Królewna:)

Królewna:)

środa, 27 kwietnia 2011

Spacerniak:)

Tak...tak...kochani....święta....święta i po świętach:):):)
Mam nadzieję, że dbaliście jak my o linię:):):)
Me dziecię w dniu wczorajszym dostało pozwolenie na wynurzenie się z sali:):):)
Radości....a wręcz euforii nie było końca............obiad został zjedzony w mgnieniu oka i siup na korytarze:):):)
Pomyślicie pewnie: " z czego ona się tak cieszy "????
Otóż z tego, że pokój Julci jest dla niej swojego rodzaju celą z tą różnicą, że skazańcy przynajmniej wiedzą kiedy wyjdą:):):)
Miziołek przyozdobił się łańcuszkiem, bransoletką.....ubrał maseczkę, ochraniacze na kapcie i myk na spacerniak:):):)
Prawie frunęła przez korytarz................dopadła sali swojej koleżanki 8-letniej Emilki...............dziewczynki zaczęły machać sobie przez szybę (sale przeszczepowe są oszklone)....................nastąpił pokaz lalek...........Julinek przytargała gromadkę swoich petschopów.......................panienki bawiły się tak jakby szyba między nimi nie istniała:):):)
Jak już się sobą nacieszyły podreptałyśmy dalej................przeszłyśmy koło sali Jakuba (rówieśnika Julii)..........podchodzimy do sali 4-letniej Samanthy.............
Malutka siedzi na swoim łóżeczku, układa jakieś karteczki i mamrocze coś pod malutkim noskiem.......nastawiamy uważniej uszu..............dochodzą nas słowa Samanci:
-Ty zakochałaś się z nim......Ty zakochałaś się z nim:):):):)
Ot taka mała wyobraźnia małych ludków:):):)
A'propos zakochania......................idziemy w drogę powrotną..................a tu niespodzianka...............przy szybie jednej z sal stoi nikt inny jak Jakub:):):)
Stoi i się uśmiecha.................wpatruje się w moją królewnę.................a ona jak dumny paw udaje, że tego nie widzi......................mówię, że Kuba zagląda na nią........................że może by podeszła przybiła piątkę, pogadała.............że Kuba tam stoi i się uśmiecha.......................na co Miziołek odparowywuje:
-No co Ty mamo on na pewno nie patrzy na mnie!!!!!!!!!!!!!!!
No ale heloł................na korytarzu nie ma nikogo innego:):):)
Moja gwiazda rumieni się pod maseczką.....................ale nie dowierza....................po powrocie do sali Julia dziwi się, że przecież ona była bez czapki....................że nie ma włosów...................jak to jest możliwe, żeby się komuś podobać bez włosów:):):):)
A jednak......................Jezu modle sie o więcej takich pozytywnych sytuacji:):):)
A z pozytywnych wieści....................posiadam jeszcze jedną..............a co będę sypać nimi jak z rękawa:):):)
Otóż informacja zupełnie pewna z pierwszej ręki od naszej czarodziejskiej Pani Małgosi (odpowiedzialna za dobór dawców)............................są kompletne badania dawcy (właściwie to dawczyni) nie ma cytomegalii ani innych przeciwwskazań do bycia dawcą.......................dziś zostały przesłane papiery dotyczące pobierania komórek niezbędnych do przeszczepu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Więc odliczamy czas do 10-11 maja:):):):):)
4-5-6 naświetlania.....................i lecimy z tym koksem:):):):)
Może tak specjalnie się stało......................termin przeszczepu po beatyfikacji Jana Pawła II..............może to on ma trzymać rekę na pulsie:):):)???? Jeżeli tak...............to jesteśmy w dobrych rękach:):):):)

niedziela, 24 kwietnia 2011

Przeprosiny.......................

