Królewna:)

Królewna:)

piątek, 4 marca 2011

Wielki powrót:):):)

Godz. 10:20 izba przyjeć.
Teoretycznie jest tak, że dzieci onkologiczne wchodzą poza kolejnością...........praktyka natomiast pozostawia wiele do życzenia...............no bo niby dlaczego Pani X i Y maja przepuszczać jakieś tam dziecko, skoro ich potomek też choruje???
Ok.........niech im będzie, przecież nie przychodzimy tutaj, żeby z kimkolwiek się handryczyć..........siadamy potulnie i czekamy.

Godz. 10:50........przechodzi przez izbę zawaloną ciasno ludźmi pielegniarka..............z daleka rozpoznaje Julię i woła do nas:
-A Wy co tutaj robicie w tej kolejce??? Już do gabinetu!!! Wy wchodzicie poza kolejnością!!!!
Tłumaczę grzecznie, że ludzie prędzej nas zlinczują niż przepuszczą.........na co siostra wytrzeszcza oczy i z grymasem twarzy powiada:
-To niech z Julia się zamienią na schorzenia!!!!!!!!!!
Pani X protestuje, że jej dziecko tez chore i czeka...........na co siostrzyczka prawie rzuca jej się do grdyki jak dziki kot ze słowami:
-Pewnie tak ale nie na raka i nie czeka na przeszczep!!!!!!!!!!! Koniec głupiej dyskusji!!!!!!!!!!!
Uwielbiam takich ludzi..........myslałam, że to ja jestem nerwowy typ:):):)

Natomiast badania wykazują, że krew Julii postanowiła zostać naszym sprzymierzeńcem:):):):)

Leukocyty 10,1........Hemoglobina 13,5............Płytki 734.............hahahahaha przekroczyły normę:):):):)
Dziki szał.....krew buzuje jak smoła w kotle:):):):)
Pani doktor z szeroko otwartymi oczami pyta:
-Julcia co Ty na śniadanie płytki jadłaś?????????

Pomimo lekkiej infekcji zapada decyzja:
-Zostajecie w szpitalu i od jutra zaczynamy leczenie!!!!!!!!!!

Schodzimy na dół........na oddziale cisza jak makiem zasiał.............dzieci niewiele możemy wybrać sobie salę:):):):)
Czychamy aż wyjdzie Weronika do domku i wciskamy się na 2-kę...........tam jest ciut więcej miejsca, żeby rozłożyć polówkę.

Julia się rozgaszcza a ja zaczynam trening.........zbiegam po schodach z IV piętra...........obładowuje się torbami jak wielbłąd i czołgam się do windy............z wywieszonym ozorem pełznę na onkolgię a mój Miziołek ucieszony rzecze do mnie:
-Widzisz mamcia.....przynajmniej mięśnie sobie wyrobisz:):):):)
Och jak ona dba o mą tężyzne fizyczną:):):)

Latam tak jeszcze 3 razy..........a to polówka......kołdry.....koce......jedzonko.....picie..........staram się nie myśleć, że nie mam siły............ale jak już jestesmy po kąpielach, to padam na twarz................bo ja rzeczywiście nie mam siły!!!!!

Godz. 23:00-Śpimy:):):)

3 komentarze:

  1. Gdybym choc troche z tego ciezaru mogla sama poniesc... Troche ulgi dla was... Jakos pomoc... Poki co jestem z Wami myslami... Juz nie dlugo... jeszcze chwile i bedzie tylko zdrowie.... nie przestae w to wierzyc:) Trzymam mocno kciuki:) Trzymajcie sie cieplutko dziewczynki kochane

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko niech Julka nie bije moich rekordów w posiadaniu płytek :P ja się buntuję :P i Moniko moja mama nauczyła się przy mojej chorobie bardziej walczyć i to dosłownie, ja chyba trochę też, więc olewaj głupie baby i tyle!!! niech sobie paszczą a Ty z Julką pod rękę i na oddział :) siły ślę siły!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiać tylko takie siostry, które potrafią walczyć o prawa pacjentów, a ludzie w poczekalni są bezwzględni :/ Iwona W.

    OdpowiedzUsuń