Królewna:)

Królewna:)

piątek, 4 marca 2011

Ostatni???? Miejmy nadzieję.......

W szpitalu bo w szpitalu ale się wyspałyśmy:):):)

Godz. 6:30 pobudka............w oddali słychać stukanie obcasów............to profesor szuka swojej ofiary (oficjalnie rodzicom nie wolno spać.........a już tym bardziej na łóżkach)!!!!

Godz 9:20 Julcia jest już po WINDEZYNIE (chemsko)....sterydach........lecimy na górę na oddział dzienny...........są juz anestezjolodzy.........czekają na nas.........oczywiście sobie żartują:
-Julcia jaki sen sobie życzysz:)?
A mój Miziołek wali prosto z mostu:
-Jak to jaki...............o psach oczywiście:):):)
Płyną pierwsze centymetry czarodziejskiego mleczka...........gałki oczne Julci wywijają się.......(serce podchodzi mi do gardła..............ja p....... nienawidzę tego widoku)....wychodzę............po 10 minutach wychodzi Pani doktor.......wszystko jest ok............wyjeżdża moja królewna...............jak zwykle coś krzyczy...........po narkozie zawsze jest mocno rozdrażniona..........to już norma:):):)

Próbujemy zjechać winda na dół............niestety tradycyjnie gdzieś są nie domknięte drzwi i utknęła..............zbiegam w dół............jest dwa piętra niżej.........domykam drzwi kolanem i lecę na górę........oj poćwiczę troszkę tę moja tężyznę:):):)
Po zabiegu generalnie jest tym razem wszystko ok.....nic nie boli....nie swędzi....nie piecze:):):) Super:)

Dzień upływa nam na jedzonku..........gry w karty............nauce polskiego, matematyki, techniki i innych cudów...........nadchodzi czas obiadu..........tradycyjnie porażka.........serwują coś kompletnie nie do zjedzenia............więc Mamiszon ubiera adidaski i leci 4 piętra w dół dla córci po papu do baru z domowymi pysznościami:):):)

W ciągu dnia do żyłek wlewa się jeszcze IFUSFAMID (chemsko)....MESNA (osłona pęcherza) i METOTREXAT (chemsko)......więcej tego nie mieli????? Masakra!!!!!
Później dołożyli jeszcze FUROSEMID (na większe siusiu)...........mi wręczona paski do pomiaru PH............więc zaczynamy wędrówki ludu do miejsca gdzie nawet król chodzi piechotą:):):):)

Apropo's siusiu
Siedzimy na korytarzu.....ja, Miziołek, Oskar lat 4 i Pani psycholog.
Pani psycholog maluje przeróżne cuda a Oskar to wszystko wycina swoimi magicznymi nożyczkami............lecą owieczki.............choineczki..........baranki...........i nagle Oskarek mówi:
-Narysuj mi SIKANKĘ!!!!!
-Co mam narysować???
-No SIKANKĘ!!!! (odpowiada lekko wkurzony Oskarek)
-Ale co to jest???? (pyta coraz bardziej zdziwiona psycholożka)
-No KIBEL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (Już poważnie wkurzony Oskar)

Hahahahaha uśmiałyśmy się szczerze:):):):)

1 komentarz:

  1. Cóż to za badanie Mała miała,że narkoza potrzebna?
    Widzę,że szpitalne jedzenie to wszędzie jest bleeeeee ja nie wiem czy oni myślą,że jakieś prosiątka karmią a nie ludzi...ehhh...
    Mesna jak u mnie na oddziale mawiają taka odtrutka jest...też brałam...ehhh...a na furosemid jestem uczulona z czego się lekarze śmieją, bo ja na dużo rzeczy wyszło przez te 1,5 roku, że jestem uczulona :P a oni się tylko dziwią i dziwią i śmieją na dokładkę :P

    Oskarek mnie rozbroił ja bym na to nie wpadła :) i przyznam się szczerze,że pracują z dziećmi jeszcze czegoś takiego nie słyszałam :)

    uśmiechy i buziaki przesyłam dla Was :* :)

    OdpowiedzUsuń