Hołhołhoł!!!!!!!!!!!!!!! Ała............to nie te święta:):):)
Alleluja..................tak mnie jakoś dzisiaj oświeciło i postanowiłam pójść do domu NAJWYŻSZEGO i w dniu dzisiejszym się z nim pojednać:):):)
No musicie przyznać, że plan rewelacyjno-zabójczy:):):)
Rano podzieliłyśmy się z Julinką poświęconym jajem (Emilka dzięęęęęęęęęęęękuję).........była kiełbaska na gorąco i próba odzyskania świątecznej atmosfery:):):)
Około 12 wybrałam się w poszukiwaniu stacji CPN............zakup piguł przeciwbólowych i antygrypowych okazał się po nieprzespanej nocy konieczny..........ale najpierw odwiedziny w kościółku:):):)
I tu zdradzę Wam tajemnicę..............nie byłam tam od dawien dawna................odkąd Miziołka z powrotem trafiła biała obraziłam się na stwórcę, bo miałam wrażenie, że postara się by było inaczej!!!!!!!!!!!!!
No ale cóż teraz stwierdziłam, że pewnie sam się rozchorował i sprawy delikatnie wymknęły mu się spod kontroli:):):)
Z racji posiadania silnej potrzeby sprawiedliwości postanowiłam wyciągnąć rękę na zgodę do Stworzyciela i po raz kolejny szczerze z nim pogadać:):):)
Siedzę sobie więc potulnie w ławie kościelnej..................organista wprowadza mnie w nastrój mega świąteczno-relaksacyjny:):):)
Zamykam oczy i rozmawiam z najwyższym..................tłumaczę swoje zachowanie............proszę o pomoc, że bez niego nie dam rady.................że przyszłam sama z dobrej woli...............że go potrzebuje..............żeby pomógł Julii w szybkim powrocie do zdrowia.................żeby Szymusia nogi przestała męczyć szpotowatość stawów kolanowych....................żeby tylko moja rodzina była zdrowa................zdrowa.................zdrowa!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ksiądz jest w trakcie kazania i nagle mówi:
-".....większość z Was modli się o zdrowie............a ono nie jest najważniejsze!!!!! Kochani zdrowie to nie wszystko!!!!! Bądźmy bliżej siebie!!!!!...."
Normalnie oczy mi się otworzyły............................jak to???? Przyszłam tutaj ze szpitala gdzie moje chore dziecko czeka na nową szansę...................a ja słyszę, że ZDROWIE  NIE  JEST  NAJWAŻNIEJSZE!!!!!!!!!!
Zgłupiałam...................widocznie ksiądz rzadko bywa na odziałach szpitalnych........................oj proszę księdza nawet sobie ksiądz nie zdaje sprawy jakie zdrowie jest ważne.....................mam prawo twierdzić (chyba nawet jestem pewna) że najważniejsze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale generalnie pobyt w kościele uważam za udany...................może porozumienie relacji Monika-Stworzyciel.................zaczęło istnieć.......................wydaje się, że on czeka tylko na konsekwencję z mojej strony......................i pokarze na co go stać:):):):)

Czego i sobie  jemu życzę:):):)

P.S.: Na pomysł pojednania wpadłam po obejrzeniu filmu "Bruce Wszechmogący".
Kochany Alfa i Omega......trzymam za nas kciuki:):):)
Co dwie siły to nie jedna:):):)

P.S.2: Julinka poza falami nerwików, które dopadają ją średnio 2 razy dziennie czuje się super:):):)
Wczoraj zupka ogóreczkowa, dziś żurek................i tak oto katurlamy się do przodu..................byle do 10 maja - ostateczny dzień przeszczepu:):):)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Wesołego i smacznego:)

Niniejszym Mamiszon spakowany..........chyba ciut zdenerwowany...............za pół godzinki rusza do swej pyruski:):):)
Bilet zakupiony.............tradycyjnie nie obyło się bez akcji na dworcu.................miałam wrażenie, że do zwijania rolki kasowej niezbędne jest posiadanie trzech fakultetów:):):)
Na całe moje szczęście ja nigdzie się nie spieszyłam................w przeciwieństwie do paru osób określonych przez Panią zwijającą "NADWRAŻLIWYMI":):):) Grunt to poczucie humoru:):):)
No ale do rzeczy...............
W związku ze zbliżającymi się świętami:
Mnóstwo radości, jaj obfitości
koszyka marzeń i mocnych wrażeń
a w Dyngusa dużo – (ch)lania
i radości z leniuchowania.
Tego życzy Zając w koło kicając.

 Ponad wszystko zdrówka:):):):)

wtorek, 19 kwietnia 2011

Nie będę się tłumaczyć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ależ jestem zła!!!!!!!!!!!!!! O matko mózg mi staje dęba!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Stworzyła się ostatnio jakaś nagonka na mnie...................niniejszym śmiałam przyjechać na troszkę do pracki i do syna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zostawiłam rzekomo dziecko w szpitalu na pastwę losu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja p....................!!!!!!!!!!!!! Miałam już nie kląć...................przyżekałam sobie mocne postanowienie poprawy!!!!!!!!!!!!
Ale jak tu nie zwariować???????????? No jak ................no jak.................się pytam ja????????????????
Babcia będąca z Julinką obecnie w klinice.....................robi taki zamęt, że nie wiem co gorsze..................być bez kasy.......................czy z takim galimatiasem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Chore prosze Państwa......................chore i smutne!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mało tego, że Julcia jest zmuszona być tyle czasu w zamknięciu, to jeszcze tamta robi takie loty nad kukułczym gniazdem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
O widzicie................przynajmniej jak przelałam wszystko na bloga, to troszkę mi ulżyło....................dobrze, że już w czwartek będę z powrotem z Julią.......................bo ta chodząca depresja jeszcze Julię tym swoim smęceniem zarazi!!!!!!!!!!!!!!
Wiecie co szczerze............nie kumam dlaczego musze się komukolwiek tłumaczyć jak śmiałam spotkać się ze stęsknionym Szymkiem????????????????
Czy to ja jestem dziwna, czy świat stoi na wątłych fundamentach????????????
Oświadczam, że nie zamierzam się tłumaczyć.....................i licytować, które dziecko kocham bardziej.................obydwoje kocham bardzo........................tylko jedno jest bardzo chore ale drugie nie może na tym za bardzo ucierpieć!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Uwierzcie nie jest łatwe to wszystko pogodzić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

P.S.: Taki troszkę rozgardiasz mi wyszedł.........:)

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Walka o ogień!!!!

Tak...tak wiem........długo nie pisałam a obiecałam co poniektórym:)
Otóż kochani musiałam na troszkę jak już wiecie wrócić do domku, żeby Szymon nie zapomniał jak Mamiszon wygląda i żeby się zanadto u babci nie rozpuścił:):):) No i oczywiście troszke popracować, żeby wątły budżecik podreperować:):):) Kokosy to to nie są ale grosz do grosza jak to mówią.....:):):)
U mojej Julietty troszke sprawa się komplikuje!!!!!!!!!!!!!! Niestety widocznie nie możemy przez to przejść od tak po prostu.....łagodnie bez zająknięć:)
Co sie tyczy dawcy..............
Okazuje się, że niektóre osoby wstępujące w szeregi dawców szpiku....nie do końca są przekonane o tym czy chcą ten szpik oddać...............otóż nasz dawca na początku szczęśliwy, że może pomóc..............po głębszych przemyśleniach stwierdził, że o pobraniach szpiku nie może być mowy............zgadza się tylko na wytrącanie komórek macierzystych z krwi obwodowej!!!!!!!!!!!!!!
Niby jest to możliwe.............podaje się specjalne preparaty, które zmuszają krew do wzmożonej produkcji niezbędnych komórek.........................serce podeszło mi do gardła..........było to w tamtym tygodniu!!!!!!!!!!
Pierwsze moje skojarzenie jakie wtedy miałam..................o KURWA (przepraszam) ZACZYNAMY  WALKĘ  O  OGIEŃ!!!!!!!!!!!!
Niewiele myśląc łapię za telefon.....memory fajf:) DKMS i wszystko jasne:
-Cześć Kinia jest kłopot z dawcą..........co jeżeli całkiem się wycofa...........może trzeba szukac nadal????
Mój niepokój rośnie i sięga zenitu!!!!!!!!!
Kinga mnie uspokaja, że na pewno nie, że będzie ok, że tak też można............karze mi się uspokoić i być dobrej myśli..............Pan karze sługa musi:):):)
Ale następny dzień nie przynosi dobrych wieści!!!!!!!!!!!!!!!
-Proszę Pani u Julii wykryliśmy we krwi wirusa Cytomegalii..................dawcy organizm nigdy się z tym wirusem nie spotkał.................musimy szukać innego dawcy dla Julii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Całe szczęście, że jechałam samochodem bo bym chyba upadła!!!!!!
No ale jak to heloł, przecież miało byc tak super extra!!!!!!!!???????????
Że jest dawca.................super szpital.............specjaliści..............hop siup............przeszczep........odczekać swoje i do domku dochodzic do siebie..........................................a tu tona pomyj na łeb i znowu karza być dobrej myśli!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Że niby są nowi dawcy, których trzeba przebadać.................że ktoś się znajdzie.....................że będzie dobrze!!!!!!!!!!!!
To dlaczego się czuję jakbym stała na bagnie, które mnie wsysa???????????????
A ja nie chcę!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja chcę zabrać stamtąd Julię.................wyssac z niej ten cholerny szpik, który chce ją zniszczyć...................i włożyć jej choćby swój zdrowy!!!!!!!!!!!!!!!
No dlaczego tak nie można!!!!!!!!!!!!!!!!
Prosze Was niech naukowcy coś wymyślą..................pleace!!!!!!!!!!!!
Julia jest załamana, krzyczy do mnie przez tel., że ona już nie ma siły, że to tak długo trwa!!!!!!!!!!!!!!
Pocieszam jak mogę......................a sama w głowie mam dziką rozpacz!!!!!!!!!!!!!
Jadę do mej wyroczni DKMS..................rozmawiam z tymi serdecznymi osobami.................wszyscy mi mówią, że będzie dobrze....................że są kolejni dawcy, to jest tylko kwestia czasu i będzie wszystko wiadome!!!!!!!!!!!
Tak bardzo chciałabym w to wszystko wierzyć ale czy to na serio jest możliwe....................choć mam nie dopuszczać do siebie złych myśli......................to niekiedy się prześlizgują i robią spustoszenie w głowie!!!!!!!!!!!!!!
Oj boję się znowu jak cholera.....................ciężko się pracuje w te dni.....................powinnam być przy mej królewnie teraz...................ale chwilowo siła wyższa............życie jest porąbane!!!!!!!!!!!!!!!
Także kochani na trzy....cztery...............wszyscy ściskają kciuki i trzymają, żeby był dawca z cytomegalią...........!!!!!!!!!!!!!!!!
Na domiar złego jeszcze babcia, która jest obecnie z Julią, która z własnej nieprzymuszonej woli zaoferowała pomoc oskarża mnie o porzucenie dziecka na pastwę losu i grozi sądami!!!!!!!!!!!!!!!!
Co prawda umawiałyśmy się, że troszkę popracuję i przyjadę w tym tygodniu ale widocznie jak się ma 54 lata..........to może się przekwita i mózg się lasuje.....................i don't kurde nie wiem:):):)
Także kochani jade za 2 dni do Miziołka..................uzbrojona po zęby w petschopy........płyty DVD.....książki............i nożyczki do paznokci, bo są ponoć jak u dinozaura:):):):)
Jak macie namiary na dobrego prawnika to nie pogardzę..............musze babkę na badania psychologiczne wysłać a prawnik musi mi w tym pomóc...............babina jest ostro nieobliczalna.............muszę mieć czarno na białym, że jest zdrowa...................to nie przelewki:):):)

sobota, 9 kwietnia 2011

Ciotka:):):)

