Kochani apeluje do Was do Waszych mega serduch...............do Waszych umysłów....................tak jak dzielnie wspieraliście Julinkę i mnie w najtrudniejszych chwilach..................teraz Waszego wsparcia potrzebuje Mati.................17-letni chłopak z okolic Białegostoku.................to do niego teraz zbliża się weilkimi krokami przeszczep.....................to w nim i jego najbliższych obecnie króluje strach, przerażenie i obawa..................jeśli trzeba to błagam Was o wysyłanie pozytywnych fluidów w stronę Matiego.....................niech sobie nie mysli, że jest sam......................niech sobie nie mysli, że my tak łatwo odpuszczamy....................zaciskajmy kciuki do oporu...........................gdziekolwiek będziemy, cokolwiek będziemy robić...............przynajmniej raz dziennie przymknijmy oczy i wystukajmy w naszej podświadomości e-mail do Matiego z nakazem bycia twardym i nieugiętym!!!!!!!!
Nie no jasne tak jakoś jak zwykle napisałam od d.......strony:):):):)
Matiego znam (no dobra totalnie wirtulanie ale znam) przez jego ciocię Gosię.................zaglądnęła tutaj kiedyś i stwierdziła, że między Julcią a Matim i ich losem nie ma żadnej różnicy.............no ok może tylko wiek i płeć...............ale generalnie tak samo dla nich los jest kapryśny.................no ale heloł!!!!!!!!!! od czego mają nas...............w nas cała nadzieja i moc...................jak jej nie mają, to trzeba nią ich poczęstować:):):)
Jak to mówią spargnionych napoić, umęczonych utulić:):):):)
Mati leczy się obecnie w Białymstoku..............może dlatego jest mi szczególnie bliski????? Stamtąd pochodzi moja niestety fruwająca już w niebieskich odmętach babcia..................to stamtąd też wywodzą się mega pyszne baby ziemniaczane, kiszki..............pamiętam jak dziś jak dziadek robił całe blachy a my się wykłucaliśmy kto zje rogi od baby (jak to brzmi hahahahaha....rogi od baby:):):):)
Niech i tak bedzie niechaj Mati kojarzy nam się jak najbardziej pozytywnie...................wtedy dostanie od nas nie 10 kg pozytywu ale całego tira:):):)
Jak trzeba bedzie to pojadę pod klinikę wrocławską..........tam będzie przeszczep.................i zrobię pikietę............mobilizującą każdą komórkę jego ciała do walki......................a jak już wyjdzie na prostą to będzie jak śpiewał Laskowik.................STARYCH NIMA CHATA WOLNA OJ BEDZIE BAL!!!!!!!!!!!!!!
Mati ja oczywiście z tego tutaj oto fotela czuję sie zaproszona na 18-nastkę:):):):) Także nie ma to tamto.............kuruj się....................wyleż............zrelaksuj........bo przed Tobą tylko super, extra, pięknę chwile:):):):):)
A tak na marginesie to widział ktoś słońce???????????????? No normalnie spierdzieliło i tyle je widzieli!!!!!!!!!!! A ja tu usycham z tęsknoty................prosze błagam wróć, bo mi się opalenizna zamieni w biel i okulary przeciwsłoneczne zakurzą:):):):):)
Mam niedobory Ciebie!!!!!!!!!!
Królewna:)
sobota, 30 lipca 2011
czwartek, 28 lipca 2011
O roku chyba 1988:):):)
Tak wiem pomyślicie..........CO ONA Z NOWU WYMYŚLIŁA????
Otóż w sumie to nie ja.........bardziej moja kuzynka..............dzwonimy do siebie niekiedy.............a wtedy wspominkom i kłapaniu ozorem o wielu dziwnych rzeczach nie ma końca................nie zawsze tak było ale jest i baaaaaaaaaaardzo to lubię:):):)
Dziś właśnie otrzymałam taki telefon.........
-Cześć właśnie jedziemy do Solk:):):)
No normalnie jak to?????? Aż we mnie zawrzało...............był rok chyba 88 jak ostatnio tam byliśmy......ha wesele Joli i brak prądu:):):):) Masakra jak ja wiele rzeczy stamtąd pamiętam:):):)
-Wsiadaj w autko i przyjeżdżaj.........będzie zlot rodzinny........:):):)
Nie no pleace dlaczego teraz...........tydzień bez pracy...........wizja następnego również bez............dudków niewiele...............a tu takie propozycje:(:(:(
Przymykam oczy i pamiętam jak dziś...............
Wujenka i wujek............ich śliczny domek.............wokół zielono, wielka papierówka...............zagroda ze zwierzakami................piec do wypieku chleba...............ot taka prawdziwa wieś z tradycjami:):):)
To tutaj kiedyś wpadłam na pastucha...........i miałam spotkania na szczycie z panem prądem:):):)
To tutaj przytulały mnie do siebie tony pokrzyw i jeżyn:):):):)
To tutaj pierwszy raz się zakochałam...............a właśnie nie prawda nie był to chłopak...............ale mały cielaczek...........karmiłam go.......opiekowałam się nim.............był śliczny, bezbronny i słodki............a potem go sprzedali i walnęłam focha................pierwszy raz zraniono mi serce:):):):):)
To tutaj skacząc na stogu siana zgubiłam góralskiego klapka..............a wujek ze śmiertelnie poważną miną mnie pocieszał:
-Nie martw sieę Monisia za rok jak przyjedziesz, to krowa będzie w nim chodziła:):):):)
Hahahahaha.............bardzo śmieszne..............buczałam cały dzień:):):):)
To tutaj któregosś ranka jak udawałam, że piekę chleb napadły mnie gęsi i skubały mnie gdzie tylko mogły...................pobiłam wtedy rekord w sprincie na 100 m:):):):)
To tutaj pierwszy raz z Gosią jeździłam syrenką..............traktorem...........ach mega cywilizacjo:):):)
To tutaj pierogi miały wielkość ręki.................na samo wspomnienie ślinka napływa do ust:):):):)
To tutaj pierwszy raz widziałam elektryczne dojarki do mleka..................osobiście zawoziliśmy mleko w kankach taczką do mleczarni:):):)
Jej jest tyle wspaniałych wspomnień................tyle radości................tyle uśmiechu.....................tyle pozytywu......................mam chyba niepowtarzalną okazję na podróż w przeszłość................zabrać Szymka do czasów mojego dzieciństwa......................może to być lek na moje całe zło ostatnich czasów.......................
Pytanie jest jedno.............CZY MI SIĘ TO UDA??????????????
Musiałam się z Wami tym podzielić..............choć wiem, że blog służył początkowo osobie Julci................to teraz często będzie wiele prywaty.........wybaczcie ale traktuję to miejsce niekiedy jak spowiednik............. czy macie mi to za złe????????
Dziękuję za zrozumienie i za chęć wkroczenia do mojego świata:):):)
Do napisania..........MARZYCIELKA:):):):)
Otóż w sumie to nie ja.........bardziej moja kuzynka..............dzwonimy do siebie niekiedy.............a wtedy wspominkom i kłapaniu ozorem o wielu dziwnych rzeczach nie ma końca................nie zawsze tak było ale jest i baaaaaaaaaaardzo to lubię:):):)
Dziś właśnie otrzymałam taki telefon.........
-Cześć właśnie jedziemy do Solk:):):)
No normalnie jak to?????? Aż we mnie zawrzało...............był rok chyba 88 jak ostatnio tam byliśmy......ha wesele Joli i brak prądu:):):):) Masakra jak ja wiele rzeczy stamtąd pamiętam:):):)
-Wsiadaj w autko i przyjeżdżaj.........będzie zlot rodzinny........:):):)
Nie no pleace dlaczego teraz...........tydzień bez pracy...........wizja następnego również bez............dudków niewiele...............a tu takie propozycje:(:(:(
Przymykam oczy i pamiętam jak dziś...............
