Zaczęło się 12 maja a dziś skończyło!!!!!!!!!!!! Branie leku imunosupresyjnego:):):):)
Ten co to blokuje limfocyty typu T................żeby nie zwalczały obcych komórek w organizmie:):):)
Matko jedyna jaki ten nasz organizm skomplikowany...................taki rozbudowany komputer:):):)
Julcia łykała lek i się krzywiła................powodował wymioty, biegunkę.......włosy rosły praktycznie wszędzie!!!!!!!!!!!!!
Ale już jest koniec!!!!!! Koniec!!!!!! Finito!!!!!!! Szlus!!!!!!!! Jak to szybko zleciało!!!!!! 168 dzień właśnie mija:):):):):)
Więc Panowie i Panie...........drodzy przyjaciele...............macie poważne zadanie do wykonania..........ściskacie kciuki i trzymacie przez następne 168 dni:):):):)
Super wymyśliłam prawda???????
Królewna:)
piątek, 28 października 2011
wtorek, 25 października 2011
O tym, że warto........i Janie Miodku:)
Wokół nas mglisto.......chmurno i ponurno:)::):)
Choć czasami wyjdzie słonko i połechta miło po poliku.............to i tak czuć już nadciągającą Białą Damę.............oj Pani Zimo nie tak prędko!!!!!!!!!! Ja chcę na Maderę:):):):)
Samochodzik zaopatrzony w akumulator i zimowe podeszwy..................dziatwa zakupiła kurtałki, rękawice i czapki:):):) Nas raczej zimowe uroki nie zaskoczą:):):)
Natomiast co sie tyczy mojej Miziołkowej i jej przeziębienia.............odpuszcza...............na całe szczęście.................okazało się, że zatoki się przytkały i organizm musiał się oczyszczać przez gardło...........męczyło.......męczyło.....nic nie pomagało........aż zaaplikowano kropelki Sinupret:):):)
I nastało cudowne polepszenie......jakby kto tamę uniósł:):):):):)
A już zaczynałam się poddawać...............niekiedy tak jest, że próbujesz tak-siak i nic................myślisz, że może jeszcze tędy-owędy a tu nadal klops................więc siadasz i buczysz tak jak ja ostatnio...............aż nadchodzi Waligóra i znowu można iść dalej:):):)
Wiem, że w tym wszystkim i tak mamy fart.................nie wszystkim się udaje przejśc przez ten cały szajs tak gładko (choć to chyba nieodpowiednie słowo)................w tym tygodniu troszkę złych informacji sie posypało..................malutki Wiktor...........miał przeszczep parę dni przed Julią...........jest z powrotem na Onkologii..............organizm odrzucił nowy szpik.....choroba wróciła!!!!!
Mateusz z naszego szpitala..............któremu mały Maciek zawsze podbierał chrupki................odszedł nie dał już rady!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przyznam się, że podłamało mnie to......................nie rozumiem.................i nie chcę zrozumieć!!!!!!!
Nawet nie będę się starała!!!!!!!
Ale tfu.....tfu.......odcinam wszystko grubą krechą!!!!!!!!!!!!!
Niech Julia za tych, którym sie nie udało pokaże Białej gdzie raki zimują!!!!!!!!!!!!!!!!!
Fotki są na dowód, że Miziołkowa pięknieje i czuje się superowo:):):)
Szymek raczej pójdzie w ślady Jana Miodka..............nazewnictwo, którym operuje jest zadziwiające:):):)
Ostatnio jedziemy autkiem.............obok nas staje żuk..........Szymek zerka na niego, mruży oczy i mówi:
-Mamo ten samochód jest STAROCZESNY!!!!!!!!!!
Hahahahahahaha!!!!!!!! Śmiechu nie ma końca...............no tak Panie Miodek:):):):):)
sobota, 15 października 2011
O powiedzonkach i............ obawie!!!!
Matko kochana!!!!!!!!! Oszaleję kiedyś............styki mi się w końcu przepalą............mózg się zagotuje i zamieni w majonez!!!!!!!!!!!!!
W środę Julinkę dopada złe samopoczucie...............biegunka..........wymioty..............nie jest wesoło........w moje oczy zagląda strach........mam wrażenie, że śmieje się ze mnie............ma dziką satysfakcję i pluje mi w twarz!!!!!!!!!!!!!!
Wieczorem sytuacja się pogarsza......................siedzę na brzegu łóżka................podaję miskę, papier a w myślach po raz kolejny rozmawiam z Julii szpikiem:
-Błagam walcz z tym co ją atakuje!!!!!!!!! Jesteś jej potrzebny!!!!!!!!
Idę do kuchni..............tam jest mój mały ołtarzyk..................na parapecie ukochane zdjęcie mojej mamy:
-Krysia proszę Cię!!!!!! Błagam na wszystko!!!!!!!!!!!! Mogę ja chorować ale jej nie pozwól!!!!! Starczy!!!!!!!
Chyba popadam w paranoję................strach wygrywa w nocy kiedy choćby maleńki szmer budzi mnie ze snu................śpię jak królik pod miedzą..............na tzw. "czuja"!!!!!!!!
Noc jednak była bardzo spokojna nic się nie działo................rano o dziwo okazuje się, że moje prośby zostały wysłuchane................Miziołkowej nic nie jest!!!!!!! Tak jakby wczorajszy dzień w ogóle nie istniał!!!!!!!!!!!!!
Nic z tego nie rozumiem...............na wszelki wypadek jedziemy po jagody i robimy delikatny rosołek:):):):)
Piątek rano ruszamy do szpitala na kontrolę................no i strach znowu łapie mnie pod rękę...........Julii znowu niedobrze!!!!!!!!!!!!!!! Cholera jasna!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wchodzimy na izbę...................stajemy pod drzwiamy...............mamy takie szczęście w nieszczęściu, że kolejka nas nie dotyczy.................generalnie rodzice z kolejki tego nie rozumieją ale z drugiej strony czy ja będąc na ich miejscu to bym akceptowała?????? Pewnie nie!!!!! Liczyłoby się wtedy moje dziecko i jego krzywda!!!!!!!!!!!!!
Pobrania krwi...................Julia oczywiście błaga i prosi, żeby było szybko:
-Siostro może nie z tej żyły..............może za chwilkę..............o Jezu!!!!!! O matko!!!!! Ja tego nie przeżyję!!!!!!!!
Mówię, żeby się uspokoiła.............że to tylko igła.................że chwilka.
-Taka jesteś mądra????????? To sama tu siadaj!!!!!!!!!!!!! Drze się do mnie moja królowa:):):):)
Haaaaaaaaaaa!!!!! I ma rację!!!!!!!!!!!! Bo gadać i doradzać zawsze jest najlepiej!!!!!!!
Udało się!!!!!!!!!!!! Teraz akcja oczekiwanie na Panią doktor.
Po godzinie pojawia się starzystka...................ogląda Julię z każdej strony..............z przodu z tyłu......z boku.......z dołu.....z góry..................waży.......mierzy...............obsłuchuje.......ufffff koniec!!!!
Poszła a Julia rzuca swoim kolejnym powiedzonkiem:
-Przyszła i zrobiła mi obdupację i obcipację:):):):):):)!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zaśmiewamy się w głos.................ona jest niemożliwa:):):)
Po 5 godzinach oczekiwania na naszą Panią doktor Julinka pyta się przechodzącego doktora:
-Panie doktorze wszystkich widzę a mojej Pani doktor nie!!!!!!!!!!!!! Czy ona rozpłynęła się w powietrzu???????
Doktor parska śmiechem:):):):)
Przychodzi w końcu nasza wyczekiwana, rozpuszczona Pani doktor i mówi:
-Wyniki super.............leukocyty 4,2................hemoglobina 11,2.............płytki 150 tys.:):):):)!!!!!
No i co strachu???????????? Wygraliśmy!!!!!!!!!!
Mamo Krysiu..............Panie sziku.................dziękuję:):):):):):):)
Naczinajem weekend.....................miłego obijactwa:):):):)
W środę Julinkę dopada złe samopoczucie...............biegunka..........wymioty..............nie jest wesoło........w moje oczy zagląda strach........mam wrażenie, że śmieje się ze mnie............ma dziką satysfakcję i pluje mi w twarz!!!!!!!!!!!!!!
