Przepraszam a ta wiosna to się z nami w ciuciu-babkę bawi czy jak????
No dziś poznańskie niebo było popielato-szaro-bure:) Siąpiło jakieś coś, że aż milutko było siedzieć w suchości i ciepełku:):):)
Ma królowa z racji wywczasów czuje się całkiem superowo............dziś zacieszała się:
-Mama.............ja to mam lepiej jak król.........nawet do kibelka nie muszę chodzić, tylko stoi obok łóżka:):):)
No cóż Ci u których płynie błękitna krew tak mają:):):)
A ja jako plebs muszę zasuwać:):):)
Przyszedł dziś też Pan Profesor z brygadą studentów............aby opowiedzieć im historie choroby Julci........z racji tego, że grupa była anglojęzyczna jedna z dziewczyn pyta:
-Czy Julia może opowiadać po angielsku????
Nawet Profesor sie roześmiał............wymagania mają, jak ta lala...............może jeszcze terminy lekarskie po angielsku:):):)???? Oj naprawdę kochani więcej dystansu proszę:):):)
My to biegle już władamy ale poznańskim................w rozmowie mamy już naleciałości i akcent:):):)
Ciągle tylko mówimy:
-Ej.....tej......nie.....nie....nie:):):)
W sumie to ja od zawsze czułam miętę do Poznania.............w końcu nie na darmo chciałam 3 razy dostać się tutaj na studia...................chciałam widocznie być podrabianą pyrą:):):)
A na obiad mój mały Pyzol vel Pindol..........zawołała pyrki, sosik i marchewkę z groszkiem:):):)
Mamiszon więc zakasał rękawy i do kuchni czynić papu.................kombinuję jakby tu zrobić, żeby smakowało tej wybrednej istocie.........i żeby mocno lekkostrawne było:):):)
Cosik ukleciłam................zawinęłam jak to mówią pyruski "we folie" do "mikroweli" i niosę Miziołkowi a ona przygląda się...........mruży oczki..............uśmiecha się pod noskiem...........próbuje i rzecze:
-Oj Mamiszonku.......w sumie to dobre.............ale taki troszkę oszukańczy ten Twój sosik.....taki rosołowy:):):)
-Nic się przed Tobą Ty babsztylku nie ukryje:):):)
No co fakt to fakt, że sosik to był taki rosołek, zagęszczony skrobią ziemniaczaną............ale smakowało i Pyzol Pindolek wtryniła wszystko:):):)
A ja spadam lulać, bo jutro będzie robiony naprawdę rosołek:):):)
Królewna:)
czwartek, 31 marca 2011
środa, 30 marca 2011
Hity z satelity:):):)
Ot tak mi się jakoś troszkę zebrało dla Was tych informacji:)
Ojej od czego by tu zacząć............tak tak wiem...........najlepiej od początku:):):)
Pierwszy weekend w kurorcie poznańskim jakoś minął:) Generalnie jest bardzo pozytywnie...........póki co Julcia nie dostaje za wiele leczenia, więc i humorek dopisuje:)
Sobotni i niedzielny dzionek spędziłyśmy na oczekiwaniu na nasze ulubione seriale i programy muzyczne:):):) Typowo wypoczynkowo było:)
Tak mi sie troszkę wydaje czasami, ze jestesmy tutaj tyle dni przed przeszczepem, żeby nawyknąć do kliniki i do zasad i reguł tutaj panujących:):):) Chyba nas wyczuli, że my towarzystwo oporne na zasady..............takie urodzone anarchistki:):):)
Poniedziałek rozpoczął nam się od wizytacji naszego jak się okazało lekarza prowadzącego............tym razem jest to lekarz płci odmiennej od mojej:):):) Tak tak nie mylicie się jest facetem:):):) Bardzo miłym z resztą:):):)
Nakreślił nam po krótce terminy tego co czeka Julcię w kwietniu, co następuje:
-6 kwietnia planowanie, które miejsca Julinek będzie miała naświetlane;
-13,14,15 kwietnia naświetlania.......wyjazdy dwa razy dziennie....rano i po południu;
-17 kwietnia chemia...............główny niszczyciel szpiku Julci;
-19 kwietnia dzień 0................podanie kroplówki ze szpikiem:):):)
A potem juz tylko czekać.....czekać......i czekać:):):)
W ten też poniedziałek posadziłyśmy swe szanowne kuferki w karetce i pojechałyśmy do dentysty.............Julcia z pozytywnym nastawieniem, bo Pani stomatolog ostatnio była fenomenalna................a tu zonk jest inna....................kurna niestety już nie taka miła.............no i niestety moja królewna upuściła małe łezki podczas okropnego borowania..................no ale heleoł kto to lubi................większość facetów się mazgoli a co dopiero taki mały ludek krasnoludek:):):)
Wyszłysmy stamtąd z wielką ulgą................wykręciłam numer karetkowicza.................zasiadłyśmy na ławeczce w pełnym słoneczku poznańskim i łapałyśmy promyki.................przyjechał nasz dyliżans i ruszylismy w drogę powrotną.................niestety pan kierowca chyba wcześniej pracował przy przewożeniu pyrów z bazaru na bazar, bo obijałysmy się jak kule w bębnie losującym:):):)
Potem oczywiście był obiadek...............seriale..............podwieczorek................seriale..............kolacja.............i niespodzianka.................tak brawo zgadliście..................seriale:):):):)
Wtorek natomiast Panowie i Panie optował w leżenie..............myślenie............leżenie............myślenie............i w zakładanie Holtera:):):)
Ooooooooooooooo Moniko a co to jest zapytacie????
Otóż już biegnę odpowiadać niczym doktor kardiologii....................Holter to taki aparacik, który jest przyklejany do ciałka 3 bądź większą ilością diód w celu zapisania w ciągu całej doby zapisu serduszka.................i Julci już jakiś czas temu stwierdzono tachykardię....................takie łopotanie serduszka jak u ptaszka....................i tak o to po to badanie:):):)
Co prawda Pani zakładająca Holtera niekoniecznie do osób miłych należy...............ale co my na to poradzimy..............taki lajf, że nie każdy bedzie dla nas cukierkowo-malinowy:):):)
No i tradycyjnie...........obiadek...............seriale................podwieczorek.........seriale..............
kolacja................seriale:):):)
Środa to dzień nieporozumień:)
Musimy iść na ściągnięcie Holtera i na tomografię komputerową zatok i płuc z podaniem kontrastu............cokolwiek to oznacza idziemy..................albo raczej jedziemy, bo oddziałowa ma lota i Julia ma jechac na wózku......................pytam siostry dlaczego???
-Nie wiem...........to zalezy jaki humor ma oddziałowa:):):)
Nie no tak zapomniałam, ze z humorami i gustami się nie dyskutuje:):):)
Julcia wsiada do bryki i lecimy............z Pania niemiłą Holterową nie mamy na szcęście już styczności:):):)
Badanie tomografii komputerowej troszke Julcię przeraża............ale jest tam przemiła kobietka, która spokojnym, ściszonym głosem wszystko Julci tłumaczy......................niektórzy są wręcz stworzeni do pracy z dziećmi:):):)
Niemiłe uczucie jak widzę, że dziecko wjeżdża w tak poważną maszynerię i latają w koło niej lasery..................siostra mówi:
-To jest tak jakby laser przecinał jej narządy na plasterki!!! (uśmiecha się)
Hmmmmmmmmm no cóz.......raczej mnie nie uspokoiła:):):)
Ma dojść do tomografii z podaniem kontrastu..........pada pytanie:
-Czy dziecko jest na czczo???
-Nie a miała byc???? (no heloł jestem zdziwiona, bo nic mi o tym nie wiadomo)
Rozbuchała się afera.....................że nie wolno.......że brak doinformowania............że w ogóle beeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tomograf przeniesiony na piątek:):):)
Potem tradycyjnie.............obiadek............seriale..........podwieczorek.............seriale............kolacja.............i o dziwo...............seriale:):):):):)
Ojej od czego by tu zacząć............tak tak wiem...........najlepiej od początku:):):)
Pierwszy weekend w kurorcie poznańskim jakoś minął:) Generalnie jest bardzo pozytywnie...........póki co Julcia nie dostaje za wiele leczenia, więc i humorek dopisuje:)
Sobotni i niedzielny dzionek spędziłyśmy na oczekiwaniu na nasze ulubione seriale i programy muzyczne:):):) Typowo wypoczynkowo było:)
Tak mi sie troszkę wydaje czasami, ze jestesmy tutaj tyle dni przed przeszczepem, żeby nawyknąć do kliniki i do zasad i reguł tutaj panujących:):):) Chyba nas wyczuli, że my towarzystwo oporne na zasady..............takie urodzone anarchistki:):):)
Poniedziałek rozpoczął nam się od wizytacji naszego jak się okazało lekarza prowadzącego............tym razem jest to lekarz płci odmiennej od mojej:):):) Tak tak nie mylicie się jest facetem:):):) Bardzo miłym z resztą:):):)
Nakreślił nam po krótce terminy tego co czeka Julcię w kwietniu, co następuje:
-6 kwietnia planowanie, które miejsca Julinek będzie miała naświetlane;
-13,14,15 kwietnia naświetlania.......wyjazdy dwa razy dziennie....rano i po południu;
-17 kwietnia chemia...............główny niszczyciel szpiku Julci;
-19 kwietnia dzień 0................podanie kroplówki ze szpikiem:):):)
A potem juz tylko czekać.....czekać......i czekać:):):)
W ten też poniedziałek posadziłyśmy swe szanowne kuferki w karetce i pojechałyśmy do dentysty.............Julcia z pozytywnym nastawieniem, bo Pani stomatolog ostatnio była fenomenalna................a tu zonk jest inna....................kurna niestety już nie taka miła.............no i niestety moja królewna upuściła małe łezki podczas okropnego borowania..................no ale heleoł kto to lubi................większość facetów się mazgoli a co dopiero taki mały ludek krasnoludek:):):)
Wyszłysmy stamtąd z wielką ulgą................wykręciłam numer karetkowicza.................zasiadłyśmy na ławeczce w pełnym słoneczku poznańskim i łapałyśmy promyki.................przyjechał nasz dyliżans i ruszylismy w drogę powrotną.................niestety pan kierowca chyba wcześniej pracował przy przewożeniu pyrów z bazaru na bazar, bo obijałysmy się jak kule w bębnie losującym:):):)
Potem oczywiście był obiadek...............seriale..............podwieczorek................seriale..............kolacja.............i niespodzianka.................tak brawo zgadliście..................seriale:):):):)
Wtorek natomiast Panowie i Panie optował w leżenie..............myślenie............leżenie............myślenie............i w zakładanie Holtera:):):)
Ooooooooooooooo Moniko a co to jest zapytacie????
Otóż już biegnę odpowiadać niczym doktor kardiologii....................Holter to taki aparacik, który jest przyklejany do ciałka 3 bądź większą ilością diód w celu zapisania w ciągu całej doby zapisu serduszka.................i Julci już jakiś czas temu stwierdzono tachykardię....................takie łopotanie serduszka jak u ptaszka....................i tak o to po to badanie:):):)
Co prawda Pani zakładająca Holtera niekoniecznie do osób miłych należy...............ale co my na to poradzimy..............taki lajf, że nie każdy bedzie dla nas cukierkowo-malinowy:):):)
No i tradycyjnie...........obiadek...............seriale................podwieczorek.........seriale..............
kolacja................seriale:):):)
Środa to dzień nieporozumień:)
Musimy iść na ściągnięcie Holtera i na tomografię komputerową zatok i płuc z podaniem kontrastu............cokolwiek to oznacza idziemy..................albo raczej jedziemy, bo oddziałowa ma lota i Julia ma jechac na wózku......................pytam siostry dlaczego???
-Nie wiem...........to zalezy jaki humor ma oddziałowa:):):)
Nie no tak zapomniałam, ze z humorami i gustami się nie dyskutuje:):):)
Julcia wsiada do bryki i lecimy............z Pania niemiłą Holterową nie mamy na szcęście już styczności:):):)
Badanie tomografii komputerowej troszke Julcię przeraża............ale jest tam przemiła kobietka, która spokojnym, ściszonym głosem wszystko Julci tłumaczy......................niektórzy są wręcz stworzeni do pracy z dziećmi:):):)
Niemiłe uczucie jak widzę, że dziecko wjeżdża w tak poważną maszynerię i latają w koło niej lasery..................siostra mówi:
-To jest tak jakby laser przecinał jej narządy na plasterki!!! (uśmiecha się)
Hmmmmmmmmm no cóz.......raczej mnie nie uspokoiła:):):)
Ma dojść do tomografii z podaniem kontrastu..........pada pytanie:
-Czy dziecko jest na czczo???
-Nie a miała byc???? (no heloł jestem zdziwiona, bo nic mi o tym nie wiadomo)
Rozbuchała się afera.....................że nie wolno.......że brak doinformowania............że w ogóle beeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tomograf przeniesiony na piątek:):):)
Potem tradycyjnie.............obiadek............seriale..........podwieczorek.............seriale............kolacja.............i o dziwo...............seriale:):):):):)
wtorek, 29 marca 2011
Do Was:)
Do Moni i Emi...........dziewczęta serduszka Wasze wielkie jak słońce nad Poznaniem:) dziekuje za serdeczne słówko:) Nie ma czego podziwiać.........ot takie zwykłe nakreslanie wydarzeń z pola boju:):):) Emi malutka myszeczko......jasne, że możesz do Julci pisać..........dla takich dzieciaczków, które są tutaj w zamknięciu, bardzo ważny jest kontakt z nazwijmy to.....rówieśnikami a może dzieki temu przyjaciółkami:):):) Podaje e-mail do mej królewny: julia99k@wp.pl przekażę jej rano, że będziecie w kontakcie:):):) Ściski babki:)
A do całej reszty.............chłopcy i dziewczęta w imieniu mojej kuracjuszki i swoim serdecznie dziękuję za okazane zrozumienie, cierpliwość wyrozumialość i olbrzymie pokłady pozytywnej energii:):):)
Jutro napisze eseje dotyczące wydarzeń z ostatnich dni...............generlanie jest ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisza przed burzą:)
Teraz musze kończyć klikać, bo mnie moje towarzyszki z pokoju wykopia na korytarz:):):)
A teraz śpij..............zamknij oczka..............śnij..................taka ładna piosnka była:):):):)
A do całej reszty.............chłopcy i dziewczęta w imieniu mojej kuracjuszki i swoim serdecznie dziękuję za okazane zrozumienie, cierpliwość wyrozumialość i olbrzymie pokłady pozytywnej energii:):):)
Jutro napisze eseje dotyczące wydarzeń z ostatnich dni...............generlanie jest ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisza przed burzą:)
Teraz musze kończyć klikać, bo mnie moje towarzyszki z pokoju wykopia na korytarz:):):)
A teraz śpij..............zamknij oczka..............śnij..................taka ładna piosnka była:):):):)
sobota, 26 marca 2011
Trzeci dzień:)
Wstaje i oczom nie wierzę.................za oknem śnieg..................nie no rewelacja..................mam tylko bluzę i sweterki.............ubieram się na cebulkę i śmigam po świeże bułeczki dla mej głodomorry:):):)
Śnieg zacina prosto w oczy.................ej helołłłłłłłłłłłłł.............miała byc wiosna:):):)
Docieram na miejsce.............wskakuję w strój chirurga i pędzę robić panience papu:):):)
Tależyk, nożyki, kubek i łyżeczka z wyparzarki..............robię bułę...............wyparzam jeszcze pomidorka.............herbatkę słodzę glukozą (cukier wzbroniony)..........wszystko zawijam w folię i wkładam na 10 sekund do mikrofali (niszczy się jeszcze ewentualne zarazki)............
Dziecko zajada..............idę ja do pokoju dla rodziców na kawkę i kanapeczkę:):):)
Po sniadanku czas na higienę osobistą.................kupa i siku do pojemniczków na badania..............prysznic (jeszcze wolno, później będzie mycie sterylną wodą i gazikami)...........świeża piżamka i pościel (zmiana codziennie)..............mycie ząbków szczoteczką (jeszcze wolno, później będzie tylko płukanie i gaziki).
Podłączenie Julci albuminek, opuchlizna z nóżek juz powolutku schodzi:):):)
A teraz czas na releax oglądamy "Barwy szczęścia" i odpływamy myslami od TSK:):):)
Do napisania:)
Śnieg zacina prosto w oczy.................ej helołłłłłłłłłłłłł.............miała byc wiosna:):):)
Docieram na miejsce.............wskakuję w strój chirurga i pędzę robić panience papu:):):)
Tależyk, nożyki, kubek i łyżeczka z wyparzarki..............robię bułę...............wyparzam jeszcze pomidorka.............herbatkę słodzę glukozą (cukier wzbroniony)..........wszystko zawijam w folię i wkładam na 10 sekund do mikrofali (niszczy się jeszcze ewentualne zarazki)............
Dziecko zajada..............idę ja do pokoju dla rodziców na kawkę i kanapeczkę:):):)
Po sniadanku czas na higienę osobistą.................kupa i siku do pojemniczków na badania..............prysznic (jeszcze wolno, później będzie mycie sterylną wodą i gazikami)...........świeża piżamka i pościel (zmiana codziennie)..............mycie ząbków szczoteczką (jeszcze wolno, później będzie tylko płukanie i gaziki).
Podłączenie Julci albuminek, opuchlizna z nóżek juz powolutku schodzi:):):)
A teraz czas na releax oglądamy "Barwy szczęścia" i odpływamy myslami od TSK:):):)
Do napisania:)
Dzień drugi:):):)
Okazało się wczoraj wieczorkiem, że babeczki, które są ze mną w pokoiku to bardzo sympatyczne osoby:):):)
Najlepsze jest to, że niektóre zbiegi okoliczności sa zadziwiające...............otóż każda z nas ma córkę 11 letnią:):):)
Ja zbieram się o 7:30 po wędllinkę i pomidorka dla mojego Miziołka...............trochę czasu pewnie minie zanim będę się poruszać po okolicy bezproblemowo............a tym czasem koniec języka za przewodnika:):):)
Przychodzę a moje małe bobo ma już śniadanko...........ale tradycyjnie krzywi nosek............więc bułeczki robi mamcia:):):)
Najpierw wyparzanie sztućców i talerzyka...........potem pomidorka.................kanapki i talerzyk zawijam w folię i wkładam do mikrofali..............i tak zawinięte niosę Julii.............odwijam dopiero na sali............sterylność jedzenia musi być zachowana:):):)
Przychodzi siostrzyczka ze skierowaniem na badanie, które wczoraj było niemożliwe..............ubieramy sterylne fartuchy.....Julia maseczkę i lecimy na SPIROMETRIĘ:):):)
10:40 wsiadamy w karetkę i jedziemy do Kliniki Stomatologii Dzieciecej:):):)
Julia oczywiście panikuje................nie chcę:
-Co bedzię jak mi wyrwą wszystkie zęby??? Mamuś ja nie chcę!!! No weź!!!!
Na szczęście trafia nam się super rewelacyjna Pani stomatolog.............rozmawia z Julią.............pokazuje.........tłumaczy................Miziołkowa daje sobie na spokojnie zrobić ząbka:):):)
Mamiszon dumny z Miziołka piekielnie:):):)
Idziemy jeszcze na pantomogram................takie prześwietlenie szczęki:):):)
Mamy jeszcze przyjechać w poniedziałek zrobić dwa ząbki i to będzie finito ze strony stomatologa:):):)
Wracamy na TSK:):):)
Obiadek...............kąpanko..............zmiana piżamki i pościeli:):):)
Przychodzi siostra i zaczyna się akcja wenflon!!!!!!!!!!!!!!
Julia w płacz..............siostra próbuje się wkłuć...............tak jakby sie udaje ale Julcia się tak drze i błaga o wyciągnięcie, że siostra wyjmuje...............i tak dwa razy!!!!!!!!!!
Rewelacja..................tłumaczę siostrze, że Julia tak może ciągle....................w końcu sie udaje i toczą Julci albuminy (białko) Ma niedobory i puchnie ciałko:(:(:(
Potem jeszcze witamina K................i koniec szalonego dnia pełnego wrażeń:):):)
Jest 20:30 ja powoli zbieram się do mojego Ritza a Julcia lulu:):):)
Najlepsze jest to, że niektóre zbiegi okoliczności sa zadziwiające...............otóż każda z nas ma córkę 11 letnią:):):)
Ja zbieram się o 7:30 po wędllinkę i pomidorka dla mojego Miziołka...............trochę czasu pewnie minie zanim będę się poruszać po okolicy bezproblemowo............a tym czasem koniec języka za przewodnika:):):)
Przychodzę a moje małe bobo ma już śniadanko...........ale tradycyjnie krzywi nosek............więc bułeczki robi mamcia:):):)
Najpierw wyparzanie sztućców i talerzyka...........potem pomidorka.................kanapki i talerzyk zawijam w folię i wkładam do mikrofali..............i tak zawinięte niosę Julii.............odwijam dopiero na sali............sterylność jedzenia musi być zachowana:):):)
Przychodzi siostrzyczka ze skierowaniem na badanie, które wczoraj było niemożliwe..............ubieramy sterylne fartuchy.....Julia maseczkę i lecimy na SPIROMETRIĘ:):):)
10:40 wsiadamy w karetkę i jedziemy do Kliniki Stomatologii Dzieciecej:):):)
Julia oczywiście panikuje................nie chcę:
-Co bedzię jak mi wyrwą wszystkie zęby??? Mamuś ja nie chcę!!! No weź!!!!
Na szczęście trafia nam się super rewelacyjna Pani stomatolog.............rozmawia z Julią.............pokazuje.........tłumaczy................Miziołkowa daje sobie na spokojnie zrobić ząbka:):):)
Mamiszon dumny z Miziołka piekielnie:):):)
Idziemy jeszcze na pantomogram................takie prześwietlenie szczęki:):):)
Mamy jeszcze przyjechać w poniedziałek zrobić dwa ząbki i to będzie finito ze strony stomatologa:):):)
Wracamy na TSK:):):)
Obiadek...............kąpanko..............zmiana piżamki i pościeli:):):)
Przychodzi siostra i zaczyna się akcja wenflon!!!!!!!!!!!!!!
Julia w płacz..............siostra próbuje się wkłuć...............tak jakby sie udaje ale Julcia się tak drze i błaga o wyciągnięcie, że siostra wyjmuje...............i tak dwa razy!!!!!!!!!!
Rewelacja..................tłumaczę siostrze, że Julia tak może ciągle....................w końcu sie udaje i toczą Julci albuminy (białko) Ma niedobory i puchnie ciałko:(:(:(
Potem jeszcze witamina K................i koniec szalonego dnia pełnego wrażeń:):):)
Jest 20:30 ja powoli zbieram się do mojego Ritza a Julcia lulu:):):)
piątek, 25 marca 2011
Inny świat:):):)
Przepraszam, że dopiero dziś ale wczoraj był dzień na wariackich papierach:):):)
Trafiłyśmy w końcu do Poznańskiej kliniki...............ale w sumie to nie wiem czy się cieszyć............czy płakać:):):) Mam totalny mętlik w głowie..............
Julia czeka w samochodzie..............a ja szukam oddziału transplantacyjnego..................jest staję przed drzwiami i......................cholernie sie boję!!!!!!!!!!!!
Dzwonię domofonem.............słyszę bardzo miły głos..............troszkę mi lepiej:):):)
Wszyscy jak się okazuje tutaj na nas czekają:):):)
Wychodzi do mnie jakaś bardzo miła osóbka................siostra oddziałowa jak się okazuje....................wręcza skierowanie na EKG i SPIROMETRIĘ.............mamy sie przyjąć na izbie:):):)
Ja mam miejsce w hostelu............około 50 metrów od szpitala..................zanosimy tam wszystkie rzeczy...............matko kochana klamoty zajmują całe łóżko:):):)
Żegnamy się z naszym kierowcą.................dziękuję Daniel...................to dzięki niemu droga upłynęła całkiem szybko:):):)
Idziemy z Julią na izbę..............i tu miłe zaskoczenie............przyjęcie zajmuje nie więcej jak 10 minut..............nie ma żadnych kolejek..............super:)
Swoje kroki kierujemy na badanie EKG.................raz dwa osiem i zrobione.................teraz spirometria.............no i zonk tu się okazuje, że Pani nie ma dziś w pracy:(:(:(
Cóż więc krokiem posuwisto zwrotnym pełźniemy na oddział TSK (Transplantacja Szpiku Kostnego).
Na samym wstępie jesteśmy przez siostrę instruowane:
-przez jeden korytarz przechodzimy w swoich ubraniach
-w szatni Julia przebiera się w swoją piżamkę.....ja wyskakuję ze swoich wdzianek i wskakuję w sterylne ciuszki w kolorze zieleni...........ot wyglądam jak chirurg
Wchodzimy na oddział................czyściutko...........pięknie i sterylnie...........kuchnia czysta.....kuchnia brudna............Julia trafia na początku na separatkę.................sala przestronna.........telewizor........rowerek stacjonarny.....łoże sterowane pilotem...................wow szpital XXI wieku:):):):)
Julia jest najlepsza:
-Proszę Pani a czy telewizor jest na pieniądze????
Pielęgniarka robi duże oczy..............uśmiecha się domyślając, że to jakieś naleciałości i doświadczenia z innych szpitali:):):)
Julia jest szczęśliwa, zadowolona jak na kolonii................a mi od nadmiaru wrażeń i informacji do zapamiętania.............pęka czacha:):):)
Przychodzi nasza Pani doktor..................baaaaaaaaaaaaardzo sympatyczna osóbka:):):)
Po krótce wyjaśnia co dla nas jest przygotowane na początkowe dni.............mówi, że będzie dobrze.............ok wierzę jej niech tak będzie:):):)
Do wieczorka czas jakoś zleciał nawet nie wiadomo kiedy...............Ja lecę do swojego hostelu a Julcia idzie spać..............tutaj z reguły nie nocuje się z dzieckiem............chyba, że stan zdrowia ulega pogorszeniu, bądź dziecko jest maleńkie.
Leżę w mym hostelowym łóżeczku ale tak jakoś średnio sie czuję z myślą, ze moja królewna jest tam sama w zupełnie nowym miejscu..............więc dzwonię i upewniam się, że wszystko w porządku:
-Oj mamo idź spać ja już też idę, bądź o 8 rano.....pa:):):)
No tak zapomniałam, że moje dziecko jest mocno ogarnięte:):):)
Tak sobie myślę do czego porównać moje samopoczucie................rozmawiałam w ciągu dnia z Julią na ten temat..............razem stwierdziłyśmy, że to będzie najlepsze porównanie:
Wsadzili nas do kapsuły...........wysłali w kosmos............czasami będą włączać stan nieważkości...........i przekazali cenną wiadomość........KIEDYŚ WRÓCICIE BĘDZIE DOBRZE:):):)
Ot taki nasz INNY ŚWIAT:):):)
Trafiłyśmy w końcu do Poznańskiej kliniki...............ale w sumie to nie wiem czy się cieszyć............czy płakać:):):) Mam totalny mętlik w głowie..............
Julia czeka w samochodzie..............a ja szukam oddziału transplantacyjnego..................jest staję przed drzwiami i......................cholernie sie boję!!!!!!!!!!!!
Dzwonię domofonem.............słyszę bardzo miły głos..............troszkę mi lepiej:):):)
Wszyscy jak się okazuje tutaj na nas czekają:):):)
Wychodzi do mnie jakaś bardzo miła osóbka................siostra oddziałowa jak się okazuje....................wręcza skierowanie na EKG i SPIROMETRIĘ.............mamy sie przyjąć na izbie:):):)
Ja mam miejsce w hostelu............około 50 metrów od szpitala..................zanosimy tam wszystkie rzeczy...............matko kochana klamoty zajmują całe łóżko:):):)
Żegnamy się z naszym kierowcą.................dziękuję Daniel...................to dzięki niemu droga upłynęła całkiem szybko:):):)
Idziemy z Julią na izbę..............i tu miłe zaskoczenie............przyjęcie zajmuje nie więcej jak 10 minut..............nie ma żadnych kolejek..............super:)
Swoje kroki kierujemy na badanie EKG.................raz dwa osiem i zrobione.................teraz spirometria.............no i zonk tu się okazuje, że Pani nie ma dziś w pracy:(:(:(
Cóż więc krokiem posuwisto zwrotnym pełźniemy na oddział TSK (Transplantacja Szpiku Kostnego).
Na samym wstępie jesteśmy przez siostrę instruowane:
-przez jeden korytarz przechodzimy w swoich ubraniach
-w szatni Julia przebiera się w swoją piżamkę.....ja wyskakuję ze swoich wdzianek i wskakuję w sterylne ciuszki w kolorze zieleni...........ot wyglądam jak chirurg
Wchodzimy na oddział................czyściutko...........pięknie i sterylnie...........kuchnia czysta.....kuchnia brudna............Julia trafia na początku na separatkę.................sala przestronna.........telewizor........rowerek stacjonarny.....łoże sterowane pilotem...................wow szpital XXI wieku:):):):)
Julia jest najlepsza:
-Proszę Pani a czy telewizor jest na pieniądze????
Pielęgniarka robi duże oczy..............uśmiecha się domyślając, że to jakieś naleciałości i doświadczenia z innych szpitali:):):)
Julia jest szczęśliwa, zadowolona jak na kolonii................a mi od nadmiaru wrażeń i informacji do zapamiętania.............pęka czacha:):):)
Przychodzi nasza Pani doktor..................baaaaaaaaaaaaardzo sympatyczna osóbka:):):)
Po krótce wyjaśnia co dla nas jest przygotowane na początkowe dni.............mówi, że będzie dobrze.............ok wierzę jej niech tak będzie:):):)
Do wieczorka czas jakoś zleciał nawet nie wiadomo kiedy...............Ja lecę do swojego hostelu a Julcia idzie spać..............tutaj z reguły nie nocuje się z dzieckiem............chyba, że stan zdrowia ulega pogorszeniu, bądź dziecko jest maleńkie.