Jest piątek godz. 11:00 Mamiszon stawia się jak na caprztyku punktualnie w szpitalu:):):)
Ja i punktualność..........dobre:):):) Dawno tego nie doświadczyłam:):):) Normalnie nauczę się organizacji:):):)
Prawie natychmiast przechwytuje mnie Pani Ordynator.............czas zacząć dzień od poważnych rozmów:(:(:(
W sumie to niby nie dowiedziałam się czegoś specjalnie nowego..........rozmowa konieczna, żebym była świadoma wszystkiego na 100 %!!!!!
Siedzę grzecznie i słucham...............że niepokój budzą nerki Julii, które nie pracują jak powinny...............wątroba, której próby niepokojąco rosną (obecnie pułap jest na poziomie 200, czyli norma przekroczona 100 razy)....................że Julia jest bardzo wrażliwa i emocjonalnie reaguje (no cóż zawsze się zastanawiałam czy aby nie mamy włoskich korzeni):):):)...................generalnie naświetlania i mega chemia ma za zadanie zniszczyć w drobny mak komórki nowotworowe i szpik Julii.................wymiękam przy wiadomości, że po naświetlaniach Julia może być w przyszłości bezpłodna.............może mieć kłopoty ze wzrostem............generalnie z narządami.........................................................trzymam się twardo wersji wydarzeń, że ją to wszystko ominie.................że wszystko będzie ok................ale obawa wraz z czasem rośnie.....................................ja pierdolę hilfeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Sorki za bluzgi ale chwilami nie ogarniam...................mam nieodparte wrażenie, że to tylko Matrix!!!!!!!!!!!!
Podpisuję papierki, bo i tak wyjść ewakuacyjnych brak!!!!!!!!!!!!!
Wracam do Juliettty...................Miziołek mój w nastroju bardzo pozytywnym......................opowiada mi jak to było na planowaniu naświetlania...................pokazuje na ciele namalowane markerem krzyżyki, kreski, paski...................ale najbardziej podobała jej się podróż karetką:
-Mama najlepszy był kierowca........powiedział, że nie można tak przyjechać do Poznania i nie zwiedzać..........mówił do mnie: "Ej ciotka zobacz po prawej mamy stary browar......tutaj kino......ej no ciotka podoba Ci się Poznań"????
Julietta na to:
-Ej wujek może być:):):):)
Bo grunt to mieć poczucie humoru:):):):)
I tak oto cały piątek mówiłyśmy do siebie per CIOTKA:):):):)
Odwiedził nas jeszcze Pan psycholog i się zaczęła grypsera poznańska:):):)
Więc od dzis jak będę chciała kupić porzeczki...............to walnę grypsem i powiem:
-Poproszę ŚWIĘTOJANKI:):):):)
Z Julią lubimy rzodkiewki ale nie wiedziałyśmy, że to są REDYSKI:):):)
Sprawdzić też wypadałoby czy skojarzą w sklepie o co mi chodzi jak powiem:
-Czy jest SZNEKA  Z  GLANCEM:):):):)???
No ale najbardziej uśmiałysmy się jak usłyszałyśmy określenie tramwaju i taksówki......................no kto zgadnie które jest które..............BIMBA  i   DRYNDA:):):):)  Ja pierdzielę kocham poznaniaków:):):):)
Niedługo musze spadać bo mój SZCZUN  zjadłby GZIKU:):):):)
Ale jazda bez trzymanki:):):)
Aaaaaaaaaaaaaaaaaa....................zapomniałabym, jestem w piekarni..........pani kasuje i mówi:
-Czy czydzieści czy proszę!!!!
A ja jak ten osioł:
-Słucham????
Pani ponawia prośbę:
-Czy czydzieści czy proszę!!!!
Pokazuje mi czytnik................no tak jest napisane jak wół..................3,33 zł (czy czydzieści czy):):):):)
Uwielbiam ich:):):):)

A odbijając troszkę od gwary wspomne tylko, że moja królowa ma założony już cewnik..............koniec z kłuciem łapek...............żegnajcie znienawidzone wenflony:):):):)

piątek, 8 kwietnia 2011

Pomieszanie z poplątaniem:)

Kochanieńcy z góry przepraszam za swe milczenie..............tyle miałam niestety na głowie, że całe Boże szczęście, że mi ona nie eksplodowała:)
Oto tak:
niepisanie też spowodowane było powrotem do Wawy i próbą zarobienia paru groszy...........coby rzeczywistość barków za mocno do ziemi nie przygniotła............w tym czasie przy Julci mej na straży jest babcia (tak...tak......ta od motka wełny w głowie):):):)
No ale nasze spory (tzn. dorosłych) są naszymi sporami i Miziołek na tym nie cierpi, spokojnie nie zostawiłabym dziecka z kimś kto ma totalnie źle pod sufitem:):):)
Babcia weszła do szpitala od tak na pewniaka.................a tu.................zonk......................ten oddział nie przypomina innych...............to jest inny świat:):):) Na korytarzach puściutko..........zero dzieci.................sprawia to troszkę takie wrażenie, jakby na oddziale nie było pacjentów:)
Ale oni tam wszyscy są:
sala za nami Emilka lat 7
Kuba lat 12
Samantha lat 3
Nikola lat 3
do domku poszli Mirek lat 18 i Kamil lat 15:):):)
Oni wszyscy już są po.................a moja Lulinka dopiero przed:(:(:(
Babcia chodzi rozgląda się i coraz szerzej otwiera buzię.................zdziwienie nie ma końca..............dziwi ja nawet zakaz przechowywania gotowych dań dla dzieci dłużej niż 12 godzin..................a po co ta folia a po co grzanie w mikrofali.....................o maj got!!!!!!!!!! Po co i po co?????????????
Po to, żeby się nie nudziło......................no kurde chyba proste, że w celu uniknięcia infekcji???????????? Heloł tu ziemia do mózgu............obudź się trzeba pomyśleć niekiedy:):):)
No dobrze dziewczęta sobie zostały w pyrolandowym szpitalu a Mamiszon w Przewozy Regionalne i do stolicy:(:(:(
I tak z soboty zrobił sie czwartek i telefon z Poznania:
-Pani Moniko musimy sie spotkać i porozmawiać szczegółowo o przeszczepie i musi Pani podpisac zgodę!!!
Cóz było robić raz dwa osiem i jestem o 6:30 w piątek w Przewozach Regionalnych i sru do krainy tej'ów i ej'ów:):):)
Podczas podróży oczywiście nie obyło sie bez zabawnej scenki:
Konduktor do starszej Pani:
-Proszę Pani ten bilet jest na złą zniżkę w związku z tym jest nieważny!!!!!
Starsza Pani do konduktora:
-Prosze Pana ja zawsze taki kupuję i często jeżdże i jest dobrze, w związku z tym Pan się nadaje ale do pchania karuzeli:):):):):)
Starsza Pani wyciąga złotą komóreczkę, wybiera numer i mówi jak sie okazało do zięcia:
-Syneczku wytłumacz konduktorowi, że mam dobry bilet:):):)
Wręcza złotą komóreczkę konduktorowi............ten cos tam próbuje tłumaczyć ale po minucie wysłuchiwania od "syneczka" oddaje telefon i mówi:
-Przepraszam Panią bardzo, życze miłej podróży. Dowidzenia:):):)
Nie no mega........................1:0 dla starszej Pani..........przy tekście z pchaniem karuzeli myślałam, że się udławię ze śmiechu:):):)
Swoją drogą to baaaaaaaaaaardzo ciekawe kim był "syneczek":):):)
Chwilowo musze się kochani położyć na milion trylionów sekund spać, bo czuję, że i mi zaraz z mózgu zrobi się motek wełny....................zmęczony Mamiszon jak Wół:):):)

sobota, 2 kwietnia 2011

Opowieści dziwnej treści:):):)

Mój kochany Miziołek zamierza zostać komediantką vel bajkopisarzem:):):)
Wczorajszy dzionek optował w wymyślanie zabawnych powiedzonek............i tak na przykład widząc w TV małego biegnącego pieska.............Julcia mówi:
-Mamcia ten pies giba się jak dżdżownica:):):)
Przez cały dzień Julia musi duzo popijać soczku z żurawinki.............ot tak na lepsze siusiu..............leży i nagle mówi:
-Mama chce mi się siurej-diraj:):):)
W wolnym tłumaczeniu oznaczało to:
-Chce mi sie siku:):):)
Natomiast podczas konsultacji laryngologicznej................doktor położył Julii ręce na głowie.............a ona po wyjściu mówi:
- Ale doktor ma mocne klepacze:):):)
Pytam:
-Co to są klepacze Miziołku???
-Jak to co???? Ręce:):):)
Nie no  tak, pytanie było tendencyjne......przecież to takie oczywiste określenie dłoni:):):):)

Wczorajszego wieczorku tańcowałyśmy.................śpiewałyśmy ZATAŃCZYSZ  ZE  MNĄ  JESZCZE RAZ..............:):):):)
Było milutko i wesolutko:):):)