Królewna:)

Królewna:)

czwartek, 2 grudnia 2010

Jak na karuzelii!!!!!!!

Dziś po 7 dniach urlopu Julcia wróciła do szpitala....jutro rozpoczyna się kolejny etap chemioterapii!!!!!!!!
Podczas poprzedniego wszystkie składniki krewki mojej królewny trzymały się dzielnie:)
Kosmos był z nami..........:)
Jutro dzień rozpocznie się dla tej malutkiej istotki dość nerwowo.......musi być na czczo (a jeść uwielbia).....
Nakłucie lędźwiowe niestety wymaga usypiania........................żeby idealnie wkłuć się do rdzenia kręgowego i wstrzyknąć Metotrexat!!!!!!!!
Potem leżenie na płasko co najmniej 2 godziny......................... żeby poziom płynu mózgowo-rdzeniowego się wyrównał!!!!!!
Sporo jak na tak malutką osóbkę:(
Tak bardzo chciałybyśmy, żeby Julcia mogła już w końcu być w domku na zawsze.............bez szpitala......!!!!
Ale to jest tak jakby rodzic za wszelka cenę chciał dziecko ściągnąć z karuzeli ...........a ona nijak nie chce się zatrzymać!!!!!!!!!!!!!!!
Czas pokaże...........kiedy będzie koniec tej ...........tej nieustającej gonitwy.............raz rak goni nas ........... raz my raka!!!!!!!!!!!!!
Mam nadzieję, że w końcu go dogonimy..............i porządnie dokopiemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czego niniejszym nam życzę:)

P.S.: Nadmieniałam już, że nienawidzę zimy??????????
Samochodzik odmówił współpracy pierwszego dnia nalotu pani zimy..................... i od wtorku posiłkuję się komunikacją miejską!!!!!!!!!!!!
Żyć nie umierać....na autobusik trzeba brodzić w zaspach śnieżnych 2 km........przejechać urocze Tarchomin i Białołekę.....co przy tej aurze graniczy z cudem!!!!!!!!!!!!!! Na niektórych przystankach można czekać i się nie doczekać.......no chyba, że odmrożenia kończyn:)
Dziś UWAGA!!!!!!!!!!!!!! Dla ludzi o mocnych nerwach!!!!!!!!!!!!!! Do Centrum Wawy jechałam 4 godziny!!!!!!!!!!!!!
A do przejechania jest 20 km:)
Prędkość żółwia z biedronką na plecach:) Plus taki, że można się wyspać:)
Minus taki..........że jak się biegnie na tramwaj na Żeraniu.................to można wybić zęby jest tak ślisko:)
Kozaki zniszczone od soli (dziś smarowałam je alantanem dla dzieci:))!!!!!!!!!!!!!
Plus, że parę kilo się zgubi:)
Ale i tak nienawidzę zimy...................przez jej uroki nie mogę się spotkać z moim prywatnym, osobistym azylem...................Arturek do zobaczenia na wiosnę:):):):)
No chyba, że ktoś ma do sprzedaży pług:)?
Byle do lata................
Czego i Wam życzę....:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz