Zapytacie:
-Kto to jest "ON"???
Nie należy myśleć, że chodzi o mnie i moje potrzeby........ode mnie "KTOŚ" liczy się bardziej.
Tym "KTOSIEM" jest nikt inny jak mój synek Szymon.
Dziś ma prawie 7 lat.....ma mnie....ma "JĄ"-Julię-mega siostrę.....ma pieska....ma rybki..........a także chroniczny brak "JEGO"!!!!
"ON" kiedyś opętańczo zdecydowany na małe bobo............namawiał, prosił, że niby tak bardzo pragnie i kocha............cud, miód i orzeszki!!!!!!!!!
Nasz malinowy folklor roztrzaskał się z hukiem równie szybko jak się zaczął!!!!!!!!!!
Czy obwiniam "JEGO"????
Bardziej siebie, że zamiast korzystać ze zwojów w mózgu postanowiłam brnąć w ten ślepy zaułek............AND THE WINNER IS - BIELMO NA OCZACH!!!!!!!!
Zgadza się dałam d..........po całości!!!!!!!!!!!!!
Po jakimś czasie "JA" z Szymkiem poszłam w prawo, "ON" w lewo.
Jak podczas jakiejś wycieczki autokarowej panie na prawo, panowie na lewo!!!!!!!
Powrotu do autokaru wyżej wymienionych nie zanotowano!!!!!!!!
A teraz mój synek zadaje pytania:
-Mama kiedy będę mógł odwiedzić tatę????
-Nie wiem Szymonku tata ciężko pracuje!!!! (Łgam jak z nut)
-Stęskniłem się za nim!!!!
Boże co ja mam zrobić?????
Dzwonię........................pip!!!!pip!!!!! cisza!!!!!
Piszę..............odpowiedzi brak!!!!!!
A Szymek tuli się do mnie wieczorem i mówi:
-Mama czemu tata i babcia mnie już nie chcą????
(Ja p.......................!!!!!!!!!!!!!!!!)
Tłumaczę, że to nie jest tak, że bardzo go kochają i tęsknią.............tylko babcia przeziębiona a tata pracuje.................że na pewno już niedługo pojedzie...........na pewno!!!!!!!!!!!
DUPA!!!!!!!!!!!DUPA!!!!!!!!!!!!DUPA!!!!!!!!!!!!!!!!
Nic nie wiem na pewno i nic nie mogę obiecać!!!!!!!!!!!!!! Tak bardzo jest mi go żal!!!!!!!!!!!!!
Ja będąc dzieckiem wielokrotnie marzyłam, żeby mój ojciec zniknął...............wstyd i ból to było to co mi się z nim kojarzy po dziś dzień!!!!!!!!!!!!!!!
A mój synek marzy, żeby "ON" się pojawił!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak widać innym byłoby łatwiej i milej "BEZ" a innym "BEZ" jest bardzo ciężko!!!!!!!!!!!
Nasuwają się pytania:
-Czy można przekonać kogoś do kochania swojego dziecka???
-Czy można złapać kogoś w podbierak jak wigilijnego karpia i przytargać do domu????
-Czy można wystrugać tego "ONEGO" jak Dżepetto Pinokia?????
Otóż Pani Moniko na każde z tych pytań pada jedna jedyna odpowiedź: NIE!!!NIE!!!NIE!!!!
A mój szkrab czeka, tęskni i cierpi!!!!!!!
Królewna:)
piątek, 18 listopada 2011
środa, 2 listopada 2011
O magicznych spotkaniach i słowach:):):)
Dzień 2 listopada 2011 roku na długo zapadnie mi w pamięć.............na całe szczęście tylko w pozytywnym sensie:):):)
Dzień niby jak co dzień...............zapakowane leki do torebki......skierowanie do szpitala na kontrolę.......maska na buzię zwinięta w tylnej kieszeni.................torba dla pieska spakowana...........brat gotowy...................ruszajmy więc...............aż się chce powiedzieć:
-Ahoj przygodo!!!!!!!!