Wieczorem sytuacja się pogarsza......................siedzę na brzegu łóżka................podaję miskę, papier a w myślach po raz kolejny rozmawiam z Julii szpikiem:
-Błagam walcz z tym co ją atakuje!!!!!!!!! Jesteś jej potrzebny!!!!!!!!
Idę do kuchni..............tam jest mój mały ołtarzyk..................na parapecie ukochane zdjęcie mojej mamy:
-Krysia proszę Cię!!!!!! Błagam na wszystko!!!!!!!!!!!! Mogę ja chorować ale jej nie pozwól!!!!! Starczy!!!!!!!
Chyba popadam w paranoję................strach wygrywa w nocy kiedy choćby maleńki szmer budzi mnie ze snu................śpię jak królik pod miedzą..............na tzw. "czuja"!!!!!!!!
Noc jednak była bardzo spokojna nic się nie działo................rano o dziwo okazuje się, że moje prośby zostały wysłuchane................Miziołkowej nic nie jest!!!!!!! Tak jakby wczorajszy dzień w ogóle nie istniał!!!!!!!!!!!!!
Nic z tego nie rozumiem...............na wszelki wypadek jedziemy po jagody i robimy delikatny rosołek:):):):)
Piątek rano ruszamy do szpitala na kontrolę................no i strach znowu łapie mnie pod rękę...........Julii znowu niedobrze!!!!!!!!!!!!!!! Cholera jasna!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wchodzimy na izbę...................stajemy pod drzwiamy...............mamy takie szczęście w nieszczęściu, że kolejka nas nie dotyczy.................generalnie rodzice z kolejki tego nie rozumieją ale z drugiej strony czy ja będąc na ich miejscu to bym akceptowała?????? Pewnie nie!!!!! Liczyłoby się wtedy moje dziecko i jego krzywda!!!!!!!!!!!!!
Pobrania krwi...................Julia oczywiście błaga i prosi, żeby było szybko:
-Siostro może nie z tej żyły..............może za chwilkę..............o Jezu!!!!!! O matko!!!!! Ja tego nie przeżyję!!!!!!!!
Mówię, żeby się uspokoiła.............że to tylko igła.................że chwilka.
-Taka jesteś mądra????????? To sama tu siadaj!!!!!!!!!!!!! Drze się do mnie moja królowa:):):):)
Haaaaaaaaaaa!!!!! I ma rację!!!!!!!!!!!! Bo gadać i doradzać zawsze jest najlepiej!!!!!!!
Udało się!!!!!!!!!!!! Teraz akcja oczekiwanie na Panią doktor.
Po godzinie pojawia się starzystka...................ogląda Julię z każdej strony..............z przodu z tyłu......z boku.......z dołu.....z góry..................waży.......mierzy...............obsłuchuje.......ufffff koniec!!!!
Poszła a Julia rzuca swoim kolejnym powiedzonkiem:
-Przyszła i zrobiła mi obdupację i obcipację:):):):):):)!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zaśmiewamy się w głos.................ona jest niemożliwa:):):)
Po 5 godzinach oczekiwania na naszą Panią doktor Julinka pyta się przechodzącego doktora:
-Panie doktorze wszystkich widzę a mojej Pani doktor nie!!!!!!!!!!!!! Czy ona rozpłynęła się w powietrzu???????
Doktor parska śmiechem:):):):)
Przychodzi w końcu nasza wyczekiwana, rozpuszczona Pani doktor i mówi:
-Wyniki super.............leukocyty 4,2................hemoglobina 11,2.............płytki 150 tys.:):):):)!!!!!
No i co strachu???????????? Wygraliśmy!!!!!!!!!!
Mamo Krysiu..............Panie sziku.................dziękuję:):):):):):):)
Naczinajem weekend.....................miłego obijactwa:):):):)
środa, 12 października 2011
O kichaniu....prychaniu i diecie:)
Czy ktoś mi odpowie na pytanie:
-Kiedy nastaną czasy pozbawione sezonu grypowego???????