Wujenka i wujek............ich śliczny domek.............wokół zielono, wielka papierówka...............zagroda ze zwierzakami................piec do wypieku chleba...............ot taka prawdziwa wieś z tradycjami:):):)
To tutaj kiedyś wpadłam na pastucha...........i miałam spotkania na szczycie z panem prądem:):):)
To tutaj przytulały mnie do siebie tony pokrzyw i jeżyn:):):):)
To tutaj pierwszy raz się zakochałam...............a właśnie nie prawda nie był to chłopak...............ale mały cielaczek...........karmiłam go.......opiekowałam się nim.............był śliczny, bezbronny i słodki............a potem go sprzedali i walnęłam focha................pierwszy raz zraniono mi serce:):):):):)
To tutaj skacząc na stogu siana zgubiłam góralskiego klapka..............a wujek ze śmiertelnie poważną miną mnie pocieszał:
-Nie martw sieę Monisia za rok jak przyjedziesz, to krowa będzie w nim chodziła:):):):)
Hahahahaha.............bardzo śmieszne..............buczałam cały dzień:):):):)
To tutaj któregosś ranka jak udawałam, że piekę chleb napadły mnie gęsi i skubały mnie gdzie tylko mogły...................pobiłam wtedy rekord w sprincie na 100 m:):):):)
To tutaj pierwszy raz z Gosią jeździłam syrenką..............traktorem...........ach mega cywilizacjo:):):)
To tutaj pierogi miały wielkość ręki.................na samo wspomnienie ślinka napływa do ust:):):):)
To tutaj pierwszy raz widziałam elektryczne dojarki do mleka..................osobiście zawoziliśmy mleko w kankach taczką do mleczarni:):):)
Jej jest tyle wspaniałych wspomnień................tyle radości................tyle uśmiechu.....................tyle pozytywu......................mam chyba niepowtarzalną okazję na podróż w przeszłość................zabrać Szymka do czasów mojego dzieciństwa......................może to być lek na moje całe zło ostatnich czasów.......................
Pytanie jest jedno.............CZY MI SIĘ TO UDA??????????????
Musiałam się z Wami tym podzielić..............choć wiem, że blog służył początkowo osobie Julci................to teraz często będzie wiele prywaty.........wybaczcie ale traktuję to miejsce niekiedy jak spowiednik............. czy macie mi to za złe????????
Dziękuję za zrozumienie i za chęć wkroczenia do mojego świata:):):)
Do napisania..........MARZYCIELKA:):):):)
wtorek, 26 lipca 2011
O przymusowym urlopie i byciu stęsknioną......................
Tam gdzieś daleko.........za górą.......za rzeką...............olalalala to nie tak!!!!!!!!!!!!!
Tam gdzie nie ma mnie jest moje dziewczę.........moja Julinka...........czy tęsknię??????
Pytanie...............ja usycham z tęsknoty!!!!!!!!!!
Nie cierpię się z nią rozstawać................nie mam z kim polemizować.........słuchać kłótni rodzeństwa............buuuuuuuuuuuuu zachowuję się jak dziecko, któremu zabrano wszystkie zabawki!!!!!!!!!
Jest mi źle Lulu wróć!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak przyznaję się bez bicia odbija mi palma!!!!!!!!!!!!!!!!!
Od poniedziałku jestem na przymusowym urlopie...............i mam ciut za dużo czasu na myślenie negatywne:):):)
Ależ ja wiem, że nie powinnam............że dziecko jest z babcią, pieskiem...........że ma się całkiem dobrze...........ja to wszystko wiem.............ale tęskniam okrutnie!!!!!!!!!!!!!!!!
No dobrze z drugiej beczki............coś pewnie niektórych z Was ciekawi jak Julinki samopoczucie 2,5 m-ca po przeszczepie!!!!!!!!!!!!!
Otóż uprzejmie donoszę, iż (tfu, tfu przez lewe ramię) jest dobrze..........wyniki utrzymują sie na należytym poziomie........leukocyty 3 tys.............hemoglobina 12............płytki 100 tys. (raz spadają, raz rosną)..........wątroba będąca na diecie krewetkowo.....kotletowej...........trzyma się na wspaniałym niziutkim poziomie transaminazowym (wytyczne są w granicy 20 i tak też jest).................ale kochani nie spoczywajmy na laurach kciukole nadal ściskajmy co czwartek za Julinkę i jej badania kontrolne:):):):):)
Julcia generalnie teraz odpoczywa...........opiekuje się swoim pieskiem Czarlinkiem (synusiem właściwie):):):)
Nabiera mocy na wrzesień................co prawda nie będzie biegała do szkoły............to szkoła będzie biegała do niej.............ale jest to zawsze krok do przodu w dochodzeniu do normy:):):):)
Ałłłła!!!!!!!!!!!!! Znowu muszę ostro zacisnąć pasa.................książki..........gadżety...........całe osprzętowanie Julinki i Pana Szymona, który we wrześniu zaczyna swoja przygodę ze szkołą!!!!!!!!!!!!! Pomaleńku trzeba już wszystko zacząć magazynować, żeby nie dostać szoku portfelowego:):):):):):)
Dlatego też stwierdzam niniejszym, że urlop, którym jestem zmuszona się teraz "cieszyć" jest jakby średnio wskazany:(:(:(:(
Powiecie.....NO TAK MONIA, TRZEBA BYŁO PO PROSTU PRACOWAĆ................tak jasne Monia chciała...............ale babcia musiała na tydzień zawiesić opiekę nad wnukiem (czytaj Szymkiem)............i tak oto paniusia (czytaj Monia) zmuszona została do odpoczynku:(:(:(:(
Coś maruda mi się włączyła..................ach tak jakoś mam niekiedy...............a niektórzy wiedzą dokładnie dlaczego...................ale twardym trzeba być nie mientkim:):):):):):):):)
Generalnie nie jest najgorzej ale marzy mi się, żeby było po prostu super extra fenomenalnie:):):):)
Znowu bujam w obłokach...........