Leżę w mym hostelowym łóżeczku ale tak jakoś średnio sie czuję z myślą, ze moja królewna jest tam sama w zupełnie nowym miejscu..............więc dzwonię i upewniam się, że wszystko w porządku:
-Oj mamo idź spać ja już też idę, bądź o 8 rano.....pa:):):)
No tak zapomniałam, że moje dziecko jest mocno ogarnięte:):):)
Tak sobie myślę do czego porównać moje samopoczucie................rozmawiałam w ciągu dnia z Julią na ten temat..............razem stwierdziłyśmy, że to będzie najlepsze porównanie:
Wsadzili nas do kapsuły...........wysłali w kosmos............czasami będą włączać stan nieważkości...........i przekazali cenną wiadomość........KIEDYŚ WRÓCICIE BĘDZIE DOBRZE:):):)
Ot taki nasz INNY ŚWIAT:):):)
czwartek, 24 marca 2011
Masakra texańska!!!!!!!!!!!!!!
Kochani przepraszam za zamieszanie, ale zablokowano mi konto, które było podane do ewntualnych wpłat:(:(:(
Oczywiście nie było to zamierzone...............niestety minał czas spłat debetów..............a bank niestety nie jest instytucją harytatywną!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po moim telefonie i błaganiach i płaczach Pan nadal był nie wzruszony:(:(:(
Dostałam informację od osób, które wiedzą co zrobić w takiej sytuacji...............muszę załozyc konto tam gdzie taka sytuacja nie bedzie miała miejsca!!!!!!!!!!!!!!!!!
Serdecznie przepraszam za to całe zamieszanie..................ale pisze, żeby Wasza ewentualna pomoc nie poszła na marne:(:(:(
Jestem zdołowana z tego powodu i to mocno.....................ale niestety tego nie cofnę:(:(:(
Biednemu to zawsze wiatr w oczy:(:(:(
Oczywiście nie było to zamierzone...............niestety minał czas spłat debetów..............a bank niestety nie jest instytucją harytatywną!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po moim telefonie i błaganiach i płaczach Pan nadal był nie wzruszony:(:(:(
Dostałam informację od osób, które wiedzą co zrobić w takiej sytuacji...............muszę załozyc konto tam gdzie taka sytuacja nie bedzie miała miejsca!!!!!!!!!!!!!!!!!
Serdecznie przepraszam za to całe zamieszanie..................ale pisze, żeby Wasza ewentualna pomoc nie poszła na marne:(:(:(
Jestem zdołowana z tego powodu i to mocno.....................ale niestety tego nie cofnę:(:(:(
Biednemu to zawsze wiatr w oczy:(:(:(
środa, 23 marca 2011
Szał pakowania:):):)
Rano wstawać się nie chciało..........leżeliśmy w łóżkach do bólu.....prawie odleżyn dostaliśmy:):):)
Cóż siła wyższa niestety wyciągnęła mnie z łoża.............moja dziatwa została w domku a ja w autko........i jazda do szkoły:):):)
Hahahahha...............nie nie nie nie......nic z tych rzeczy..............nie wracam do szkoły..................swoją edukację we wrześniu rozpoczyna mój osobisty syn:):):)
Zerówko witaj:):):)
No dobrze obowiązki załatwione................to teraz dziatwa pod pachę i ruchy kluchy leniwe do lasu narobić hałasu:):):)
Wzięlismy piłkę..............słoneczko nam przyświecało...........ptaszki uprawiały swoje trele.................no powiem tak..................gdybym była z cukru.....to bym się rozpuściła z tej rozkoszy:):):):)
A tu troszkę filmów pełnometrażowych z mymi gwiazdami w rolach głównych:):):):)
Dzieci w humorkach jak widać wyśmienitych........to i mi się udzieliło:):):)
No ale laba super jest a tu trzeba jakiś obiadek ukręcić:):):)
Julia mówi, że w programie o przetrwaniu oglądała, że można zjeść korzenie, robaki i będzie dobrze...................ale ja jednak obstawiam żurek:):):)
Pojedliśmy więc.................spakowaliśmy klamoty Szymonka.....................i ruszyli przez lasy do babci:):):)
Zajechaliśmy naszą karocą.............w końcu rdza na masce jest w kolorze złota.......więc karoca jak malowanie:):):):)
Babcia ucieszona..................wnusio również..................choć wylewnościa uczuciową to synu pała tylko do mnie:):):)
Urośnie następny maminsynek:):):):) Kocham ponad życie......................to dzięki dzieciakom jest sens robienia czego kolwiek i kiedy kolwiek:):):)
Ucałowaliśmy się z Szymkiem na pożegnanie sto milionów razy...................i pobiegł Johny do kuzyna na zabawy a ja do karocy do mej królowej:):):)
Jeszcze parę ostatnich zakupów..............i do domku.............piec kurczaka na jutro.............i pakować ten cały mandżur:):):)
Oki godzinka i nasz mały harmider ogarnięty:):):)
Julcia już spi umęczona po tych dzisiejszych wariacjach a ja skrobię dla Was troszkę informacji:):):)
Generalnie dzisiejszy dzień nie zapowiadał sie za dobrze...................mi ciągle łzy stawały w oczach................bo wyjazd tak daleko od domku..................bo przeszczep i co to będzie...................bo rozłąka z Szymonkiem..................bo rozłąka z facetem..........bo kasy brak...............bo generalnie życie jest do bani:):):)
A tu okazało się, że istnieje ktoś taki jak Beatka Mościcka.................jak Kinga Dubicka..................jak Tomek Oćwieja................jak Andrzej Ciski..............jak Aga Nowicka.......................wszyscy Ci ludzie dziś wpłynęli na mnie taką ilością pozytywnego światła, że nie było innej możliwości.............tylko wziąść się w garść............unieść głowę do góry..................i brnąć dalej jak ten zaporożec:):):):)
Kochani dziękuję:):):)
Kiedys wszystkich Was zaproszę..........zrobie żurek i kurczaka..................i będziemy świętować zdrówko Julii...............która teraz chrapie jak stary (niestety chciała spać dziś ze mną)!!!!!!!!!!!!!
Spadam i ja, bo za 7 godzin wyjazd:):):)
Buziole:):):)
Cóż siła wyższa niestety wyciągnęła mnie z łoża.............moja dziatwa została w domku a ja w autko........i jazda do szkoły:):):)
Hahahahha...............nie nie nie nie......nic z tych rzeczy..............nie wracam do szkoły..................swoją edukację we wrześniu rozpoczyna mój osobisty syn:):):)
Zerówko witaj:):):)
No dobrze obowiązki załatwione................to teraz dziatwa pod pachę i ruchy kluchy leniwe do lasu narobić hałasu:):):)
Wzięlismy piłkę..............słoneczko nam przyświecało...........ptaszki uprawiały swoje trele.................no powiem tak..................gdybym była z cukru.....to bym się rozpuściła z tej rozkoszy:):):):)
A tu troszkę filmów pełnometrażowych z mymi gwiazdami w rolach głównych:):):):)
Dzieci w humorkach jak widać wyśmienitych........to i mi się udzieliło:):):)
No ale laba super jest a tu trzeba jakiś obiadek ukręcić:):):)
Julia mówi, że w programie o przetrwaniu oglądała, że można zjeść korzenie, robaki i będzie dobrze...................ale ja jednak obstawiam żurek:):):)
Pojedliśmy więc.................spakowaliśmy klamoty Szymonka.....................i ruszyli przez lasy do babci:):):)
Zajechaliśmy naszą karocą.............w końcu rdza na masce jest w kolorze złota.......więc karoca jak malowanie:):):):)
Babcia ucieszona..................wnusio również..................choć wylewnościa uczuciową to synu pała tylko do mnie:):):)
Urośnie następny maminsynek:):):):) Kocham ponad życie......................to dzięki dzieciakom jest sens robienia czego kolwiek i kiedy kolwiek:):):)
Ucałowaliśmy się z Szymkiem na pożegnanie sto milionów razy...................i pobiegł Johny do kuzyna na zabawy a ja do karocy do mej królowej:):):)
Jeszcze parę ostatnich zakupów..............i do domku.............piec kurczaka na jutro.............i pakować ten cały mandżur:):):)
Oki godzinka i nasz mały harmider ogarnięty:):):)
Julcia już spi umęczona po tych dzisiejszych wariacjach a ja skrobię dla Was troszkę informacji:):):)
Generalnie dzisiejszy dzień nie zapowiadał sie za dobrze...................mi ciągle łzy stawały w oczach................bo wyjazd tak daleko od domku..................bo przeszczep i co to będzie...................bo rozłąka z Szymonkiem..................bo rozłąka z facetem..........bo kasy brak...............bo generalnie życie jest do bani:):):)
A tu okazało się, że istnieje ktoś taki jak Beatka Mościcka.................jak Kinga Dubicka..................jak Tomek Oćwieja................jak Andrzej Ciski..............jak Aga Nowicka.......................wszyscy Ci ludzie dziś wpłynęli na mnie taką ilością pozytywnego światła, że nie było innej możliwości.............tylko wziąść się w garść............unieść głowę do góry..................i brnąć dalej jak ten zaporożec:):):):)
Kochani dziękuję:):):)
Kiedys wszystkich Was zaproszę..........zrobie żurek i kurczaka..................i będziemy świętować zdrówko Julii...............która teraz chrapie jak stary (niestety chciała spać dziś ze mną)!!!!!!!!!!!!!
Spadam i ja, bo za 7 godzin wyjazd:):):)
Buziole:):):)
wtorek, 22 marca 2011
Tour de MC'Donald:):):)
A tak oto spędziliśmy wspólnie ostatnie popołudnie przed wyjazdem Szymona do Babci...........i naszym do krainy kartofelków:):):)
Było milusio.................oddałabym po jednej nodze i ręce, żeby tak beztrosko było cały czas:):):)
Nadrobiłam zaległości, więc uciekam w objęcia Morfeusza..........kolorowych:):):)
Było milusio.................oddałabym po jednej nodze i ręce, żeby tak beztrosko było cały czas:):):)
Nadrobiłam zaległości, więc uciekam w objęcia Morfeusza..........kolorowych:):):)
Zmiana planów!!!!!!!!!
Ostatni weekned wolności okazał się super relaksacją przy kimś kogo się kocha i pożegnaniem na bliżej nieokreślony czas:(:(:(:( Nie jest to nic miłego.............ale siła wyższa............później jak wrócimy z Julcią, to będziemy żyli długo i szczęśliwie:):):) Tak na marginesie..............kotek dziękuję, że jesteś i wytrzymujesz..........dzięki Twemu wsparciu jeszcze nie sfiksowałam:):):)
Kupiłyśmy Julci super akwarelowe kredki i specjalny blok do zabijania czasu w szpitalnych salach:):):)
Każdy kto spogląda na jej rysunki...........pyta:
-Ona to sama rysowała???
-Nie nie sama tylko z wyobraźnią:):):):)
Ma dziewczyna talent:)
Ale do rzeczy...
Jest poniedziałek..............wybieramy sie odetchnąć powietrzem i złapać troszkę promyków.............akcja rozgrywa się na placu zabaw..................Julcia chce sie huśtać.....................siada na huśtawkę.........łapie się rękami.................iiiiiiiiiiiii...................upada!!!!!!!!!!!!
Spokojnie podłoże jest miękkie...................ale okazuje się, że moją królewnę dopada zanik mięśni po chemio i sterydo terapii!!!!!!!!!!!!!!
Boże widok jest przykry...................chce mi sie wyć!!!!!!!!!!!!! Ale uśmiecham się, biorę Julcię pod pachy i mówię:
-No to bach babkę w piach a teściową w zaspę śniegową:):):) Chodź księżno posiedzimy, pogadamy, pośmiejemy się:):):)
Julinka siada i mówi:
-Widzisz????? Nie mam na nic siły!!!!!!!!!! Na nic sie nie nadaję!!!!!!!!!!!!!!!
-Widzę, że po tak ciężkiej chemii.................siedzisz ze mną na dworze na ławeczce..............a nie leżysz w szpitalnym łóżku.............po mału.................nie od razu Kraków zbudowano:):):)
Julia zaczyna się śmiać:
-Co Ty mamo tak gadasz rymowankami i przysłowiami:):):)????
-Mogę Ci jeszcze kawał opowiedzieć jakbyś chciała:):):)
Kurde przyznam się, że boję się baaaaaaaaaaaaaaardzo.........................mój strach nie ma wielkich oczu...............on ma je gigantyczne.................ale dla Miziołka chowam stracha pod śledzionę................jej nie wolno zobaczyć, że sie boję!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pytała się mnie ostatnio..............:
-Mama a Ty się czasami boisz??????????
-Jasne Miziołku!!!!!!!!!!!
-A czego????
-Tego, że skończy sie nasz serial SZPILKI NA GIEWONCIE:):):)
No i śmiejejmy sie nadal:):):)
Ponoć śmiechoterapia działa cuda:):):)
Wtorek natomiast nie był dla nas już taki łaskawy....................okazuje się, że mamy być w Poznaniu w czwartek.............nie w piątek!!!!!!!!!!!!!!
Niby to tylko różnica jednego dnia............a mi sie wydaje........jakby ktoś wyrwał nam rok!!!!!!!!!!!!
Dzwonię do Pozanania...............czy aby na pewno....................czy może jednak piątek................że transport..........że syn do babci...............że reorganizacja!!!!!!!!!
Jednak konieczność.............telefon pali sie do czerwoności.....................dzięki Bogu i Kindze z DKMS..........wiele rzeczy juz nie jest przeszkodą:):):) Dziękuję Ci nasza królowo:):):)
Boję się!!!!!!!!!!! Boję się!!!!!!!!!!!! Strach chce wyjść zza śledziony i zająć miejsce centralne dowodzenia!!!!!!!!! Walka z nim nie jest równa!!!!!!!!!! Trochę przegrywam...................oj żeby nie był nokaut!!!!!!!!!!!!!!!!
Strach głównie sięga sfery budżetowej niestety!!!!!!!!!! Trzeba zarzucić było pracę na czas bliżej nieokreślony!!!!!!!!!!!!!! A pieniążki potrzebne w ilościach niemałych!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tutaj apel do tych co mogą i chca pomóc.......................uwierzcie to nie żarty......................żeby mieć gdzie wrócić z Poznania.............muszę opłacać wynajmowane mieszkanko..................żeby jakoś funkcjonowac w szpitalu przy Julii...............musze mieć za co.....................przepraszam, że proszę ale choroba z jaką sie zetknęłyśmy nie jest łaskawa dla rodzica samotnie wychowującego dwoje dzieci............nie chcę Was o to prosić..........wiem, że nie powinnam...................ale gdyby choroba nie próbwała nas pokonać to nie miałoby miejsca!!!!!!!!!!!
