie widać.......trzeba tylko stawić się na kontrolę w sobotę!!!
O kosmosie jak dobrze..........choć troszkę sobie odsapnie:)
Od taki malutki prezent urodzinowy:)

wtorek, 7 grudnia 2010

Kazik Staszewski - Dziewczyny

Upadki i wzloty....

Refren Kazikowej piosnki pasuje do dzisiejszego dnia idealnie.......
Zaczęło się tradycyjnie od podróży do Wawy do szpitala do Julii..........okazuje się, że dojazd będzie możliwy ale w bliżej nie określonym czasie...............pan prowadzący tir'a niekoniecznie zauważył słup z linią wysokiego napięcia..................postanowił narozrabiać na środku i skrzyżowana i ruch wstrzymany:)
SUPER!!!! Atrakcji moc....jak zwykle:)
W końcu udało się dotrzeć do szpitala...............no i tu klops Julcia ma dziś kryzys emocjonalny..............
sterydy już zaczynają pokazywać swoją ciemną stronę mocy!!!!
Dokuczają mojej kochanej skoki ciśnień i uczucia gorąca..............nerwy i złość targaja małym ciałkiem:(
Na moje prośby uspokojenia się reaguje jeszcze większą złością................juz czuje w kościach, że ETNA jest blisko!!!!
Nie myliłam się!!!! W końcu następuje niekontrolowany wybuch żalu.........padają smutne wyznania:
-Mamuś ja już nie mam siły!!! Chcę do domu!!!  Zabierz mnie stąd prosze Cię!!!!
Jest płaczu co nie miara.............a ja siedzę jakby mnie zamroziło.................mrugam oczami jak oszalała i staram się przełknąć gulę, która utkwiła mi w gardle...............
W końcu udaje nam się załagodzić sytuację..............i umowa jest taka..............trzeba jeszcze być troszkę silnym...............jutro możliwe jest wyjście do domku a tam na solenizantkę czeka szpital Pet Schop'owy, tort i szampan:):):)  I to właśnie to pozwala Julci wskoczyć na tory pozytywnego myślenia:):):)
Oby wszystko poszło po naszej myśli...................błagam trzymajcie kciuki kochani....................niech się uda jutro ten wypad do domku......................mam nadzieję tylko, że te częste podsypianie Julii nie jest zasługa słabych wyników.................???
Moja kochana smuci się tym, że chciałaby pojechać do mojego przyjaciela..................pobawić się z pieskiem, z dzieciakami...............ale jak ona to mówi:
-Jak ja pojadę z taką spuchlizną? Wyglądam jak kula!!!
Oj ta moja mała kobietka.............. już wkrada się lanserka i zwracanie uwagi na wygląd:)
Od gwiazdora życzy sobie zestawu kosmetyków i peruczkę................a co niech ma gwiazda:):):)
..............święte słowa Panie Kaziku......dziewczyny to nic więcej jak tylko kłopoty:):):)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Wieści pozytywnej treści :)

Ty razem zero smęcenia, jesteśmy pozytywnie nakręceni......:)
Dzięki Wam drodzy mikołajowie i mikołajowe wierzę, że nasz los, los mego Miziołka nie jest wszystkim obojętny:)
Dzieciaczki na oddziałach odwiedził Mikołaj zamieszkujący Laponię..............były pod wielkim wrażeniem:)
A dziś dla mnie najlepszym Mikołajem na świecie była dr Płudowska.....lekarz prowadząca Julię:)
Usłyszałam od niej bardzo pozytywne informacje.........
Julcia idzie przez protokoły leczenia jak burza................poza opuchnięciem posterydowym.............NIC złego się nie dzieje:)
Jutro jeszcze cytosary.............w środę Winkrystynka (nazywana pieszczotliwie oranżadką - czerwony kolor)............i koniec IV etapu:)
Petycja kochani do Waszych serduch.................wysyłajcie do nas same pozytywne wibracje...............:)
Julcia może wyjść w środę do domku.................tego dnia będą jej 11 urodzinki............miałaby super prezent:)
Także łapki w górę, dmuchamy i zaciskamy kciuki:) Wierzę w Was:)
Jak kosmos będzie z nami, to Julinek będzie w domku 3 tygodnie.................bez chemii!!!!!!!!!!!!!!!!!!:)
Święta w domku, robienie pierników, ubieranie choinki............no zamierzamy dać czadu:)
Oby nam się.................:)
Buziole:) Mamiszon:)

P.S.: Zauważyliście, że dziś wszystkie zdania kończyły się buźką????:)
Niekiedy miewam dobry nastrój:)

List Mikołajowy..........:)

Dzisiaj święto Mikołaju masz...............może gwiazdkę z nieba dasz???
Kochany Święty Mikołaju...................na straży Julci musisz stać!!!
Kochany Święty Mikołaju...................nie pozwól jej się bać!!!
Kochany Święty Mikołaju...................złotą rybkę mógłbyś dać!!!
Kochany Święty Mikołaju...................garściami szcęście chcemy brać!!!
Kochany Święty Mikołaju...................daj nadzieję, by przez życie gnać!!!
Kochany Święty Mikołaju...................nie pozwól w miejscu stać!!!
Kochany Święty Mikołaju...................no rzesz kurwa jego mać!!!!!!!!!!!!

sobota, 4 grudnia 2010

Załamanie!!!!

Mój kochany Miziołek trafił do szpitala na kolejny protokół leczenia!!!!!!!
Po narkozie i nakłuwaniu rdzenia kręgowego......obudziła się ze strasznymi nerwami....koniecznie chciała pić......koniecznie wstawać........było dużo nerwów i płaczu!!!!!!!!
Po wielu bojach sytuacja się uspokoiła.............
To było wczoraj...............dziś Julcia miała olbrzymie bóle placków z napadami złości...............kto pomoże mi to wszystko zaakceptować??????? Są jacyś chętni????????
Potem dopadły moje kochanie mdłości...........chyba już ma dość tych okropnych wlewów chemii........poza tym leży na łóżku, które nie jest odpowiednie na jej rozmiary!!!!!!!!!!
Rozumiecie coś z tego????????? Odział Onkologii Dziecięcej..............wydaje się, że powinien być wyposażony jakoś specjalnie dla tych biedaków...............ale nie dość, że łóżko jest za małe, to jeszcze w sali nie ma nawet telewizora....................!!!!!!!!?????????????    Zamiast tym dzieciaczkom wszystko ułatwiać jak się da.......to stwarzają pozory...............dziwne to wszystko!!!!!!!!
Och gdyby tak wygrać te 25 mln w TOTKA...............to te oddziały wyglądałyby jak z bajki:):):)
Może gdzieś pośród Was jest filantrop..............dla którego czystą przyjemnością będzie podarowanie tym skarbom tego czego potrzebują..............?????????????
Pożyjemy zobaczymy......

czwartek, 2 grudnia 2010

Jak na karuzelii!!!!!!!

