Oj kochani wybaczcie nie pisanie tyle dni.............niestety w szpitalu postanowili ukrócić rodzicom i dzieciom dostęp do netu:( Ale jesteśmy już w domku.........komp podpięty do kabla, więc nadrabiam zaległości i przekazuję moc pozytywnych wieści dziwnej treści:):):)
Może zacznę od tego, że moja królewna we wtorek dostała po raz ostatni chemię......odłączyli ją w końcu od kabla............Julcia odetchnęła z ulgą:
-W końcu, bo już czułam się jak pies na łańcuchu!!!!!!
Oj tak nawet po korytarzu nie chciało się chodzić............tyle tylko co do łazienki i z powrotem:):):)
Niestety wyjście w środę...........jeszcze tylko jeden dzień ale dla Julii to jest AŻ JEDEN!!!!
Nic jej się nie chce jest na maksa w złym nastroju!!!!
Wpadam na genialny pomysł............kontaktuje się z Kingą Dubicką z DKMS, proszę o przyjazd do Julii.......Kinga zgadza się natychmiast.............oj mega wielka kobieta z płynącą w niej rzeką optymizmu:):):)
Nasza Królowa pojawia się u nas i natychmiast obdarowywuje Julcię prezentami................jest nowa gra na Nintendo i przecudny konik maskotka:):):) Od razu przypada mojej księżniczce do gustu:):):)
Siedzi przy Julii i ma się wrażenie, że między nimi jest magnetyzm.............Kinga jest osoba z mocą i to wielką:):):) Jak coś mówi, to nie sposób jej nie wierzyć:):):) Tego Julci było trzeba..........:):):)
Po jej wyjściu Miziołek z przymkniętymi oczkami mówi:
-Mama Kinga wydaje mi się jakaś taka znajoma:):):) Ten jej głos ja już gdzieś słyszałam:):):)
O kurcze...........bo znacznę wierzyć w reinkarnację:):):)
Dziekuję Ci Kinga z całego serca za wniesienie do naszego życia 4 ton wiary...nadziei....i mnóstwa optymizmu:):):)
Na drugi dzień okazuje się, że Miziołkowi serducho trzepocze jak u ptaszka.............Pani doktor stwierdza za wysokie tętno i wysyła nas na USG tarczycy i założenie aparatu Holtera.............tak wiem, że USG coś Wam mówi.............ale aparat Holtera mówi tyle co nic:)
Jest to badanie polegające na przyczepieniu do ciałka w okolice serduszka pięciu plasterków z diodami i kabelkami które przesyłaja sygnał przez 24 godziny do aparatu, który wisi na szyjce i wszystko zapisuje:):):) Wygląda on jak mały aparat fotograficzny:):):)
Mój Miziołek jest zaaferowany i mówi:
-Wyglądam jakbym chodziła z tajemnym urządzeniem........powiem Szymonowi, że to jest mały komputer:):):)
Wracamy na oddział i znowu zmiana planów......
-Może jednak zostaniecie, bo ten aparat trzeba jutro rano zdjąć.......po co macie tak jeździć!!!
Na co Julia:
-O nie na pewno nie!!!!! Ja chcę już stąd wyjść.........nawet na parę godzin!!!!!
Pani doktor widząc bazyliszka w naszych oczach przystaje na układ:
-Wypuszczę Was dzisiaj na przepustkę............jutro przyjedźcie rano na zdjęcie aparatu i po wypis:):):)
Oj radości nie ma końca..................Julcia od razu lepiej się czuje:):):)
Pakujemy nasze manele...........100 tysięcy toreb......łóżko polowe.........poduszki.....koce.......oj pakowania nie ma końca:):):)
I znowu biegając po schodach pracuję nad moją tężyzną fizyczną:):):)
Po 48-miu kursach jesteśmy gotowe do wyjazdu...........żegnamy sie z naszymi towarzyszami niedoli..........z Bogusiem od Kacpra.............z Jackiem od Sebastiana...........z Marleną od Mateusza............z Moniką od Maciejka............z Januszem od Oskarka........i z wieloma innymi.............oni tam zostali a my podążyłyśmy naszym dyliżansem w stronę naszego azylu:):):):)
I pomyslec, ze cialko Julci tak dzielnie to wszystko znosi! w koncu w domku, pewnie radosci nie ma konca:) zycze wam sily i jak najmniej pracy nad tezyzna ciala:) no i oczywiscie zdrowka jak najwiecej:) pozdrawiam dziewczynki. trzymajcie sie cieplutko
OdpowiedzUsuńDzielna Julka :) i w pełni Ją rozumiem,że chce do domu niech walczy o wyjścia niech walczy :)
OdpowiedzUsuńI masz rację dobrze kogoś mieć :)