Jeśli mogę Was prosić o pomoc.................to chylę głowę i proszę.....................
Dziękuję:)
Kupiłyśmy Julci super akwarelowe kredki i specjalny blok do zabijania czasu w szpitalnych salach:):):)
Każdy kto spogląda na jej rysunki...........pyta:
-Ona to sama rysowała???
-Nie nie sama tylko z wyobraźnią:):):):)
Ma dziewczyna talent:)
Ale do rzeczy...
Jest poniedziałek..............wybieramy sie odetchnąć powietrzem i złapać troszkę promyków.............akcja rozgrywa się na placu zabaw..................Julcia chce sie huśtać.....................siada na huśtawkę.........łapie się rękami.................iiiiiiiiiiiii...................upada!!!!!!!!!!!!
Spokojnie podłoże jest miękkie...................ale okazuje się, że moją królewnę dopada zanik mięśni po chemio i sterydo terapii!!!!!!!!!!!!!!
Boże widok jest przykry...................chce mi sie wyć!!!!!!!!!!!!! Ale uśmiecham się, biorę Julcię pod pachy i mówię:
-No to bach babkę w piach a teściową w zaspę śniegową:):):) Chodź księżno posiedzimy, pogadamy, pośmiejemy się:):):)
Julinka siada i mówi:
-Widzisz????? Nie mam na nic siły!!!!!!!!!! Na nic sie nie nadaję!!!!!!!!!!!!!!!
-Widzę, że po tak ciężkiej chemii.................siedzisz ze mną na dworze na ławeczce..............a nie leżysz w szpitalnym łóżku.............po mału.................nie od razu Kraków zbudowano:):):)
Julia zaczyna się śmiać:
-Co Ty mamo tak gadasz rymowankami i przysłowiami:):):)????
-Mogę Ci jeszcze kawał opowiedzieć jakbyś chciała:):):)
Kurde przyznam się, że boję się baaaaaaaaaaaaaaardzo.........................mój strach nie ma wielkich oczu...............on ma je gigantyczne.................ale dla Miziołka chowam stracha pod śledzionę................jej nie wolno zobaczyć, że sie boję!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pytała się mnie ostatnio..............:
-Mama a Ty się czasami boisz??????????
-Jasne Miziołku!!!!!!!!!!!
-A czego????
-Tego, że skończy sie nasz serial SZPILKI NA GIEWONCIE:):):)
No i śmiejejmy sie nadal:):):)
Ponoć śmiechoterapia działa cuda:):):)
Wtorek natomiast nie był dla nas już taki łaskawy....................okazuje się, że mamy być w Poznaniu w czwartek.............nie w piątek!!!!!!!!!!!!!!
Niby to tylko różnica jednego dnia............a mi sie wydaje........jakby ktoś wyrwał nam rok!!!!!!!!!!!!
Dzwonię do Pozanania...............czy aby na pewno....................czy może jednak piątek................że transport..........że syn do babci...............że reorganizacja!!!!!!!!!
Jednak konieczność.............telefon pali sie do czerwoności.....................dzięki Bogu i Kindze z DKMS..........wiele rzeczy juz nie jest przeszkodą:):):) Dziękuję Ci nasza królowo:):):)
Boję się!!!!!!!!!!! Boję się!!!!!!!!!!!! Strach chce wyjść zza śledziony i zająć miejsce centralne dowodzenia!!!!!!!!! Walka z nim nie jest równa!!!!!!!!!! Trochę przegrywam...................oj żeby nie był nokaut!!!!!!!!!!!!!!!!
Strach głównie sięga sfery budżetowej niestety!!!!!!!!!! Trzeba zarzucić było pracę na czas bliżej nieokreślony!!!!!!!!!!!!!! A pieniążki potrzebne w ilościach niemałych!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tutaj apel do tych co mogą i chca pomóc.......................uwierzcie to nie żarty......................żeby mieć gdzie wrócić z Poznania.............muszę opłacać wynajmowane mieszkanko..................żeby jakoś funkcjonowac w szpitalu przy Julii...............musze mieć za co.....................przepraszam, że proszę ale choroba z jaką sie zetknęłyśmy nie jest łaskawa dla rodzica samotnie wychowującego dwoje dzieci............nie chcę Was o to prosić..........wiem, że nie powinnam...................ale gdyby choroba nie próbwała nas pokonać to nie miałoby miejsca!!!!!!!!!!!
Jeśli mogę Was prosić o pomoc.................to chylę głowę i proszę.....................
Dziękuję:)
A w głowie burza!!!!!!!!!!!!!!
W mojej głowie od tamtego tygodnia burza z ciągłymi wyładowaniami!!!!!!
Najpierw trzeba było dziecko przystosować do pogodzenia się z myślą pożegnania się z rurką (cewnik):):):)
Tak niekoniecznie mi się to udawało...............tłumaczyłam..........że zapchany.........że mogą być zakarzenia.......że zniszczy żyłki...........że będzie lepszy........że ładniejszy!!!!!
Moja królowa na to z miną wściekłego samuraja:
-Jak jestes taka mądra, to sama idź niech Cię usypiają i kroją!!!!!!!!!!!!!! (i w płacz)
Serce popękało mi na milion części.................mogłam tylko ją tulić do siebie, głaskać i mówić, że wszystko będzie dobrze......................ja osoba, która przeważnie wie co zrobić.......tym razem chciałam z nią płakać i wyć do kosmosu o litość!!!!!!
Dotarłyśmy na blog operacyjny...............Julia zobaczyła zielone fartuchy i w płacz:
-Mama ja nie chcę!!!!!!! Zabierz mnie stąd!!!!!!!!!
Kolejna fala rozpaczy eksplodowała w moim sercu!!!!!!!!
-Juleczko nie bój się....wszystko będzie dobrze.....zaraz będzie po wszystkim!!!!!
A w głowie myślałam:
-Co ja pierdolę!!!!!!!! Nic nie bedzie dobrze!!!! Boję się cholernie!!!!!!!
W głowie tragizm..............na twarzy uśmiech!!!!!!!!!!! To nie jest normalne..........chyba mi się styki przepalają!!!!
Pani doktor proponuje lek uspokajający..........Julcia się zgadza i pod pachą z maskotką konikiem (dzięki Kinia) jedzie na salę zabiegów:):):) Jeszcze tylko zerka przez ramię:
-Mama ale czekaj tu na mnie:):):)
-Nigdzie sie nie wybieram królewno...............będę tu warować:):):)
I waruję około godzinki pod drzwiami bloku operacyjnego...............na filmach zawsze ludzie chodzą w tą i z powrotem........ja siedzę pod ścianą i gram w gierki na telefonie, żeby troszkę zagłuszyć strach:):):)
Wychodzi Pani chirurg.............mój wzrok momentalnie leci w jej stronę jak błyskawica.................chyba wyczuwa napięcie, bo uspokaja mnie:
-Spokojnie zabieg sie powiódł, Julia jest na sali pooperacyjnej............zaraz wyjedzie:):):)
Uffffffffffff...............kamień z serca........nigdy nie zapomnę jak przy zakładaniu pierszego cewnika przebito Julii płuco i zrobiła się odma opłucna!!!!!!!!!!!!!!!
Więc mam pełne prawo do torsji jak słyszę hasło........ZAKŁADAMY.........ZDEJMUJEMY.........CEWNIK!!!!
Po zabiegu jest godzinka darcia się............nerwów.........spazmów..............wariacji...............oczywiście w moją stronę................żeby nie było, że to ja wydzieram się na chore dziecko:):):)
Otóż moje prywatne, osobiste dziecko..............zawsze po usypianiu tak sie piekli, że dąb Bartek pewnie by wyrwała:):):)
Nerwiki opadają i zostaję wysłana na Marszałkowską z misją zaspokojenia głodu mojego małego nerwuska:):):)
Dziś są grane pierożki ruskie:):):)
Człowiek głodny to człowiek zły..............więc pędze jak radziecka rakieta:):):)
Pani doktor żeby nie narazić sie na gromy z jasnego nieba...............wkłada do sali tylko czubek nosa i pyta czy już fala zagrożenia minęła:):):)
A Julcia sie śmieje i woła znad talerza:
-Jeszcze nie.....jeszcze nie (ostatni pierożek do buzi)........JUŻ:):):):)
Możemy iśc do domku...........jeszcze tylko wymiana plasterka:):):)
Siostra odkleja..............a Miziołek drze się ile sił w płucach:
-O jojoj!!!!!!!!!! O jojoj!!!!!!!!!!!!! Siostro!!!!!!!!!! O matko!!!!!!!!!!!!! O Jezu!!!!!!!!!!!!!!!!
Od razu uprzedzam, że nic sie nie działo tym razem..............ale Miziołek już tak na wszelki wypadek dała czadu:):):)
Rozcięcie troszkę podkrwawialo...............siostra woła koleżankę:
-Zosia przynieś mi Trombinę!!!!!!!!!!!
A Julcia wytrzeszcza oczy na mnie..........ściska mi rękę i woła:
-O matko ludzie ja nie chcę trąbienia!!!!!!!!!!!!!!!!
Za chwilę okazuje się, że Trombina to nic innego jak proszek do zasypywania ran:):):)
Uśmiałysmy sie szczerze................bo rzeczywiście brzmiało to groźnie:):):)
Burza w czaszce przed weekendem lekko uspokojona:):):)
czwartek, 17 marca 2011
Oj było gorąco!!!!
Dziś zmobilizowaliśmy się jak żołnierze w armii.................pobudka 6 rano...............Szymek śniadanko na jednej nodze, troszkę bajki jednym okiem..............Julia spakowała psy, piórnik, cukier, herbatkę, notesiki..........ja książki i w drogę...........Szym do przedszkola po nabywanie z innymi tasmanami troszkę ogłady:):)....................a my w korki do Wawy:):):)
Bolidek leciał jakby miał turbiny zamontowane:):):)
Dotarłyśmy pół godzinki przed czasem..................rozgościłyśmy się tradycyjnie...............zlecenie w rękę i lecimy na usg naczyń krwionośnych i cewnika:):):)
No niestety badanie dowodzi, ze alkaliza niekoniecznie wszystko zlikwidowała.................zakrzepy są nadal:(:(:(
Wracamy na oddział.............decyzja co do wyciągnięcia cewnika nie uległa zmianie:(:(:(
Ale wiecie co.............dziwny jest ten świat................dowiadujemy się, że nie ma kto się zabrać za usuwanie cewnika!!!!!!!!!!!!!!!!
Zabieg umówiony we wtorek, potwierdzany w środę i okazuje się, że nagle nie ma chirurga na stanie, który by się tego podjął!!!!!!!!!!!!!!!!
Dla mnie coś jest tu nie halo!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zabiegi takie są tutaj codziennością........................a tu okazuje się, że nie ma komu!!!!!!!!!!!!!!
Każą nam przyjechać jutro!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie muszę chyba mówić, że tajfun nerwicy przeszedł przez moje ciało????????????
Wykłócam się jak mogę..........................zadaje podstawowe pytanie..............że jak to..........że umówione 2 dni wcześniej................że tak nie wolno..........że dziecko..............że przeszczep................że nerwy..................że czas......................że pieniądze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-No cóż proszę Pani my tez się z tego nie cieszymy!!!!!!!!!!!!!
Och jak ładnie subtelnie ujęte!!!!!!!!!!!!! A ja mam ochotę rzucić się na nich jak wściekły byk i staranować jak na Corridzie!!!!!!!!!!!!!!!
Nic z tego nie kumam...............nie należę do mongołów................i wiem, że to nie jest ani miejsce ani czas na takie lekceważenie sytuacji!!!!!!
Siostry starają się tłumaczyć...........ale do mnie jak do członka Alkaidy mało już dociera!!!!!!!!!
Wycedzam tylko przez zęby:
-Siostro nie rozmawiajmy narazie.............mam dość!!!!!!!!
Siostra widzi moje apogeum braku cierpliwości jak na dłoni........odpuszcza.
Ale nie dość balu murzynów...........................po co ma być miło............trzeba pobrać krew do jutrzejszych badań......................Z ŻYŁY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Julia dostaje spazmów....................niestety ale żył jest od dawna chroniczny brak!!!!!!!!!!
Siostra się jednak wkłuwa coś tam próbuje wykrzesać ale robią się skrzepy..........................no i lipa!!!!!!!!!!!
Ale na całe szczęście siostrzyczki na oddziale sa fenomenalne...............lądujemy na onkologii w rekach ponoć mistrzyni w znajdywaniu tego co nie istnieje:):):)
Siostra Rybka:)
Ściska rękę opaską.................w dwie sekundy wkłuwa się w niewidzialną żyłę i pobiera nasz drogocenny płyn:):):)
Normalnie jak ona to zrobiła???????? Nie wiem................miałam wrażenie, że ma rentgen w oczach:):):)
I tak oto minęły gorzkie chwile.........wróciłyśmy na dzienny windą z naszą siostrą..................określona została mianem WINDZIARKI:):):)
Została znowu podłączona alkaliza na 4 godziny....................na oddziale zrobiło się puściutko..................włączyłyśmy TV....................w ruch poszła paczka chipsów...........................dotrwałyśmy dzielnie do 18:30:):):):)
W nagrodę za dzielność zajechałyśmy do Empika i moja fanka książek zakupiła MIKOŁAJKA:):):)
Ach i jeszcze były lody w MC'Donaldzie:):):)
Nasz mały facecik też został obdarowany książeczką i lodem:):):) Choroba Julii nie może mu się kojarzyć jakoś na maksa negatywnie:):):)
Tylko ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii.....................to tajemnica:):):)
Bolidek leciał jakby miał turbiny zamontowane:):):)
Dotarłyśmy pół godzinki przed czasem..................rozgościłyśmy się tradycyjnie...............zlecenie w rękę i lecimy na usg naczyń krwionośnych i cewnika:):):)
No niestety badanie dowodzi, ze alkaliza niekoniecznie wszystko zlikwidowała.................zakrzepy są nadal:(:(:(
Wracamy na oddział.............decyzja co do wyciągnięcia cewnika nie uległa zmianie:(:(:(
Ale wiecie co.............dziwny jest ten świat................dowiadujemy się, że nie ma kto się zabrać za usuwanie cewnika!!!!!!!!!!!!!!!!
Zabieg umówiony we wtorek, potwierdzany w środę i okazuje się, że nagle nie ma chirurga na stanie, który by się tego podjął!!!!!!!!!!!!!!!!
Dla mnie coś jest tu nie halo!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zabiegi takie są tutaj codziennością........................a tu okazuje się, że nie ma komu!!!!!!!!!!!!!!
Każą nam przyjechać jutro!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie muszę chyba mówić, że tajfun nerwicy przeszedł przez moje ciało????????????
Wykłócam się jak mogę..........................zadaje podstawowe pytanie..............że jak to..........że umówione 2 dni wcześniej................że tak nie wolno..........że dziecko..............że przeszczep................że nerwy..................że czas......................że pieniądze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-No cóż proszę Pani my tez się z tego nie cieszymy!!!!!!!!!!!!!
Och jak ładnie subtelnie ujęte!!!!!!!!!!!!! A ja mam ochotę rzucić się na nich jak wściekły byk i staranować jak na Corridzie!!!!!!!!!!!!!!!
Nic z tego nie kumam...............nie należę do mongołów................i wiem, że to nie jest ani miejsce ani czas na takie lekceważenie sytuacji!!!!!!
Siostry starają się tłumaczyć...........ale do mnie jak do członka Alkaidy mało już dociera!!!!!!!!!
Wycedzam tylko przez zęby:
-Siostro nie rozmawiajmy narazie.............mam dość!!!!!!!!
Siostra widzi moje apogeum braku cierpliwości jak na dłoni........odpuszcza.
Ale nie dość balu murzynów...........................po co ma być miło............trzeba pobrać krew do jutrzejszych badań......................Z ŻYŁY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Julia dostaje spazmów....................niestety ale żył jest od dawna chroniczny brak!!!!!!!!!!
Siostra się jednak wkłuwa coś tam próbuje wykrzesać ale robią się skrzepy..........................no i lipa!!!!!!!!!!!
Ale na całe szczęście siostrzyczki na oddziale sa fenomenalne...............lądujemy na onkologii w rekach ponoć mistrzyni w znajdywaniu tego co nie istnieje:):):)
Siostra Rybka:)
Ściska rękę opaską.................w dwie sekundy wkłuwa się w niewidzialną żyłę i pobiera nasz drogocenny płyn:):):)
Normalnie jak ona to zrobiła???????? Nie wiem................miałam wrażenie, że ma rentgen w oczach:):):)
I tak oto minęły gorzkie chwile.........wróciłyśmy na dzienny windą z naszą siostrą..................określona została mianem WINDZIARKI:):):)
Została znowu podłączona alkaliza na 4 godziny....................na oddziale zrobiło się puściutko..................włączyłyśmy TV....................w ruch poszła paczka chipsów...........................dotrwałyśmy dzielnie do 18:30:):):):)
W nagrodę za dzielność zajechałyśmy do Empika i moja fanka książek zakupiła MIKOŁAJKA:):):)
Ach i jeszcze były lody w MC'Donaldzie:):):)
Nasz mały facecik też został obdarowany książeczką i lodem:):):) Choroba Julii nie może mu się kojarzyć jakoś na maksa negatywnie:):):)
Tylko ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii.....................to tajemnica:):):)
środa, 16 marca 2011
1_Łukasz Zimończyk 16 lat Zabrze_Josh Groban - You Raise Me Up.flv
Jesteśmy z Julią pod mega wrażeniem................obstawiam w ciemno, że chłopak wygra............uwielbiam takie akcje......kiedy słucham czegoś i ciary mam na całym ciele...............na twarzy rogal i robi sie błogo............niech i Wam się zrobi:):):)
Zaczynam fiksować:)
W poniedziałek byłyśmy gwiazdami.............a we wtorek szarakami stojącymi 1,5 godziny w warszawskich koreczkach:):):)
Istna masakra!!!!!!!! Do przejechania pod szpital 20 km....................ale my rozwijałyśmy prędkość ślimaka.................normalnie miało się wrażenie, że nas biedronki przeganiają:):):)
Samochodzik ma 15 lat...............zardzewiałą maskę................ale w korkach jeszcze nie wybucha:):):):) Chwała mu za to...................bez mego bolida byłaby katastrofa:):):)
Przechodząc przez IZBĘ byłyśmy bardzo dzielne..................podeszłyśmy pod drzwi stanęłyśmy i bez słowa czekamy.....................podchodzi do nas jakaś Paniusia i rzecze:
-Proszę Pani ale ja teraz wchodzę!!! Jest kolejka!!!! (wybałusza na mnie ślepia)
-Wiem ale my w tej kolejce nie czekamy!!!! (nawet mi oko nie drgnęło......jak Steven Seagal)
Pani łypnęła na Julię, która umieściła na jej twarzy wzrok bazyliszka i powiedziała:
-Oczywiście!!! To ja zaczekam!!!!!
Wszystko w temacie..............proszę ja Was..............tego nauczył mnie Janusz z onkologii tata Oskarka:
-Monia następnym razem...............zero tłumaczenia!!!!
Tak jest..............stosuje się do zaleceń Panie Generale:):):)
Na oddziale rozsiadamy się wygodnie i czekamy na swoją kolej...................tu już nie mamy wyjścia.............tu są wszyscy poważnie chorzy:(:(:(
Przed nami jest Mariuszek............Tadzio..............Hania!!!!
Czytam książkę................Julcia skrobie coś w swoim pamiętniku:):):)
Po dwóch godzinach nasza kolej....................i tu pojawiają się pierwsze poważne schody!!!!!!
Nie można pobrać krwi................cewnik broviac (taka silikonowa rurka poprowadzona do głownej żyły przy sercu)......zasysa się.............podać do środka można ale odessać krew już nie!!!!!!!!!!!!!!
Troszkę idzie ale gimnastyka na stole zabiegowym trwa pół godziny............jak na mój gust ciut za długo!!!!
Julia płacze a ja tradycyjnie nie moge nic zrobić!!!!!!!!!!!!!!!
SZLAG JASNY MNIE TU TRAFI!!!!!!!!!!!!!!!
-Siostro może by tak zawiadomić lekarkę..............niech to prześwietlą............sprawdzą.........zbadają!!!!!
Mój ton głosu chyba dziś nie zachęca do zadawania pytań:):):)
Za 10 minut jest skierowanie na RTG broviaca!!!!!
Cholera jasna mam złe przeczucia!!!!
Prześwietlenie z kontrastem stwierdza..............NIEDROŻNOŚĆ CEWNIKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No ja p...................!!!!!!!!!!!!!! KURWA!!!!!!!!!!!!!!!
Ile jeszcze tego syfu musi ją spotkać??????????? No ile???????????? Mało jeszcze????????????
Pada decyzja o usuwaniu cewnika w czwartek!!!!!!!!!!!!!
Podają jeszcze przez 4 godziny tzw. alkalizę do usunięcia skrzepów................ale usuwać i tak trzeba..............do przeszepu musi być sprawny broviac!!!!!!!!!!
Julia płacze..........krzyczy............nerwom nie ma końca:
-Dlaczego?????????? Ja nie chcę!!!!! Nie mam juz sił!!!! Będę miała więcej blizn!!!!!!!!!! Ja nie chcę!!!!!!
A ja kucam koło niej i powtarzam jak mantrę:
-Będzie dobrze.....blizny znikną..........kupimy maści...........będzie dobrze!!!!!!
A sama jestem wkurwiona i w to nie wierzę!!!!!!
Po godzinie emocje z nas schodzą.............idę po jakieś pyszne papu.
Dziś padła jeszcze jedna informacja..............leciutko mówiąc zaskakująca.
Przychodzi pani doktor w białym kitlu...........w reku trzyma białą kartkę...............tak coś mnie ruszyło, że ta kartka zawiera jakieś poufne info:):):)
No i zawierała.................PRZESZCZEP 17-18 KWIETNIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No super jednak mamy to na piśmie:):):)
Ale nie ma co być takim wyrywnym.............mamy jechać do Poznania już 25 marca!!!!!!!!!!!!!!!!
1,5 tygodnia!!!!!!!!!!!!!!!!! Jezu jak ja się boję!!!!!!!!!!! Czeka nas pobyt w szpitalu miesiąc przed przeszczepem i cholera wie ile po....................!!!!!!!!!!!
Tak wiem........powiecie, że trzeba sie cieszyć..................ale nie wyobrażam sobie tego..................zostawić syna na niewiadomo ile czasu..................i wyruszyć z Julią w nieznane..........po nieznane.........!!!!!!!!!!!
Istna masakra!!!!!!!! Do przejechania pod szpital 20 km....................ale my rozwijałyśmy prędkość ślimaka.................normalnie miało się wrażenie, że nas biedronki przeganiają:):):)
Samochodzik ma 15 lat...............zardzewiałą maskę................ale w korkach jeszcze nie wybucha:):):):) Chwała mu za to...................bez mego bolida byłaby katastrofa:):):)
Przechodząc przez IZBĘ byłyśmy bardzo dzielne..................podeszłyśmy pod drzwi stanęłyśmy i bez słowa czekamy.....................podchodzi do nas jakaś Paniusia i rzecze:
-Proszę Pani ale ja teraz wchodzę!!! Jest kolejka!!!! (wybałusza na mnie ślepia)
-Wiem ale my w tej kolejce nie czekamy!!!! (nawet mi oko nie drgnęło......jak Steven Seagal)
Pani łypnęła na Julię, która umieściła na jej twarzy wzrok bazyliszka i powiedziała:
-Oczywiście!!! To ja zaczekam!!!!!
Wszystko w temacie..............proszę ja Was..............tego nauczył mnie Janusz z onkologii tata Oskarka:
-Monia następnym razem...............zero tłumaczenia!!!!
Tak jest..............stosuje się do zaleceń Panie Generale:):):)
Na oddziale rozsiadamy się wygodnie i czekamy na swoją kolej...................tu już nie mamy wyjścia.............tu są wszyscy poważnie chorzy:(:(:(
Przed nami jest Mariuszek............Tadzio..............Hania!!!!
Czytam książkę................Julcia skrobie coś w swoim pamiętniku:):):)
Po dwóch godzinach nasza kolej....................i tu pojawiają się pierwsze poważne schody!!!!!!
Nie można pobrać krwi................cewnik broviac (taka silikonowa rurka poprowadzona do głownej żyły przy sercu)......zasysa się.............podać do środka można ale odessać krew już nie!!!!!!!!!!!!!!
Troszkę idzie ale gimnastyka na stole zabiegowym trwa pół godziny............jak na mój gust ciut za długo!!!!
Julia płacze a ja tradycyjnie nie moge nic zrobić!!!!!!!!!!!!!!!
SZLAG JASNY MNIE TU TRAFI!!!!!!!!!!!!!!!
-Siostro może by tak zawiadomić lekarkę..............niech to prześwietlą............sprawdzą.........zbadają!!!!!
Mój ton głosu chyba dziś nie zachęca do zadawania pytań:):):)
Za 10 minut jest skierowanie na RTG broviaca!!!!!
Cholera jasna mam złe przeczucia!!!!
Prześwietlenie z kontrastem stwierdza..............NIEDROŻNOŚĆ CEWNIKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No ja p...................!!!!!!!!!!!!!! KURWA!!!!!!!!!!!!!!!
Ile jeszcze tego syfu musi ją spotkać??????????? No ile???????????? Mało jeszcze????????????
Pada decyzja o usuwaniu cewnika w czwartek!!!!!!!!!!!!!
Podają jeszcze przez 4 godziny tzw. alkalizę do usunięcia skrzepów................ale usuwać i tak trzeba..............do przeszepu musi być sprawny broviac!!!!!!!!!!
Julia płacze..........krzyczy............nerwom nie ma końca:
-Dlaczego?????????? Ja nie chcę!!!!! Nie mam juz sił!!!! Będę miała więcej blizn!!!!!!!!!! Ja nie chcę!!!!!!
A ja kucam koło niej i powtarzam jak mantrę:
-Będzie dobrze.....blizny znikną..........kupimy maści...........będzie dobrze!!!!!!
A sama jestem wkurwiona i w to nie wierzę!!!!!!
Po godzinie emocje z nas schodzą.............idę po jakieś pyszne papu.
Dziś padła jeszcze jedna informacja..............leciutko mówiąc zaskakująca.
Przychodzi pani doktor w białym kitlu...........w reku trzyma białą kartkę...............tak coś mnie ruszyło, że ta kartka zawiera jakieś poufne info:):):)
No i zawierała.................PRZESZCZEP 17-18 KWIETNIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No super jednak mamy to na piśmie:):):)
Ale nie ma co być takim wyrywnym.............mamy jechać do Poznania już 25 marca!!!!!!!!!!!!!!!!
1,5 tygodnia!!!!!!!!!!!!!!!!! Jezu jak ja się boję!!!!!!!!!!! Czeka nas pobyt w szpitalu miesiąc przed przeszczepem i cholera wie ile po....................!!!!!!!!!!!
Tak wiem........powiecie, że trzeba sie cieszyć..................ale nie wyobrażam sobie tego..................zostawić syna na niewiadomo ile czasu..................i wyruszyć z Julią w nieznane..........po nieznane.........!!!!!!!!!!!
poniedziałek, 14 marca 2011
OOOOOOOOOO Matko:)
Panowie i Panie uprzejmie donoszę, że jestem pozytywnie nastawiona od poniedziałku:):):) To wszystko zawdzięczam właśnie Wam.............po reportażu tyle pozytywnej energii do nas spłynęło, że starczy lekko na sto lat:):):)
Jak to nakręcaliśmy............byłam zestresowana, że czegoś nie powiem......coś mi umknie.....coś przegapię.........a paplałam jak najęta (jak zwykle z resztą):):):)
A najbardziej na świecie teraz to chciałabym się z Wami wszystkimi spotkać i to wszystko przedyskutować:):):)
Ale jak dziwnie jest widzieć swoje osobiste dziecko w TV:):):):)
Moja kochana gwiazda nie chciała w ogóle tego oglądać...........wzięła laptop na kolana......założyła słuchawki na uszki..............i postanowiła się nie zagłębiać:
-Jestem paskudna i gruba....nie będę na to patrzeć!!!!
-Julinku jesteś cudna i kochana...........będziesz gwiazdą:):):)
Po usłyszeniu słów gwiazda...............kąciki usteczek lekko się podniosły do góry:):):):)
Kocham strasznie mocno tego mojego małego człowieczka..............dla niej mogę nawet buczeć w TV.................ciesze się, że Wam się podobało i że zaraziłyśmy Was troszkę tymi naszymi łzami................może to głupie ale tak sobie właśnie pomyślałam, że to super............ tyle osób się z nami utożsamia:):):)
Mam nadzieję, że dzięki reportażowi w końcu ludzie zrozumieją, że problem BIAŁEJ dotyczy prawdziwych ludzi.................którzy cierpią..................i niestety czasami przez brak chętnych do pomocy umierają!!!!!!!!!!!!!!