W koło wszyscy cherlają, plują kaszlą w dłonie.......potem w te oplute paluchy biorą kaskę i płacą w sklepie............potem przychodzę tam ja i dostaję w raz z towarem bonus.............cherlanie i prychanie!!!!!!!!!!!!! Super extra!!!!!!!!!!! Chcesz czy nie............choruj!!!!!!!
Najpierw ja.......potem moje potomki...............wcale ale to wcale mi się to nie podoba................żadne dziecko nie powinno chorować a już Julia w szczególności!!!!!!!!!!!!
Na całe szczęście nie ma jakiś większych dramatów ale do piątkowej wizyty w szpitalu będę się stresować!!!!!!!!!!!!!
Jakoś mi się generalnie to nie podoba!!!!!!!!!!!!!!!
W ruch poszły już czapki.....szaliki.........cieplejsze butki........a w chatce odpalono grzejniki:):):):)
To dopiero początek pięknej polskiej jesieni a ja już mam dość!!!!!!!!
A w ramach nadchodzącej zimy............przeszłam na dietę, żeby do tego co już jest nie doszło kolejne 10 kg:):):)
Mam mocne postanowienie poprawy.............trochę mi się udaje.........a trochę nie:):):)
I tak na przykład w pozbywaniu się zbędnych kilogramów o godzinie 22 pomógł mi słoik dżemu.............na całe szczęście nie cały:):):):)
Tak ogólnie się pilnuję.......tylko niekiedy zwycięża moja ciemna strona mocy:):):)
Staram się i staram tylko niekiedy jest to niwelowane przez Miziołka:
-Mama choć zrobimy krewetki w sosie słodko-kwaśnym:):):)
No i jakie ja mam wyjście przecież dziecko prosi:):):)
Dobrze, że dzieciom się nie odmawia:):):):)
Niniejszym życzę sobie i wszystkim prychająco - kichającym pozbycia się choróbska................zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia:):):):)
-Kiedy nastaną czasy pozbawione sezonu grypowego???????
W koło wszyscy cherlają, plują kaszlą w dłonie.......potem w te oplute paluchy biorą kaskę i płacą w sklepie............potem przychodzę tam ja i dostaję w raz z towarem bonus.............cherlanie i prychanie!!!!!!!!!!!!! Super extra!!!!!!!!!!! Chcesz czy nie............choruj!!!!!!!
Najpierw ja.......potem moje potomki...............wcale ale to wcale mi się to nie podoba................żadne dziecko nie powinno chorować a już Julia w szczególności!!!!!!!!!!!!
Na całe szczęście nie ma jakiś większych dramatów ale do piątkowej wizyty w szpitalu będę się stresować!!!!!!!!!!!!!
Jakoś mi się generalnie to nie podoba!!!!!!!!!!!!!!!
W ruch poszły już czapki.....szaliki.........cieplejsze butki........a w chatce odpalono grzejniki:):):):)
To dopiero początek pięknej polskiej jesieni a ja już mam dość!!!!!!!!
A w ramach nadchodzącej zimy............przeszłam na dietę, żeby do tego co już jest nie doszło kolejne 10 kg:):):)
Mam mocne postanowienie poprawy.............trochę mi się udaje.........a trochę nie:):):)
I tak na przykład w pozbywaniu się zbędnych kilogramów o godzinie 22 pomógł mi słoik dżemu.............na całe szczęście nie cały:):):):)
Tak ogólnie się pilnuję.......tylko niekiedy zwycięża moja ciemna strona mocy:):):)
Staram się i staram tylko niekiedy jest to niwelowane przez Miziołka:
-Mama choć zrobimy krewetki w sosie słodko-kwaśnym:):):)
No i jakie ja mam wyjście przecież dziecko prosi:):):)
Dobrze, że dzieciom się nie odmawia:):):):)
Niniejszym życzę sobie i wszystkim prychająco - kichającym pozbycia się choróbska................zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia:):):):)
poniedziałek, 3 października 2011
O nadziei i płatkach róż:):):)
Bój o nauczanie indywidualne dla Julinki nadal trwa............ja nie wiem dlaczego to jest takie skomplikowane ..............to już miesiąc!!!!!!!!! Orzeczenie jest..............nauczyciele czekają w pogotowiu ale jeszcze urząd gminy ma stwierdzić na ile godzin nauczyciele przyjdą tygodniowo!!!!
Co za paranoja z bez sensem...............żeby totalnie obcy ludzie, nieznający dziecka decydowali o tak poważnej sprawie!!!!!!!!! No ale cóż to oni muszą zdecydować ile mają na to kaski!!!!!!!!!!!
Jest patent.................zapłać Monia ze swej kieszeni:):):) A jak nie masz, to bądź na łasce lub niełasce urzędasów:):):):)
No ale nie popadajmy w stan chimeryczno-fochowy:):):).............są też baaaaaaaaaardzo pozytywne wieści baaaaaaaaaaardzo różnej treści:):):):)
Do szpitala na kontrolę jeździmy co dwa tygodnie...............właściwie wjeżdżamy...............pobrania krwi...............no tutaj może troszkę się schodzi, bo dziecię ma notoryczny brak żyłek:(:(:(...............potem oczekiwanie na wyniki i Pania doktor...................a wyniki są marzenie.........:
-leukocyty 4 tys......to te odpowiedzialne za odporność,
-hemoglobina 12 ...........to te co roznoszą tlen po organiźmie,
-płytki 170 tys...............to te co zasklepiają rany, bez nich wylewy, siniaki i notoryczny brak sił.
Julia werwy ma sporo...............jeździ na rowerze.............biega z pieskiem..................kłóci się za dwóch.............apetyt na różne dziwne dziwności dopisuje.............aczkolwiek wage zbiła z 44 do 33:):):)...........z czego jest niesamowicie dumna................włoski odrastają, coraz częściej widuję ją bez chustki:):):):)..............opory jeszcze są ale znikną:):):):)
Dziś mamiszonka obchodziła swoje 34 urodzinki...............więc dzieci wpadły na genialny pomysł urządzenia niespodzianki.................jestem kobieta z krwi i kości więc niespodzianki ubóstwiam:):):) Czekałam z niecierpliwością na wieczór.............
Wracam do domku..............dzieci idą pierwsze...............nie pozwalają jeszcze wejść....mam czekać pod drzwiami...................słyszę wołanie:
-Mama wejdź ale nie do kuchni..............idź do pokoju!!!!
Wchodzę a tam............................do pokoju prowadzi droga usiana płatkami róż...........jak w bajce:):):)
W pokoju stoją kwiaty.................talerz z krakersami i chipsami i czekoladą:):):)................a oni w kuchni...............nagle słyszę śpiewy...................jeszcze ich nie widać ale już słychać STO LAT:):):)
Idą......śpiewają..........i niosą coś w co są wetknięte płonące świeczki:):):):)
Gemba cieszy mi się od ucha do ucha......................gdyby nie uszy byłoby rondo:):):)
Tym czymś okazuje się jabłecznik, który wczoraj upitrasiliśmy.................a właściwie kawałek jabłecznika, z którego zostało wycięte serce:):):):)
Zamykam oczy..................śpiewy w tle a ja wypowiadam życzenie:
-Żeby tak ślicznie było już zawsze:):):):)
I jednym chórem:
Łubu dubu....łubu dubu.....niech żyje nam prezes naszego klubu..............niech żyje nam:):):):):):):)
A tak na marginesie to tylko wspomnę, że troszkę już o nas zapomniano.................nie wiem czy to dobrze czy źle................może jest to taki wyznacznik nadchodzącej normalności....................jeśli tak to cóż niechaj wszyscy zapomną:(.....................a z drugiej strony odczuwam jakiś brak zainteresowania, zaangażowania, nie płynie już z nikąd energia....................muszę ją teraz czerpać z innych źródeł.................szkoda.................aczkolwiek wiem, że każdy wrócił do swych spraw i obowiązków:)
Wiem tylko, że dziękować jest Wam za co, dziękuję za bycie moimi filarami i akumulatorami..................może jak będzie Dzień Dawcy Szpiku będziemy mogły jakoś odwdzięczyć się światu:):):):):)
Co za paranoja z bez sensem...............żeby totalnie obcy ludzie, nieznający dziecka decydowali o tak poważnej sprawie!!!!!!!!! No ale cóż to oni muszą zdecydować ile mają na to kaski!!!!!!!!!!!