Dziś po 7 dniach urlopu Julcia wróciła do szpitala....jutro rozpoczyna się kolejny etap chemioterapii!!!!!!!!
Podczas poprzedniego wszystkie składniki krewki mojej królewny trzymały się dzielnie:)
Kosmos był z nami..........:)
Jutro dzień rozpocznie się dla tej malutkiej istotki dość nerwowo.......musi być na czczo (a jeść uwielbia).....
Nakłucie lędźwiowe niestety wymaga usypiania........................żeby idealnie wkłuć się do rdzenia kręgowego i wstrzyknąć Metotrexat!!!!!!!!
Potem leżenie na płasko co najmniej 2 godziny......................... żeby poziom płynu mózgowo-rdzeniowego się wyrównał!!!!!!
Sporo jak na tak malutką osóbkę:(
Tak bardzo chciałybyśmy, żeby Julcia mogła już w końcu być w domku na zawsze.............bez szpitala......!!!!
Ale to jest tak jakby rodzic za wszelka cenę chciał dziecko ściągnąć z karuzeli ...........a ona nijak nie chce się zatrzymać!!!!!!!!!!!!!!!
Czas pokaże...........kiedy będzie koniec tej ...........tej nieustającej gonitwy.............raz rak goni nas ........... raz my raka!!!!!!!!!!!!!
Mam nadzieję, że w końcu go dogonimy..............i porządnie dokopiemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czego niniejszym nam życzę:)

P.S.: Nadmieniałam już, że nienawidzę zimy??????????
Samochodzik odmówił współpracy pierwszego dnia nalotu pani zimy..................... i od wtorku posiłkuję się komunikacją miejską!!!!!!!!!!!!
Żyć nie umierać....na autobusik trzeba brodzić w zaspach śnieżnych 2 km........przejechać urocze Tarchomin i Białołekę.....co przy tej aurze graniczy z cudem!!!!!!!!!!!!!! Na niektórych przystankach można czekać i się nie doczekać.......no chyba, że odmrożenia kończyn:)
Dziś UWAGA!!!!!!!!!!!!!! Dla ludzi o mocnych nerwach!!!!!!!!!!!!!! Do Centrum Wawy jechałam 4 godziny!!!!!!!!!!!!!
A do przejechania jest 20 km:)
Prędkość żółwia z biedronką na plecach:) Plus taki, że można się wyspać:)
Minus taki..........że jak się biegnie na tramwaj na Żeraniu.................to można wybić zęby jest tak ślisko:)
Kozaki zniszczone od soli (dziś smarowałam je alantanem dla dzieci:))!!!!!!!!!!!!!
Plus, że parę kilo się zgubi:)
Ale i tak nienawidzę zimy...................przez jej uroki nie mogę się spotkać z moim prywatnym, osobistym azylem...................Arturek do zobaczenia na wiosnę:):):):)
No chyba, że ktoś ma do sprzedaży pług:)?
Byle do lata................
Czego i Wam życzę....:)

piątek, 26 listopada 2010

Rekonwalescencja:)

Nadszedł upragniony dzień wyjścia na parę dni do domku..........dziecko szczęśliwe zadowolone, jest w takiej euforii, ze momentami aż chce jej się płakać, sama chyba nie wierzy, że planowo zostanie wypuszczona..............jak ona już wiele rozumie, mówi do mnie:
-Mama ale lepiej jeszcze się nie cieszyć, bo może coś się jeszcze zmieni!!!!!!
Smutno mi się robi, kiedy mam te świadomość, że moja królewna musiała tak szybko dorosnąć i nauczyć się rozumieć tak wiele ciężkich spraw:(
Sterydy powodują u mego kochania, tak olbrzymi przyrost wagi....dlaczego te małe biedaki muszą tak cierpieć????????????? Dlaczego??????????? Jeśli Ten Bóg istnieje, to dlaczego na to pozwala?????????
Niech nikt się mnie już nigdy nie pyta czy wierzę, bo pytanie to jest bez sensu.................
Moja malutka jest już bardzo umęczona choróbskiem i leczeniem, chwilami nie potrafi się już cieszyć z niczego.........takie są skutki sterydów..........
Niestety jesteśmy dopiero na początku tej okropnej męczarni......gdybym tylko mogła troszkę tego cierpienia od niej zabrać i przyjąć na siebie, zrobiłabym to bez wahania..............ale cholera tak się nie da!!!!!!!!!!!!!
Nie pytajcie dlaczego????? To pytanie tez jest bez sensu.......................
Jedyne co ma sens...............to chemioterapia i przeszczep.............w to wierzę......................wierzę, że się uda.............nie ma innego wyjścia....................tam gdzieś za zakrętem............na szczycie naszej batalii czeka na nas happy end!!!!!!!!!!!!!!!!
Jutro kolejna kontrola wyników............i tu prośba do granulocytów................nie opuszczajcie mojej Julii............trwajcie na swym posterunku, choćby nie wiem co!!!!!!!!!!!!!
Jak wszystko pójdzie gładko i planowo, to od środy kolejny 6-cio dniowy etap.....już IV!!!!!!!!!!!!!
6 dni non stop wlewania środków chemicznych do żyłek mojej Julii.............kurwa mać nigdy się z tym nie pogodzę, że moja córcia musi znosić cały ten syf w jej ciele!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Sama nie wiem jak daje radę, jest taka silna............ma taką moc.................skąd ją czerpie??????????
Nie pytajcie...........choć to pytanie ma sen:)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Etap III ukończony:)

Kochani moja dzielna, najdzielniejsza na całym świecie królewna dobrnęła do końca III etapu, wyczerpana, osłabiona aż brakuje mi słów, żeby określić stan psychiczno-fizyczny w jakim Julcia sie teraz znajduje.........
6 dni wlewów chemii bez odpoczynku i 6 dni podawania końskich dawek sterydów bardzo niszczy moją córeczkę, ale cały czas widzimy światełko w tunelu....
Jutro kończy się o 11 ostatnia chemia, która płyneła do krwioobiegu 24 godziny....potem kontrolne wyniki i miejmy nadzieję, że wypuszczą Julcię na parę dni do domku.....
Więc kochani kolejna petycja do Was stróży mego aniołka....jeżeli ktoś to jeszcze czyta bardzo proszę....bądźcie z nami myślami aby wszystko poszło jak należy:)
Przepraszam za takie zdawkowe dziś pisanie, ale jestem okrutnie zmęczona, więc do napisania:) Mamiszon.