Kochani w górę serca...................pójdźmy wszyscy jak jeden mąż za przykładem naszego Pana z Niemiec i podarujmy komuś szansę na ponowne zachłyśnięcie się życiem:):):):)
A ja idę lulu, bo mam dość wrażeń na dziś.................jutro pobudka o 7 rano syn do przedszkola i wycieczka do Kolorado..............a my wycieczka na Litewską........badania kontrolne się kłaniają:):):)
Lulinkę troszkę boli buzia bo pleśniawki się w niej rozgościły na ciut dłużej niż chwilkę...............tak dziwnie jest przez to...............bardzo malutko mówi ta moja królowa.......nie można dyskutować.............śmiać się:(:(:(
Tylko mój 6-cio latek nadaje jak katarynka...................szkoda mi tego bąbla, bo w tym całym galimatiasie Julkowym...........to właśnie on.............. Szymon jest poszkodowany:(:(:(
Nie raz jak Julia bierze tabletki to słyszę za plecami:
-A ja nie mogę jakiejś tabletki połknąć????
-Szymonek ale Ty jesteś zdrowy.........tylko chore dzieci biorą leki!!!!
-To może bym zachorował???
Zaczyna kasłać:):):)
Oj rozmowa zapędza mnie troszkę w kozi róg......biorę strzykawkę..............nabieram soku z malin.........i
podaje królowi............nic tak nie uzdrawia jak placebo:):):)
Dobrej nocki:)
Jak to nakręcaliśmy............byłam zestresowana, że czegoś nie powiem......coś mi umknie.....coś przegapię.........a paplałam jak najęta (jak zwykle z resztą):):):)
A najbardziej na świecie teraz to chciałabym się z Wami wszystkimi spotkać i to wszystko przedyskutować:):):)
Ale jak dziwnie jest widzieć swoje osobiste dziecko w TV:):):):)
Moja kochana gwiazda nie chciała w ogóle tego oglądać...........wzięła laptop na kolana......założyła słuchawki na uszki..............i postanowiła się nie zagłębiać:
-Jestem paskudna i gruba....nie będę na to patrzeć!!!!
-Julinku jesteś cudna i kochana...........będziesz gwiazdą:):):)
Po usłyszeniu słów gwiazda...............kąciki usteczek lekko się podniosły do góry:):):):)
Kocham strasznie mocno tego mojego małego człowieczka..............dla niej mogę nawet buczeć w TV.................ciesze się, że Wam się podobało i że zaraziłyśmy Was troszkę tymi naszymi łzami................może to głupie ale tak sobie właśnie pomyślałam, że to super............ tyle osób się z nami utożsamia:):):)
Mam nadzieję, że dzięki reportażowi w końcu ludzie zrozumieją, że problem BIAŁEJ dotyczy prawdziwych ludzi.................którzy cierpią..................i niestety czasami przez brak chętnych do pomocy umierają!!!!!!!!!!!!!!
Kochani w górę serca...................pójdźmy wszyscy jak jeden mąż za przykładem naszego Pana z Niemiec i podarujmy komuś szansę na ponowne zachłyśnięcie się życiem:):):):)
A ja idę lulu, bo mam dość wrażeń na dziś.................jutro pobudka o 7 rano syn do przedszkola i wycieczka do Kolorado..............a my wycieczka na Litewską........badania kontrolne się kłaniają:):):)
Lulinkę troszkę boli buzia bo pleśniawki się w niej rozgościły na ciut dłużej niż chwilkę...............tak dziwnie jest przez to...............bardzo malutko mówi ta moja królowa.......nie można dyskutować.............śmiać się:(:(:(
Tylko mój 6-cio latek nadaje jak katarynka...................szkoda mi tego bąbla, bo w tym całym galimatiasie Julkowym...........to właśnie on.............. Szymon jest poszkodowany:(:(:(
Nie raz jak Julia bierze tabletki to słyszę za plecami:
-A ja nie mogę jakiejś tabletki połknąć????
-Szymonek ale Ty jesteś zdrowy.........tylko chore dzieci biorą leki!!!!
-To może bym zachorował???
Zaczyna kasłać:):):)
Oj rozmowa zapędza mnie troszkę w kozi róg......biorę strzykawkę..............nabieram soku z malin.........i
podaje królowi............nic tak nie uzdrawia jak placebo:):):)
Dobrej nocki:)
sobota, 12 marca 2011
Poniedziałek godz. 16:15:):):):)
Serduszka kochane..............wołam do Was...............uruchamiajcie w poniedziałek telewizorki i niechaj palą sie do czerwoności:):):):)
Godz. 16:15 POLSAT INTERWENCJA:):):)
Tylko proszę o wyrozumiałość...............troszkę tam buczałam przed kamerką:):):)
No cóż wróciły wspomnienia..........:):):)
Strasznie się boję jak to wyszło..............no było nie było to nie miałyśmy jeszcze styczności z telewizją.........a tu nagle taka akcja:):):)
Julia najlepiej do tego podeszła:
-Oj mamo przeciez tego i tak nikt nie ogląda:):):)
Jasne............moja mała optymistka...............ja się martwię czy wszystko powiedziałam................czy się nie wygłupiłam a mój Miziołek kompletny lajt............byle do poniedziałku...............mam ciary.................tylko jak to obejrzycie bądźcie dla nas łaskawi:):):)
Godz. 16:15 POLSAT INTERWENCJA:):):)
Tylko proszę o wyrozumiałość...............troszkę tam buczałam przed kamerką:):):)
No cóż wróciły wspomnienia..........:):):)
Strasznie się boję jak to wyszło..............no było nie było to nie miałyśmy jeszcze styczności z telewizją.........a tu nagle taka akcja:):):)
Julia najlepiej do tego podeszła:
-Oj mamo przeciez tego i tak nikt nie ogląda:):):)
Jasne............moja mała optymistka...............ja się martwię czy wszystko powiedziałam................czy się nie wygłupiłam a mój Miziołek kompletny lajt............byle do poniedziałku...............mam ciary.................tylko jak to obejrzycie bądźcie dla nas łaskawi:):):)
piątek, 11 marca 2011
Gwiazda Polsatu:):):)
Jest to tak nierealne, że zastanawiam się czy to rzeczywiście miało miejsce.....:):):)
Wczorajszego dnia o godzinie 15 zjawiła się u nas TV POLSAT:):):)
Zapytacie jak to??????
A no tak to..............próbujemy razem z DKMS POLSKA uzmysłowić ludziom jak wielkim problemem jest BIAŁA i walką z nią................próbujemy dotrzeć do mas i przekonać, że bez ludzi którzy podzielą się swoim zdrowym szpikiem (dawcy szpiku)..............ta walka skończy się porażką...............że tylko dzięki ludziom wspaniałym.........dobrym i kochanym, którzy powiedzą:
-Jasne!!! Oczywiście!!!! Ja też marzę o tym, żeby dać komuś życie..................żeby nadal żył i spełniał swoje marzenia:):):)
Tylko dzięki nim przegonimy BIAŁĄ..............damy jej pstryczka w nos...............dostaniemy nowy, zdrowy, piękny i cudowny szpik.................i pójdziemy w świat realizować swoje marzenia:):):)
Proszę Was z tego miejsca przestańcie się bać...............przecież my potrafimy się solidaryzować....................więc DLACZEGO NIE:):):)?????
Co Was blokuje, żeby podzielić się tym co kogoś uratuje!!!!?????
Człowiekowi, który daruje szpik.............on odnawia się do pułapu poprzedniego sprzed pobrania w ciągu 3 tygodni...................nic nie tracicie.................zabieg jest bezbolesny................a zyskujecie świadomość uratowania życia:):):)
Zastanówcie się nad tym..............i odpowiedzcie sobie stojąc przed lustrem na pytanie:
-Dlaczego nie chcę uratować osobie baaaaardzo chorej życia...........dlaczego?????
Ciekawe, która odpowiedź będzie miała sens!!!!!!
Nie zapominajcie kochani, że komórki onkologiczne ma w sobie każdy z nas...............tylko u jednego sie one uruchomią i pokażą na co je stać a u drugiego będą spały cały czas!!!!!
Więc na kogo padnie na tego bęc!!!!!
Dlatego też u nas pojawili się kochani ludzie z Polsatu.............wspaniała Żaneta (Żanka).....Maciek (Przypadł Julci najbardziej do gustu).....i Janusz!!!!
Te dobre duszyczki.....wysłuchały naszej historii.........porozmawiali.............zainteresowali się!!!!
Płakałyśmy przed kamerą............trochę ze smutku i wściekłości......trochę ze szczęścia i radości:):):)
A szczegóły zobaczycie jak materiał zostanie złożony w całość i ukarze się w programie POLSATU INTERWENCJA:):):):)
Julcia dodatkowo została zaproszona do stacji POLSAT żeby pozwiedzać...................WOW Marzenia autentycznie się sprawdzają:):):)
Miejmy nadzieję, że wszystko dzięki temu się zmieni:):):)
P.S.: A wszystko to stało się dzięki temu oto blogowi:):):)
Po kolei Andrzej....Aga.....Karina.....Tomek.....Kinga.....Żaneta........DZIĘKUJĘ:):):):)
Wczorajszego dnia o godzinie 15 zjawiła się u nas TV POLSAT:):):)
Zapytacie jak to??????
A no tak to..............próbujemy razem z DKMS POLSKA uzmysłowić ludziom jak wielkim problemem jest BIAŁA i walką z nią................próbujemy dotrzeć do mas i przekonać, że bez ludzi którzy podzielą się swoim zdrowym szpikiem (dawcy szpiku)..............ta walka skończy się porażką...............że tylko dzięki ludziom wspaniałym.........dobrym i kochanym, którzy powiedzą:
-Jasne!!! Oczywiście!!!! Ja też marzę o tym, żeby dać komuś życie..................żeby nadal żył i spełniał swoje marzenia:):):)
Tylko dzięki nim przegonimy BIAŁĄ..............damy jej pstryczka w nos...............dostaniemy nowy, zdrowy, piękny i cudowny szpik.................i pójdziemy w świat realizować swoje marzenia:):):)
Proszę Was z tego miejsca przestańcie się bać...............przecież my potrafimy się solidaryzować....................więc DLACZEGO NIE:):):)?????
Co Was blokuje, żeby podzielić się tym co kogoś uratuje!!!!?????
Człowiekowi, który daruje szpik.............on odnawia się do pułapu poprzedniego sprzed pobrania w ciągu 3 tygodni...................nic nie tracicie.................zabieg jest bezbolesny................a zyskujecie świadomość uratowania życia:):):)
Zastanówcie się nad tym..............i odpowiedzcie sobie stojąc przed lustrem na pytanie:
-Dlaczego nie chcę uratować osobie baaaaardzo chorej życia...........dlaczego?????
Ciekawe, która odpowiedź będzie miała sens!!!!!!
Nie zapominajcie kochani, że komórki onkologiczne ma w sobie każdy z nas...............tylko u jednego sie one uruchomią i pokażą na co je stać a u drugiego będą spały cały czas!!!!!
Więc na kogo padnie na tego bęc!!!!!
Dlatego też u nas pojawili się kochani ludzie z Polsatu.............wspaniała Żaneta (Żanka).....Maciek (Przypadł Julci najbardziej do gustu).....i Janusz!!!!
Te dobre duszyczki.....wysłuchały naszej historii.........porozmawiali.............zainteresowali się!!!!
Płakałyśmy przed kamerą............trochę ze smutku i wściekłości......trochę ze szczęścia i radości:):):)
A szczegóły zobaczycie jak materiał zostanie złożony w całość i ukarze się w programie POLSATU INTERWENCJA:):):):)
Julcia dodatkowo została zaproszona do stacji POLSAT żeby pozwiedzać...................WOW Marzenia autentycznie się sprawdzają:):):)
Miejmy nadzieję, że wszystko dzięki temu się zmieni:):):)
P.S.: A wszystko to stało się dzięki temu oto blogowi:):):)
Po kolei Andrzej....Aga.....Karina.....Tomek.....Kinga.....Żaneta........DZIĘKUJĘ:):):):)
Jak dobrze mieć kogoś obok...:)
Jak pewnie wiecie my jesteśmy tutaj (czyli pod Warszawą) a nasza rodzinka tam (czyli pod Zieloną Górą)..........w związku z tym pomóc nam z tym całym zamieszaniem nie ma zbytnio komu:(:(:(
Ale nic bardziej mylnego jak się okazuje, bo z kosmosu została nam zesłana kobieta o mocy 2000 V:):):)
Nasz Anioł stróż Kinga.............pomaga nam zorganizować transport do szpitala i z powrotem:):):)
Czyżby szczęście się do nas uśmiechnęło:):):)
Julcia budzi się rankiem z bólem buźki niestety chemsko osłabiło obronę buźki i obsuszyło mocno śluzówki..........atakujemy więc dziadostwo naszym super niemieckim lekiem Ampho-Moronal:):):)
Niemiecki lek.....dawca szpiku z Niemiec.........ja zawsze wiedziałam, że ten kraj jest nam przychylny:):):)
Ruszamy w stronę Litewskiej..........Kinga przez kierowcę dostarcza Julii grę jej marzeń..........więc weekend spędzimy na grze w MONOPOLY REVOLUTION:):):)
No i znowu muszę podziękować naszej królowej............Kinia jestem monotematyczna..........ale cóż taki lajf........dziękuję:):):)
W szpitalu jest w miarę bez żadnych rewelacji...............choć Julcia jest ciut w klimatach agresji..........no cóż boi się, że zostanie w szpitalu............ale nic z tych rzeczy..............ściągają jej plastry z aparatem Holtera............dostajemy wypis i wytyczne:
-Jedźcie do domku....odpoczywajcie...........i przyjedźcie we wtorek na kontrolę:):):)
Hip hip huraaaaa 5 dni laby:):):)
Ruszamy do domku...............
Najbardziej na świecie uwielbiam te powroty...................niby nic takiego.............a to tak wiele znaczy..............możesz się położyć w ciągu dnia...............oglądać TV 24 h.......jeść pyszność...........możesz żyć i funkcjonować jak człowiek:):):)
Ale nic bardziej mylnego jak się okazuje, bo z kosmosu została nam zesłana kobieta o mocy 2000 V:):):)
Nasz Anioł stróż Kinga.............pomaga nam zorganizować transport do szpitala i z powrotem:):):)
Czyżby szczęście się do nas uśmiechnęło:):):)
Julcia budzi się rankiem z bólem buźki niestety chemsko osłabiło obronę buźki i obsuszyło mocno śluzówki..........atakujemy więc dziadostwo naszym super niemieckim lekiem Ampho-Moronal:):):)
Niemiecki lek.....dawca szpiku z Niemiec.........ja zawsze wiedziałam, że ten kraj jest nam przychylny:):):)
Ruszamy w stronę Litewskiej..........Kinga przez kierowcę dostarcza Julii grę jej marzeń..........więc weekend spędzimy na grze w MONOPOLY REVOLUTION:):):)
No i znowu muszę podziękować naszej królowej............Kinia jestem monotematyczna..........ale cóż taki lajf........dziękuję:):):)
W szpitalu jest w miarę bez żadnych rewelacji...............choć Julcia jest ciut w klimatach agresji..........no cóż boi się, że zostanie w szpitalu............ale nic z tych rzeczy..............ściągają jej plastry z aparatem Holtera............dostajemy wypis i wytyczne:
-Jedźcie do domku....odpoczywajcie...........i przyjedźcie we wtorek na kontrolę:):):)
Hip hip huraaaaa 5 dni laby:):):)
Ruszamy do domku...............