Jest patent.................zapłać Monia ze swej kieszeni:):):) A jak nie masz, to bądź na łasce lub niełasce urzędasów:):):):)
No ale nie popadajmy w stan chimeryczno-fochowy:):):).............są też baaaaaaaaaardzo pozytywne wieści baaaaaaaaaaardzo różnej treści:):):):)
Do szpitala na kontrolę jeździmy co dwa tygodnie...............właściwie wjeżdżamy...............pobrania krwi...............no tutaj może troszkę się schodzi, bo dziecię ma notoryczny brak żyłek:(:(:(...............potem oczekiwanie na wyniki i Pania doktor...................a wyniki są marzenie.........:
-leukocyty 4 tys......to te odpowiedzialne za odporność,
-hemoglobina 12 ...........to te co roznoszą tlen po organiźmie,
-płytki 170 tys...............to te co zasklepiają rany, bez nich wylewy, siniaki i notoryczny brak sił.
Julia werwy ma sporo...............jeździ na rowerze.............biega z pieskiem..................kłóci się za dwóch.............apetyt na różne dziwne dziwności dopisuje.............aczkolwiek wage zbiła z 44 do 33:):):)...........z czego jest niesamowicie dumna................włoski odrastają, coraz częściej widuję ją bez chustki:):):):)..............opory jeszcze są ale znikną:):):):)
Dziś mamiszonka obchodziła swoje 34 urodzinki...............więc dzieci wpadły na genialny pomysł urządzenia niespodzianki.................jestem kobieta z krwi i kości więc niespodzianki ubóstwiam:):):) Czekałam z niecierpliwością na wieczór.............
Wracam do domku..............dzieci idą pierwsze...............nie pozwalają jeszcze wejść....mam czekać pod drzwiami...................słyszę wołanie:
-Mama wejdź ale nie do kuchni..............idź do pokoju!!!!
Wchodzę a tam............................do pokoju prowadzi droga usiana płatkami róż...........jak w bajce:):):)
W pokoju stoją kwiaty.................talerz z krakersami i chipsami i czekoladą:):):)................a oni w kuchni...............nagle słyszę śpiewy...................jeszcze ich nie widać ale już słychać STO LAT:):):)
Idą......śpiewają..........i niosą coś w co są wetknięte płonące świeczki:):):):)
Gemba cieszy mi się od ucha do ucha......................gdyby nie uszy byłoby rondo:):):)
Tym czymś okazuje się jabłecznik, który wczoraj upitrasiliśmy.................a właściwie kawałek jabłecznika, z którego zostało wycięte serce:):):):)
Zamykam oczy..................śpiewy w tle a ja wypowiadam życzenie:
-Żeby tak ślicznie było już zawsze:):):):)
I jednym chórem:
Łubu dubu....łubu dubu.....niech żyje nam prezes naszego klubu..............niech żyje nam:):):):):):):)
A tak na marginesie to tylko wspomnę, że troszkę już o nas zapomniano.................nie wiem czy to dobrze czy źle................może jest to taki wyznacznik nadchodzącej normalności....................jeśli tak to cóż niechaj wszyscy zapomną:(.....................a z drugiej strony odczuwam jakiś brak zainteresowania, zaangażowania, nie płynie już z nikąd energia....................muszę ją teraz czerpać z innych źródeł.................szkoda.................aczkolwiek wiem, że każdy wrócił do swych spraw i obowiązków:)
Wiem tylko, że dziękować jest Wam za co, dziękuję za bycie moimi filarami i akumulatorami..................może jak będzie Dzień Dawcy Szpiku będziemy mogły jakoś odwdzięczyć się światu:):):):):)
Subskrybuj:
Posty (Atom)