Królewna:)

Królewna:)

środa, 2 listopada 2011

O magicznych spotkaniach i słowach:):):)

Dzień 2 listopada 2011 roku na długo zapadnie mi w pamięć.............na całe szczęście tylko w pozytywnym sensie:):):)
Dzień niby jak co dzień...............zapakowane leki do torebki......skierowanie do szpitala na kontrolę.......maska na buzię zwinięta w tylnej kieszeni.................torba dla pieska spakowana...........brat gotowy...................ruszajmy więc...............aż się chce powiedzieć:
-Ahoj przygodo!!!!!!!!
Nie nie to tylko wypad w świat limfocytów:):):)
Szymek z psiakiem odtransportowani do Pani Hani (nasz anioł stróż)................a my z Julią wpadamy na genialny pomysł................jedźmy autobusem, są takie korki, że jazda autem wyniesie milion minut:):):)
Parkujemy pod kościołem i ciach babke w piach idziemy na Translud (ot taka tam firma przewozowa, autokary jak wycieczkowe.............kompletnie nie wiem dlaczego miejscowi nazywają je bydlakami!!!!)
Prawie natychmiast obydwie zasypiamy..................budzimy się w Wawie..............prostujemy kości i idziemy na tramwaj..............w sumie to tylko 3 przystanki ale to taka atrakcja naszej wycieczki:):):)
Julia sama stwierdza:
-Wiesz mamo, czuję sie jak na wycieczce:):):)
Jest moc atrakcji turystycznych................rozpracowywanie automatu na bilety...............oczywiście Miziołkowa chce obsługiwać go sama:):):)
Kasowanie biletów w tramwaju to już w ogóle jest szał:):):):)
Bedziecie się śmiać.................wielkie mi atrakcje kasowniki tramwajowe......................niby tak ale dla Julinki to było mega wydarzenie:):):):)
W szpitalu siostra Zuzia tradycyjnie jest zdziwiona, że jesteśmy................z braku miejsc upycha nas na izolatce z dwójką dzieci!!!!!!!!!! Ale mi izolatka:):):):)
Ale z racji naszych starań życia normalnie tragedii nie ma:):):):)
A na sali ku naszemu zaskoczeniu są dzieci, które ostatni raz widzieliśmy wychodząc z kliniki poznańskiej po przeszczepie..................my wyjeżdżaliśmy, oni przyjechali:):):)
Julia i Wiktor:):):)
No i jak to zwykle bywa w takich momentach pada mnóstwo pytań................kto???? ile????? dlaczego???? jak było?????? a my tak!!!! A Wy jak?????
Pamiętam nasze ostatnie rozmowy w Poznaniu.............był płacz......strach........słychać było trzask łamanych z trwogi serc!!!!!!!!!!!!!!
A teraz...................w oczach błysk............w sercach radość i nadzieja................co chwilę słychać śmiech.............jest jak na kolonii........ opowiadanie wrażeń po całym dniu:):):):):)
W tym spotkaniu jest jakaś magia............było z nimi tak bardzo źle............a teraz...............łza się kręci na wspomnienie:):):)

W końcu nadszedł czas pobrań krwi..................dawno nie widziana siostra Monika nie wcelowała..........zastąpiła ją siostra Ewa-specjalistka od igieł:):):) Ciach.......prach i leci krewka..........naszykowane 7 próbówek................teraz tylko czekać...............czas umilamy sobie rozmowami i krzyżówkami................troszke książki i snu, mojego, bo Julia ma moc energii jakby chciała nadrobić stracony czas:):):):)
Przychodzi Pani doktor ze studentkami i opowiada o Julii ..................... że białaczka........leczenie.......że nawrót wczesny...........że konieczny przeszczep...........że 3 cewniki...........że blizny.................że odma opłucna................że dawca był...........że potem szukanie na nowo.................że cytomegalia...................że GVHD................że teraz jest super...............że Julia to taki książkowy model............jak powinno się wszystko dobrze kończyć:):):):)
Docieraja wyniki i Pani doktor zerkając na nie mówi:
-No i co Julia....................w końcu jesteś ZDROWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Leukocytów - 4,5...........Granulocytów - 2,2.............Hemoglobina - 11,5...............Płytki - 171 tys.!!!
Zapytacie i jak??????
No a jak ma być jak sie takie coś słyszy?????? W mojej głowie eksplodowała bomba szczęścia..............to było mega wspaniałe.................chciałam wyściskać wszystkich dookoła..............zamiast tego tylko spojrzałam na MIziołka i powiedziałam:
-I co niedowiarku..................A NIE MÓWIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niniejszym oznajmiam, że jestesmy szczęśliwe:):):):)

4 komentarze:

  1. Jejuuusss!!!! To wspaniałe wiadomości!!!! Cudowne, bajeczne, genialne, szalone i zjawiskowe wiadomości!!!! Cieszę się z Wami!! BAAAAAARRRRDDDDZZZZOOOOOO!!!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie.Oby wiecej takich wiadomosci o dzieciach ,ktore walcza i wygrywaja.Wspaniala wiadomosc,ktora daje nadzieje innym walczacym.
    Codziennie zagladam na Wasz blog,Amelki i Piotra.Piotr byl na OIOM we Wroclawiu w tym samym czasie co nasz Matuszek.Szczesliwie wyszedl do domku,ale dopad Go Graft, a ostatnio uaktywnil sie wirus cytomegalii.Tak chcialabym przeczytac ,ze u niego tez juz dobrze.Za duzo ofiar tej choroby ostatnio bylo.Swiatelka w ich strone i wspomnienie ich heroicznej walki w okresie Swieta Zmarlych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie , wspaniale , rozkosznie, bajecznie , bosko , oszałamiająco.Julinku Kochany tak bardzo się cieszymy!!!!!!!!!!!!!!!!!!Emi uroniła łezkę szczęścia.Walka i ciężka praca przyniosły oczekiwane efekty.Całujemy Was mocno i ścikamy.

    Gosiu, od nas poszła modlitwa i światełko dla Matiego i wszystkich, którzy odeszli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje serdecznie za wspomnienie mojego Mateuszka i za modlitwe za spokoj Jego duszy.
    Julie i Szymusia sciskam mocno.Mam nadzieje,ze uczen z niego wiecej niz dobry.Moniko pozdrawiam serdecznie.
    Poszlam do pracy ,Juleczke zapisalam do przedszkola.Uwielbia sie uczyc:) oby jej ten zapal nie minal:)Czasu mam troszke mniej.

    OdpowiedzUsuń