Najbardziej na świecie uwielbiam te powroty...................niby nic takiego.............a to tak wiele znaczy..............możesz się położyć w ciągu dnia...............oglądać TV 24 h.......jeść pyszność...........możesz żyć i funkcjonować jak człowiek:):):)
Zaległości:):):)
Oj kochani wybaczcie nie pisanie tyle dni.............niestety w szpitalu postanowili ukrócić rodzicom i dzieciom dostęp do netu:( Ale jesteśmy już w domku.........komp podpięty do kabla, więc nadrabiam zaległości i przekazuję moc pozytywnych wieści dziwnej treści:):):)
Może zacznę od tego, że moja królewna we wtorek dostała po raz ostatni chemię......odłączyli ją w końcu od kabla............Julcia odetchnęła z ulgą:
-W końcu, bo już czułam się jak pies na łańcuchu!!!!!!
Oj tak nawet po korytarzu nie chciało się chodzić............tyle tylko co do łazienki i z powrotem:):):)
Niestety wyjście w środę...........jeszcze tylko jeden dzień ale dla Julii to jest AŻ JEDEN!!!!
Nic jej się nie chce jest na maksa w złym nastroju!!!!
Wpadam na genialny pomysł............kontaktuje się z Kingą Dubicką z DKMS, proszę o przyjazd do Julii.......Kinga zgadza się natychmiast.............oj mega wielka kobieta z płynącą w niej rzeką optymizmu:):):)
Nasza Królowa pojawia się u nas i natychmiast obdarowywuje Julcię prezentami................jest nowa gra na Nintendo i przecudny konik maskotka:):):) Od razu przypada mojej księżniczce do gustu:):):)
Siedzi przy Julii i ma się wrażenie, że między nimi jest magnetyzm.............Kinga jest osoba z mocą i to wielką:):):) Jak coś mówi, to nie sposób jej nie wierzyć:):):) Tego Julci było trzeba..........:):):)
Po jej wyjściu Miziołek z przymkniętymi oczkami mówi:
-Mama Kinga wydaje mi się jakaś taka znajoma:):):) Ten jej głos ja już gdzieś słyszałam:):):)
O kurcze...........bo znacznę wierzyć w reinkarnację:):):)
Dziekuję Ci Kinga z całego serca za wniesienie do naszego życia 4 ton wiary...nadziei....i mnóstwa optymizmu:):):)
Na drugi dzień okazuje się, że Miziołkowi serducho trzepocze jak u ptaszka.............Pani doktor stwierdza za wysokie tętno i wysyła nas na USG tarczycy i założenie aparatu Holtera.............tak wiem, że USG coś Wam mówi.............ale aparat Holtera mówi tyle co nic:)
Jest to badanie polegające na przyczepieniu do ciałka w okolice serduszka pięciu plasterków z diodami i kabelkami które przesyłaja sygnał przez 24 godziny do aparatu, który wisi na szyjce i wszystko zapisuje:):):) Wygląda on jak mały aparat fotograficzny:):):)
Mój Miziołek jest zaaferowany i mówi:
-Wyglądam jakbym chodziła z tajemnym urządzeniem........powiem Szymonowi, że to jest mały komputer:):):)
Wracamy na oddział i znowu zmiana planów......
-Może jednak zostaniecie, bo ten aparat trzeba jutro rano zdjąć.......po co macie tak jeździć!!!
Na co Julia:
-O nie na pewno nie!!!!! Ja chcę już stąd wyjść.........nawet na parę godzin!!!!!
Pani doktor widząc bazyliszka w naszych oczach przystaje na układ:
-Wypuszczę Was dzisiaj na przepustkę............jutro przyjedźcie rano na zdjęcie aparatu i po wypis:):):)
Oj radości nie ma końca..................Julcia od razu lepiej się czuje:):):)
Pakujemy nasze manele...........100 tysięcy toreb......łóżko polowe.........poduszki.....koce.......oj pakowania nie ma końca:):):)
I znowu biegając po schodach pracuję nad moją tężyzną fizyczną:):):)
Po 48-miu kursach jesteśmy gotowe do wyjazdu...........żegnamy sie z naszymi towarzyszami niedoli..........z Bogusiem od Kacpra.............z Jackiem od Sebastiana...........z Marleną od Mateusza............z Moniką od Maciejka............z Januszem od Oskarka........i z wieloma innymi.............oni tam zostali a my podążyłyśmy naszym dyliżansem w stronę naszego azylu:):):):)
Może zacznę od tego, że moja królewna we wtorek dostała po raz ostatni chemię......odłączyli ją w końcu od kabla............Julcia odetchnęła z ulgą:
-W końcu, bo już czułam się jak pies na łańcuchu!!!!!!
Oj tak nawet po korytarzu nie chciało się chodzić............tyle tylko co do łazienki i z powrotem:):):)
Niestety wyjście w środę...........jeszcze tylko jeden dzień ale dla Julii to jest AŻ JEDEN!!!!
Nic jej się nie chce jest na maksa w złym nastroju!!!!
Wpadam na genialny pomysł............kontaktuje się z Kingą Dubicką z DKMS, proszę o przyjazd do Julii.......Kinga zgadza się natychmiast.............oj mega wielka kobieta z płynącą w niej rzeką optymizmu:):):)
Nasza Królowa pojawia się u nas i natychmiast obdarowywuje Julcię prezentami................jest nowa gra na Nintendo i przecudny konik maskotka:):):) Od razu przypada mojej księżniczce do gustu:):):)
Siedzi przy Julii i ma się wrażenie, że między nimi jest magnetyzm.............Kinga jest osoba z mocą i to wielką:):):) Jak coś mówi, to nie sposób jej nie wierzyć:):):) Tego Julci było trzeba..........:):):)
Po jej wyjściu Miziołek z przymkniętymi oczkami mówi:
-Mama Kinga wydaje mi się jakaś taka znajoma:):):) Ten jej głos ja już gdzieś słyszałam:):):)
O kurcze...........bo znacznę wierzyć w reinkarnację:):):)
Dziekuję Ci Kinga z całego serca za wniesienie do naszego życia 4 ton wiary...nadziei....i mnóstwa optymizmu:):):)
Na drugi dzień okazuje się, że Miziołkowi serducho trzepocze jak u ptaszka.............Pani doktor stwierdza za wysokie tętno i wysyła nas na USG tarczycy i założenie aparatu Holtera.............tak wiem, że USG coś Wam mówi.............ale aparat Holtera mówi tyle co nic:)
Jest to badanie polegające na przyczepieniu do ciałka w okolice serduszka pięciu plasterków z diodami i kabelkami które przesyłaja sygnał przez 24 godziny do aparatu, który wisi na szyjce i wszystko zapisuje:):):) Wygląda on jak mały aparat fotograficzny:):):)
Mój Miziołek jest zaaferowany i mówi:
-Wyglądam jakbym chodziła z tajemnym urządzeniem........powiem Szymonowi, że to jest mały komputer:):):)
Wracamy na oddział i znowu zmiana planów......
-Może jednak zostaniecie, bo ten aparat trzeba jutro rano zdjąć.......po co macie tak jeździć!!!
Na co Julia:
-O nie na pewno nie!!!!! Ja chcę już stąd wyjść.........nawet na parę godzin!!!!!
Pani doktor widząc bazyliszka w naszych oczach przystaje na układ:
-Wypuszczę Was dzisiaj na przepustkę............jutro przyjedźcie rano na zdjęcie aparatu i po wypis:):):)
Oj radości nie ma końca..................Julcia od razu lepiej się czuje:):):)
Pakujemy nasze manele...........100 tysięcy toreb......łóżko polowe.........poduszki.....koce.......oj pakowania nie ma końca:):):)
I znowu biegając po schodach pracuję nad moją tężyzną fizyczną:):):)
Po 48-miu kursach jesteśmy gotowe do wyjazdu...........żegnamy sie z naszymi towarzyszami niedoli..........z Bogusiem od Kacpra.............z Jackiem od Sebastiana...........z Marleną od Mateusza............z Moniką od Maciejka............z Januszem od Oskarka........i z wieloma innymi.............oni tam zostali a my podążyłyśmy naszym dyliżansem w stronę naszego azylu:):):):)
sobota, 5 marca 2011
Oj dolno....dolino...jako żywo:)
Mój malutki Miziołek ma dochę!!!!! Chce do domku.....nie chce na siebie patrzeć w lusterku.......większość dnia popłakuje......jest zła na grube poliki..........dostaje mi się na każdym kroku..........próbuję wykurzyć doła gazetkami, klejeniem potworów i śmiesznymi opowieściami z mojego dzieciństwa.....pomaga ale na chwilkę..................nie pomaga nawet zakup napoleonki:(
Codziennie jest podpięta do pompy...przez cały czas coś płynie do żyłek........................sterydy w dawkach jak dla słonia............i dół gotowy:)
Pani doktor tłumaczy Julci, że to wszystko stan przejściowy..............że minie.............że będzie dobrze.....pyta się:
-Co by Ci Julcia pomogło???
Julcia bez zastanowienia:
-Dom i nic więcej:):):)
Byle do wtorku damy radę................twarde z nas sztuki:):):)
A Wy trzymajcie kciuki:):):)
Codziennie jest podpięta do pompy...przez cały czas coś płynie do żyłek........................sterydy w dawkach jak dla słonia............i dół gotowy:)
Pani doktor tłumaczy Julci, że to wszystko stan przejściowy..............że minie.............że będzie dobrze.....pyta się:
-Co by Ci Julcia pomogło???
Julcia bez zastanowienia:
-Dom i nic więcej:):):)
Byle do wtorku damy radę................twarde z nas sztuki:):):)
A Wy trzymajcie kciuki:):):)
piątek, 4 marca 2011
Myślałam, że wariuję:)
Śpimy sobie grzecznie.........budzac się średnio co godzina na siusiu i pomiary PH (hard core ale mozna przywyknąć):):):)................wstajemy.........mierzymy..........zapisujemy.........kładziemy się i zasypiamy w 2 sekundy:):):) i tak w kółko...........w końcu ze snu budzi mnie nie Julia i jej siusiu.........tylko głośny płacz dziecka.................ale zaraz tak ładnie syreneę alarmową naśladuje tylko moja Maciejka......................ale przecież jego nie ma na oddziale!!!!!!!!!!!!!
Siadam na leżance z myślą, że to mi się śni.................ale ja poważnie go słyszę!!!!!!!!!!!
Wychodzę przed salę na palcach...............wychylam głowę...............no i jest winowajca...............Maciejka we własnej osobie...................jest 4:15...................lądują na oddziale po dwóch dniach przepustki.............gorączka!!!!!!!!!!!!!!
A ja juz myślałam, że wariuję:):):):)
Siadam na leżance z myślą, że to mi się śni.................ale ja poważnie go słyszę!!!!!!!!!!!
Wychodzę przed salę na palcach...............wychylam głowę...............no i jest winowajca...............Maciejka we własnej osobie...................jest 4:15...................lądują na oddziale po dwóch dniach przepustki.............gorączka!!!!!!!!!!!!!!
A ja juz myślałam, że wariuję:):):):)
Ostatni???? Miejmy nadzieję.......
W szpitalu bo w szpitalu ale się wyspałyśmy:):):)
Godz. 6:30 pobudka............w oddali słychać stukanie obcasów............to profesor szuka swojej ofiary (oficjalnie rodzicom nie wolno spać.........a już tym bardziej na łóżkach)!!!!
Godz 9:20 Julcia jest już po WINDEZYNIE (chemsko)....sterydach........lecimy na górę na oddział dzienny...........są juz anestezjolodzy.........czekają na nas.........oczywiście sobie żartują:
-Julcia jaki sen sobie życzysz:)?
A mój Miziołek wali prosto z mostu:
-Jak to jaki...............o psach oczywiście:):):)
Płyną pierwsze centymetry czarodziejskiego mleczka...........gałki oczne Julci wywijają się.......(serce podchodzi mi do gardła..............ja p....... nienawidzę tego widoku)....wychodzę............po 10 minutach wychodzi Pani doktor.......wszystko jest ok............wyjeżdża moja królewna...............jak zwykle coś krzyczy...........po narkozie zawsze jest mocno rozdrażniona..........to już norma:):):)
Próbujemy zjechać winda na dół............niestety tradycyjnie gdzieś są nie domknięte drzwi i utknęła..............zbiegam w dół............jest dwa piętra niżej.........domykam drzwi kolanem i lecę na górę........oj poćwiczę troszkę tę moja tężyznę:):):)
Po zabiegu generalnie jest tym razem wszystko ok.....nic nie boli....nie swędzi....nie piecze:):):) Super:)
Dzień upływa nam na jedzonku..........gry w karty............nauce polskiego, matematyki, techniki i innych cudów...........nadchodzi czas obiadu..........tradycyjnie porażka.........serwują coś kompletnie nie do zjedzenia............więc Mamiszon ubiera adidaski i leci 4 piętra w dół dla córci po papu do baru z domowymi pysznościami:):):)
W ciągu dnia do żyłek wlewa się jeszcze IFUSFAMID (chemsko)....MESNA (osłona pęcherza) i METOTREXAT (chemsko)......więcej tego nie mieli????? Masakra!!!!!
Później dołożyli jeszcze FUROSEMID (na większe siusiu)...........mi wręczona paski do pomiaru PH............więc zaczynamy wędrówki ludu do miejsca gdzie nawet król chodzi piechotą:):):):)
Apropo's siusiu
Siedzimy na korytarzu.....ja, Miziołek, Oskar lat 4 i Pani psycholog.
Pani psycholog maluje przeróżne cuda a Oskar to wszystko wycina swoimi magicznymi nożyczkami............lecą owieczki.............choineczki..........baranki...........i nagle Oskarek mówi:
-Narysuj mi SIKANKĘ!!!!!
-Co mam narysować???
-No SIKANKĘ!!!! (odpowiada lekko wkurzony Oskarek)
-Ale co to jest???? (pyta coraz bardziej zdziwiona psycholożka)
-No KIBEL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (Już poważnie wkurzony Oskar)
Hahahahaha uśmiałyśmy się szczerze:):):):)
Godz. 6:30 pobudka............w oddali słychać stukanie obcasów............to profesor szuka swojej ofiary (oficjalnie rodzicom nie wolno spać.........a już tym bardziej na łóżkach)!!!!
Godz 9:20 Julcia jest już po WINDEZYNIE (chemsko)....sterydach........lecimy na górę na oddział dzienny...........są juz anestezjolodzy.........czekają na nas.........oczywiście sobie żartują:
-Julcia jaki sen sobie życzysz:)?