środa, 17 listopada 2010

III ETAP....

Kochani nie przelewki.........Julcia od jutra zaczyna III etap leczenia.........około 9 rano będą jej nakłuwać rdzeń kręgowy i znowu wlewać chemię, więc baaaaardzo proszę, kto może bądźcie z nami, żeby etap poszedł gładko bez żadnych komplikacji, żeby po 6 dniach chemioterapii, można było Julcię zabrać do domku na przepustkę....
Pokładam nadzieję, że będzie dobrze, ale przyznam się szczerze, że przed każdym etapem mam nerwicę żołądka...tak bardzo sie boję!!!!!!!!
Widziałam już tyle złego, że ciężko jest bardzo o tym myśleć, że ten mały organizm musi znieść te końskie dawki!!!!!!!!
Dziś usłyszałam od lekarki dobrą w sumie wiadomość, że Julia weszła w remisję...potocznie....choroba się cofnęła.....nie zmienia to co prawda faktu, że przeszczep i tak jest niezbędny....ale to dobrze, że ten szajs został zastopowany....szkoda tylko, że jeszcze nie wynaleziono takich cytostatyków....leków, chemii, które nie będą atakowały też dobrych, zdrowych komórek!!!!!!!!!
Może kiedyś.....
Trzymajcie za nią kciuki....bądźcie mentalnymi stróżami....dziękuję w imieniu Julii krwi:)

Buuuuuuu...........będziemy beczeć!!!!!!!!

No niestety moi mili, ktoś z tu obecnych za lekko trzymał kciuki i po sobotnich wynikach okazało sie, że u mej królewny wzrasta CRP..........dla nieświadomych tłumaczę, że jest to czynnik wskazujący, że jakieś dziadostwo zaczyna się rozwijać w organiźmie..........wyniki niby dobre, bo leukocyty poszły do góry, pojawiły się granulocyty.........ale CRP na poziomie 11,4 kwalifikuje Julcię tylko i wyłącznie do hospitalizacji!!!!!!!!!!!!!
Do jasnej anielki!!!!!!! Niech to szlag!!!!!!!!!!!!
Oczywiście próbowałam przekonać lekarkę ale poniosłam sromotną klęskę!!!!!
Usłyszałam tylko:
-Proszę Pani ta dyskusja nie ma zupełnie sensu!!!!!!
No już bardziej dobitnie nie mogła tego ująć!!!!
Weszłam na salę i powiedziałam jednym tchem:
- Julcia, musisz zostać w szpitalu...
Na co usłyszałam jeden wielki krzyk i płacz...........KURWA MAĆ!!!!
Przepraszam za wulgaryzm ale serce rozdarło mi się na kawałki, że mam gówno do powiedzenia, bo z pieprzonym nowotworem trzeba uważać i basta!!!!!!!!
Julia wiła się w płaczu i spazmach wołając:
-Ja tu nie zostanę!!!!!!!!! Rozumiesz???????? Pieprzę to!!!!!!!!
O prosze bardzo ładnie.........:) Niech żyje dusza punk rockowa:)
Odchyliłam drzwi i tylko zapytałam sie Pani Doktor czy słyszała..........?
Na co ona z uśmieszkiem na twarzy powiedziała, że tak.....lekko była zszokowana, że małe, niewinne dziecię, może tak pojechać po bandzie:)
A co.............choremu ponoć wiele wolno:)
Psycholog mówi, że emocji nie wolno dusić..............no to wyszły na wolność:)
Buczeniu i wnerwowi końca nie było ale w końcu spakaowałyśmy majdan i ruszyłyśmy na oddział.....
Tam kolejny sajgon, bo na sali temperatura sięgała chyba 100 stopni, ale miejsc i wyjść awaryjnych jak zwykle brak!!!!!!!
Julinka została na oddziale a ja z babcią ruszyłyśmy w korki aby dowieźć naszemu jamochłonowi jedzonko, ciuszki, poduszki, kocyki, kosmetyki, bibeloty, pet schopy i caaaaaaaaaały niezbędnik chorującego:)
Na całe szczęście zdobyłam już sprawność skautowską jazdy po Warszawie i w 2 godziny byłyśmy z powrotem............mega wyczyn....brawa proszę:)
Pierwsze zdanie wypowiedziane przez Miziołka :
-Dajcie mi wiatrak, bo oszaleję:)!!!!
Gorąca dziewczyna.....................:)

piątek, 12 listopada 2010

Upadki i wzloty:)

O Allachu jak ja bardzo bym chciała, żeby to wszystko już dobiegło końca.................Jakby ktoś miał na zbyciu lampę z Alladynem to bardzo proszę o podesłanie:):):) Bo lista życzeń się wydłuża każdego dnia:)
Całe szczęście, że mam parę osób, na których można polegać jak na Zawiszy, bo inaczej dawno bym zwariowała i nie ogarnęła tego całego miszmaszu:)
Aga, Ewa, Beata, Aneta, Domi, Andrzej, Arturek, Dortka, wszyscy znajomi z NK, znajomi Agi voalowicze i wszyscy, którzy się przyczynili do dołożenia promyczka.......... do naszego słabo świecącego słoneczka.........to w Waszą stronę kierujemy wielki ukłon podziękowania:)
To do Was kierowane są nasze wszelakie prośby a Wy wspaniale stajecie na wysokości zadania:)
Tym razem też prośba kierowana do aniołów mojej Julii.....trzymajcie kciuki, żeby gorączka, która sie pojawia od wczoraj wieczora....nie była oznakiem czegoś niesympatycznego!!!!!!!!
Jutro rankiem jadę z moją królewną do szpitala na kontrolę wyników krwi, więc gorączce mówimy zdecydowane NIEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!
Natomiast GRANULOCYTY przyjmiemy w każdych ilościach, bo Julinek tych komórek ma debet totalny:(:(:(
Także Panowie i Panie dmuchamy w kciuki, skupiamy jutro rano umysły, by z nami być mentalnie:):):)
A teraz na tapecie jest Schrek i miska popcornu..............oj tam proszę nie krzyczeć.........wątroba ma wyniki idealne:):):):)
Niech mamy coś od życia:):):)
Ach te nasze upadki i wzloty................

środa, 10 listopada 2010

Metamorfozy Mizołka - Julii:)

Chciałabym, żeby osóbki, zainteresowane moja królewną, wiedziały o kim jej mamcia zwana SIŁĄCZKĄ sie rozpisuje............więc tutaj bedzie ciut fotek:)
Początek szkoły, mały stresik:) Ten mały facecik 60 cm w dół po prawej to Julii brat Szymon, sprawca wielu pociesznych sytuacji:) Pod pachą trzymał książkę, bo przecież szedł do szkoły a tam się nie chodzi bez książek:)
To jest mój zwariowany Julinek podczas jakiejś kolacyjki:) Dziecko jeszcze zupełnie zdrowe i szczęśliwe :)
 Ten uśmiech mówi sam za siebie:)

 Z początku choroby były zdjęcia z Szymonem...:) To chyba widać po kolorze skóry:(
Potem była Julia cierpiąca niestety............


Robiąca Bożonarodzeniowe pierniczki:)
Szalejąca:) Nawet miała być grana stadnina koni ale stajenni nam zdezerterowali:)

Latająca w kosmos:) Bo grunt to mieć pojęcie o wszystkim:)


Kochająca Zwierzaki..........w tajemnicy powiem, że Julcia marzy o zostaniu weterynarzem:)
Tutaj z kotkiem przedszkolnym:)
Tutaj z Arturkowym królikiem:)
Niestety z powrotem cierpiąca................


 Ale czasami delikatnie sie uśmiechająca...........to moje ulubione zdjęcie..........w nim tli się nadzieja:)
P.S.: Fotka robiona wczoraj:)
Wszystkim Aniołom Julci mówię dziękuje kochani za to, ze jesteście kochani:) Wielka Buzia od Mamiszona i kolorowych:) Do napisania:)


Udało się:)

I tak oto po kontrolnej morfologii okazało się, że leukocyty czyli komórki strzegące organizm przed wirusami i całym tym ustrojstwem....dają radę, trzymają się dzielnie:) Wynik 1,1....troszkę poleciało ale nie jest źle:)
Pani chemoglobinka, też ogarnia sytuację.............. nie poddaje się i trwa na placu boju dzielnie w wysokości 11,8...HURRAA:)
Tylko kochane płyteczki odpowiedzialne za krwawienia, siniaki, wybroczyny i siłę w nóżkach............troszkę poległy w tej nierównej walce, bo z poziomu 170 tys. poleciały do 19 tys.!!!!!!!!!!!!!
Nieładnie.....oj nieładnie!!!!!!!
W związku z powyższym następnego dnia kazano znowu nam się tłuc przez kochaną Wawę w korkach jak stąd do wieczności:)
Ale generalnie my dzielne dziewczyny jesteśmy, więc po 2 godzinach stawiłyśmy się na Dziennej Onkologii!!!!!
Chryste na płytki czekałyśmy całe 5 godzin, z czego 1,5 siedziałyśmy na korytarzu z braku miejsc, aż Julcia dostawała dzikiej rozpaczy..........wołając prawie na cały głos:
- Zrób coś!!!!   Dupa mnie boli!!!!!!!!
Poleciała dość bezkompromisowo:)
Ale choremu się wszystko wybaczy:)
W końcu podłączono żółty płyn tak dla nas cenny................... zawsze jak na to patrzę............to zastanawiam się co to za człowiek oddał tę jakże ważną dla nas ciecz:)
Przetoczono............Miziołek się wyspał.............. w między czasie podjadła, zupkę, kiełbaskę, wafelka i bułek w sumie nie wiem ile.................. bo po drugiej zgubiłam rachubę:):):)
Dostałyśmy wypis i z powrotem w stołeczne koreczki!!!!!!!
Urok mieszkania pod Warszawką:)
Myślałam, ze wykorkuję w korku:)
Dotarłyśmy........... na kolacyjkę jeszcze spaghetti i ucieczka w sen a Mamiszon siedzi i stuka w klawiaturkę :)
Generalnie Julinek czuje się dobrze..... troszkę wychodzi na świeże powietrze..... o ile oczywiście niebo nad nam nie płacze....
Ale te jej nastroje dają się we znaki nawet we śnie........
10 minut temu....wyrywa mnie z zamyślenia jej ogromny pisk i płacz..........lecę i pytam:
-Co się dzieje?
-Daj mi spać, co ma się dziać? Nie chce nic!!!!!!!!!
Mało serce mi nie stanęłło ze strachu, bo myślałam, że z przejedzenia coś się dzieje.............nieeeeeeeee to tylko sterydy dają się we znaki w postaci czystej niezapowiadanej furii:):)
To tak żeby się lepiej spało.........czego i Wam  życzę:)

poniedziałek, 8 listopada 2010

Domowe sanatorium:)

I tak oto kochani właśnie mija 81 godzin jak mój kochany Miziołek dochodzi do siebie po drugim bloku wlewów chemii. Generalnie czas upływa na jedzeniu, spaniu i niekiedy oglądaniu Szpilek na Giewoncie i Ludzi Chudego a pomiędzy wkrada się jeszcze Malanowski i jego partnerzy:):):)
Julcia przez cholerne sterydy wpada na przemian w rewelacyjny humorek, żeby za sekundę przeszedł on w otępienie i furię:(
Boże tak żal mi tej małej gwiazdki a nie mogę zrobić nic po za zbieraniem cięgów, ot tak dla zasady.
Popatrzę się na nią jak je....dostanę prawie wiąchę, spojrzę jak przysypia....spojrzy na mnie wzrokiem Bazyliszka:) Także staram się chwilami schodzić jej całkiem z drogi:)
Z drugiej strony wcale jej sie nie dziwię....choćby bardzo chciała, to nie ma na nic siły, żadna koleżanka, nikt sie nie odzywa.....nosz kurwa normalnie zapomnieli.....może myslą, że białaczka zaraźliwa, bo i z tym już się spotkałam:(
Dziś mój mały Miziołek urządził III wojnę światową, bo ponoć ktoś jej zabrał 5 PET SHOP-ów

jak się okazało były w innym pudełku ale oczywiście musiałam dostać po głowie:)
Wybaczam wszystko tak bardzo kocham:)
Moja królewna teraz próbuje dojść do siebie przed kolejnym III etapem wlewów....jutro jedziemy na kontrolne wyniki, także bardzo prosimy kciuki w górę.
Jak krewka da radę, to jutro wrócimy do domku i w czwartek wylądujemy z powrotem na chemsko:(
Boże jak ja bym chciała, żeby to już się skończyło i żebym mogła zabrać Julie na wymarzone wczasy do Włoch................achch dobrze, że za marzenia nie karają, bo by m kiblowała na wieki wieków CRASH:)
Wynająć tam domek i tam zrobić Miziołkowi takie domowe sanatarium:):):)

piątek, 5 listopada 2010

Home sweet home:)