Do napisania.....JA:):):):)
Tam gdzie nie ma mnie jest moje dziewczę.........moja Julinka...........czy tęsknię??????
Pytanie...............ja usycham z tęsknoty!!!!!!!!!!
Nie cierpię się z nią rozstawać................nie mam z kim polemizować.........słuchać kłótni rodzeństwa............buuuuuuuuuuuuu zachowuję się jak dziecko, któremu zabrano wszystkie zabawki!!!!!!!!!
Jest mi źle Lulu wróć!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak przyznaję się bez bicia odbija mi palma!!!!!!!!!!!!!!!!!
Od poniedziałku jestem na przymusowym urlopie...............i mam ciut za dużo czasu na myślenie negatywne:):):)
Ależ ja wiem, że nie powinnam............że dziecko jest z babcią, pieskiem...........że ma się całkiem dobrze...........ja to wszystko wiem.............ale tęskniam okrutnie!!!!!!!!!!!!!!!!
No dobrze z drugiej beczki............coś pewnie niektórych z Was ciekawi jak Julinki samopoczucie 2,5 m-ca po przeszczepie!!!!!!!!!!!!!
Otóż uprzejmie donoszę, iż (tfu, tfu przez lewe ramię) jest dobrze..........wyniki utrzymują sie na należytym poziomie........leukocyty 3 tys.............hemoglobina 12............płytki 100 tys. (raz spadają, raz rosną)..........wątroba będąca na diecie krewetkowo.....kotletowej...........trzyma się na wspaniałym niziutkim poziomie transaminazowym (wytyczne są w granicy 20 i tak też jest).................ale kochani nie spoczywajmy na laurach kciukole nadal ściskajmy co czwartek za Julinkę i jej badania kontrolne:):):):):)
Julcia generalnie teraz odpoczywa...........opiekuje się swoim pieskiem Czarlinkiem (synusiem właściwie):):):)
Nabiera mocy na wrzesień................co prawda nie będzie biegała do szkoły............to szkoła będzie biegała do niej.............ale jest to zawsze krok do przodu w dochodzeniu do normy:):):):)
Ałłłła!!!!!!!!!!!!! Znowu muszę ostro zacisnąć pasa.................książki..........gadżety...........całe osprzętowanie Julinki i Pana Szymona, który we wrześniu zaczyna swoja przygodę ze szkołą!!!!!!!!!!!!! Pomaleńku trzeba już wszystko zacząć magazynować, żeby nie dostać szoku portfelowego:):):):):):)
Dlatego też stwierdzam niniejszym, że urlop, którym jestem zmuszona się teraz "cieszyć" jest jakby średnio wskazany:(:(:(:(
Powiecie.....NO TAK MONIA, TRZEBA BYŁO PO PROSTU PRACOWAĆ................tak jasne Monia chciała...............ale babcia musiała na tydzień zawiesić opiekę nad wnukiem (czytaj Szymkiem)............i tak oto paniusia (czytaj Monia) zmuszona została do odpoczynku:(:(:(:(
Coś maruda mi się włączyła..................ach tak jakoś mam niekiedy...............a niektórzy wiedzą dokładnie dlaczego...................ale twardym trzeba być nie mientkim:):):):):):):):)
Generalnie nie jest najgorzej ale marzy mi się, żeby było po prostu super extra fenomenalnie:):):):)
Znowu bujam w obłokach...........
Do napisania.....JA:):):):)
sobota, 2 lipca 2011
Sylwia Grzeszczak - Male Rzeczy
A może akurat ja niebawem poznam swój wzór na szczęście...............:)
Piosenka cudna wspaniale mi się kojarzy:)
Wysyłam do wszystkich, którzy tego potrzebują pozytywne wibro:):):):):):):):):):):):):)
Julinka już w drodze do Zielonej Góry do babci...............a my z Szymkiem w drodze do MC'Donalda:):):)
Do napisania...................
Subskrybuj:
Posty (Atom)