Przeżyłyśmy jakoś tę nockę choć nie była wspaniała:)
Bóle brzuszka minęły około 6 rano .......i dziecię jak niemowlę spało do 10:)
Obudziła się....przeciągnęła jak puma i mamcia w locie musiała wskakiwać w cichobiegi i grzać ile sił w nogach po papu dla swojej królewny:):):)
Otóż o królewskie podniebienie trzeba dbać i rozpieszczać świeżym pieczywkiem:):):)
Śniadanko zostało pochłonięte........buzia zaczęła się uśmiechać.......niestety nasza Pani doktor nie miała tego dnia zachwycającej wiadomości dla Julci....
Spadła hemoglobina do poziomu 8,7 i zdecydowano o dotoczeniu troszkę tego cennego czerwonego płynu.
Oczywiście wiązało się to z pozostaniem jeszcze jeden dzień w szpitalnym raju.....niestety ta wiadomość kompletnie mojej panience nie przypadła do gustu:):):)
I tak oto walentynki spędziłyśmy w krwiożerczych nastrojach:):):):)
P.S.: Moja nadworna malarka zajęła II miejsce w konkursie plastycznym organizowanym przez szkołę........Królewna dostała dyplomy oraz nagrody:):):):)
Więcej poprosimy takich poniedziałków.....dziecko uśmiechnięte......mama jeszcze bardziej......We are happy:):):)
Gratulacje za II miejsce!!! Aby takich zwycięstw więcej!!!
OdpowiedzUsuń