Nie nie to tylko wypad w świat limfocytów:):):)
Szymek z psiakiem odtransportowani do Pani Hani (nasz anioł stróż)................a my z Julią wpadamy na genialny pomysł................jedźmy autobusem, są takie korki, że jazda autem wyniesie milion minut:):):)
Parkujemy pod kościołem i ciach babke w piach idziemy na Translud (ot taka tam firma przewozowa, autokary jak wycieczkowe.............kompletnie nie wiem dlaczego miejscowi nazywają je bydlakami!!!!)
Prawie natychmiast obydwie zasypiamy..................budzimy się w Wawie..............prostujemy kości i idziemy na tramwaj..............w sumie to tylko 3 przystanki ale to taka atrakcja naszej wycieczki:):):)
Julia sama stwierdza:
-Wiesz mamo, czuję sie jak na wycieczce:):):)
Jest moc atrakcji turystycznych................rozpracowywanie automatu na bilety...............oczywiście Miziołkowa chce obsługiwać go sama:):):)
Kasowanie biletów w tramwaju to już w ogóle jest szał:):):):)
Bedziecie się śmiać.................wielkie mi atrakcje kasowniki tramwajowe......................niby tak ale dla Julinki to było mega wydarzenie:):):):)
W szpitalu siostra Zuzia tradycyjnie jest zdziwiona, że jesteśmy................z braku miejsc upycha nas na izolatce z dwójką dzieci!!!!!!!!!! Ale mi izolatka:):):):)
Ale z racji naszych starań życia normalnie tragedii nie ma:):):):)
A na sali ku naszemu zaskoczeniu są dzieci, które ostatni raz widzieliśmy wychodząc z kliniki poznańskiej po przeszczepie..................my wyjeżdżaliśmy, oni przyjechali:):):)
Julia i Wiktor:):):)
No i jak to zwykle bywa w takich momentach pada mnóstwo pytań................kto???? ile????? dlaczego???? jak było?????? a my tak!!!! A Wy jak?????
Pamiętam nasze ostatnie rozmowy w Poznaniu.............był płacz......strach........słychać było trzask łamanych z trwogi serc!!!!!!!!!!!!!!
A teraz...................w oczach błysk............w sercach radość i nadzieja................co chwilę słychać śmiech.............jest jak na kolonii........ opowiadanie wrażeń po całym dniu:):):):):)
W tym spotkaniu jest jakaś magia............było z nimi tak bardzo źle............a teraz...............łza się kręci na wspomnienie:):):)
W końcu nadszedł czas pobrań krwi..................dawno nie widziana siostra Monika nie wcelowała..........zastąpiła ją siostra Ewa-specjalistka od igieł:):):) Ciach.......prach i leci krewka..........naszykowane 7 próbówek................teraz tylko czekać...............czas umilamy sobie rozmowami i krzyżówkami................troszke książki i snu, mojego, bo Julia ma moc energii jakby chciała nadrobić stracony czas:):):):)
Przychodzi Pani doktor ze studentkami i opowiada o Julii ..................... że białaczka........leczenie.......że nawrót wczesny...........że konieczny przeszczep...........że 3 cewniki...........że blizny.................że odma opłucna................że dawca był...........że potem szukanie na nowo.................że cytomegalia...................że GVHD................że teraz jest super...............że Julia to taki książkowy model............jak powinno się wszystko dobrze kończyć:):):):)
Docieraja wyniki i Pani doktor zerkając na nie mówi:
-No i co Julia....................w końcu jesteś ZDROWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Leukocytów - 4,5...........Granulocytów - 2,2.............Hemoglobina - 11,5...............Płytki - 171 tys.!!!
Zapytacie i jak??????
No a jak ma być jak sie takie coś słyszy?????? W mojej głowie eksplodowała bomba szczęścia..............to było mega wspaniałe.................chciałam wyściskać wszystkich dookoła..............zamiast tego tylko spojrzałam na MIziołka i powiedziałam:
-I co niedowiarku..................A NIE MÓWIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niniejszym oznajmiam, że jestesmy szczęśliwe:):):):)
Dzień niby jak co dzień...............zapakowane leki do torebki......skierowanie do szpitala na kontrolę.......maska na buzię zwinięta w tylnej kieszeni.................torba dla pieska spakowana...........brat gotowy...................ruszajmy więc...............aż się chce powiedzieć:
-Ahoj przygodo!!!!!!!!