Ale musieliście zaciskać te swoje kciuki za moją Julinkę........................jest nasza upragniona, wyśniona, wymarzona.........PRZEPUSTKA:)!!!!!!!!!!!!!!!! A Wy skaczcie do góry jak kangury:)
Nawet nie macie pojęcia jak ja się cieszę:)
Co prawda tylko....nie błąd przepraszam jakie tylko?........AŻ do wtorku:)
Dziś się dowiedzieliśmy rankiem, że możemy sobie pójść w pinezki ze szpitala, bo to przepustki czas.........ależ proszę bardzo towarzystwo spakowało się w ułamku sekundy............500 toreb....1000 walizek.....laptopy, skarpetki, wiatraki, łyżki, talerze.....uff gotowi:)
Jeszcze trzeba transport załatwić a to nie takie proste.............ale od czego ma się super znajomych............PIOTER dziękuję:):):)
Wypis do ręki, plecak na plecy, torba na palec serdeczny, walizka na wskazujący, w zęby reklamówka.........100 kursów hol, winda, schody i zapakowani:)
Żegnamy oddział na tych kilka dni z ryjkami uśmiechniętymi............choć Julinek nie bardzo się cieszy..........ale za chwile już wiem o co chodzi............ona się normalnie boi:(
Ale będzie dobrze..........no normalnie musi być.........innej możliwości brak:)
Ciężko mej Królewnie iść po schodkach, pieprzone chemsko wszystko niszczy nawet nóżki nie chcą pracować tak jak powinny......
Do naszej Jabłonki z Centrum Wawy turlamy się 1,5 godziny.........nosz do diaska....mała petycja o śmigłowce na trasie Jabłonna - Wawa:)
Miziołek jest w domku HURA HURA HURA:):):)
Ciesze się jak głupi do sera, jakbym dostała upragniony prezent.............bo muszę Wam się przyznać, że cholernie mi jej tutaj brakowało.......
Ale teraz będzie dobrze........musi być:)
Dziś jest piątek no właściwie sobota 00:15 startujemy z wyników
LEUKOCYTY  1,8
HEMOGLOBINA  11,3
PŁYTKI  170
Zdrowe osoby pomyślą przecież to nie jest dobrze..............a dla nas bomba:):):)
I teraz na trzy cztery............chuchamy w kciuki i zaciskamy i tak trzymamy do wtorku do kontroli:)
Liczymy na Was Kochani:)
To był nasz Miziołkowo Mamiszonowaty post:) Czas obejrzeć Szpilki na Giewoncie i podnieść poziom endorfin w organiźmie:) Do napisania:)

czwartek, 4 listopada 2010

Łapki w górę i trzymamy kciuki:)

Kochani moja cudowna Agnieszka wraz ze swoimi wspaniałymi znajomymi na czele z Ewą i Nasz wspaniały Andrzej, to są ludzie zasługujący na podziw. Posiadają wielki dar.....nazywający się potocznie DAR ZROZUMIENIA (od nich można się uczyć jak być dobrym człowiekiem i nie rzucac słów na wiatr)!!!!!!!!!!
KOCHANI  DLA  WAS  WIELKI   SZACUNEK   I  WIELKIE   DZIĘKI:)
Jak już będzie peruczka na Miziołkowej główce, to pewnie wrzucimy parę aktualnych fotek:)
Ale musi na to wyrazić zgodę moja Królowa:):):)

A teraz surprise................powiem Wam coś zupełnie w tajemnicy i po cichutku, żeby nie zapeszyć.............moja maleńka Julinka ma szansę wyjść w piątek lub sobotę..............NA  PRZEPUSTKĘ:):):)!!!!!!!!!!!
Trzymajcie kciuki za Leukocyty i granulocyty,  to od tych sprzymierzeńców wszystko zależy:)
Wszystkim naszym dobrym duszom życzę kolorowych bo niniejszym jest 23:40 i Mamiszon pada na swój ryjek:) Do napisania:)

Sama sobie ogol głowę:):(

Do jasnej anielki proszę wytłumaczcie mi jak przekonać dorastającą dziewczynkę, żeby pomimo tysiąca zastrzeżeń pozwoliła ogolić sobie głowę???
Już od wielu dni....przyznam się, że nie wiem nawet ilu (zatraca mi się generalnie czasoprzestrzeń:)) z główki mojego kochanego Miziołka wypadają nie tak dawno odrośnięte włoski w kształcie sprężynek:(
Włosy znajdują się wszędzie, oblepiają odzież, łóżko, podusię...lewitują wokół nas:(
Są wszędzie tylko nie na główce....lecz memu małemu Lilinkowi w ogóle to nie przeszkadza...po prostu bierze je w garść i rzuca za siebie, obok siebie, właściwie gdzie się da:)
Na moje prośby:
- Julinku może ogolmy tę główkę, żeby było lżej?
Na to mój wnerwiony Miziołek warczy z za zaciśniętych zębów:
- A może przynieś maszynkę i Tobie obetnę włosy jak jesteś taka mądra???????!!!!!!!!!!!
Nooo i cooooo zamurowało mnie, po co ja się udzielam........przecież jakby tak postawić się na jej miejscu.to kto do ciężkiej cholery chciałby być pozbawiany po raz kolejny włosów?????:(:(:(
Julinka traciła je już 3 razy, za pierwszym razem wyczesywałam jej takie długie jak spaghetti.......czesałam i płakałam...........nawet teraz jak sobie przypomnę łza mi się kręci:(
Ale Mamiszon Miziołka czyli JA należy do osób niezłomnych, brnę do przodu jak zaporożec i ponawiałam swoje petycje o ogolenie głowy co dwa dni z natręctwem komara:):):)
I o dziwo 2 dni temu moja mała kobieta powiedziała:
- Dobrze obetniemy....ale mamuś ja się tak boję!!!!!
Więc pytam:
- Czego? Przecież one odrosną jeszcze piękniejsze i silniejsze.
Na co Julinka przez łzy:
- Bo ja siebie nienawidzę łysej!!!!!!!!!!!!!
O FUCK!!!!!!!! Myślałam, że serce mi pęknie z rozpaczy................obiecałam Miziołkowi zakup najpiękniejszej peruczki jaką dopasujemy do tej piękniastej buziuni!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziś przyszedł nasz ulubiony Pan Tomek z Fundacji Spełnionych Marzeń z golarką i niczym golibroda Filip z Pana Kleksa ogolił moją królewnę...........sama już nie wiem czy to dobrze, czy źle........??????
Ale Julinka w końcu jak już minął stres powiedziała:
- Wiesz tak mi jest o wiele mnie gorąco:):):):)
Niech żyja łyse główki:)

piątek, 29 października 2010

Mały elf - Wiki:)

