Królewna:)

Królewna:)

poniedziałek, 8 listopada 2010

Domowe sanatorium:)

I tak oto kochani właśnie mija 81 godzin jak mój kochany Miziołek dochodzi do siebie po drugim bloku wlewów chemii. Generalnie czas upływa na jedzeniu, spaniu i niekiedy oglądaniu Szpilek na Giewoncie i Ludzi Chudego a pomiędzy wkrada się jeszcze Malanowski i jego partnerzy:):):)
Julcia przez cholerne sterydy wpada na przemian w rewelacyjny humorek, żeby za sekundę przeszedł on w otępienie i furię:(
Boże tak żal mi tej małej gwiazdki a nie mogę zrobić nic po za zbieraniem cięgów, ot tak dla zasady.
Popatrzę się na nią jak je....dostanę prawie wiąchę, spojrzę jak przysypia....spojrzy na mnie wzrokiem Bazyliszka:) Także staram się chwilami schodzić jej całkiem z drogi:)
Z drugiej strony wcale jej sie nie dziwię....choćby bardzo chciała, to nie ma na nic siły, żadna koleżanka, nikt sie nie odzywa.....nosz kurwa normalnie zapomnieli.....może myslą, że białaczka zaraźliwa, bo i z tym już się spotkałam:(
Dziś mój mały Miziołek urządził III wojnę światową, bo ponoć ktoś jej zabrał 5 PET SHOP-ów

jak się okazało były w innym pudełku ale oczywiście musiałam dostać po głowie:)
Wybaczam wszystko tak bardzo kocham:)
Moja królewna teraz próbuje dojść do siebie przed kolejnym III etapem wlewów....jutro jedziemy na kontrolne wyniki, także bardzo prosimy kciuki w górę.
Jak krewka da radę, to jutro wrócimy do domku i w czwartek wylądujemy z powrotem na chemsko:(
Boże jak ja bym chciała, żeby to już się skończyło i żebym mogła zabrać Julie na wymarzone wczasy do Włoch................achch dobrze, że za marzenia nie karają, bo by m kiblowała na wieki wieków CRASH:)
Wynająć tam domek i tam zrobić Miziołkowi takie domowe sanatarium:):):)

1 komentarz: