Królewna:)

Królewna:)

czwartek, 18 sierpnia 2011

O pozytywnym mysleniu Julci i psiej pogodzie:)

Jeeeeeeeeeeeeej!!!!!!!!!!!!!
Udało mi się w końcu dostać do mego bloga...............oszaleć można.................wchodzę, chcę nakreślić parę zdań a tu................strona ładuje się w nieskończoność.....................dzięki Ci Panie Boże za fora internetowe i inteligentnych fanatyków..................:):):):)
Mój mały Miziołek wojuje na wytęsknionych, wymarzonych, wyczekanych wakacjach ze swoim psim synkiem Czarlinkiem a ja wojuję z zakupem oprzyrządowania dla mej dziatwy do szkoły.................Chryste na niebie ile to kasy trzeba....................tu moja petycja do rządu..............no heloł zróbcie coś z tym, żeby wyprawka dziecka do szkoły nie kosztowała tyle co zawieszenie do mercedesa klasy S!!!!!!!!!!!!:):):):)
A ja te zawieszenia muszę pomnożyć razy 2!!!!!!!!!!!!!
No ale dobra............niech Wam będzie przez m-c nie będę jeść, pić, generalnie będę sobie uprawiała ascezę a wyprawki będą:):):):)

Mój syn i tak stwierdził, że po co on ma iść do szkoły jak tam jest bez sensu?????
Jak mu mówię, że trzeba..................że wszystkie dzieci idą do zerówki..............że będzie fajnie...............to on na to:
-Ja i tak nie pójdę, chcę się uczyć w domu jak Julia:):):):)
Tak jakoś niekiedy brakuje mi argumentów:):):)
Przekonać mi się go udało tylko i wyłącznie plecakiem z piratami....................ach jak to dobrze, że mężczyźni to gadżeciarze:):):):)

Miziołkowa miała ostatnio przygodę ze słynną, prześladującą nas niczym szpieg z krainy deszczowców CYTOMEGALIĄ...................
Jestem w pracy, telefon:
-Dzień Dobry, dzwonię z kliniki w Poznaniu............u Julii w krwi stwierdzono obecność wirusa cytomegalii..................za 3 dni będzie dokładny wynik...................jeśli będzie wysoki trzeba będzie zostać 2 tygodnie w szpitalu!!!!!!!!!!!!!!
Krew mi się zmroziła.................wiem czym grozi cytomegalia w Julii przypadku................ale nawet tego nie wypowiem................!!!!!
Następny dzień............sobota..............telefon:
-Kłania się klinika w Poznaniu..............prosimy przyjechać w poniedziałek na kolejne badanie krwi w celu weryfikacji cytomegalii!!!!!!!!!!!!
Serce staje mi dęba jak słyszę o tym wirusie.....................nie ma przyjaciól, że do Julinki musi przyłazić????????? Na cholerę.............mało przeszła?????????
Dzwonię..............bo przecież Julia jest z ojcem...............że mają jechać...........że trzeba sprawdzić.............i czekam jak głupia na poniedziałek jak na kata i gilotynę!!!!!!!!!!!!
Poniedziałek nadszedł...............krew pobrana ale wynik za tydzień!!!!!!!!!!!!!!!!!
No jasna anielka..................dlaczego w dobie takich technologii medycyna jeszcze w powijakach??????????
Tydzień minął...................dzwonię wczoraj, pytam jak tam wyniki.....jak ten piekielny wirus???
A Julinka na to:
-Mamo ja wiedziałam, że nic nie mam..............ja nie jestem zdolna, żeby mieć cytomegalię:):):):)!!!!!!!!!!!!! Przecież ja muszę jeszcze być z Czarlinkiem:):):):) Ja już nie zamierzam dłużej chorować:):):):):)
Hahahahahahahaha:):):):) Uwielbiam moją dzielną dziewczynkę i jej pozytywne nastawienie do świata:)
A co się tyczy wyników..............doktor stwierdził, że są piękne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Hiphiphip.....................hurrrrrrrrrrrraaaaaaa!!!!!!!!!!!!!

A panienka pogoda stara sie mnie od 2 tygodni namiętnie wyprowadzić z równowagi.................budzę się świeci słoneczko..................nastawienie optymistyczne hura w końcu popływamy w jeziorku....................nic bardziej mylnego słoneczko zachodzi a temperaturka w dół......................weekend chciałoby sie swe wielorybie ciało wytaszczyć na plażę ale kumulusy ustępuja dopiero o 17.....................w tygodniu smali tak, że pot po d........leci a w weekend znowu bedzie popelina..................no ja się pytam why?????????????


Nie mogę nic napisać!!!!!!!! Coś mi się tutaj buntuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Hilffffeeee!!!!