Ale Kochani w tym całym dramacie są też miłe i przezabawne chwile, które powodują, że się zapomina gdzie i dlaczego się jest:)
Taką wprowadzaczką zapomnienia była przez pewien czas osóbka zwana Wiktorią....pseudo artystyczne CIOCIA:):):):)
Ten mały elfik ma tylko 4 latka, jest łysa jak kolanko ale kochana jak sreberko:):):)
Głosik aniołka....choć i ją trawi podła BIAŁA:(
Ale kiedy Wiki ma humorek, to bryka jak zajączek po całym oddziale i ciągle tylko słychać.....CIOCIA!!!!   CIOCIA!!!!! CIOCIA!!!!!  A WIESZ CO  CIOCIA!!!!!!!!!!!!!!!
Nawet mojej królewnie towarzystwo Wiki bardzo przypadło do wybrednego gustu:):):)
Jak to starsza dziewczynka nie podskakuje z radości, kiedy mały bąbel, jest hałaśliwy i natarczywy do wspólnych zabaw:):):) Taki los bycia starszym, wśród mikrusów:):):)
Nasza towarzyszka chorowania Panna Wiktoria, to iskierka pozytywów.
Ostatnio ubawiła mnie rozmową na temat telefonu.
Spogladając na mój sprzęt gadająco-piszący, mówi:
WIESZ  CO  CIOCIA,  ŻE  JA  TO   MAM  TAKI  SAM  TELEFON,  TYLKO  INNY!!!!:):):):)
No jasne to jest wszystko oczywiste!!!!!!!!! Uwielbiam myślenie takich ludków:):)::)
Wiki I love You:)
Pogadałyśmy sobie też o ZOO i o zwierzakach tam pomieszkujących typu pawiany z czerwonymi tyłkami:)
Wiki dziś wyszła na 3 dni do domku i zaanonsowała:
CIOCIA   MOŻESZ  MI  ZAREZERWOWAĆ  TO  ŁÓŻKO, BO  JAK  WRÓCĘ  TO  CHCĘ  BYĆ  Z  WAMI?/?/?:):):)
O proszę, powstała niniejszym taka mała petycja do sióstr z oddziału.... TO ŁÓZKO JEST DLA WIKI:):):) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziś została okrzyknięta po południową siostrą oddziałową:):):)
Niech żyją małe elfy:)

Lajf is brutal...................

Najgorszy był dzień kiedy po biopsji szpiku okazało się, że nasz DEMON IS BACK!!!!!!!!!
Ta wiadomość mną tąpnęła, z lekarką rozmawiałam jakoś tak bez emocji ale jak tylko schowała się w gabinecie.....nogi sie pode mną ugięły....!!!!!
Pierwsza myśl była beznadziejna....nawet niewarta napisania....no coments:(
Siedziałam na parapecie na klatce B i wyłam jak bóbr, zanosiłam sie z płaczu....cały czas pamietam jak krzyczałam....DLACZEGO????????? DLACZEGO NAM TO ROBISZ????
Oczywiście łatwo sie domyślić gdzie były dedykowane moje pretensje...............do tego co pozwala dzieciom cierpieć i przechodzić katusze!!!!!!!!!!!!
Wchodząc na oddział trzęsłam sie jak galareta.......tak bardzo się bałam jej to powiedzieć......przeciez jej obiecywałam, że będzie dobrze!!!!!!!!!!! Fuck!!!!!!!!!! To niesprawiedliwe!!!!!!!!!!!!!
Siostry z oddziału uratowały mnie przed kolejnymi spazmami podając syropek zwany HYDROKSYZYNA:):):) Zrobiło sie jak na małym rauszu:)
Ale i tak przechodziłam koło sali kilka razy i co widziałam Julię dostawałam histerii.............no za żadne skarby świata nie potrafiłam tam wejść.............
Dwa głębokie wdechy i jestem!!!!!!!!!!!!!
Moja królewna patrzy na te moją zbolałą 1 godzinnym rykiem twarz i pyta:
CO  SIĘ  STAŁO???  DLACZEGO PŁAKAŁAŚ?????
Podeszło mi wszystko do gardła JULCIA   BIAŁA WRÓCIŁA!!!
Boże to jest nawet ciężkie do pisania co się działo.....ona ma tylko 11 cholera lat!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Płakała, zanosiła się z płaczu, krzyczała do mnie:
JA   NIE  CHCĘ!!!!!!!   MAMUŚ   PROSZE   CIĘ  JA   NIE  CHCĘ!!!!!!!!!! BLAGAM CIĘ ZABIERZ  MNIE   DO   DOMU!!!!!!!   POWIEDZ  IM, ŻE JA  IM  NA  NIC   NIE POZWOLĘ!!!!!!!!!!!!!!!   MAMUŚ  JA   NIE   CHCĘ,   MOJE   WŁOSY   MI   ZNOWU  WYPADNĄ!!!!!!!!  i tak bez końca.
Czy ktoś to umie sobie wyobrazić........bo ja w tym uczestniczę codziennie i codziennie widzę dramat rodziców i tych małych istot tak bardzo się bojących i cierpiących!!!!!!!!!!!!!!!!
Dlaczego jest tak małe zainteresowanie tymi tak bardzo chorymi dzieciaczkami?????????????? Dlaczego zajmujemy sie frazesami, marudzimy, narzekamy, zupełnie nie mając powodu???????? Zamiast wysilić swoje szare komórki w kwestii pomocy małym, bezbronnym "żuczkom"????????????????    Jest tylko jedna odpowiedź      LAJF  IS  BRUTAL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

wtorek, 26 października 2010

Zrób krok i będą czary:)

Było różnie jak to mówią....kwadartowo i podłużnie....
były chwile gorsze...lepsze....zwątpienie i śmiech....
był ból, cierpienie....radość i krew....
chwilami człowiek czuł sie jak zombie...kawalkada myśli...stresu...obaw...radości...łez rozpaczy i szczęścia....
to wszystko sie przeplatalo, robiło czystki w głowie....każdego dnia trzeba było robić reset, żeby miec siły na nastepny dzień!!!!
Kiedy biegałyśmy po plaży w te wakacje, upragnione, wyśnione...byłyśmy cholernie szczęśliwe, że BIAŁA już nas nie dotyczy, że ten koszmar sie skończył!!!!