A mój Miziołek wali prosto z mostu:
-Jak to jaki...............o psach oczywiście:):):)
Płyną pierwsze centymetry czarodziejskiego mleczka...........gałki oczne Julci wywijają się.......(serce podchodzi mi do gardła..............ja p....... nienawidzę tego widoku)....wychodzę............po 10 minutach wychodzi Pani doktor.......wszystko jest ok............wyjeżdża moja królewna...............jak zwykle coś krzyczy...........po narkozie zawsze jest mocno rozdrażniona..........to już norma:):):)
Próbujemy zjechać winda na dół............niestety tradycyjnie gdzieś są nie domknięte drzwi i utknęła..............zbiegam w dół............jest dwa piętra niżej.........domykam drzwi kolanem i lecę na górę........oj poćwiczę troszkę tę moja tężyznę:):):)
Po zabiegu generalnie jest tym razem wszystko ok.....nic nie boli....nie swędzi....nie piecze:):):) Super:)
Dzień upływa nam na jedzonku..........gry w karty............nauce polskiego, matematyki, techniki i innych cudów...........nadchodzi czas obiadu..........tradycyjnie porażka.........serwują coś kompletnie nie do zjedzenia............więc Mamiszon ubiera adidaski i leci 4 piętra w dół dla córci po papu do baru z domowymi pysznościami:):):)
W ciągu dnia do żyłek wlewa się jeszcze IFUSFAMID (chemsko)....MESNA (osłona pęcherza) i METOTREXAT (chemsko)......więcej tego nie mieli????? Masakra!!!!!
Później dołożyli jeszcze FUROSEMID (na większe siusiu)...........mi wręczona paski do pomiaru PH............więc zaczynamy wędrówki ludu do miejsca gdzie nawet król chodzi piechotą:):):):)
Apropo's siusiu
Siedzimy na korytarzu.....ja, Miziołek, Oskar lat 4 i Pani psycholog.
Pani psycholog maluje przeróżne cuda a Oskar to wszystko wycina swoimi magicznymi nożyczkami............lecą owieczki.............choineczki..........baranki...........i nagle Oskarek mówi:
-Narysuj mi SIKANKĘ!!!!!
-Co mam narysować???
-No SIKANKĘ!!!! (odpowiada lekko wkurzony Oskarek)
-Ale co to jest???? (pyta coraz bardziej zdziwiona psycholożka)
-No KIBEL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (Już poważnie wkurzony Oskar)
Hahahahaha uśmiałyśmy się szczerze:):):):)
Wielki powrót:):):)
Godz. 10:20 izba przyjeć.
Teoretycznie jest tak, że dzieci onkologiczne wchodzą poza kolejnością...........praktyka natomiast pozostawia wiele do życzenia...............no bo niby dlaczego Pani X i Y maja przepuszczać jakieś tam dziecko, skoro ich potomek też choruje???
Ok.........niech im będzie, przecież nie przychodzimy tutaj, żeby z kimkolwiek się handryczyć..........siadamy potulnie i czekamy.
Godz. 10:50........przechodzi przez izbę zawaloną ciasno ludźmi pielegniarka..............z daleka rozpoznaje Julię i woła do nas:
-A Wy co tutaj robicie w tej kolejce??? Już do gabinetu!!! Wy wchodzicie poza kolejnością!!!!
Tłumaczę grzecznie, że ludzie prędzej nas zlinczują niż przepuszczą.........na co siostra wytrzeszcza oczy i z grymasem twarzy powiada:
-To niech z Julia się zamienią na schorzenia!!!!!!!!!!
Pani X protestuje, że jej dziecko tez chore i czeka...........na co siostrzyczka prawie rzuca jej się do grdyki jak dziki kot ze słowami:
-Pewnie tak ale nie na raka i nie czeka na przeszczep!!!!!!!!!!! Koniec głupiej dyskusji!!!!!!!!!!!
Uwielbiam takich ludzi..........myslałam, że to ja jestem nerwowy typ:):):)
Natomiast badania wykazują, że krew Julii postanowiła zostać naszym sprzymierzeńcem:):):):)
Leukocyty 10,1........Hemoglobina 13,5............Płytki 734.............hahahahaha przekroczyły normę:):):):)
Dziki szał.....krew buzuje jak smoła w kotle:):):):)
Pani doktor z szeroko otwartymi oczami pyta:
-Julcia co Ty na śniadanie płytki jadłaś?????????
Pomimo lekkiej infekcji zapada decyzja:
-Zostajecie w szpitalu i od jutra zaczynamy leczenie!!!!!!!!!!
Schodzimy na dół........na oddziale cisza jak makiem zasiał.............dzieci niewiele możemy wybrać sobie salę:):):):)
Czychamy aż wyjdzie Weronika do domku i wciskamy się na 2-kę...........tam jest ciut więcej miejsca, żeby rozłożyć polówkę.
Julia się rozgaszcza a ja zaczynam trening.........zbiegam po schodach z IV piętra...........obładowuje się torbami jak wielbłąd i czołgam się do windy............z wywieszonym ozorem pełznę na onkolgię a mój Miziołek ucieszony rzecze do mnie:
-Widzisz mamcia.....przynajmniej mięśnie sobie wyrobisz:):):):)
Och jak ona dba o mą tężyzne fizyczną:):):)
Latam tak jeszcze 3 razy..........a to polówka......kołdry.....koce......jedzonko.....picie..........staram się nie myśleć, że nie mam siły............ale jak już jestesmy po kąpielach, to padam na twarz................bo ja rzeczywiście nie mam siły!!!!!
Godz. 23:00-Śpimy:):):)
Teoretycznie jest tak, że dzieci onkologiczne wchodzą poza kolejnością...........praktyka natomiast pozostawia wiele do życzenia...............no bo niby dlaczego Pani X i Y maja przepuszczać jakieś tam dziecko, skoro ich potomek też choruje???
Ok.........niech im będzie, przecież nie przychodzimy tutaj, żeby z kimkolwiek się handryczyć..........siadamy potulnie i czekamy.
Godz. 10:50........przechodzi przez izbę zawaloną ciasno ludźmi pielegniarka..............z daleka rozpoznaje Julię i woła do nas:
-A Wy co tutaj robicie w tej kolejce??? Już do gabinetu!!! Wy wchodzicie poza kolejnością!!!!
Tłumaczę grzecznie, że ludzie prędzej nas zlinczują niż przepuszczą.........na co siostra wytrzeszcza oczy i z grymasem twarzy powiada:
-To niech z Julia się zamienią na schorzenia!!!!!!!!!!
Pani X protestuje, że jej dziecko tez chore i czeka...........na co siostrzyczka prawie rzuca jej się do grdyki jak dziki kot ze słowami:
-Pewnie tak ale nie na raka i nie czeka na przeszczep!!!!!!!!!!! Koniec głupiej dyskusji!!!!!!!!!!!
Uwielbiam takich ludzi..........myslałam, że to ja jestem nerwowy typ:):):)
Natomiast badania wykazują, że krew Julii postanowiła zostać naszym sprzymierzeńcem:):):):)
Leukocyty 10,1........Hemoglobina 13,5............Płytki 734.............hahahahaha przekroczyły normę:):):):)
Dziki szał.....krew buzuje jak smoła w kotle:):):):)
Pani doktor z szeroko otwartymi oczami pyta:
-Julcia co Ty na śniadanie płytki jadłaś?????????
Pomimo lekkiej infekcji zapada decyzja:
-Zostajecie w szpitalu i od jutra zaczynamy leczenie!!!!!!!!!!
Schodzimy na dół........na oddziale cisza jak makiem zasiał.............dzieci niewiele możemy wybrać sobie salę:):):):)
Czychamy aż wyjdzie Weronika do domku i wciskamy się na 2-kę...........tam jest ciut więcej miejsca, żeby rozłożyć polówkę.
Julia się rozgaszcza a ja zaczynam trening.........zbiegam po schodach z IV piętra...........obładowuje się torbami jak wielbłąd i czołgam się do windy............z wywieszonym ozorem pełznę na onkolgię a mój Miziołek ucieszony rzecze do mnie:
-Widzisz mamcia.....przynajmniej mięśnie sobie wyrobisz:):):):)
Och jak ona dba o mą tężyzne fizyczną:):):)
Latam tak jeszcze 3 razy..........a to polówka......kołdry.....koce......jedzonko.....picie..........staram się nie myśleć, że nie mam siły............ale jak już jestesmy po kąpielach, to padam na twarz................bo ja rzeczywiście nie mam siły!!!!!
Godz. 23:00-Śpimy:):):)
wtorek, 1 marca 2011
Wojny bratersko-siostrzane:)
Andrzej......................wiesz, że kiedyś padnę Ci do stóp w podziękowaniu??? Wierz przecież, że to zrobię:):):)
Słoneczko................naszym punktem zbiorczym na leczenie szpitalne jest generalnie Litewska w Warszawie...............fakt, przecież ja nawet nie wiem skąd Ty babko jesteś..................oczywiście, że możesz pomóc.................ugotujcie z Małą coś pysznego i przywieźcie, bo jedzenie szpitalne jest bardzo beeeeeeeeeeeeeeeeee:)
A tak serio to już pomagasz.........tym, że to czytasz..................bardzo się cieszę, że coraz więcej osób tu zagląda i z niektórymi jesteśmy juz tak sobie bliscy:):):)
Wszystkim dziekuję za swój udział w blogu a co za tym idzie w moim życiu.....................tak serio to pierwsze co robię.....jak dopadam laptopa.................to wrzucam bloga i zerkam zachłannie czy ktoś coś napisał.................wyglądam pewnie wtedy jak wygłodniały sęp................ale to naprawdę dla mnie wiele znaczy..............dodaje mi sił i pozytywnej energii:):):)
Dziś w naszym domku szalały tajfuny......jeden o imieniu Julia.......drugi o imieniu Szymon:):):)
Otóż dziatki moje mają charakterki po mamusi baaaaaaaaaaaardzo waleczne...............więc gdy jedno coś zrobi nie po nosku drugiemu............zaczynają sypać się iskry.....................od iskry do wybuchu Etny są milimetry.......................aż w końcu jest apogeum...................padają słowa..................chińskie ostrzeżenia.............aż dochodzi do rekoczynów................normalnie jak na Sycylii:):):)
I tak też to miało miejsce dziś...........grzecznie sobie pracuję........dzwoni moje dziecko płci damskiej...lat 11:
-Weź tego gnoma, bo jak mu przywalę, to padnie..................w ogóle mam katar i jestem zła!!!!!!!!!!!!!!!
Wow!!!!!!!!!Mam wrażenie, że latają błyskawice!!!!!!!!!!!!!
Rozmowa z dzieckiem płci męskiej............lat 6:
-Ona jest nienormalna............popycha mnie a jak jej oddam, to sie dziwi!!!!!!!!!!!!!!!
Grzecznie proszę, że może jednak się nie pozabijajcie................że jesteście rodzeństwem..............że to takie fajne......................nie pomaga:):):)
Biorę więc Szymona pod włos, że Julcia jest kobietą...................że faceci ustepują czasami, że to takie super męskie..............że może by ją przeprosił.....................że jest taki extra mały facet!!!!!
No i masz działa..................weź tylko trochę facetowi połechtaj jego ego....................je Ci z ręki............niby mały facecik a już myśli testosteronem:):):)
Julcia przeprosiny przyjęła...............też przeprosiła...................jak się później okazało................bo było jej głupio, że to on przeprosił jak to ona zaczęła:):):)
Nie trafiam za nimi................cóz jestem jedynaczka................wojny bratersko-siostrzane nie są mi tak dokładnie znane.................chociaż kuzyni zawijali mnie w dywan jak rodziców nie było w domu:):):)
P.S.: Jutro rankiem syn do babci a my na Litewską.................jutro zapadną decyzje, czy zaczyna Julcia kolejny szpitalny turnus:(
Słoneczko................naszym punktem zbiorczym na leczenie szpitalne jest generalnie Litewska w Warszawie...............fakt, przecież ja nawet nie wiem skąd Ty babko jesteś..................oczywiście, że możesz pomóc.................ugotujcie z Małą coś pysznego i przywieźcie, bo jedzenie szpitalne jest bardzo beeeeeeeeeeeeeeeeee:)
A tak serio to już pomagasz.........tym, że to czytasz..................bardzo się cieszę, że coraz więcej osób tu zagląda i z niektórymi jesteśmy juz tak sobie bliscy:):):)
Wszystkim dziekuję za swój udział w blogu a co za tym idzie w moim życiu.....................tak serio to pierwsze co robię.....jak dopadam laptopa.................to wrzucam bloga i zerkam zachłannie czy ktoś coś napisał.................wyglądam pewnie wtedy jak wygłodniały sęp................ale to naprawdę dla mnie wiele znaczy..............dodaje mi sił i pozytywnej energii:):):)
Dziś w naszym domku szalały tajfuny......jeden o imieniu Julia.......drugi o imieniu Szymon:):):)
Otóż dziatki moje mają charakterki po mamusi baaaaaaaaaaaardzo waleczne...............więc gdy jedno coś zrobi nie po nosku drugiemu............zaczynają sypać się iskry.....................od iskry do wybuchu Etny są milimetry.......................aż w końcu jest apogeum...................padają słowa..................chińskie ostrzeżenia.............aż dochodzi do rekoczynów................normalnie jak na Sycylii:):):)
I tak też to miało miejsce dziś...........grzecznie sobie pracuję........dzwoni moje dziecko płci damskiej...lat 11:
-Weź tego gnoma, bo jak mu przywalę, to padnie..................w ogóle mam katar i jestem zła!!!!!!!!!!!!!!!
Wow!!!!!!!!!Mam wrażenie, że latają błyskawice!!!!!!!!!!!!!
Rozmowa z dzieckiem płci męskiej............lat 6:
-Ona jest nienormalna............popycha mnie a jak jej oddam, to sie dziwi!!!!!!!!!!!!!!!
Grzecznie proszę, że może jednak się nie pozabijajcie................że jesteście rodzeństwem..............że to takie fajne......................nie pomaga:):):)
Biorę więc Szymona pod włos, że Julcia jest kobietą...................że faceci ustepują czasami, że to takie super męskie..............że może by ją przeprosił.....................że jest taki extra mały facet!!!!!
No i masz działa..................weź tylko trochę facetowi połechtaj jego ego....................je Ci z ręki............niby mały facecik a już myśli testosteronem:):):)
Julcia przeprosiny przyjęła...............też przeprosiła...................jak się później okazało................bo było jej głupio, że to on przeprosił jak to ona zaczęła:):):)
Nie trafiam za nimi................cóz jestem jedynaczka................wojny bratersko-siostrzane nie są mi tak dokładnie znane.................chociaż kuzyni zawijali mnie w dywan jak rodziców nie było w domu:):):)
P.S.: Jutro rankiem syn do babci a my na Litewską.................jutro zapadną decyzje, czy zaczyna Julcia kolejny szpitalny turnus:(
Subskrybuj:
Posty (Atom)