Nie nie to tylko wypad w świat limfocytów:):):)
Szymek z psiakiem odtransportowani do Pani Hani (nasz anioł stróż)................a my z Julią wpadamy na genialny pomysł................jedźmy autobusem, są takie korki, że jazda autem wyniesie milion minut:):):)
Parkujemy pod kościołem i ciach babke w piach idziemy na Translud (ot taka tam firma przewozowa, autokary jak wycieczkowe.............kompletnie nie wiem dlaczego miejscowi nazywają je bydlakami!!!!)
Prawie natychmiast obydwie zasypiamy..................budzimy się w Wawie..............prostujemy kości i idziemy na tramwaj..............w sumie to tylko 3 przystanki ale to taka atrakcja naszej wycieczki:):):)
Julia sama stwierdza:
-Wiesz mamo, czuję sie jak na wycieczce:):):)
Jest moc atrakcji turystycznych................rozpracowywanie automatu na bilety...............oczywiście Miziołkowa chce obsługiwać go sama:):):)
Kasowanie biletów w tramwaju to już w ogóle jest szał:):):):)
Bedziecie się śmiać.................wielkie mi atrakcje kasowniki tramwajowe......................niby tak ale dla Julinki to było mega wydarzenie:):):):)
W szpitalu siostra Zuzia tradycyjnie jest zdziwiona, że jesteśmy................z braku miejsc upycha nas na izolatce z dwójką dzieci!!!!!!!!!! Ale mi izolatka:):):):)
Ale z racji naszych starań życia normalnie tragedii nie ma:):):):)
A na sali ku naszemu zaskoczeniu są dzieci, które ostatni raz widzieliśmy wychodząc z kliniki poznańskiej po przeszczepie..................my wyjeżdżaliśmy, oni przyjechali:):):)
Julia i Wiktor:):):)
No i jak to zwykle bywa w takich momentach pada mnóstwo pytań................kto???? ile????? dlaczego???? jak było?????? a my tak!!!! A Wy jak?????
Pamiętam nasze ostatnie rozmowy w Poznaniu.............był płacz......strach........słychać było trzask łamanych z trwogi serc!!!!!!!!!!!!!!
A teraz...................w oczach błysk............w sercach radość i nadzieja................co chwilę słychać śmiech.............jest jak na kolonii........ opowiadanie wrażeń po całym dniu:):):):):)
W tym spotkaniu jest jakaś magia............było z nimi tak bardzo źle............a teraz...............łza się kręci na wspomnienie:):):)
W końcu nadszedł czas pobrań krwi..................dawno nie widziana siostra Monika nie wcelowała..........zastąpiła ją siostra Ewa-specjalistka od igieł:):):) Ciach.......prach i leci krewka..........naszykowane 7 próbówek................teraz tylko czekać...............czas umilamy sobie rozmowami i krzyżówkami................troszke książki i snu, mojego, bo Julia ma moc energii jakby chciała nadrobić stracony czas:):):):)
Przychodzi Pani doktor ze studentkami i opowiada o Julii ..................... że białaczka........leczenie.......że nawrót wczesny...........że konieczny przeszczep...........że 3 cewniki...........że blizny.................że odma opłucna................że dawca był...........że potem szukanie na nowo.................że cytomegalia...................że GVHD................że teraz jest super...............że Julia to taki książkowy model............jak powinno się wszystko dobrze kończyć:):):):)
Docieraja wyniki i Pani doktor zerkając na nie mówi:
-No i co Julia....................w końcu jesteś ZDROWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Leukocytów - 4,5...........Granulocytów - 2,2.............Hemoglobina - 11,5...............Płytki - 171 tys.!!!
Zapytacie i jak??????
No a jak ma być jak sie takie coś słyszy?????? W mojej głowie eksplodowała bomba szczęścia..............to było mega wspaniałe.................chciałam wyściskać wszystkich dookoła..............zamiast tego tylko spojrzałam na MIziołka i powiedziałam:
-I co niedowiarku..................A NIE MÓWIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niniejszym oznajmiam, że jestesmy szczęśliwe:):):):)
Subskrybuj:
Posty (Atom)