Julcia odbijała sobie to, czego nie mogła rok temu, co było kompletnie zakazane...

To był szał dzikich ciał:)!!!!

Tego co przeżyliśmy nikt nam nie zabierze....ale dlaczego koszmar musiał zacząc sie od nowa 2 m-ce po wakacjach????????????????????  I znowu odpowiedzi na te proste pytanie brak.....

A był juz powrót do szkoły...przyznam sie, że zaczęłam wierzyć, że BIAŁA opuściła nas na dobre, że chciała nas tylko nastraszyć...ot taki głupi żarcik....
Niestety BIAŁA to nie żarcik................wróciła jeszcze silniejsza niż była, nabrała chyba mocy na wakacjach:(
Miałysmy nadzieję, że to tylko wirus, lekarz jeden, drugi, syropek, tabletki....pojawia sie gorączka!!!!!!!!
Wszystko podchodzi mi do gardła!!!!!!!
Antybiotyk!!!!
Znowu gorączka..............jasna cholera wtedy już wiedziałam, że widmo powróciło!!!!!!!!!!!!!!!
Ale jeszcze tliła sie nadzieja, że przeciez Bóg istnieje...on nie pozwoli....ona taka niewinna....nie zgodzi się, żeby cierpiała!!!!!!!!!!!!!
A jednak śmiem twierdzić, że jego istnienie jest pod wielkim znakiem zapytania..........................bo Biała jest i ma się świetnie...................!!!!!!!!!!!!!!!
Dziś na sali pojawił się ksiądz (jakoś nie miłe to dla mnie skojarzenie) no ale skoro musi niech łazi:)
Staje za nami i modli sie z jedna z dziewczynek, która bierze komunię, przemawia do niej tymi słowy:
"....i niech zmiłuje sie nad nami....."
Na co ja, no przepraszam ale nie mogłam sie już powstrzymać......."Dziękujemy ale już wystarczająco się zmiłował":):):) Ot taka mała dygresja do tego czy jeszcze wierzę.................
Teraz to pozostało chyba tylko wierzyć w ludzi, naukę albo w słowa piosenki.....
"....zrób krok i będą czary...":)
Trochę tych kroczków juz zrobiłam ale czary sie jeszcze nie pojawiły....choć Julia ma w banku dawców 600 potencjalnych dawców pasujących w I stopniu....może to właśnie CZARY:):):):)

JEST SZYMON - JEST SHOW:)

  Z góry przepraszam za odrobinę chaotyzmu w postach ale jest to wszystko pisane na zasadzie wspominek:)
Pamiętam jak któregoś ranka jak zwykle siedzimy na sali szpitalnej ogólnie atmosfera nie jest najgorsza...ale bez fajerwerków:)
Otwierają się drzwi i wsuwa się jakiś kudłaty łeb i pyta się: "CZY TU KTOŚ ZAMAWIAŁ MAJEWSKIEGO"???
Oczywiście wśród dzieciaków pojawiło się niemałe zdziwienie co człowiek z telewizji robi w szpitalu:)
Moja Julcia należy do osób, które bez ogródek mówią co myślą i Szymon tez miał okazję się o tym przekonać.

Na samym początku zapytała się (wcale nie po cichu) czy Szymon to jest ten prawdziwy z telewizji czy udawany:)??? Tak jakoś wyszło, że on to usłyszał  i podszedł do Julii, żeby go uszczypnęła jak nie wierzy:):):)
Czego nie omieszkała zrobić:)
Potem z niewinna minką powiedziała do niego: " WIESZ ALE W TELEWIZJI WYGLĄDASZ LEPIEJ!!!!  A TAK TO JAKIŚ TAKI CHUDY JESTEŚ!!!!  POMARSZCZONY!!!!  ILE TY MASZ LAT????""""
No tego to Szymon nie wytrzymał serdecznie uściskał Julię, uśmiał się niesamowicie:):):)

Oto człowiek, którego dzieci i nie tylko uwielbiają....Szymon jesteśmy ogromnie wdzięczni za te wspaniałe, pełne humoru i relaksu chwile:):):) Moja królewna była zachwycona nawet wycyganiła fotkę z dedykacją dla brata....widniał na niej podpis DLA SZYMONA OD SZYMONA:):):):)  Julii brat to 5-letni Szymek:)


Z tą ostatnia fotką połączony jest kawał na biegu wymyślony przez Szymona:
PRZYCHODZI  ZROZPACZONY  TYGRYS  DO  LEKARZA  I  MÓWI:  
-PANIE DOKTORZE  COŚ MI   SIĘ  DO TYŁKA  PRZYKLEIŁO!!!!!
LEKARZ  NA   TO:
- SPOKOJNIE  TO TYLKO  MAJEWSKI:):):):):)

Niech żyja pozytywnie zakręceni ludzie:)

piątek, 22 października 2010

Kiedyś wzejdzie słońce....:)

To było tak niedawno....a jednak chcieliśmy, żeby zniknęło i już nigdy nie wróciło.

Dzień wyjścia do domu był wielkim wydarzeniem....decyzję od lekarza dostałyśmy tego samego dnia rano....na wypis czekałyśmy z drżącymi rękami i wypiekami na twarzy:)
Manele spakowane, serca roześmiane....jedziemy do domku...przeprawa w warszawskich korkach do naszej Jabłonki nie nalezy do najmilszych ale jakoś po 1,5 godzinie nam sie to udaje:)
Wiemy to, że Julia w domku dojdzie do siebie szybciej niż ustawa przewiduje...

Tak na marginesie, to niektóre pielęgniarki sa mocno na bakier z kulturą:(:(:(:( No rzesz podczas podłączania kroplówki odbiera telefon....SUPER:)

Ale wróćmy do tego, że generalnie chciałabym bardzo, żeby jak najwięcej osób zdało sobie sprawę w końcu z tego jak te małe biedaki nikomu niewinne cierpią....
Julia wróciła na przepustkę do domku i czuje się troszkę lepiej ale do normalności jest jeszcze przepaść zdrowotna....
Gdy udaje nam się odetchnąć od wlewów, niestety zaczynają się tak ogromne dawki sterydów jak dla konia...
Sterydy, brak kontaktu z rówieśnikami powodują u mojego kwiatka ostrą depresję....serce się kraje jak człowiek sie na to patrzy....
Nic jej nie cieszy, wszystko ją męczy, na buzi często pojawia się rezygnacja....miałam wrażenie ze rozpadne sie na kawałki widząc jej ogromne cierpienie!!!!!!!!!!!!!

c.d.n.

To nie jest łatwe...nie jest proste...patrzeć na swoje umeczone choróbskiem dziecko, przełykać śline, wymuszac usmiech i mówic: DAMY RADE KRÓLEWNO!!!BĘDZIE DOBRZE!!!!

Wyć mi sie chce do księżyca!!!! A czy bedzie dobrze, to nie wiedzą tego nawet najstarsi górale!!!!
Ale to chyba tę część Polaków najbardziej cenię i te ich pieknę maksymy: PANOCKU TOĆ KAJDYŚ WZAJDZIE SOŁNECKO:):):):)...................niechaj sie spełni!!!!

środa, 20 października 2010

Why????

Jest 20 października 2010 roku....trochę to brzmi jak u Robinsona Crusoe:)
Siedzę w szpitalnej sali nr 4 Odziału Hematologiczno-Onkologicznego w Warszawie na Litewskiej.
Moja Królowa lezy obok, w telewizji (2 zł/h :) ) leci zapychacz głowy "Zamieńmy sie żonami":), dzieki temu upływ czasu nie jest taki uciążliwy i nastawienie jest inne:)

Wracam wspomnieniami do kwietnia ubiegłego roku....kiedy BIAŁA miała swój początek....
Julia cierpiała z każdej sekundy, minuty, godziny...
Cieniutkie żyłki nie wytrzymują chemicznych leków...nadchodzi wielkimi krokami dzień założenia dojścia centralnego do głównej zyły do serca....głęboka narkoza!!!!
Jestem w rozsypce!!!!
Julia miała być na bloku operacyjnym góra 2 godziny a mija 3, mój strach rośnie coraz szybciej!!!!
Wraca.....
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że cos będzie nie tak.....przy zakładaniu BROVIACA przekłuto płuco!!!!
Julcia ma odmę opłucną!!!!!!!!!!!!!! JASNA CHOLERA!!!!!!!!!!! WHY???? WHY???? WHY???
Teraz juz z jej małego ciałka wystają dwie rury nie jedna!!!!!!!!!!!!
Płacze, krzyczy, targaja nią spazmy nerwów i bezradności......a ja????
Niestety nie mogę zrobic nic....ta cholerna bezradność jest piekielna męką....
Do tego dochodzą wylewy w oczkach....zakaz ogladania TV, bajek na kompie....ciach na wszystko oczy mają najlepiej byc nieruchome....................jest zagrożenie utraty wzroku!!!!!!!!!!!!
Chciałoby sie krzyczeć, wyć ile sił w płucach.........niestety nie wolno, przy Julii trzeba układac mimike twarzy w pogodną...........to jest często awykonalne!!!!!!!!!!!!

Ale....ale....pomalenku wszzystko dochodzi do normy....wylewy sie wchłaniają....płuco zaczyna pracowac normalnie:):):):):):):):):):):) Moja córcia królewna uzyskuje REMISJĘ BIAŁEJ (dziadostwo sie wycofało)!!!!

Nadchodzą dobre wieści.....jedziemy do domu i będziemy dojeżdżać na wlewy chemii....pojawia sie nadzieja............

wtorek, 19 października 2010

Grom z jasnego nieba!!!!

Witam z zamysłem opisania traumy mojej małej królewny noszę sie juz 1,5 roku....dlaczego tak długo...posłuchajcie...choć nie będzie to brzmiało jak bajka ale być może kiedyś znajdzie swój HAPPY END:)

Czym jest białaczka i jak okrutna potrafi byc chyba juz większość z Was wie, ten wytwór dopada coraz więcej istnień...dopadł i moja królewnę...

Dokładnie zaczęło się wszystko 23 marca 2009 roku!!! 
To jest jedyna data, której nigdy nie zapomnę!!!
Wtedy nadchodziła BIAŁA!!! 
Łudzilismy się, że to tylko osłabienie tzw. przesileniem wiosennym.
Julia rankiem dostała krwotoku z noska, brak mozliwości zatamowania, błyskawiczna wizyta u pediatry,............................................................................karetka...nigdy nie zapomnę jak z Legionowa (pod Warszawą) pędziliśmy na sygnale do Szpitala Bielańskiego.
Badania jedno po drugim i lekarze coraz szerzej otwierający oczy!!!
Przetaczają pierwszy raz krew, osocze krwi!!! 
Chryste Julia puchnie jak Rocky po walce!!!  Reakcja na osocze.
Przewożą nas rano znowu karetką znowu ten przerażający dźwięk sygnału Erki!!!
Kiedy podwoża nas pod Oddział Onkologii mój świat znika, przerażenie nie pozwala mi oddychać, nogi miękkie jak z waty, łzy same płyną!!!
Julia jest za bardzo wyczerpana, żeby jeszcze się bać, z resztą dla tak małego dziecka Onkologia to tylko słowo, nie ma tak podłych skojarzeń jak ja (moja mama zmarła na nowotwór).
Lekarz prowadząca mówi, że podejrzewają chorobę rozrostowa układu krwiotwórczego!!! Że co????
Brzmi to tak samo obco dla mnie jak każde słowo w języku wietnamskim....więc relaksuje się, że to tylko jakaś tam mała choróbka...
Seria badań na mojej królewnie rozpoczyna się...RTG płuc - czysto, 
USG jamy brzusznej - powiększona śledziona, 
KTG serca w normie,
decyzja o pobaniu szpiku z bioder....................................................................................diagnoza powaliłaby z nóg nawet Pudziana.....OSTRA BIAŁACZKA LIMFOBLASTYCZNA TYPU COMMON!!!!!
Nie wypada przeklinać w publicznym miejscu, wieć napiszę.........................................................................
dlaczego ona???????????????????? 
Boże dlaczego?????????????  
Co my Ci jesteśmy winne???? 
Zajete jest 100 % szpiku, blasty (komórki nowotworowe) rozgościły się u Julci w sporej ilości, trzeba działać bojowo, ostro natychmiast!!!!
Zgoda na leczenie, sterydy, punkcje szpiku z wlewami chemii do rdzenia, chemia podawana we wlewach do kruchych małych żyłek, które pękają, tworzą się krwiaki, siniaki!!!
Wybaczcie ale jest godzina 00:10 c.d.n....